Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 21 stycznia 2016, 15:00

Recenzja gry Darkest Dungeon – wciągającego jak diabli RPG nie dla mięczaków - Strona 4

Nadeszła najtrudniejsza gra ostatnich miesięcy. Darkest Dungeon to hardkorowe RPG, które albo się kocha... albo nienawidzi.

Wysłać postaci bez doświadczenia do Najczarniejszego Lochu? Czego nie zrobi się dla achievementu!

Wspomnieć muszę też o nieco drażniącym działaniu myszki – w mieście czasem trzeba obklikać po parę razy portrety postaci, by zobaczyć ich szczegóły. Nie uniknięto też wpadek przy okazji polskiego tłumaczenia (np. pojawiające się placeholdery w miejscu tekstu), aczkolwiek te zostaną pewnie szybko poprawione. I tak należy być wdzięcznym za wyposażenie gry w rodzimą wersję językową – trzeba bowiem podkreślić, że z racji klimatu występujące tu słownictwo bywa dość wyszukane, więc nawet gracze z niezłą znajomością angielskiego mogliby nie zawsze zrozumieć wszystkie wypowiedzi narratora, a to byłaby wielka szkoda.

Opinia Arasza

Produkcja studia Red Hook to wyjątkowo ciekawy przypadek. Założenia Darkest Dungeon są bardzo proste – wysyłamy czteroosobową drużynę do lokacji, bijemy potwory, zbieramy fanty i wracamy. Nie stoi za tym wielka filozofia ani rozbudowana fabuła. Jednak diabeł tkwi w szczegółach, a to one się w Darkest Dungeon najbardziej liczą. Pod prostą mechaniką kryje się bardzo rozbudowana gra. Znajdziemy tu elementy RPG, „rogalika”, strategii oraz gry eksploracyjnej. Niby nic odkrywczego, ale magikom ze studia Red Hook udało się połączyć te elementy w bardzo sprawny sposób.

Poziom trudności jest naprawdę wysoki, a gra nie wybacza błędów. Chwila nieuwagi albo niekorzystny rzut kośćmi jest w stanie zmienić komfortową sytuację w katastrofę. Im trudniejsza lokacja tym bardziej trzeba uważać. Dlatego właśnie Darkest Dungeon jest bardzo satysfakcjonujący, kiedy uda nam się szczęśliwie doprowadzić całą drużynę do miasta.

Wisienką na torcie jest oczywiście oprawa. Odpowiadający za styl graficzny Chris Bourassa stworzył unikatowe, przypominające mroczny komiks wizualia. Natomiast narrator, który przemawia głosem Wayne’a June’a doskonale buduje depresyjny klimat rozgrywki. Najważniejsze jest jednak to, że rozgrywka wciąga niesamowicie, a gracz chce brnąć dalej w najmroczniejsze lochy.

Ocena: 9/10.

Na koniec kwestia grindu, czyli mozolnego powtarzania tych samych czynności. Część osób jeszcze za czasów wczesnego dostępu krytykowała grę nie tylko za dużą losowość, ale również właśnie za grind. Trudno się w tej drugiej kwestii z nimi nie zgodzić – przynajmniej częściowo. Faktycznie, stale powtarzamy te same czynności (przygotowania, wyprawa, walka, rozwijanie budynków, rekrutowanie bohaterów, „farmienie” złota i przedmiotów etc.), ale głębia rozgrywki i jej gęsty klimat powodują, że nie odczuwa się tego jako czegoś negatywnego. Każda eskapada jest nieco inna – za sprawą losowości, każda może skończyć się tragicznie, stale więc zaciskamy palce na myszce, licząc na „krytyka”, który wyciągnie naszą drużynę z opałów.

Łups!

