Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Tom Clancy's Rainbow Six: Extraction Recenzja gry

Recenzja gry 26 stycznia 2022, 16:25

Recenzja gry Rainbow Six: Extraction - coop dla hardkorów

Nowy kooperacyjny shooter taktyczny Ubisoftu pełen jest trudnych wyzwań, starć i jeżącego włosy na głowie klimatu. Produkcja ta co prawda nie rewolucjonizuje gatunku tzw. strzelanek z udziałem zombie, ale ma za to sporo głębi i ciekawych rozwiązań.

Recenzja powstała na bazie wersji PC. Dotyczy również wersji PS5, XSX, PS4, XONE

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem w sieci zwiastun gry Tom Clancy’s Rainbow Six: Extraction, nabrałem wobec niej naprawdę sporych nadziei. Zwłaszcza że jestem oddanym graczem w Tom Clancy’s Rainbow Six: Siege. Tam brakowało mi bardziej kooperacyjnego trybu rozgrywki, gdzie wraz ze znajomymi mógłbym dla odmiany zmierzyć się ze sztuczną inteligencją, a nie z innymi graczami. Ten format zabawy zaoferowało ograniczone czasowo wydarzenie o nazwie Operacja Outbreak. Co prawda nie miałem okazji pograć zbyt długo, ale nie potrzebowałem wtopić w ten tryb wielu godzin, by zdobył moją sympatię.

Zawartość wspomnianego eventu składała się z małych map, na których wypełnialiśmy fabularyzowane misje. Naszym celem było wykonanie określonych poleceń, przy okazji wycinając zastępy ludzi zarażonych Chimerą – pasożytem, który spadł na Ziemię wraz z radziecką kapsułą kosmiczną. Każde zadanie było poprzedzone odprawami, które zostały zrealizowane w postaci naprawdę imponujących, prerenderowanych przerywników filmowych. Dla mnie był to zalążek czegoś, co mogłoby na dobre zagościć w Rainbow Six: Siege. Na szczęście (przynajmniej dla mnie) Ubisoft zapowiedział Extraction, które rozwinęło tę formę rozgrywki do poziomu pełnoprawnej gry raz z lepszym, a raz z gorszym skutkiem.

Kiedy miałem okazję sprawdzić Rainbow Six: Extraction w ramach beta-testów, a później już w pełnoprawnym wydaniu, spotkało mnie małe rozczarowanie. Na szczęście szybko minęło, ponieważ tytuł ten zachwycił mnie wieloma innymi elementami i z rajdu na rajd grało mi się coraz lepiej. Ciekawe rozwiązania i mechaniki, które mogłyby zagościć w innych tego typu produkcjach, naprawdę spory poziom wyzwania, genialny klimat i potencjał na dziesiątki, jeśli nie setki, godzin zabawy ze znajomymi, a nawet solo. Mimo że Rainbow Six: Extraction przypadło mi gustu, z pewnością ma też kilka minusów.

Stare w nowym

PLUSY:
  1. mocne fundamenty zaczerpnięte z Rainbow Six: Siege, dobrze działające w formacie rozgrywki oferowanym przez Extraction;
  2. świetna walka z obcymi za sprawą przyjemnych w użyciu rodzajów broni palnej, których moc czuć;
  3. ciekawe mechaniki, takie jak operatorzy zaginieni w akcji czy interesujące podejście do bossów w grze, którzy wykorzystują przeciwko nam nasze własne sztuczki;
  4. klimatyczne lokacje z mroczną i niepokojącą atmosferą (duża w tym zasługa oprawy audio);
  5. wsparcie dla wielu języków, w tym polska lokalizacja kinowa;
  6. wysoki i zarazem satysfakcjonujący poziom trudności, który zadowoli hardcore’owych graczy...
MINUSY:
  1. ...choć potrafi być niekiedy absurdalnie nierówny i nieprzystępny dla casuali;
  2. recykling operatorów, broni i umiejętności (z drobnymi zmianami) z Rainbow Six: Siege;
  3. duża powtarzalność i monotonia wynikające z małej liczby rodzajów misji i trybów;
  4. wysoka cena jak za produkcję, która robi wrażenie niezależnego DLC.

Rzeczą, która praktycznie od razu rzuca się w oczy, jest recykling fundamentów stworzonych przez studio Ubisoft przy okazji wieloletniego rozwoju Rainbow Six: Siege. Początkowo pojawienie się tych samych operatorów, broni i zdolności było dla mnie zawodem. Zwłaszcza że pełna cena 159,90 zł (na szczęście gra dostępna jest w Game Passie) wydaje się zdecydowanie za wysoka jak na produkcję, która na starcie przypomina raczej niezależny dodatek do Siege’a, a nie osobny, pełnoprawny tytuł. Dopiero po kilku misjach zauważyłem, że te bardzo silne fundamenty działają na korzyść gry.

