Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

Disco Elysium Recenzja gry

Recenzja gry 21 listopada 2019, 13:28

Disco Elysium to mega ambitne RPG, w którym możesz zostać nawet komunistą

Upadły glina prowadzi śledztwo w zdegenerowanym industrialnym świecie, gdzie wszechobecny jest rasizm, widmo komunizmu napędza walkę klas, a zło i dobro to konstrukty bez znaczenia. Witajcie w Disco Elysium – izometrycznym RPG, ambitnym jak mało które.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Nie ma nic. Tylko ciepła, pierwotna czerń. Twoje sumienie fermentuje w niej – nie większe niż ziarenko słodu. Nie musisz już nigdy więcej robić czegokolwiek.

PLUSY:
  1. wybitnie napisane teksty – zarówno dialogi, jak i opisy;
  2. niepowtarzalny świat, w którym nienachalnie odbija się wiele współczesnych problemów;
  3. rewelacyjna atmosfera;
  4. przebogate opcje odgrywania roli, niespotykane dotąd archetypy protagonisty;
  5. wciągająca, inteligentna fabuła o przemyślanej, zwartej kompozycji;
  6. wyraziści bohaterowie (tak główni, jak i drugoplanowi), z którymi bardzo łatwo się zżyć;
  7. pomysłowa mechanika rozgrywki z unikalnym systemem rozwoju postaci;
  8. świetna oprawa wizualna z artystycznym zacięciem;
  9. bogata ścieżka dźwiękowa, która znakomicie buduje klimat;
  10. nieźle udźwiękowione dialogi (choć tylko częściowo).
MINUSY:
  1. opowieść jest liniowa, brakuje w niej rozgałęzień;
  2. powodzenie działań bohatera trochę zbyt mocno opiera się na rzutach kośćmi – gracz rzadko ma szansę osobiście się wykazać.

To pierwsze słowa, które słyszysz. Faktycznie spowija je czerń – nie istnieje nic poza nimi, tylko litery. Ale Prastary Jaszczurzy Mózg, który je wypowiada, jest w błędzie. Za chwilę będziesz musiał coś zrobić. Rozlegnie się ryk silnikowego powozu zajeżdżającego pod budynek kafeterii i obudzisz się – zostaniesz brutalnie wywleczony z ciepłej czerni. Aż dziw, że nastąpi to tak późno – że wcześniej nie dałeś się wyrwać ze snu ani mroźnemu powietrzu wdzierającemu się przez okno, które ktoś (ciekawe kto?) wybił rzuconym butem, ani przeklinającym iście po szewsku naćpanym dzieciakom na podwórzu, ani nawet robotnikom pikietującym pod bramami pobliskiej stoczni.

Tak czy inaczej po gwałtownej pobudce nie będziesz nic pamiętać – gdzie jesteś, co tu robisz, jak się nazywasz. A przede wszystkim – dlaczego męczy cię ten potworny kac. Ale nie przejmuj się. Porucznik Kim Kitsuragi, który właśnie przyjechał – twój nowy partner – szybko rozjaśni sytuację. Na podwórzu kafeterii od tygodnia dynda sobie nieboszczyk, powieszony na rosnącym tam drzewie przez nieznanych sprawców, a ty, detektywie, zostałeś wyznaczony przez komisariat z okręgu 41 do rozwiązania sprawy. Właściwie to przebywasz na miejscu zdarzenia już trzeci dzień... tylko że jak dotąd zamiast zbieraniem dowodów i przesłuchiwaniem świadków zajęty byłeś resetowaniem swojej pamięci poprzez żłopanie i wciąganie czego popadnie. Ale koniec tego dobrego.

Czas znaleźć „zdefenestrowany” but, zawiązać swój gadający (sic!) krawat i zacząć szukać odpowiedzi na pewne pytania. Kto jest winien śmierci dyndającego denata? Gdzie zapodziałeś swoją policyjną odznakę (i broń, ale o tym cicho sza)? Dlaczego prawie wszyscy w tej nędznej dzielnicy patrzą na ciebie bez cienia szacunku? I czemuż, u diabła, doprowadziłeś się do takiego stanu?!

