Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

RAGE 2 Recenzja gry

Recenzja gry 16 maja 2019, 17:45

Recenzja gry Rage 2 – FPS-a, który nie musi być niczym więcej

RAGE 2 może rozczarowywać fabułą, otwartym światem czy rolą pojazdów. Ale to jest nade wszystko oldskulowy FPS od id Software – i jako taki nie ma sobie równych, zmiata prawie całą konkurencję wydaną od czasu Dooma. Rzeźnia nad rzeźnie!

Recenzja powstała na bazie wersji PC. Dotyczy również wersji PS4, XONE

PLUSY:
  1. perfekcyjnie zrealizowane walki – rzeźnia na miarę Dooma;
  2. sprawnie działająca „pętla rozgrywki” w otwartym świecie;
  3. ciągłe ulepszanie ekwipunku, mocy, umiejętności, projektów etc. wciąga bez reszty;
  4. zróżnicowany i w miarę klimatyczny świat, w którym nie brakuje ciekawych miejsc;
  5. znakomita optymalizacja przy świetnej grafice;
  6. udźwiękowienie (zwłaszcza muzyka) doskonale uzupełnia mechanikę strzelania.
MINUSY:
  1. walki z bossami i modyfikacje broni powinny być lepsze;
  2. wycięto istotną zawartość, by sprzedać ją jako DLC;
  3. fabuła jest krótka i miałka, a po jej skończeniu może brakować motywacji do dalszego grania;
  4. garść drobnych bugów i innych niedociągnięć.

Rage 2 to koronny dowód na to, że recykling kultowych marek i przekształcanie wszystkiego w piaskownice nie zawsze popłaca. Pod wpływem takich zabiegów oczekiwania graczy zaczynają rosnąć w takim tempie, że trudno nad nimi zapanować – aż ostatecznie projekt, który mógłby wszystkich zachwycić, gdyby nie przesadzono z jego skalą, w oczach wielu kończy z łatką „rozczarowanie”.

W większości recenzji Rage’a 2 przeczytacie, że jest to świetna strzelanka. Jednak na tę dominującą pochwałę nakładają się wady, które są wynikiem właśnie takiego niepohamowanego rozrostu oczekiwań. Wiele osób liczyło, że otwarty świat okaże się co najmniej tak dobry jak w sandboksach Ubisoftu – tego nie znajdziecie w nowej strzelance Bethesdy. Nie mniejsza liczba graczy miała nadzieję na angażującą fabułę i posępny klimat przystające do (wyidealizowanych) wspomnień z pierwszej odsłony „serii” – tego również nie znajdziecie w Rage’u 2. Reszta obiecywała sobie pozbawione głębszego znaczenia, za to przyspieszające bicie serca i dające dziecięcą radość wymiany ognia, do jakich przyzwyczaił graczy znaczek id Software – i te osoby powinny być zupełnie zadowolone z Rage’a 2.

Zresztą nie musimy oglądać się na recenzje napływające z całego świata – pełny przekrój spolaryzowanych opinii mamy w samej redakcji. Mimo że UV to wielki fan Dooma, to zajmuje miejsce pośród najbardziej zjadliwych krytyków, bombardując grę za marny projekt świata i pstrokaty klimat – dla niego pierwszy Rage był znacznie lepszy. DM (którego pełne wrażenia przeczytacie w ramce poniżej) i Elessar nie są równie negatywnie nastawieni, ale też stawiają temu tytułowi poważne zarzuty. Po drugiej stronie barykady stoi Gambrinus, wypowiadający się o tej produkcji bardzo przychylnie, choć nie całkiem bezkrytycznie. Z kolei rekordy pochwał bije Arasz (jego recenzję wideo zobaczycie poniżej), w sercu którego Star Wars: Dark Forces chyba będzie musiało się przesunąć, żeby zrobić miejsce dla Rage’a 2. No i gdzieś w tej samej „frakcji” znajduję się jeszcze ja.

Nie jestem miłośnikiem pierwszej części, nie liczyłem na olśniewający świat do zwiedzania, nie szukałem tutaj przykuwającej do ekranu opowieści. Nowej grze Bethesdy dałem się oczarować wizją toczenia walk, które wściekłością nie ustępują Doomowi, a kreatywnością Bulletstormowi – wymagałem tylko tyle i aż tyle. I dokładnie to otrzymałem. Dlatego moja recenzja będzie opowieścią o jednym z najlepszych oldskulowych FPS-ów ostatnich lat. Bo dla mnie Rage 2 jest nade wszystko właśnie tym – i nie musi być niczym więcej.

