Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Transport Fever 2 Recenzja gry

Recenzja gry 11 grudnia 2019, 10:00

autor: Michał Wasiak

Recenzja gry Transport Fever 2 – Dobry symulator, słaby tycoon

Trzy lata to całkiem sporo, aby w niezłej grze znaleźć to, co nie pozwala jej być bardzo dobrą. Czy studiu Urban Games udała się ta sztuka i wraz z Transport Fever 2 czeka nas wreszcie rozgrywka na miarę tej z kultowego Transport Tycoon?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Transport osób i usług to świetny materiał na grę ekonomiczną. Połączenie biznesu z budową sprawnie działającego organizmu logistycznego stawia przed graczem mnóstwo wymagających zadań. Grunt, aby ów potencjał właściwie wykorzystać.

PLUSY:
  1. przyjemność tworzenia rozbudowanej sieci logistycznej;
  2. bardzo estetyczne i duże mapy;
  3. mnóstwo realistycznych pojazdów;
  4. dobrze pomyślany rozwój miast i biznesów;
  5. wiele korzystnych zmian w mechanice.
MINUSY:
  1. ekonomia wciąż traktowana po macoszemu;
  2. nudne, monotonne i bezsensowne zadania w kampanii;
  3. brak komputerowo sterowanych przeciwników;
  4. słabe i niepełne tłumaczenie.

W ostatnich dwóch latach widzimy zwiększone zainteresowanie twórców gier tym tematem – oprócz serii „Fever” na początku tego roku gościliśmy przeciętne Railway Empire, a ledwo kilka tygodni temu światło dzienne ujrzała Railroad Corporation. W tle wciąż jednak majaczy chwalebna przeszłość gatunku – Transport Tycoon, Industry Giant czy Traffic Giant to tytuły, które przykuwały na długie godziny i które jak do tej pory stanowią niedościgniony wzór dla współczesnych deweloperów.

Pierwsza część Transport Fever z 2016 roku spotkała się z raczej optymistycznym przyjęciem przez recenzentów, choć osobiście wystawiłem jej w recenzji dla Gry-Online jedynie 6.0, wskazując brak sterowanych komputerowo przeciwników oraz zarzucając poważne niedociągnięcia w warstwie ekonomicznej. Mimo swoich wad gra stała się niezłą gratką dla miłośników transportu, którzy wybaczyli jej niedostatki stricte „tycoonowe” i korzystając z mnóstwa możliwości, jakie dawała w kwestii rozbudowy sieci logistycznej oraz wzbogacając zawartość o liczne mody, tworzyli skomplikowane systemy przewozu towarów. Zapowiedź nowego Transport Fever dawała nadzieję na poprawę mankamentów poprzednika i uzupełnienie kulejącego aspektu ekonomicznego. Czy wreszcie się to udało?

Pudła i kontenery

W Transport Fever 2, podobnie, jak w pierwszej części, stajemy na czele przedsiębiorstwa logistycznego – korzystając z lądowych, powietrznych i wodnych dróg transportowych przemieszczamy po sporych mapach towary różnego gatunku oraz pasażerów. Gra działa na zmodyfikowanym silniku poprzedniczki, więc dla kogoś, kto miał styczność z pierwszą częścią, na pierwszy rzut oka wszystko wygląda bardzo znajomo.

Kilka ulepszeń, które wprowadzono do mechaniki, zmienia całkiem sporo. Teraz każde miasto przyjmuje tylko dwa rodzaje towarów – jeden dla strefy przemysłowej, drugi zaś dla handlowej. Trzecią, uniwersalną opcją transportową w każdym mieście, są oczywiście pasażerowie. Poza tym udostępniono nam bardzo ciekawe narzędzie ulepszania stacji. Każdy przystanek możemy do woli rozbudować, dostawiając gotowe elementy, takie jak tory, terminale, platformy czy przystanie. Dzięki tym oraz licznym pomniejszym zmianom TF2 dostarczy jeszcze więcej satysfakcji miłośnikom tworzenia skomplikowanych sieci transportowych.

Oczywiście wszelkie atuty poprzedniczki w tej kwestii zostały zachowane, dalej więc mamy do czynienia z bardzo ciekawym systemem przepływu surowców opartym na realistycznej obecności każdej pojedynczej jednostki towaru na mapie, rozbudowanym układem sieci kolejowych z semaforami i punktami kontrolnymi oraz wieloetapowej logistyce dóbr z użyciem różnych środków transportu. Ewolucji jednak nie doczekał się przestarzały system budowy torów – dalej musimy budować kawałek po kawałku, zamiast, co byłoby znacznie bardziej użyteczne, modyfikować poszczególne elementy szkicu wytyczonej trasy. Niestety nie pochylono się również nad adaptacją rodzajów towarów do czasów, w jakich gramy. W 1850 roku istnieją manufaktury plastiku, zaś w 2000 nie uświadczymy fabryk układów elektronicznych.