DISCO ELYSIUM W LICZBACH:

  1. milion – tyle słów zawarto w grze (weźcie sobie tę wartość do serca);
  2. tysiące – tyle testów umiejętności robi się w toku rozgrywki;
  3. 100 – tyle zadań/przedmiotów czeka na wykonanie/zdobycie;
  4. 70 – tyle częściowo udźwiękowionych postaci zamieszkuje miasto Revachol;
  5. 30 do 60 – mniej więcej tyle godzin zajmuje przejście gry (wg dewelopera);
  6. 24 – tyloma umiejętnościami opisany jest bohater;
  7. 5 – tyle lat powstawało Disco Elysium (plus kilkanaście samego budowania uniwersum).

AKTUALIZACJA I OSTATECZNY WERDYKT

Uff. Wiem, że długo czekaliście na werdykt – przepraszam Was za tę zwłokę. Nawet jeśli ukończenie Disco Elysium zajęło mi aż 60 godzin (z małym okładem), aktualizowanie recenzji nie powinno było trwać aż tyle. Pozwoliłem sobie jednak nie spieszyć się z przechodzeniem gry. Przyswajałem ją sobie powoli, w niewielkich dawkach, delektując się każdą spędzoną z nią godziną – każdym wykonanym kliknięciem i każdym przeczytanym skrawkiem tekstu. Zgadza się, takie to było dobre. I jest mi bardzo, bardzo żal, że już się skończyło.

Jak wspomniałem, Disco Elysium nasuwa skojarzenia z Planescape: Tormentem (studio ZA/UM zresztą nie kryje, że pozostaje pod jego silnym wpływem). Ostatecznie okazuje się jednak od niego – jak na mój gust – znacznie lepsze. Mały estoński deweloper miał bowiem śmiałość zrobić to, na co nie odważyła się korporacja Interplay. Odsunąwszy na bok bezwzględne prawa rynku i żelazne zasady projektowania komputerowych RPG, zaufał swojemu instynktowi i zamiast gry stworzył dzieło sztuki. Ni mniej, ni więcej.

W klasycznym Tormencie filozofia jest znaczącym, ale jednak dodatkiem do przygody, która nie może się obyć bez atrakcji takich jak zmagania z tłumami bezimiennych wrogów, stawianie czoła potężnym bossom i zbieranie magicznych mieczy +6. Disco Elysium nie idzie na kompromisy – zgarnia te wszystkie elementy i wyrzuca je do kosza.

Tutaj istnieje tylko opowieść. Rozmawianie z NPC, badanie otoczenia, prowadzenie wewnętrznych dialogów w głowie bohatera – a zwłaszcza odgrywanie postaci. Wszystko nie tylko wykonane po arcymistrzowsku – tj. fenomenalnie napisane – ale też przemyślane i ściśle podporządkowane zwartej fabule, bez żadnego balastu. No i osadzone nie w abstrakcyjnym, eskapistycznym świecie fantasy, lecz w realiach bliskich naszym, odbijających w krzywym zwierciadle problemy – filozoficzne, polityczne, społeczne, psychologiczne i jakie jeszcze tylko chcecie – które znamy z historii, a nawet z własnego, współczesnego podwórka.

Niestety, to dzieło sztuki nie jest pozbawione skaz. Troszkę męczyła mnie mechanika, uzależniająca powodzenie wszelkich działań bohatera niemal wyłącznie od rzutów kośćmi i zbyt rzadko dająca graczowi wykazać się własnymi kompetencjami (zwłaszcza intelektualnymi). Co gorsza, koniec końców opowieść okazuje się mocno liniowa, nieomal pozbawiona znaczących rozgałęzień – biegnie jak po sznurku do finału. Był nawet moment, w którym bardzo rozgniewałem się na Disco Elysium, gdy wyszło na jaw, że prawie nie mam wpływu na przebieg pewnej dramatycznej sytuacji, a gra jest w stanie nawet fałszować testy umiejętności, byle tylko doprowadzić do z góry ustalonej konkluzji wydarzeń. Ale wystarczyło mi tego gniewu góra na godzinę. Potem wrócił bezbrzeżny zachwyt.