W dniu premiery w Extraction nie uświadczyłem problemów z optymalizacją czy większych błędów poza znikającym dymem lub odbiciami na szklanych powierzchniach, które były nieadekwatne do otoczenia. System destrukcji z Siege’a dobrze współgra z taktycznym podejściem do rozgrywki i zgrabną eliminacją przeciwników przez ściany czy włazy w podłogach i sufitach. Do tego poszczególne zadania, polegające na obronie jednego lub dwóch punktów, zyskują dużo więcej sensu, kiedy do dyspozycji mamy znane z Siege’a wzmocnienia ścian, okien i drzwi. Podobnie rzecz ma się z unikalnymi umiejętnościami operatorów, które w przypadku niektórych bohaterów zostały delikatnie przerobione, aby lepiej sprawdzały się w starciach z przeciwnikami sterowanymi przez sztuczną inteligencję lub były idealnym rozwiązaniem dla konkretnych rodzajów misji.

Przy tym warto wspomnieć, że powyższe elementy dobrze łączą się z charakterem rozgrywki. Dla przykładu, kiedy kończy się czas na ucieczkę, a punkt ewakuacji znajduje się w dużej odległości od naszej obecnej pozycji, świetnym pomysłem okazuje się skracanie dystansu, niszcząc ściany granatami, bronią palną czy przy pomocy wyjątkowych zdolności operatorów. Do tego gra wprowadza fajną małą funkcję – luminescencję wrogów przez ściany. Dzięki latarce UV przyczepionej do każdej spluwy możemy sprawdzić, czy za przeszkodą nie ukrywają się nieprzyjaciele. Jeśli taka powierzchnia jest wykonana z drewna czy innego delikatnego materiału, możemy z łatwością i z zaskoczenia pozbyć się przeciwników.

W grze dostępnych jest na ten moment 18 operatorów z unikalnymi umiejętnościami. Każdy z nich został przeniesiony z Rainbow Six: Siege.

Nie mogę oczywiście nie wspomnieć o tym, że odczucia podczas strzelania są wręcz świetne. Każda giwera zachowuje się inaczej, a w związku ze zróżnicowanym i niekiedy agresywnym wzorem rozrzutu nie możemy naparzać do wrogów w pełni automatycznie – nasza celność wówczas zauważalnie spadnie. Przydatna jest w tym przypadku nauka, jak kontrolować daną spluwę, aby jak najefektowniej móc eliminować wrogów, zwłaszcza tych znajdujących się daleko. Operatorzy otrzymali do wyboru dużo więcej broni niż w Siege’u, dzięki czemu możemy pozwolić sobie na większą różnorodność.

FAQ

Czym Extraction różni się od Siege’a?

Mimo że na pierwszy rzut oka niektórzy mogliby tego nie zauważyć ze względu na tych samych bohaterów, wyposażenie oraz podobną oprawę graficzną, pomiędzy tymi grami jest naprawdę sporo różnic. Przede wszystkim Siege oferuje zabawę polegającą na rywalizacji z innymi graczami. Natomiast Extraction zabiera nas na pierwszą linię frontu w wojnie z obcymi sterowanymi przez sztuczną inteligencję.

Czy w grze znajduje się system lootu?

Nie, chociaż byłaby to z pewnością ciekawa mechanika. Wyposażenie naszych postaci odblokowuje się wraz z ich rozwojem i awansowaniem na kolejne poziomy doświadczenia. Dostęp do granatów czy innego sprzętu otrzymujemy natomiast za zwiększanie Kamieni Milowych.

Po którego operatora sięgnąć na początek?

Nie widać tu szczególnej różnicy, ale z pewnością lepiej sprawdzają się ci wyposażeni w broń automatyczną. Wiele postaci na pierwszym poziomie ma do wyboru jedynie strzelby, a bez doświadczenia lepiej podchodzić do zadań po cichu. Na trudniejszych etapach gry dobór odpowiedniego bohatera ma większe znaczenie. Wtedy powinniśmy się kierować celami, jakie musimy osiągnąć, i na tej podstawie wybrać klasę, która najlepiej poradzi sobie z danym typem misji.

Czy gra jest trudna?

Jest, i to nawet na najłatwiejszym poziomie trudności. Stopień wyzwania zależy od dostępnego wyposażenia, podejścia do konkretnych zadań oraz tego, jak dobrze współpracujemy z członkami naszej drużyny. Istotny jest także dobór odpowiednich postaci do celów misji.

