Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 23 listopada 2005, 10:20

autor: Adam Włodarczak

Kto zawalczył na LAN Party Poland

Byliśmy obecni na pierwszym LAN Party Poland, nawet licznie. Stąd sprawozdanie z niego ma nieco nietypową formę – do jego powstania przyczyniły się 3 osoby, prezentujące odmienne punkty widzenia, lecz zgodne w tym, że było ciekawie.

Spis treści

Od redakcji: Byliśmy obecni na pierwszym LAN Party Poland, nawet licznie. Stąd poniższe z niego sprawozdanie ma nieco nietypową formę – do jego powstania przyczyniły się 3 osoby – Anna Jankowska, Adam „Speed” Włodarczak i Mateusz „Kapcun” Dacków – prezentujące odmienne punkty widzenia, lecz zgodne w jednym – czas spędzony w Poznaniu nie był straconym.

Nie tak dawno – bo w lutym – dane było nam, graczom, bawić się na terenach Międzynarodowych Targów Poznańskich. Ambitni i zaradni maniacy wirtualnej rozrywki (z ojcem prowadzącym Rafałem Błachowskim na czele) zorganizowali wówczas drugą edycję Poznań Game Arena – imprezę skierowaną przede wszystkim do ludzi młodych, żądnych dobrej zabawy oraz ciekawych wrażeń. Gród Przemysława najwyraźniej jest bardzo przyjaznym miejscem dla graczy, ponieważ w przedostatni listopadowy weekend 2005 roku odbyła się kolejna impreza przeznaczona stricte dla fanów gier: Lan Party Poland (edycja pierwsza).

Międzynarodowe Targi Poznańskie mają jedną zasadniczą zaletę: położone są w samym centrum Poznania i to w odległości kilkuset metrów od dworca kolejowego oraz autobusowego.

Na początku było PGA, a z PGA wyłoniło się LPP

Gracze z całego kraju (dosłownie z całego) zaczęli zjeżdżać się w sobotę rano. Nikogo specjalnie nie dziwił widok młodej osoby, dźwigającej na swych barkach monitor bądź duże pudło (zwane potocznie blaszakiem) ze sznurkiem kabli. Lan Party Poland było bowiem imprezą typu BYOC (bring your own computer – przynieś swój własny komputer). Całość została podzielona na dwie części: strefę „4PRO” – imprezę zamkniętą, dla profesjonalnych graczy (uczestnicy wnosili tutaj skromne opłaty) oraz turnieje „4ALL”, czyli możliwość wygrania cennych nagród (bez wpisowego) w pojedynkę. Niestety tłumów nie uświadczyliśmy, co może nieco martwić, bowiem przygotowane 300 miejsc (mowa o „profesjonalistach”) zostało zapełnione mniej niż w połowie.

Ogrom hali i niezagospodarowana przestrzeń sprawiły nienajlepsze wrażenie, zwłaszcza dla gości z zewnątrz. Również wystrój hali nr 15 – a na niej odbywała się LPP #1 – nie zachwycał: kilka plakatów firm sponsorujących nagrody (o tym, co tygryski lubią najbardziej powiemy w dalszej części sprawozdania) rozwieszonych po kątach, stoły z komputerami i konsolami, skromne stanowiska firm AMD oraz Creative prezentujące swój sprzęt w małej ilości, wszechobecni gracze oraz kilka młodych niewiast, zatrudnionych w roli hostess. Szara, codzienna polska rzeczywistość. Bez żadnych fajerwerków, bez miłej oprawy (vide zorganizowana z dużym rozmachem PlayStation Experience 2005).