Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Burnout Paradise Remastered Recenzja gry

Recenzja gry 14 marca 2018, 14:54

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Burnout Paradise Remastered – raj nieutracony

Seria Burnout na zawsze odcisnęła piętno na gatunku zręcznościowych wyścigów, a szczytowym jej osiągnięciem okazała się gra Burnout Paradise. Niezwykłe dokonanie w dziedzinie designu i jednocześnie gwóźdź do trumny firmy Criterion Games.

Recenzja powstała na bazie wersji XONE. Dotyczy również wersji PS4

PLUSY:
  1. niesamowite poczucie szybkości i wolności;
  2. przytłaczająca liczba wyzwań;
  3. osiem dodatków w pakiecie.
MINUSY:
  1. trochę za mało zmian jak na pełnoprawny remaster;
  2. dodatki zaburzają naturalny progres;
  3. niektóre rozwiązania trącą myszką.

Choć dekada w branży gier wideo to naprawdę szmat czasu, nie każde dziesięciolecie okazywało się równie bogate w nowoczesne rozwiązania technologiczne. Mnóstwo wydanych w 2008 roku produkcji wciąż jeszcze nie pokryło się odpowiednio grubą warstwą patyny i do dziś cieszy oko. A mimo to stale jesteśmy bombardowani informacjami o kolejnych remasterach stosunkowo młodych tytułów.

Czego możemy oczekiwać po remasterze jeszcze nie tak bardzo starej, powiedzmy, właśnie dziesięcioletniej gry? Zapewne chcielibyśmy ujrzeć w niej wszelkie możliwe nowoczesne rozwiązania, tekstury w rozdzielczości co najmniej 4K i stałe sześćdziesiąt klatek na sekundę. Modelowym przykładem niech będzie wydane niedawno Shadow of the Colossus, które zachowując w stu procentach ducha oryginału, mogłoby jednocześnie zostać uznane za zupełnie nową propozycję. Niestety, nie wszystkim wydawcom chce się aż tak postarać, bo to wymaga mnóstwa czasu i środków. Najprościej jest więc zebrać wszystkie dotychczasowe pakiety DLC, podbić rozdzielczość, poprawić nieco tekstury i płynność zabawy, po czym rzucić taki produkt na rynek. Tak właśnie zrobiono z Burnoutem Paradise – grą wyjątkową dla mnie i milionów fanów zręcznościowej zabawy.

Radiowozy znalazły się w grze dzięki dołożeniu doń pakietu Gliniarze i złodzieje.

Orientować w terenie w trakcie ścigania się możemy na trzy sposoby. Albo znać rozkład wszystkich dróg na pamięć, albo zerkać na umieszczoną w prawym dolnym rogu mini mapę, albo patrzeć na górę ekranu na pulsujące zielone tablice z nazwami ulic sugerujące gdzie powinniśmy skręcić.

Dla kogo to remaster?

W tym miejscu należy postawić pytanie, czy to źle, że Electronic Arts średnio przyłożyło się do pracy w przypadku jednej ze swoich niegdyś flagowych produkcji? Otóż nie. Zaskoczeni?

Punkt widzenia zależy w tym przypadku od punktu siedzenia. Niby banał, ale odbiór remastera ostatniego Burnouta będzie uzależniony od tego, na jakiej platformie testowaliśmy tę grę przed laty. Osoby, które do tej pory w ogóle nie miały okazji jej wypróbować, a chciałyby trochę poszaleć, przez prawie cały czas trzymając guzik dopalacza, już na tym etapie recenzji informuję, że mogą czym prędzej udać się do sklepu i zafundować sobie tę klasykę Criterion Games. Pod względem szaleństwa i wolności wyboru w eksplorowaniu otwartego świata nie znajdą na rynku nic lepszego.

W ciągu minionej dekady wiele tytułów czerpało garściami z pomysłów zrealizowanych w tej produkcji, ale żadnemu z nich nawet nie udało się zbliżyć do perfekcji BP. To jedna z tych gier, w której nie masz nawet ochoty się zatrzymać. Wciąż coś gna Cię naprzód i nie pozwala odetchnąć. Wspaniałe uczucie, które są w stanie zapewnić tylko wybitne pozycje. Z całym szacunkiem dla starszych gier z serii, które również uważam za fantastyczne – to właśnie w Burnoucie Paradise skondensował się geniusz autorów cyklu.

Burnout zawsze pokazywał widowiskowe kraksy. Dzisiaj nie robią już one większego wrażenia.

Tylko na złomowisku wymienimy pojazd. To zbyt problematyczna i zabierająca zbyt wiele czasu sprawa w dekadę po premierze oryginału.

Recenzja gry Burnout Paradise Remastered – raj nieutracony - ilustracja #5

Burnout Paradise Remastered składa się z podstawowej wersji gry i ośmiu z dziewięciu dodatków, których pozycja ta doczekała się od czasu premiery pierwotnej edycji. Największym z DLC jest Big Surf Island proponujące nową lokację na niezbyt dużej wyspie oferującej kilkadziesiąt nowych wyzwań. Ponadto w pakiecie znajdują się Gliniarze i bandyci (zawierający między innymi wozy policyjne), wozy kultowe, zabawki (zdeformowane małe wersje samochodów, w tym bolidu Formuły 1), zestaw motocykli oraz auta z dodatków Cagney i Boost Special Cars.

Inaczej remaster ten odbiorą posiadacze konsol i pecetów, którzy kiedyś już mieli okazję przemierzyć wzdłuż i wszerz wszystkie dostępne w podstawowej grze lokacje. Na urządzeniach Sony i Microsoftu Burnout działał i wyglądał świetnie, ale to wersja pecetowa błyszczała na ich tle. Była ona na tyle dobrze przygotowana, że nawet dzisiaj uruchomiona w wysokiej rozdzielczości pozostawia po sobie fantastyczne wrażenie i szczerze wyznam, iż w tym przypadku remaster był zupełnie niepotrzebny – chyba że komuś zależy na dodatku Big Surf Island, który wcześniej nie doczekał się wersji dedykowanej komputerom, a który znacznie przedłuża rozgrywkę, oferując wprawdzie niedużą, ale bogatą w atrakcje lokację. Znajduje się ona na wschód od miasta i aby się do niej dostać, trzeba najpierw przejechać przez dość długi most.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.

Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon
Recenzja gry Need for Speed Unbound - totalne przeciwieństwo Forzy Horizon

Recenzja gry

Need for Speed Unbound to z jednej strony mała ewolucja poprzedniej odsłony cyklu zatytułowanej Heat. Ale to również tytuł, który odważnie wypełnia luki w tym, czego nie daje Forza Horizon – i jest to jego największa zaleta.