Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Gran Turismo 7 Recenzja gry

Recenzja gry 2 marca 2022, 12:01

Recenzja gry Gran Turismo 7 - premiera spóźniona o 5 lat

Na PlayStation 5 Gran Turismo 7 błyszczy, bo po prostu nie ma żadnej konkurencji. Na tle całego gatunku to jednak mocno spóźniona premiera nieco przestarzałej już gry.

Recenzja powstała na bazie wersji PS5. Dotyczy również wersji PS4

PLUSY:
  1. w końcu dynamiczna zmiana pory dnia oraz pogody (chociaż z ograniczeniami);
  2. wciągająca i dająca poczucie systematycznego progresu kampania;
  3. mnóstwo różnych trybów i wyzwań do wyboru dla pojedynczego gracza;
  4. równie bogaty zestaw zawartości multiplayerowej;
  5. sporo świetnie zrealizowanych sekwencji z legendarnymi samochodami, które pomagają budować klimat;
  6. nieco poprawiona, bardziej szczegółowa oprawa graficzna w porównaniu z GT Sport;
  7. przejrzyste i bogate opcje ustawień set-upów samochodów, często zależne od zamontowania właściwej części tuningowej;
  8. zabawa przystępna dla każdego, bez względu na stopień zaawansowania.
MINUSY:
  1. robi wrażenie trybu single player dorobionego do poprzedniej gry – GT Sport;
  2. absurdalna ilość pop-upów z tekstami do przeklikiwania zamiast nagranych dialogów;
  3. ograniczenia w dynamicznej pogodzie;
  4. rozczarowujący tryb Music Rally, który jest zwykłą jazdą przez checkpointy;
  5. bardzo ubogie opcje dostosowania zabawy dla bardziej zaawansowanych graczy;
  6. mnóstwo pomniejszych, ale wciąż irytujących wad interfejsu czy mechanik zrobionych bez zadbania o szczegóły;
  7. okropna, pełna chaosu ścieżka dźwiękowa.

W końcu „siódemka”, a nie jakiś tam „Sport”! – tak myśli sobie zapewne niejeden fan serii Gran Turismo, bo wydane w 2017 roku GT Sport wielu z nich odebrało jako coś w rodzaju spin-offu, a nie pełnoprawną odsłonę cyklu. Wszystko przez skupienie się na rozgrywkach sieciowych i e-sporcie zamiast na zwyczajowej kampanii dla pojedynczego gracza i zbieractwie setek samochodów. Dla niektórych więc czas oczekiwania na flagowe wyścigi PlayStation wyniósł aż 9 lat.

Biorąc pod uwagę samą tylko rozgrywkę singlową, Gran Turismo 7 wydaje się spełniać życzenia fanów. Jeśli jednak ktoś oczekiwał rewolucyjnej odsłony, która wytyczy drogę konkurencji, to raczej mocno się zawiedzie i pozostanie mu czekanie na grę z numerkiem osiem. GT7 jest tylko trochę upiększoną wersją poprzedniej części z mocno rozbudowaną zawartością dla pojedynczego gracza, w której sieciowy tryb Sport nawet nieco ukryto poza sekcją multiplayer.

Wciąż widać tu wielką miłość do samochodów, jednak niektóre sposoby pokazania tego wydają się w paru elementach odrobinę kuriozalne – zupełnie niepasujące do dzisiejszych standardów, zwłaszcza w wysokobudżetowych tytułach. Cieszy dodanie dynamicznej zmiany pory dnia czy pogody, lecz jednocześnie wiele pomniejszych wad nie zostało poprawionych. Nowości z kolei wprowadzono jak najmniejszym wysiłkiem. W zasadzie do wszystkiego, co podobało mi się w Gran Turismo 7, miałem mniejsze lub większe zastrzeżenia, co czyni z tej gry bardzo nierówną odsłonę cyklu, która powinna przypaść do gustu raczej głównie jego największym fanom.

Gran Turismo 7 i 7 szybkich pytań FAQ

Ile jest torów i samochodów?

Są 34 lokacje, jednak wiele z nich posiada po kilka układów torów, dlatego faktycznie wszystkich tras jest niemal trzykrotnie więcej. Większość to miejscówki znane już z GT Sport.

W dniu premiery udostępniono nieco powyżej 400 aut, ale liczba ta z pewnością będzie rosnąć wraz z rozwojem gry. Wiele modeli będziemy w stanie kupić dopiero w późniejszych etapach zabawy. W porównaniu z GT Sport jest nieco więcej klasyki z dawnych lat, jednak stosunkowo mało „zwykłych” aut, widywanych codziennie na ulicach. Dominują w nich marki japońskie.

