Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 19 lipca 2005, 13:05

autor: Hanna Skrzypczak

17 lipca. Zlot fanów gry Red Dragon

Spis treści

Niedziela minęła wszystkim na łzawych pożegnaniach, ostatnich wspólnych zdjęciach i oczywiście na bezproduktywnym czekaniu na autobusy. Jedyną rozrywką były niezbyt ciepło przyjęte występy Gordona, który postanowił doprowadzić niektórych do granic wytrzymałości, z innymi zapoznawał się z częstotliwością 5 razy na minutę, a jeszcze innych koniecznie usiłował doprowadzić do takiego samego stanu, w jakim aktualnie sam się znajdował. Na szczęście poległ spacyfikowany... a szkoda, bo niektórzy mieli już bardzo interesujące plany przywiązania go do drzewa i zostawienia jako prezent dla ośrodka za okazaną zlotowiczom gościnność.

Biorąc pod uwagę ilość uczestników (około 200 osób) należy pogratulować organizatorom wytrzymałości i cierpliwości, chociaż można by trochę na nich ponarzekać. O rzekomo przeprowadzanym konkursie na osobowość zlotu wielu uczestników nie miała pojęcia (chociaż można by się zastanawiać czy winy za to nie ponosi brak zainteresowania graczy), a ośrodek nie był na przyjęcie zlotowiczów przygotowany tak, jak zapowiadał. Jednak najważniejszym elementem zlotu nie było miejsce, w którym się odbywał czy dodatkowe atrakcje. Najważniejsi byli sami uczestnicy, którzy ze swojego spotkania zrobili naprawdę fascynujące i niezapomniane wydarzenie. Dla każdego z nich zlot pełen był pamiętnych przeżyć, oczywiście w większości tych z kategorii pozytywnych. Mimo licznych kontuzji, otarć, bliskich spotkań z murawą (wiadomo – sport to zdrowie) wszyscy wrócili do domów w jednym kawałku, zadowoleni i szczęśliwi. Nie da się ukryć, że zlot był naprawdę udany – nieobecni zapewne już żałują, a wszyscy co do jednego oczekują na powtórkę w przyszłym roku...

Hanna „Najeli” Skrzypczak