Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 17 stycznia 2007, 13:27

autor: Artur Falkowski

Runaway 2: Sen Żółwia - recenzja gry

Hitchcock powiedział, że film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć. Twórcy gry Runaway'a 2 wzięli sobie tę uwagę – a raczej jej pierwszą połowę – do serca.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Hitchcock powiedział, że film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć. Twórcy gry Runaway 2: Sen Żółwia musieli wziąć sobie tę uwagę – a raczej jej pierwszą połowę – do serca, ponieważ naszą przygodę rozpoczynamy od widoku bohatera wypychającego swoją dziewczynę przez okno lecącego samolotu. Oczywiście nie mamy tu do czynienia z rodzajem definitywnego zerwania ze sobą. Po prostu protagoniści dysponowali tylko jednym spadochronem, a Brian nie chciał ryzykować życia swojej ukochanej, podczas gdy sam postanowił spróbować postawić maszynę na ziemi. Dalej akcja spowalnia, a my możemy spokojnie zajmować się życiem codziennym bohaterów przygodówek polegającym na bieganiu od osoby do osoby, spełnianiu ich zachcianek, zbieraniu po drodze wszystkiego, co się da i pakowaniu tego do swoich przepastnych kieszeni, które, sądząc po liczbie i wielkości przedmiotów w nich umieszczanych, muszą rozciągać się w inny wymiar. Cóż, taka jest specyfika gatunku.

Pa, kochanie, zobaczymy się na dole!

Fani przygodówek już od 2003 roku czekali na kontynuację perypetii Briana i Giny. Runway: A Road Adventure, pierwsza część gry, cieszyła się olbrzymią popularnością. Gracze na całym świecie cenili ją za doskonały humor, sympatycznych bohaterów, oprawę graficzną przywodzącą na myśl filmy animowane, a także świetną ścieżkę dźwiękową. Autorom z hiszpańskiego studia Pendulo udało się stworzyć przygodówkę dla raczej starszych odbiorców, zachowując przy tym klimat kultowych pozycji ze stajni LucasArts.

Ponad trzy lata później kontynuacja ujrzała światło dzienne. Autorzy dołożyli starań, by dopracować niektóre elementy, a jednocześnie nie stracić cechującego poprzednią część uroku. Zadanie mieli trudne, bo oczekiwania fanów były wysokie. Trzeba było lawirować pomiędzy zachowaniem tego, co znane i lubiane, a dodaniem nowych elementów. To właśnie nie wypaliło. Twórcom nie udało się zachować odpowiedniej równowagi, na czym gra dużo straciła. Mimo wszystko w dalszym ciągu mamy do czynienia ze świetną, przepełnioną humorem i nagłymi zwrotami akcji przygodówką. Dalej śmiejemy się z dowcipnych wypowiedzi, przezabawnych postaci i nawiązań do książek, filmów czy gier.

Podstawą każdej szanującej się przygodówki jest fabuła. W Runaway 2 przedstawia się ona następująco: Brian i Gina spędzają wspólnie wakacje na Hawajach. Dziewczyna za wszelką cenę pragnie odwiedzić wyspę Mala. Bohaterowie wynajmują samolot i lecą na spotkanie z przygodą. Po drodze, wskutek chwilowego zasłabnięcia pilota, maszyna zaczyna spadać. Brian zakłada Ginie jedyny znaleziony na pokładzie spadochron i wypycha ją na zewnątrz. Nad ziemią rozlegają się strzały, dziewczyna wpada do pobliskiego jeziora. W międzyczasie Brian ląduje w środku dżungli. Plan ma prosty – dotrzeć do cywilizacji i odnaleźć swoją drugą połowę. Niestety, jak to zwykle bywa w grach tego typu, sprawy muszą się skomplikować. Wyspa okazuje się być opanowana przez wojsko. Po Ginie ani śladu, a jedyną nadzieją na jej odnalezienie jest przedostanie się do środka silnie strzeżonego obozu. Szybko jednak okazuje się, że to dopiero początek kłopotów. Brian wplątuje się w intergalaktyczną intrygę. W trakcie swojej podróży odwiedzi nie tylko hawajską wysepkę lecz także starożytną świątynię, pokrytą śniegiem Alaskę, pokład nowoczesnego okrętu, a nawet szesnastowieczny galeon. Na swojej drodze napotka sporo różnorodnych postaci. Ci, którzy mieli do czynienia z poprzednią odsłoną gry, z pewnością rozpoznają starych znajomych. Nie zabraknie też oczywiście nowych, nie mniej zadziwiających i zabawnych osób.

Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku
Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku

Recenzja gry

Czy to się mogło udać? Czy mimo wszystkich znaków na niebie i ziemi The Inquisitor na motywach cyklu o Mordimerze Madderdinie Jacka Piekary mógł ostatecznie okazać się porządną grą? Niestety nie mam dobrych wieści.

Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema
Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema

Recenzja gry

Stanisław Lem długo – za długo – czekał na swój czas w świecie gier wideo. Myślę, że byłby rad widząc, jak polskie studio Starward Industries przeniosło jego Niezwyciężonego do interaktywnego medium. Co nie musi oznaczać, że to wybitna gra.

Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi
Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi

Recenzja gry

Return to Monkey Island to gra, w której w końcu, po tylu latach, wielu z nas odkryje sekret Małpiej Wyspy. Prowadzi do niego ciepła, kolorowa i nostalgiczna przygoda zamknięta w pomysłowej, świetnie napisanej, metatekstualnej przygodówce.