Czy trzeba być online?

Tak. Bez dostępu do sieci gra nie zapisze naszych postępów, poza naszym zasięgiem znajdą się też praktycznie wszystkie tryby i opcje z wyjątkiem prostego ścigania się w kółko dla początkujących.

Czy są mikrotransakcje?

Tak. Przy każdym zarobieniu kredytów dyskretne pole sugeruje powiększenie zasobu gotówki poprzez zakupy w PSN Store.

Czy konieczny jest grind do kupna samochodów?

Raczej bez niego się nie obędzie. Zarobki za wyzwania przewidziane w grze wahają się od 5 do 50 tysięcy kredytów, a najdroższe wozy kosztują po kilka milionów kredytów. Kupno ich wszystkich bez mikrotransakcji na pewno zabierze sporo czasu.

Czy powraca zdobywanie licencji?

Tak, ale z kampanią związane są tylko dwie pierwsze. Pozostałe trzy to opcja dla tych, którzy chcą zdobyć jak największą liczbę tych najszybszych samochodów.

Czy nadal są zawody sieciowe z GT Sport?

Tak. Ma to być ten sam zestaw wyścigów, choć w wersji przed premierą tryb Sport jeszcze nie działał.

Czy oprócz trybu Sport jest zwykły multiplayer?

Tak. W zupełnie odrębnej sekcji menu można stworzyć własne lobby do ścigania się ze znajomymi bądź bawić się na split screenie.

Music Rally („checkpoint mode” – przyp. tłumacza)

Podczas zapowiedzi GT7 moją uwagę zwróciły dwa zupełnie nowe dla tej serii elementy: tryby Music Rally oraz Cafe. Ten drugi to podstawa kampanii dla pojedynczego gracza, która przy odrobinę lepszym wykonaniu byłaby czymś naprawdę wspaniałym. Music Rally to z kolei jakiś absurd, którego sens do teraz pozostaje dla mnie zagadką. A to od niego właśnie zaczyna się nasza przygoda z Gran Turismo 7!

Wskakujemy za kierownicę modelu Porsche 356 z 1956 roku, w tle leci miks przebojów muzyki poważnej w wykonaniu Royal Philharmonic Orchestry, a przed nami relaksujące wymijanie jadących jak po sznurku innych old-timerów motoryzacji. Gra już od pierwszych chwil pokazuje, że czeka nas tu zupełnie inny klimat niż w Forzy Horizon 5. Trochę jak wyjście do teatru (GT7) kontra darmowy koncert gwiazd Eurowizji Junior (FH5).

Stylowy wózek i muzyka klasyczna nie zakamuflują maskarady, że to zwykły tryb checkpointów.

Tyle że Music Rally to tak naprawdę fantazyjna nazwa dla standardowego trybu zaliczania checkpointów. Generalnie autorom chodziło chyba o to, by licznika do kolejnej bramki nie wyznaczały sekundy, ale na wszystkie sześć (!) utworów tylko raz zauważyłem przez moment, że tempo „bitów” na chwilę zwalnia. Cała reszta to znane już parcie naprzód, by zdążyć do checkpointu. Można było zrobić z tego coś naprawdę ciekawego – uzależnić szybkość prowadzenia od tempa muzyki, by przejechać jeden tylko pasujący do utworu dystans, i dobrać do tego jakieś dobre, licencjonowane kawałki. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że tryb ten znajduje się zupełnie poza głównym menu gry, na specjalnie dorobionym ekranie startowym, mam podejrzenie, że przygotowano go na ostatnią chwilę, bez głębszego przemyślenia i wysiłku, byle lista nowości nie była zbyt skromna.

Muzyka potęgująca chaos...

GT7 ma bardzo męczącą ścieżkę dźwiękową. Nie ma już śladu po świetnych, chilloutowych kawałkach z GT Sport. Większość kompozycji brzmi, jakby wybrano je losowo z puli darmowych melodii do komercyjnego użycia oraz tzw. „muzyki do windy”. Pochodzą ze zbyt wielu gatunków i co gorsza, są losowo dobierane do każdego ekranu w grze. Zwykle dochodzi więc do sytuacji, że przejście do auta w garażu, przez jakiś zakup tunigowy, aż do samego wyścigu wiąże się z włączeniem na chwilę 4–6 różnych utworów – od Szopena, przez latino, grunge czy electronic, po Vivaldiego, z obowiązkowymi dżinglami przed wyścigiem wprost z jakichś telezakupów. Pewną receptą na ten chaos jest uruchomienie któregoś z serwisów streamingowych na PlayStation 5, które automatycznie wyciszają muzykę w grze, ale i tak zostają wtedy niedające się zagłuszyć dżingle.