JAK MA SIĘ RAGE 2 DO RAGE 1?

Recenzja gry Rage 2 – FPS-a, który nie musi być niczym więcej - ilustracja #1

Wyrokując po zwiastunach i pokazach rozgrywki – i tym nieszczęsnym różu wylewającym się z każdego materiału promocyjnego – zapewne sądzicie, że Rage 2 nie ma nic wspólnego z pierwszą częścią. Pozwólcie, że sprzedam Wam małą ciekawostkę. Zabawa rozpoczyna się od dokładnie tej samej cut-scenki, która wieńczyła „jedynkę”. Po niej zaś następuje zaskakująco długie (jak na pozycję tego sortu) wprowadzenie, w którym narrator – w tej roli znany fanom generał Cross – skrupulatnie odnotowuje, co działo się przez kolejne 30 lat. Trafnie zgadujecie, to nie jedyna powracająca postać – nie wspominając o powracających miejscach, motywach, technologiach, broniach, gadżetach itede itepe.

Klimat „dwójki” też nie odbiega wcale od pierwszej części tak mocno, jak mogłoby się wydawać. Gdy wędrujecie przez pustkowia, pośród ścian kanionów i zdewastowanych ruin ludzkiej cywilizacji, atmosfera nie jest wcale o wiele bardziej wesoła niż w „jedynce”. W miastach też widać podobieństwo, moda i architektura zostały zachowane. Główną różnicę stanowią bardziej nasycone kolory i zredukowany efekt ziarna. No i wspomniany róż, którym obficie zapaćkano interfejs i wybrane elementy otoczenia (skrzynie, drabiny, wajchy etc.) – choć nie aż tak obficie jak w Far Cry: New Dawn.

A czy warto nadrobić pierwsze Rage przed zagraniem w „dwójkę”? Nie, nie jest to do niczego potrzebne. Może i mamy do czynienia z fabularną kontynuacją pierwowzoru, ale w obu grach opowieść jest tak nieskomplikowana i pełni tak marginalną funkcję, że bez znajomości jej początku spokojnie można się obyć. Zresztą „dwójka” wykłada w filmie wprowadzającym wszystko, co należałoby wiedzieć.

Z jakiegoś powodu Bethesda uznała, że dobrym pomysłem jest przygotowanie polskiej wersji językowej z dubbingiem. Nasi aktorzy spisali się nawet nie najgorzej, ale i tak już po paru godzinach wymieniłem ich na oryginalny, angielski dubbing.

Szaleję na twoim punkcie

By wytłumaczyć te peany na cześć opisywanej tu produkcji, trzeba najpierw ustalić kwestię jej ojcostwa. Do tej pory mówiło się, że jest to wspólne dzieło studiów Avalanche i id Software – przy czym taka, a nie inna kolejność wskazywała (i rodziła obawy), że pierwsze skrzypce grają tutaj raczej twórcy Mad Maksa. I w gruncie rzeczy właśnie tak było, ale wystarcza godzina spędzona z Rage’em 2, by rozwiać wątpliwości, czyjego DNA znalazło się tu więcej. To jest shooter pełną gębą. Mało tego – shooter, w którym rękę autorów Dooma czuć praktycznie w każdym szczególe.

Rolę samochodów utrzymano mniej więcej na takim poziomie jak w poprzedniej grze z serii. Spędzamy w nich niemało czasu, ale tak na dobrą sprawę są tylko dodatkiem do „pieszych” strzelanin. Jasne, można oddawać się takim rozrywkom jak wyścigi i rozbijanie konwojów, żeby ulepszać swoją maszynę, jeśli kogoś to bawi – ale w przeciwieństwie do Mad Maksa odpowiednio odpicowany, mocarny wóz nie stanowi tu o naszym być albo nie być na pustkowiach. To przede wszystkim środek transportu, którym przedostajemy się z lokacji do lokacji – od jednej rzeźni do drugiej.