Czy gra ma easter eggi?

Znajdzie się kilka, moim ulubionym jest rekrut salutujący graczom z łodzi przy jednym z punktów ewakuacyjnych na Liberty Island. Jest to oczywiście nawiązanie do Siege’a. Tylko nie strzelajcie w jego papierowy stateczek, bo do akcji wkroczy paskudna bestia!

Ile czasu można spędzić w grze?

Tyle, ile uznacie za stosowne. Gra ma otwartą strukturę, nie posiada kampanii fabularnej i można się w niej bawić tak długo, jak tylko ma się ochotę.

Nikt nie zostaje w tyle

Jedną z najciekawszych mechanik, jakie studio Ubisoft wprowadziło w Rainbow Six: Extraction, jest status operatorów MIA. Oznacza to mniej więcej tyle, że postacie, które poległy w boju i straciły przytomność, zostają wykluczone z naszego oddziału na pewien czas. Jeśli pozostałym członkom drużyny uda się zabezpieczyć rannego i dostarczyć go do kapsuły ratunkowej, nasz bohater będzie musiał spędzić kilka misji w bazie, by zregenerować zdrowie. Jeśli jednak naszym kompanom się nie powiedzie lub oni także odniosą zbyt poważne obrażenia, będziemy zmuszeni podjąć się misji ratunkowej. W takim wypadku operator MIA będzie niedostępny do czasu wykonania tego typu zadania. Nie jest to może zanadto skomplikowana mechanika, ale robi wrażenie i nie frustruje. Podobne rozwiązania z chęcią zobaczyłbym w innych grach o zbliżonym charakterze.

Przy tym warto zaznaczyć, że nawet rannym operatorem możemy wyruszyć na rajd. Trzeba jednak liczyć się z tym, że jego poziom zdrowia będzie zauważalnie niższy.

W taki sposób luminescencja prezentuje się w trakcie rozgrywki.

Kolejną ciekawą mechaniką związaną ze statusem operatorów MIA są dość wymagające walki z bossami. W grze jest ich osiemnastu, a przynajmniej powinno być, bo tyle samo znajdziemy w niej grywalnych postaci. Wspominam o tym, ponieważ Proteanie (tj. bossowie) są tak naprawdę klonami bohaterów, którzy wykorzystują przeciwko nam nasze własne sztuczki. Pojawiają się tylko w trakcie specjalnego wariantu misji o nazwie Portal. Szansa na wystąpienie tego typu zadania istnieje na poziomie trudności „ostrożny” i wzwyż, a zwiększa się tym bardziej, im dłużej operatorzy MIA znajdują się w rękach paskudnych obcych.

Każdy z bossów wymaga zupełnie innego podejścia. Dla przykładu Proteanin z mocami nabytymi od Alibi może się duplikować i zyskiwać praktycznie nieśmiertelność, dopóki nie pozbędziemy się małych pomocników. Nie jest to jednak takie proste, ponieważ dysponują oni naprawdę sporą siłą ognia. Niestety, poziom trudności poszczególnych wydań Protean jest nierówny. Cień Smoke’a jest np. kompletnie trywialny, ponieważ jego jedyną zdolnością okazuje się zostawianie za sobą chmur trującego gazu – ten boss rzadko kiedy atakuje, a największym zagrożeniem okazuje się w jego przypadku pojedyncza fala „zwyklaków”, czyli podstawowych przeciwników.

Klimat grozy pełną gębą

Zaczynając zabawę w Extraction, obawiałem się, że rozgrywka będzie kompletnie pozbawiona klimatu. I bardzo się pomyliłem, ponieważ atmosfera zrobiła na mnie naprawdę spore wrażenie. Jest jednak kilka czynników, które ów klimat niestety skutecznie psują, ale o tym opowiem później.

Kiedy podchodzimy do gry na spokojnie, bez szczególnego szturmowania, zaczynamy zwracać uwagę na to, jak zaprojektowane zostało otoczenie. Ubisoft zrobił to całkiem przyzwoicie – współczesne miejskie lokacje zostały wzbogacone o futurystyczny sprzęt laboratoryjny oraz kosmiczną breję i formacje przypominające korzenie drzew. Na pierwszy rzut oka może się to niektórym skojarzyć z alternatywnym wymiarem z netflixowego serialu Stranger Things. Projekt naprawdę ciekawych, a niekiedy kiczowatych lokacji w połączeniu ze świetnym ambientem i jeżącymi włosy na głowie wrzaskami Archaików (tj. obcych) potrafi przyprawić o gęsia skórkę i wzbudzić niepokój. Zresztą posłuchajcie sami, jak prezentuje się jedna ze scen na posterunku policji w Nowym Jorku. Co ciekawe, oglądane na filmie radzieckie transmisje zostały zgrabnie wytłumaczone w serii badań, które możemy odblokować, realizując poboczne cele.