Złośliwi mogliby śmiać się, że produkcja studia ZA/UM to bardziej gra typu visual novel niż RPG. Niech się śmieją, ich strata. Ja powtarzam: to coś więcej niż gra, to sztuka. Nie żaden tam produkt „elektronicznej rozrywki”, tylko skarb kultury, który można by stawiać obok arcydzieł literatury. Trudny w odbiorze, czasem nużący – ale też wywołujący emocje, wyciskający łzy, skłaniający do zadumy. Jak również nobilitujący całą branżę, która z takimi utworami na podorędziu może coraz śmielej patrzyć w oczy kinematografii, zabierając głos w dyskusji o artystycznych formach wyrazu. I pomyśleć, że to wszystko zawdzięczamy grupce szalonych pasjonatów z Estonii (którym pomagała polska ekipa Knights of Unity - ciekawostka). Chapeau bas, panowie i panie, chapeau bas!

Tak rozpoczyna się wielka przyg... No dobrze, powiedzmy, że tylko przy... Nie, też nie pasuje... Właściwie to po prostu kolejny nędzny dzień z twojego nędznego życia.

Obudź się, detektywie...

Tak oto rozpoczyna się Disco Elysium. Gra poważna, inteligentna, moralnie niejednoznaczna i w zasadzie pozbawiona elementów nadprzyrodzonych – choć pełna fantastycznych, dziwacznych i nierzadko kuriozalnych motywów czy sytuacji. Gra RPG, która jest jednym z najbardziej nietypowych, ambitnych i intrygujących reprezentantów tego gatunku wydanych w ciągu co najmniej kilku ostatnich lat.

To pozycja budząca pewne skojarzenia z nieśmiertelnym Tormentem, choć w zasadzie wszystko robiąca po swojemu. To RPG, które tak naprawdę nie do końca pasuje do definicji RPG... w każdym razie nie podle wskaźników, którymi zwykliśmy identyfikować reprezentantów tego gatunku.

Popatrzmy chociażby na taki aspekt jak system walki. Nie ma go w Disco Elysium. Oczywiście zdarzają się konfliktowe sytuacje, bohater – jak na glinę przystało – wściubia nos w nie swoje sprawy, obraca się wśród typów spod ciemnej gwiazdy i raz na jakiś czas ściąga sobie na głowę niebezpieczeństwo. Ale zapomnijcie o przypadkowych starciach z przypadkowymi wrogami. Zapomnijcie o tradycyjnych potyczkach w turach czy też z aktywną pauzą, o stosowaniu takich umiejętności jak „silny atak” albo „szarża”, o ekwipowaniu bohatera w coraz bardziej śmiercionośny rynsztunek.

OKIEM ANI

Disco Elysium to mega ambitne RPG, w którym możesz zostać nawet komunistą - ilustracja #2

Po kilku godzinach Disco Elysium mój bohater jest ubrany w zielone buty z krokodylej skóry, żółte spodnie typu dzwony, koszulkę z siateczki (+1 do Dramy!), policyjny płaszcz i fedorę. Zdjęcie tych spodni i butów znacząco zwiększyło jego szanse w teście na przeskoczenie przez barierkę bez połamania sobie nóg. Skakanie z gołym tyłkiem przyszło mu zupełnie naturalnie, bo mój bohater jest absolutną łajzą i chwilę wcześniej, próbując wymigać się od spłaty długu, staranował kobietę na wózku inwalidzkim.

Jak widzicie, już w pierwszych godzinach Disco Elysium to jazda bez trzymanki. Nie mogę się doczekać, co będzie dalej.

Anna „Kalevatar” Garas

Glina gwiazdor, glina apokalipsy, nudny glina czy przepraszający glina? A jakim typem policjanta ty jesteś? (Zwróćcie też uwagę na ładne dynamiczne cieniowanie)

Podczas rozgrywki trzeba pilnować dwóch pasków „życia" bohatera - morale jest nie mniej ważne niż tradycyjne zdrowie.

Powiedzmy, że udało Wam się doprowadzić do otwartego konfliktu. Na wstępie pragnę pogratulować, to niemałe osiągnięcie w Disco Elysium. Co się dzieje w takiej sytuacji? Cała bojowa sekwencja zostaje rozstrzygnięta za pośrednictwem okna dialogowego. Gra opisuje wydarzenia – w każdym razie to, czego nie sposób dostrzec, patrząc na dość szczegółowe trójwymiarowe modele postaci – i stawia gracza przed wyborami precyzyjnie dopasowanymi do warunków.