Nadużywanie Messengera w kawiarni

Główny tryb kampanii dla pojedynczego gracza to z kolei zupełnie niekojarząca się z motoryzacją Cafe, czyli... kawiarnia. Wśród instagramowych ujęć filiżanek kawy wybieramy kolejne karty menu, które są swego rodzaju misjami do zaliczenia. Niektóre z nich wyjaśniają podstawy rozgrywki, przykładowo odsyłając do kupna auta czy jakieś części tuningowej, ale zdecydowana większość koncentruje się na samochodach.

Kafejka Gran Turismo potrafi zauroczyć niektórymi sekwencjami...

I to jest generalnie najlepsza część Gran Turismo 7. Wiele z tych misji skupia się na konkretnym, istotnym dla historii motoryzacji temacie. Raz mamy zdobyć trzy hot hatche, innym razem trzy mustangi z różnych epok, trzy dziewięćsetjedenastki czy nissany GTR różnych roczników. Można je kupić, a jeśli kredytów brak (zazwyczaj), to są one dostępne jako nagrody za miejsce na podium w króciutkim wyścigu. Ukończenie takiej misji wieńczy filmik przybliżający daną markę i trzeba przyznać, że oglądanie ich to prawdziwa przyjemność. Kadry z ujęciami samochodów, zbliżenia na detale to istna motoryzacyjna pornografia, która zachwyci każdego petrolheada. Z równą starannością przygotowano intra mistrzostw, czyli serii wyścigów do zaliczenia, będących zarazem misjami z kawiarni.

Niestety, jest też coś, co psuje tę atmosferę święta motoryzacji. Autorzy zapowiadali, że w kawiarni spotkamy znanych konstruktorów aut, którzy opowiedzą o tajnikach ich projektowania – i nie za dobrze im to wyszło. Poznawanie historii jakiejś marki czy modelu ogranicza się do ikonki głowy na ekranie i przeklikania paru napisów z ogólnymi informacjami, które wstyd byłoby nawet dodać do Wikipedii.

...ale wszystko i tak psuje GT Messenger z toną tekstu to przeklinania.

Są większe szanse na trafienie szóstki w totka niż nagrody powyżej 2000 kredytów w ruletce GT7.

W grze nie ma ani jednej kwestii dialogowej, tylko ikonki i napisy do odklikania po każdym zdaniu. Absurd tego rozwiązania widać najbardziej na końcu ostatniej misji, gdzie musimy przebić się przez chyba 50 frazesów! Być może twórcom wydawało się, że upodobnią interfejs do znanego każdemu Messengera. Wystarczy jednak przypomnieć sobie, jak do podobnego zabiegu podeszli w 2013 roku producenci Forzy Motorsport 5, pozwalając wysłuchać krótkich komentarzy Jeremy’ego Clarksona i reszty ekipy Top Gear.

Mam wrażenie, że Gran Turismo 7 nadal tkwi mentalnie w czasach PlayStation 2, sięgając po rozwiązania znane dziś głównie z darmowych gier mobilnych. Dlaczego nie wykorzystano osoby Lewisa Hamiltona, który nadal współpracuje z tą marką? Przecież parę słów mistrza F1 wypadłoby tu lepiej i bardziej przekonująco od najładniejszego fontu do czytania.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Draugnimir Ekspert 2 marca 2022

(PS5) Od początku miałem trzeźwe oczekiwania, nie liczyłem na pogromcę Forzy – a i tak jestem zawiedziony tym, co prezentuje sobą Gran Turismo 7. To ciężkostrawny miks wprowadzania nietrafionych innowacji, trwania przy przestarzałych elementach i przywracania mikropłatności, za które Polyphony Digital już kiedyś dostało burę – i prosi się, by dostać ponownie. Gdzieś pod tym wszystkim są zadatki na świetną grę – piękną, bogatą, pełną pasji i wyposażoną w nadspodziewanie realistyczny model jazdy – ale potrzeba będzie ciężkiej pracy (i mnogich aktualizacji), by wydobyć ją na powierzchnię.

7.0
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.

Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon
Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon

Recenzja gry

Need for Speed Unbound to z jednej strony mała ewolucja poprzedniej odsłony cyklu zatytułowanej Heat. Ale to również tytuł, który odważnie wypełnia luki w tym, czego nie daje Forza Horizon – i jest to jego największa zaleta.