W taki właśnie sposób prezentuje się Proteanin Smoke - jeden z dostępnych wariantów bossów.

Oczywiście tego typu momentów w grze jest o wiele więcej. Przerażające wycie policyjnych syren na podziemnym parkingu, tajemnicze trzaski telewizorów w dziecięcych pokojach czy syrena alarmowa w silosie rakietowym na Alasce – te elementy robią kapitalną robotę. Warto też napomknąć o naprawdę fajnym i satysfakcjonującym detalu. Większość lokacji pokryta jest czarną mazią, która spowalnia graczy. Możemy ją zniszczyć, uderzając w ziemię lub strzelając. Efekt rozpływania się śluzu okazuje się przyjemny dla oka i jestem pewien, że na pozbycie się owej substancji zużyjecie więcej amunicji, niż powinniście. Zresztą zobaczcie sami. P.S. Maź rośnie w czasie rzeczywistym.

Genialna atmosfera może nas jednak ominąć, kiedy gramy z paczką znajomych i skupiamy się raczej na przyjemnej rozwałce niż na bardzo szczegółowych lokacjach i dźwiękach otoczenia. Sugeruję zatem spędzić kilka godzin z grą w pojedynkę. Jeśli przypadł Wam do gustu format rozgrywki, zabawa nie powieje nudą, a będziecie mogli poczuć panujący w Extraction klimat. Mimo wszystko należy pamiętać, że jest to tytuł zaprojektowany z myślą o kooperacji ze znajomymi. Jeśli chcecie dodatkowo pogłębić swoje wrażenia, zalecam omijać szerokim łukiem legendarne zestawy skórek dostępne za płatną walutę gry – mimo walorów estetycznych zwyczajnie nie pasują do tego uniwersum.

DRUGA OPINIA

Recenzja gry Rainbow Six: Extraction - coop dla hardkorów - ilustracja #3

Do Rainbow Six: Extraction podchodziłem ze sporą rezerwą. Na początku totalnie nie czułem klimatu i dołączyłem do obozu fanów Siege’a, którym koncepcja walki z kosmitami średnio przypadła do gustu. „Marka rozmienia się na drobne! – gardłowałem ramię w ramię z tymi, którzy pamiętają jeszcze poprzednie gry sygnowane nazwiskiem Toma Clancy’ego. Tragiczny samouczek i antyklimatyczne skiny dostępne w sklepiku umocniły mnie we wstępnym przekonaniu, że miałem rację, przypuszczając, iż Extraction będzie tandetnym odcinaniem kuponów. Ale się zawziąłem i pograłem dłużej. O, jak bardzo się myliłem. Może i stare nowe (bo przecież bazujące po części na rozwiązaniach gameplayowych Siege’a) Rainbow Six nie spowoduje rewolucji gatunkowej, ale to bardzo dobry shooter kooperacyjny, oferujący sporo ciekawej i świeżej zawartości. Największą zaletą tej produkcji jest jednak regrywalność – granie nie nudzi się szybko dzięki losowości zadań, więc syndrom jeszcze jednego najazdu towarzyszy mi na tę chwilę nieustannie. To na pewno spore zaskoczenie – na szczęście pozytywne – pierwszego kwartału 2022 roku w growej branży.

Ocena: 8/10

Michał „Pajdos” Pajda

Inwazja obcych na szeroką skalę

Przychodzi mi do głowy jeszcze kilka szczegółów, które mogą dla wielu graczy okazać się zbyt dużym problemem, aby spędzić więcej czasu w grze niż zaledwie kilkanaście godzin. Pierwszym z nich jest duża powtarzalność. Przed wyruszeniem na rajd system losuje nam z puli maksymalnie trzy cele. Niestety, w dniu premiery nie było ich zbyt wiele i po około dwudziestu wyprawach zdawało mi się, że widziałem już wszystko.

Na ratunek przychodzą tutaj lokacje, których w sumie jest aż dwanaście. Każda z nich wyróżnia się inną tematyką oraz krajobrazem. W jednym momencie zwiedzamy nowojorski posterunek policji, luksusowe apartamenty czy nawet Liberty Island. Później misje przenoszą nas do (uwaga!) muzeum UFO w Tenderloin czy fundacji zajmującej się badaniami nad kosmosem w San Francisco. Innym razem przychodzi nam eksplorować chłodne odludzia na Alasce czy silosy rakietowe. Nie możemy oczywiście zapomnieć o miejscowości Truth or Consequences w piaszczystym Nowym Meksyku. Swoją drogą ta mapa jest dla mnie nieco sentymentalną podróżą do lokacji, które były dostępne w evencie Outbreak.