Służę przykładem. Postanowiliście wedrzeć się na teren stoczni siłą i znokautować dryblasa, który stoi Wam na drodze. Zaczyna się to trudnym testem umiejętności stosowania siły. Rzucacie kośćmi... Sukces! Elegancka animacja pokazuje, jak osiłek dostaje pięścią w krtań i zgina się ku ziemi. Na chwilę czas staje w miejscu, a okno dialogowe przedstawia warianty dalszego przebiegu starcia. Poprawicie prawym sierpowym czy kopniakiem z obrotu? Jeśli się wahacie – gra przemówi wewnętrznym głosem bohatera (właściwie jednym z głosów) i podpowie Wam lepsze rozwiązanie, przetestowawszy różne jego umiejętności. I tak to się toczy.

Łom i siata na puste butelki - podstawowe narzędzia pracy detektywa w Revachol. Nieodzowne, gdy brakuje grosza przy duszy (a brakuje, oj, brakuje).

Świat gry jest zupełnie fikcyjny, ale w usta niektórych jego mieszkańców włożono rzeczywiste języki. Ktoś zamawiał polski akcent?

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

e_rickson Ekspert 21 lipca 2022

(PC) Najlepsza książka, w jaką grałem.

10

kalevatar Ekspert 31 marca 2021

(PC) Disco Elysium to najlepsze co spotkało gatunek RPG od czasu Planescape: Torment.

10

Gambrinus84 Ekspert 22 października 2019

(PC) Najlepsza prawdziwa gra RPG od lat. W tym sensie "prawdziwa", że pozwala faktycznie odegrać postać na różne sposoby a wybory mają znaczenie. Udana na wielu poziomach: rewelacyjna fabuła, kapitalnie napisana, ambitna, dowcipna. Bez systemu walki, ale nie oznacza to, że nie ma w niej emocji.

9.5

Drusix2 VIP 10 lutego 2020

(PC) Świetna gra! Pomimo tego, że przeszedłem ją ponad rok temu, to dalej słucham soundtracku i wracam do niej wspomnieniami. Niepowtarzalny klimat Revachol i charyzmatyczne postacie, które pozostają w pamięci. Masa możliwości jeśli chodzi o dialogi i rozwój postaci. Na każdym kroku czujesz, że ten świat żyje i po prostu stajesz się jego częścią. Być może w 2021 roku doczekamy się polskiej wersji językowej! Polecam!

9.5
Recenzja gry The Thaumaturge. Urzeka polskością, nuży gameplayem
Recenzja gry The Thaumaturge. Urzeka polskością, nuży gameplayem

Recenzja gry

The Thaumaturge ma niespecjalnie zajmujący gameplay, a wyglądem momentami przypomina pierwszego Wiedźmina, jednak pod tą warstwą kryje się naprawdę przyjemna gra, oferująca wiele smaczków i wyróżniająca się ciekawą fabułą.

Recenzja gry Final Fantasy VII Rebirth. Wielka, piękna, bezkompromisowa
Recenzja gry Final Fantasy VII Rebirth. Wielka, piękna, bezkompromisowa

Recenzja gry

Reguły zawsze były oczywiste – gry są albo krótkie i intensywne, albo długie i powtarzalne. Prosta zasada. Jednak Final Fantasy VII Rebirth przy całym swoim ogromie potrafi jakimś cudem zaskakiwać, angażować i ani myśli zwalniać przez dziesiątki godzin.

Recenzja gry Banishers: Ghosts of New Eden. Ni śmierć, ni budżet nie powstrzyma zakochanych
Recenzja gry Banishers: Ghosts of New Eden. Ni śmierć, ni budżet nie powstrzyma zakochanych

Recenzja gry

Sześć lat po wydaniu średniego Vampyra twórcy Life Is Strange znów celują w gatunek RPG. Tym razem poszło im znacznie lepiej. Banishers: Ghosts of New Eden udanie łączy rozgrywkę a la God of War z klimatem, jakiego nie powstydziłby się Wiedźmin.