Opinia Łosia

Darkest Dungeon to dla mnie najlepszy przykład słuszności idei crowdfundingu i wczesnego dostępu, bez których tytuł tego typu nie mógłby powstać, bo nie wpisuje się w korporacyjne tabelki „marki, na której można zarobić”. Ot, gra bez graficznych wodotrysków, bez większej reklamy i marketingu, a mimo to będąca na ustach wielu już od pierwszych dni obecności w usłudze Steam Early Access. Powodów jest kilka. Pierwszy i najbardziej oczywisty to prześliczna, niezwykle klimatyczna, ręcznie rysowana oprawa graficzna, pozbawiona niemal całkowicie animacji. To dosłownie fascynujące, jak statyczne obrazy mogą budować wrażenie immersji i dynamiki walki. Choć trzeba przyznać, że duża w tym zasługa i drugiego elementu definiującego Darkest Dungeon, jakim jest niezwykły narrator. Zarówno ton jego głosu, jak i wypowiadane kwestie sprawiają, że gracz czuje się, jakby słuchał prawdziwej, mrocznej opowieści o heroicznej walce dobra z siłami ciemności.

Warstwa audiowizualna to jednak tylko coś, co nas przyciąga na początku, a dalej jest jeszcze lepiej, bo przekonujemy się, że kryje się pod nią przemyślana mechanika gry, na którą składają się elementy RPG, roguelike’a, a także bardzo, ale to bardzo taktycznej walki. Prawdziwa zabawa to eksploracja lochów, rozwijanie własnej twierdzy, a także zwerbowanych herosów, konfigurowanie czteroosobowych drużyn wysyłanych do podziemi, dobieranie różnych klas bohaterów oraz kombinowanie z jak najefektywniejszym użyciem ich umiejętności. Balans całości i mnogość przeróżnych konfiguracji gwarantują satysfakcjonujące godziny główkowania i testowania pomysłów na idealny zespół. Prawdziwą wisienką na torcie jest zaś system stresu bohaterów i chorób psychicznych, wprowadzający kolejny aspekt, który musimy brać pod uwagę podczas starć.

Dla niektórych największym minusem tej pozycji będzie zapewne to, że bazuje ona na tzw. rzucie kostką, ale im dłużej gramy, tym bardziej oczywiste staje się, że wpływ ten nie jest aż tak wielki, jak może się wydawać na początku. Darkest Dungeon jest po prostu trudną grą, która nie wybacza błędów i wypraw do lochów na przysłowiowe „hurra”.

Ocena: 9/10.

Podsumowanie

„Ta gra jest za trudna” – nie powiedział nigdy żaden fan hardkorowych roguelike’ów. Darkest Dungeon to kawał solidnego RPG z ciekawymi dodatkami z dungeon crawlerów i „rogalików”, choć z zastrzeżeniem, że nie dla każdego. Ja bawię się doskonale (i na razie przestawać nie zamierzam), a chwilowa irytacja szybko ustępuje potrzebie odwiedzenia po raz kolejny posępnego miasteczka Hamlet. Bo Najciemniejszy loch to produkcja ogromna, posiadająca nie tylko dodany z okazji premiery tytułowy Darkest Dungeon, ale także tryb New Game+ czy masę wyjątkowo trudnych do zaliczenia osiągnięć. I naprawdę zazdroszczę temu, kto wymaksuje tę ponurą grę – będzie miał z tego mnóstwo frajdy i satysfakcji.

Adam Zechenter | GRYOnline.pl

Adam Zechenter

Adam Zechenter

W GRYOnline.pl pojawił się w 2014 roku jako specjalista od gier mobilnych i free-to-play. Potem przez wiele lat prowadził publicystykę, a od 2018 roku pełni funkcję zastępcy redaktora naczelnego. Obecnie szefuje działowi wideo i prowadzi podcast GRYOnline.pl. Studiował filologię klasyczną i historię (gdzie został szefem Koła Naukowego); wcześniej stworzył fanowską stronę o Tolkienie. Uwielbia gry akcji, RPG-i, strzelanki i strategie. Kiedyś kochał Baldur’s Gate 1 i 2, dziś najczęściej zagrywa się na PS5 i od myszki woli pada. Najwięcej godzin (bo blisko 2000) nabił w World of Tanks. Miłośnik książek i historii, czasami grywa w squasha, stara się też nie jeść mięsa.

więcej