autor: Adam Kaczmarek
The Hell in Vietnam - recenzja gry
To jak to jest w końcu z grami o niskim budżecie? Jak je należy oceniać? Przez swoją karykaturalną miejscami powagę i śmieszność tekstów Hell in Vietnam staje się parodią samej siebie.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Po zrecenzowaniu Wojny w Kolumbii obiecałem sobie, że za żadne skarby nie wezmę pod swoje skrzydła kolejnego FPS-a z City Interactive. W międzyczasie ukazały się jednak 2 całkiem przyzwoity tytuły, stworzone przez polskiego dewelopera. Mowa tu oczywiście o sympatycznej zręcznościówce Combat Wings: Bitwa o Anglię oraz Code of Honor z legią cudzoziemską w roli głównej. Nie są to gry specjalnie wybitnie, ale przekonały mnie, że CI małymi kroczkami zmierza ku lepszemu, jakim jest wydanie pełnowartościowego, grywanego tytułu, który na dodatek nie jest oparty na wyżyłowanym silniku Chrome. I tak oto pod koniec maja dostałem szansę weryfikacji swoich poglądów.
Piekło w Wietnamie to kolejna już gra z segmentu niskich cen. Nie chcę wdawać się w dyskusję o sposobie oceniania tego typu tytułów, gdyż w żaden sposób nie mogą się one równać do produkcji znacznie droższych. Uważam jednak, że skoro wydawca reklamuje swój produkt w mediach, to ów produkt musi zostać wnikliwie sprawdzony. I tak jest w tym przypadku. W tym momencie mógłbym zakończyć opisywać swoje wrażenia, ale rzetelność każe swoje przemyślenia uzasadnić. Puentę opisywania tytułów niskobudżetowych zna praktycznie każdy. „Nie wypada tak robić, zmieńcie skalę ocen dla takich gier!” – takie opinie nie raz do mnie dochodziły. Jednak jest wiele przykładów darmowych lub bardzo tanich pozycji, które mogą stanowić za wzór dla reszty. Dlatego tez skali ocen zmieniać nie będę. Nie będę również określał HiV (cóż za niefortunny skrót jak na grę) mianem kolejnego „enfant terrible” polskiej sceny gier. Tak po prostu nie wypada. Zresztą widać gołym okiem, że City Interactive bierze sobie do serca uwagi użytkowników. Wynikiem poprawek jest twór nieznacznie (podkreślam to słowo) lepszy od niefortunnej Wojny w Kolumbii, ale jednocześnie zdecydowanie gorszy od reszty świata.
Już pierwsza misja to udowadnia. Przenosząc się z południowoamerykańskiej dżungli do Wietnamu SI naszych kompanów ewoluowała. Podwładni potrafią już kryć się za przeszkodami i eliminować wrogów. Szarża na wzgórze pełnie Wietnamczyków przypominała mi niektóre etapy z nieśmiertelnego Medal of Honor. Jak brać przykład, to tylko od najlepszych. Szkoda, że akcji, w których współpracujemy ze sztuczną inteligencją jest jak na lekarstwo. Niemniej, to one podbudowały moją nadzieję, że HiV nie okaże się totalnie nieudane. Dalszych plusów próżno jednak szukać. Do przyzwoitego poziomu SI naszych żołnierzy nie dostosowały się oddziały wrogów. Skośnoocy nie potrafią zauważyć naszej skromnej osoby z kilku metrów, stojąc twarzą w twarz. Dziwi również pasywna postawa wobec naszych ataków z dystansu – Vietcong w rzeczywistości walczył trochę lepiej. Abstrahując od tego, że ich działanie to wynik skryptów, nic więcej zarzucić im nie można. Równie tępą SI miałem okazję zobaczyć w popularniejszych tytułach, niekoniecznie tanich.