No właśnie, rzeźni. Walka w Rage’u 2 to absolutny MAJ-STER-SZTYK. Tak mięsistego strzelania, tak krwiście satysfakcjonującego rozczłonkowywania wrogów, tak pomysłowych narzędzi eksterminacji przeciwników, tak efektownej rozwałki, takiej swobody ruchu na polach bitew – słowem, takich wrażeń nie zapewnił mi żaden FPS chyba od czasu ostatniego Dooma. Owszem, po drodze trafiło się jeszcze kilka świetnych shooterów, które też błyszczały na jednym lub paru spośród wymienionych pól – Titanfall 2, Shadow Warrior 2 czy Wolfenstein II (znów ta Bethesda). Jednak w kategorii tytułów, które mają pozwolić graczowi się odstresować i zapewnić czystą radość z zabijania, najnowsze dzieło id Software jest niemal bezkonkurencyjne.

Jeśli wraz z postępami zaczynacie odczuwać, że gra staje się zbyt łatwa, jest na to prosta rada – wystarczy wejść do menu i podbić poziom trudności. Do wyboru są cztery stopnie i chyba tylko najwięksi wymiatacze (np. Hed) będą narzekać, że to za mało.

No dobrze, pownieniem dodać, że kolorem różowym chętnie posłużyli się też projektanci do oświetlania lokacji. Ale czy taki zachód słońca naprawdę szkodzi klimatowi?

Maestrię dewelopera widać szczególnie w tym, jak skłania do nieustannego balansowania na granicy życia i śmierci. Rzucasz się między wrogów i siejesz spustoszenie w ich szeregach niczym tornado, żeby podkręcić mnożnik – im wyższy, tym więcej uzdrawiającego feltrytu wypada z zabitych. A gdy jest już z Tobą krucho (bo wrogowie nie pozostają bierni i także śmiało poczynają sobie w tańcu zniszczenia), wtedy odpalasz przester – którego szybkie ładowanie też jest zasługą wysokiego mnożnika – i na chwilę zmieniasz się w niepowstrzymaną maszynę do zabijania, a jednocześnie odnawiasz zdrowie. Suchy opis nie oddaje finezji tej mechaniki – trzeba doświadczyć jej na własnej skórze.

Recenzja gry Rage 2 – FPS-a, który nie musi być niczym więcej - ilustracja #5

DRUGA OPINIA

Rage 2 to zderzenie dwóch koncepcji na grę, które w tym przypadku nie za bardzo się połączyły. Rewelacyjne strzelanie zapożyczone z Dooma upaja, gdy atakujemy niewielkie osady bandytów i walczymy na małym obszarze z malowniczymi plenerami w tle. Za chwilę jednak, podczas typowo „doomowych”, korytarzowych misji w kilku bazach czy budynkach, w oczy rzuca się ich prymitywny projekt i monotonny wygląd, niczym z gier z lat 90. Ze świata Dooma w jednej chwili przenosimy się do sandboksów studia Avalanche, które dobrze czuje się tylko w otwartej przestrzeni.

I rzeczywiście, tak jak w Mad Maksie, pustkowia w Rage’u 2 wyglądają niesamowicie, tyle że bez walk pojazdów nie ma tam już za bardzo co robić. Rozległa mapa pełni tu głównie funkcję „wydłużacza”. Wydłuża czas bez fajnej walki i związanych z nią emocji, wydłuża też niezwykle krótką i kiepską fabułę, bo eksploracja świata ani nie poszerza naszych wiadomości o nim, ani nie zabiera w ciekawe, unikatowe lokacje, ani niczym nas nie wynagradza. Do tego dochodzi dziwny system progresji i ulepszeń, których niby jest sporo, ale grę można z powodzeniem przejść bez żadnego z nich – zwłaszcza w sytuacji, gdy wątek fabularny kończy się błyskawicznie.

Rage 2 generalnie byłby dużo lepszy jako liniowa strzelanka. Posiada niby wszystkie standardowe elementy współczesnych sandboksów, które z osobna są całkiem fajne, jednak w grze trochę nieporadnie je ze sobą połączono. Świetna walka i przepiękne plenery utrzymały moją uwagę podczas poznawania fabuły. Nie widzę jednak powodów, by zostać tam dłużej.

Moja ocena: 7/10

Dariusz „DM” Matusiak

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Wolisz gry postapokaliptyczne produkowane na...

78,6%
Wschodzie
21,4%
Zachodzie
Zobacz inne ankiety
Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Adrian Werner Ekspert 30 listopada 2022

(PC) Okropna fabuła, nudny świat i mała różnorodność misji. Do tego zaskakująco paskudna grafika, znacznie brzydsza niż w starym pierwszym Rage. Mimo to gra się bardzo fajnie z powody wyśmienitego systemu walki. Potyczki są szalenie miodne, a w końcu w FPS-ach to jest najważniejsze.

7.0
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.