Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 8 grudnia 2005, 10:29

autor: Krzysztof Gonciarz

The Warriors - recenzja gry

Psychole z Rockstar ponownie chcą spędzić sen z oczu obrońcom moralności, wydając grę będącą w połowie drogi pomiędzy Manhuntem a GTA. Tytuł to raczej tylko dla dorosłych, ale recenzja – bez żadnych ograniczeń.

Recenzja powstała na bazie wersji PS2. Dotyczy również wersji XBOX

Kto by odgrzebywał licencję filmową sprzed 26 lat, by stworzyć na jej podstawie grę wideo za grube miliony dolców? Nie, nie mówimy tu o klasyce pokroju Gwiezdnych Wojen, ale poza wybranymi kręgami z dawien dawna zapomnianym obrazie zatytułowanym The Warriors (Wojownicy). Chętny na takie przedsięwzięcie znalazł się całkiem nie byle jaki, bo jeden z przodowników pracy wirtualnego industry, Rockstar Games. Jak się kolejny raz okazuje, załoga z Kanady ma wyraźną koncepcję tego, co chce robić – i robi to diabelsko skutecznie.

Gra rzuca nas w sam środek Nowego Jorku z końca lat 70. Zaprezentowana w grze (oraz filmie i książce) wizja jest swoistym połączeniem retro-USA (afro, dzwony, takie tam) z quasi-post-apokaliptycznymi inkrustacjami rodem z Ucieczki z Los Angeles. Miasto rządzone jest przez gangi, które dzielą je między siebie, tocząc nie kończącą się walkę o terytorium i prestiż. Nie mamy tu walki dobra ze złem, ani nawet większego i mniejszego zła. Liczy się tylko władza, reputacja i kasa, a cel uświęca środki. Patową sytuację w podziemiu NY przejrzał niejaki Cyrus, szef największego w mieście gangu – Gramercy Riffs. Doszedł on do wniosku, że połączone siły wszystkich grup przestępczych przewyższyłyby liczebnością nawet policję i stałyby się jedyną słuszną władzą w Big Apple. Zorganizowane zostało wielkie spotkanie, na którym przedstawiciele wszystkich bardziej liczących się teamów otrzymali okazję wysłuchania przemówienia Cyrusa. Nagle rozległy się strzały, a charyzmatyczny wizjoner padł martwy. Zapanowała ogólna panika, w której prawdziwy morderca sprytnie wrobił w ten niegodny czyn gang The Warriors. Teraz mają oni na głowie 60 tysięcy przestępców, którzy chcą pomścić swego niedoszłego mentora.

Chłopaki też w coś tam ciupią.

Pomimo, że taką właśnie historię prezentuje nam intro, rozpoczęcie gry w Story Mode przeniesie nas kilka miesięcy wcześniej, kiedy to Wojownicy stawiają dopiero pierwsze wspólne kroki w „branży”. W cyklu kilkunastu misji doprowadzimy ich do sławy, która zaowocuje zaproszeniem na pogadankę Cyrusa – a w kilku następnych poznamy dalsze perypetie bohaterów, będące dla odmiany bardzo wiernym odegraniem akcji filmu. Gdy dorzucimy jeszcze do puli pięć flashbackowych poziomów dodatkowych, które opowiadają historie przyłączania się do gangu jego najbardziej rozpoznawalnych członków, wniosek nasunie się sam: będzie się działo. Nieważnym jest, że nasi podopieczni nie są wcale lepsi od całego motłochu im podobnych kryminalistów. Przez wszystkie te poziomy trudno będzie pozostać wobec nich obojętnym i nie zapałać do tych zimnych drani sympatią.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.