Do katalogu poważniejszych problemów z mechaniką dołączają również ograniczone możliwości sterowania załadunkiem – nie możemy na przykład wysłać jednego pociągu, który zbierze konkretną ilość towarów z kilku kolejnych stacji, gdyż pojazdy zawsze zabierają tyle z dostępnych surowców, ile są w stanie pomieścić. Oczywiście, możemy skonstruować skład z różnych rodzajów wagonów, problem jednak pozostaje nierozwiązany, gdy towary, które chcemy pozbierać z różnych miejsc, przewożone są tym samym typem wagonu np. cysterną. Podobnie liche są opcje ustalania rozkładu i koordynacji ruchu pojazdów na jednej linii.

Pełny tabor

Transport Fever 2 oferuje nam trzy strefy klimatyczne map – tropikalną, suchą i umiarkowaną oraz adekwatnie tyleż rodzajów taboru – europejski, amerykański i azjatycki. Możemy przebierać wśród wielu realistycznych pojazdów – od wczesnych powozów konnych i parowców do współczesnych wielkich samolotów odrzutowych. Zbliżenie kamery na pojazdy pozwala podziwiać ładne, szczegółowe modele, zaś zaczepienie na nich kamery daje wrażenie pierwszoosobowej przejażdżki. Ta zaś jest o wiele bardziej satysfakcjonująca niż w TF1, gdyż twórcy znacznie podnieśli walory estetyczne świata gry. Przyznam, że mając w pamięci przeciętne tereny z jedynki, byłem zaskoczony tym, jak piękne krajobrazy dało się wygenerować na silniku gry i to wszystko przy o wiele lepszej optymalizacji. Poza tym świetnie prezentują się również miasta i rozbudowujące się w miarę naszych postępów biznesy.

Nowością w drugiej części jest generator map dla gry swobodnej – wychodzące z tego narzędzia światy można spersonalizować pod swoje potrzeby. Nie są to jednak jakieś bardzo ciekawe kreacje, przypominają raczej losową rozsypankę miast i biznesów na mało urozmaiconym terenie. To jednak za kilka miesięcy nie będzie stanowiło żadnego problemu – jestem bowiem pewny, że społeczność graczy zapełni warsztat Steam ciekawymi konceptami.

Poprzedniej części zarzucałem kiepski interfejs, w którym ważne informacje gubiły się w gąszczu przeładowanych niepotrzebnymi danymi okien. W Transport Fever 2 poczyniono spory postęp. Wciąż jednak daleko tu do ideału – klika się za dużo, a sporą część oddzielnych okien można by z łatwością połączyć w wielofunkcyjne panele (np. okno linii i pojazdów wymagające nieustannego ich przełączania).

Tak na marginesie, jak to często bywa w strategiach ekonomicznych, tak i w nowej odsłonie przygrywająca w tle muzyczka nadaje się do natychmiastowej wymiany na jakąś godną playlistę. Z pozostałych drobiazgów twórcy znowu użyli chyba do lokalizacji tłumacza google, co widać już w menu („Free play” zostało przetłumaczone jako „Darmowa gra” sic!). Zapewne temat zostanie załatwiony w patchach.

Lichy pieniądz

Patrząc na świetny system logistyki oraz sensowne zręby przemysłu, piękne widoki i szczegółowe pojazdy, aż żal się robi gdy owa cała zacna zawartość nie dostaje szansy na rozwinięcie swojego ogromnego potencjału. Problem w zasadzie jest sprzężony z dwóch osobnych kwestii – kiepskiego i nieczytelnego systemu ekonomicznego oraz braku sensownych trybów rozgrywki.

Poczynając od sprawy pierwszej – ekonomia istnieje w bardzo szczątkowej formie. Nigdzie nie możemy doczytać się, jakie zmienne decydują o zapłacie za wykonany transport. Przez to zaś, jako przedsiębiorca, działamy całkowicie w ciemno. Z moich obserwacji wynika, że funkcjonuje tu prosty schemat – ilość pomnożona przez odległość bez jasnego powiązania z rodzajem przewożonego towaru. Wynikają z tego rozliczne absurdy, np. opłaca się stawiać na same surowce, gdyż produktów złożonych powstaje w grze po prostu mniej. Poza tym źle zbalansowany mnożnik za odległość sprawia, że wbrew intuicji opłaca nam się wozić towary z najbardziej odległych punktów, nawet jeśli bliżej znajdują się dostawcy tego samego typu. Oczywiście, nie możemy liczyć na żadne sensowne zmiany zachodzące w ekonomii wraz z upływem lat. Ceny i opłacalność za przewóz nie ulega przemianom, nie pojawiają się żadne nieprzewidziane wydarzenia gospodarcze oraz nie zmienia się profil produkcji zakładów adekwatnie do realiów czasowych.

