autor: Łukasz Gajewski
Sid Meier's Civilization IV: Colonization - recenzja gry
Klasyczna turowa strategia Sida Meiera powraca na rynek elektronicznej rozrywki. I robi to w wielkim stylu.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Moda na remake klasycznych tytułów dotarła wreszcie na PC. O ile ciągnące się przez lata serie stanowią większość pojawiających się na rynku nowych gier, to próby wskrzeszenia starych, przynajmniej dziesięcioletnich „zapomnianych” pozycji były do tej pory domeną konsol (szczególnie tych kieszonkowych), a nie komputerów osobistych. Jak widać, zaczyna się to zmieniać, bo obok znakomicie przyjętego Bionic Commando Rearmed w tym roku mamy przynajmniej jeszcze jedną premierę klasycznej gry, znanej z czasów DOS-u, 386 i błękitnego ekranu Norton Commandera.
Sid Meier's Civilization IV: Colonization jest, jak sama nazwa wskazuje, produkcją opartą na zmodyfikowanej mechanice Cywilizacji 4, która powołuje na nowo do życia tytuł przez wielu uważany za najlepszą turową strategię wydaną na szesnastobitowe komputery.
Gra w przeciwieństwie do Cywilizacji jest znacznie bardziej skoncentrowana na konkretnym okresie historii – latach podboju i kolonizacji Nowego Świata przez europejskie mocarstwa, pozwalając wcielić się w przywódcę jednej z grup kolonistów, którzy stawiają pierwsze kroki na pełnym tajemnic nieznanym kontynencie.
Tytuł ten wykorzystuje mechanizm rozgrywki znany z Cywilizacji 4 – dla jej fanów większość z elementów rozgrywki będzie rozpoznawalna. Niemniej szereg podobieństw nie zmienia faktu, że obie gry są od siebie bardzo odmienne i najnowsza produkcja Firaxis ma więcej wspólnego ze swoim pierwowzorem niż z cyklem Civilization.
Rozgrywka
Schemat rozgrywki w Colonization za każdym razem jest taki sam. Dysponując zaledwie garstką kolonistów i jednym niewielkim statkiem, wznosimy pierwszą osadę i rozpoczynamy eksplorację nowo odkrytych ziem. Wraz z upływem czasu rośniemy w siłę. Do pierwszego miasta dołączają następne, z Europy na statkach przybywają kolejni emigranci, a nasze okręty płynące do Starego Świata mają ładownie pełne egzotycznych i niezwykle zyskownych dóbr. Wraz z tym, jak powiększa się nasze bogactwo i znaczenie, nasz europejski władca zaczyna nakładać coraz poważniejsze finansowe obciążenia na naszych poddanych. Mieszkańcy kolonii, jeśli dostatecznie wcześnie o to zadbaliśmy, coraz częściej dają posłuch tym, którzy wzywają do wymówienia posłuszeństwa metropolii, aż nadchodzi dzień, gdy możemy ogłosić niepodległość. Tworzymy konstytucję i szykujemy armię, która będzie musiała dać odpór zbliżającej się ekspedycji karnej, jaką do zbuntowanej prowincji wysłał nasz były suweren. Dopiero gdy zdołamy obronić ogłoszoną niepodległość jako pierwsza z kolonii – wygrywamy.