Zarówno wadą, jak i zaletą okazuje się wygórowany poziom trudności, który mnie akurat przypadł do gustu i który ewidentnie został zaprojektowany z myślą o bardziej hardcore’owych graczach. Nawet na najłatwiejszym z dostępnych stopni zaawansowania gra może nam ostro skopać tyłek, zwłaszcza gdy nie współpracujemy ze swoją drużyną. Po ulepszeniu ekwipunku naszych operatorów oraz podniesieniu ich poziomu doświadczenia możecie zdecydować się pójść za ciosem i spróbować czegoś trudniejszego. Ostrzegam jednak, że niekiedy Extraction osiąga tutaj srogi poziom absurdu, bowiem dosłownie minutę po rozpoczęciu rajdu możemy zostać otoczeni przez dziesiątki obcych. Mowa też o sytuacjach, kiedy zamiast słabych przeciwników jesteśmy atakowani przez zadających ogromne obrażenia Dręczycieli czy Miażdżycieli, których zabić można, jedynie strzelając w ich słaby punkt na plecach.

Takie starcia są pełne napięcia, ale potrafią też frustrować. Dla graczy pragnących naprawdę ogromnego wyzwania pojawił się także specjalny tryb rankingowy Maelstrom, który zamiast standardowych trzech celów do osiągnięcia ma ich aż dziewięć i dostępny jest wyłącznie na najwyższym poziomie trudności.

Ze względu na dużą powtarzalność i spore wyzwanie Rainbow Six: Extraction może skutecznie zniechęcić do siebie bardziej casualowych graczy. Z pewnością nie jest to tytuł dla każdego, ale powinien przypaść do gustu fanom Rainbow Six: Siege oraz wymagających taktycznych strzelanek. Mimo wszystko uważam, że produkcja ta ma naprawdę duży potencjał i jestem ciekaw, jak Ubisoft podejdzie do kwestii jej rozwoju. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się spora aktualizacja, która wprowadzi nowe zadania, więcej przeciwników, lokacji i wyposażenia.

O AUTORZE

Jestem fanem taktycznych strzelanek w stylu Rainbow Six: Siege, z którym zresztą spędziłem już niemal 800 godzin i mogę pochwalić się małym sukcesem w postaci najniższej platynowej rangi. Bardzo lubię też gry kooperacyjne, gdzie wraz z grupą znajomych mamy masę frajdy nie tylko z rozmów, ale też z samej zabawy. Biorąc to pod uwagę, Rainbow Six: Extraction zdaje się być dziełem przeznaczonym dla mnie. Nieszczególnie spieszyłem się z testowaniem tej produkcji, chociaż w ciągu zaledwie pięciu dni nabiłem w niej prawie 20 godzin. Bawiłem się dobrze zarówno w pojedynkę, jak i z kumplami. Zdecydowanie mogę polecić ten tytuł.

Filip Węgrzyn

Filip Węgrzyn

Z GRYOnline.pl związał się w listopadzie 2020 roku. Na początku pisał jako newsman, później wspomagał dział Produktów Płatnych we współpracach z zewnętrznymi serwisami jako redaktor prowadzący, a obecnie jest redaktorem działu technologie. O tym, że pisanie sprawia mu wiele satysfakcji, wiedział już za młodu. Swoją przygodę z piórem zaczął od opowiadań, których miejscami akcji były światy postapo i fantasy. Jako ścieżkę edukacji wybrał organizację i sprzedaż reklamy, stąd też jego krótki epizod w influencer marketingu. Fan RPG-ów Bethesdy i From Software. Uwielbia również sieciowe strzelanki, survivale z budowaniem baz, gry kooperacyjne i horrory.

więcej

TWOIM ZDANIEM

W jakie gry grasz częściej?

Single player
69,7%
Multiplayer
11,7%
Po równo w singla i multi
18,6%
Zobacz inne ankiety
Recenzja gry Rainbow Six: Extraction - coop dla hardkorów
Recenzja gry Rainbow Six: Extraction - coop dla hardkorów

Recenzja gry

Nowy kooperacyjny shooter taktyczny Ubisoftu pełen jest trudnych wyzwań, starć i jeżącego włosy na głowie klimatu. Produkcja ta co prawda nie rewolucjonizuje gatunku tzw. strzelanek z udziałem zombie, ale ma za to sporo głębi i ciekawych rozwiązań.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.