Drugą składową problemu z gameplayem jest katastrofa w trybach rozgrywki. W Transport Fever 2 ponownie nie ma sztucznej inteligencji! Przez to gra swobodna jest na standardy tycoona po prostu nudna i stanowi jako takie wyzwanie tylko na wysokim poziomie trudności. Czy może więc długa, złożona z 18 misji, podzielonych na trzy rozdziały kampania ratuje sytuację? A skąd! Zadania praktycznie ograniczają się do kwestii czysto logistycznych i to zazwyczaj prostych – przewieź X produktu z punktu A do B. Do tego dołożona jest w znaczniej mierze durnowata narracja w misjach pobocznych, które notabene polegają praktycznie wyłącznie na klikaniu w jakieś punkty na mapie (widać, że twórcy próbowali zrobić to, co udało się Ubisoftowi w Anno 1800). Tym, co już kompletnie przelewa czarę goryczy i kasuje całkowicie element ekonomiczny, jest abstrakcyjna ilość pieniędzy z jaką zaczynamy każdą misję. W rezultacie w kampanię gra się zupełnie tak, jakbyśmy wpisali kod na nielimitowaną forsę. Nie warto więc tykać tego trybu, no może poza kilkoma pierwszymi scenariuszami w roli samouczka.

Co więc zostaje? Piaskownica dla miłośników projektowania złożonych systemów transportowych. To wciąż sporo i dla wielu graczy będzie wystarczającym argumentem, żeby zainteresować się najnowszą produkcją z feverowej stajni. Mimo to zęby zgrzytają, oczy puchną od łez, a chomiki przestają biegać w swoich kołowrotkach, gdy gra z gigantycznym potencjałem, mogąca śmiało stać się najlepszym transportowym tycoonem w dziejach, startuje w klasie średniaków przez to, że zabrakło czasu lub chęci na dopracowanie tak ważnych elementów.

Raz na wozie, raz pod wozem

Dla mnie Transport Fever 2 to autentyczne i dotkliwe rozczarowanie. Gdy jakaś gra jest po prostu kiepska, katuje się ją w recenzji i odkłada na półkę. Tu jednak jest inaczej. W najnowszej produkcji ze studia Urban Games imponujący pałac złożonej logistyki, ciekawych mechanik i pięknych, dużych map chlapnięto tanim gipsem i różową farbą olejną kiepskiej ekonomii i braku sensownych trybów rozgrywki.

Nowe Transport Fever na pewno znajdzie sporą rzeszę odbiorców u miłośników transportu w sandboksowej formule, lecz u graczy lubiących zarządzanie firmą i wyzwania ekonomiczne wywoła spore rozczarowanie. Jak zawsze nie gaśnie jednak we mnie nadzieja. Może wraz z kolejną częścią przyjdą wreszcie pożądane zmiany. Oby!

O AUTORZE

Z Transport Fever spędziłem około 25 godzin. Próbowałem zmęczyć kampanię, ale w 2/3 prędzej mi było do przegryzienia się z nudów przez blat biurka. Jako taką radość z gry odnalazłem w trybie gry swobodnej.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry dostaliśmy od jej wydawcy.

Recenzja gry Transport Fever 2 – Dobry symulator, słaby tycoon
Recenzja gry Transport Fever 2 – Dobry symulator, słaby tycoon

Recenzja gry

Trzy lata to całkiem sporo, aby w niezłej grze znaleźć to, co nie pozwala jej być bardzo dobrą. Czy studiu Urban Games udała się ta sztuka i wraz z Transport Fever 2 czeka nas wreszcie rozgrywka na miarę tej z kultowego Transport Tycoon?

Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne
Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne

Recenzja gry

Laysara: Summit Kingdom jest doskonałą pozycją dla graczy, którzy uwielbiają logistyczne przeszkody stające na drodze do budowy miasta idealnego. Polskie studio Quite OK Games zdecydowanie wie, co robi, oby tylko Early Access okazał się dla niego łaskawy.

Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Nic dziwnego, że to najbardziej wyczekiwana gra na Steamie
Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Nic dziwnego, że to najbardziej wyczekiwana gra na Steamie

Recenzja gry

Polski średniowieczny city builder Manor Lords ma potencjał, by okazać się jedną z najciekawszych gier tego roku. Jak jednak wygląda na początku swojej przygody z Early Accessem? I czy spełnia pokładane w nim nadzieje? Sprawdziłem.