Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Mad Max Publicystyka

Publicystyka 14 czerwca 2013, 13:46

Widzieliśmy grę Mad Max - sandbox postapo od twórców Just Cause

Wojownik Szos pojawił się znikąd i zrobił na nas niemałe wrażenie. Otwarty świat w klimatach postapokalipsy, dogłębna modyfikacja pojazdów, soczysta walka - to nie będzie marna produkcja na bazie filmu!

Od dawna marzyłem o takiej produkcji, bo choć dystopia to w branży elektronicznej rozrywki popularny temat, przyszłość rysowana w czarnych barwach na ogół sprowadza się w grach do kolejnej rąbanki z zombie w roli głównej, ewentualnie do przemierzania świata z licznikiem Geigera w dłoni. Zdecydowaną mniejszość stanowią takie produkcje jak Borderlands czy Rage, gdzie wysuszone jak Sahara pustkowia przemierzają wypasione fury zbudowane z byle czego, a odziani w porwane szmaty bandyci mają dekle zryte niczym Joker w Batmanie. Mad Max – zapowiedziany na targach E3 nowy twór szwedzkiej firmy Avalanche Studios – zamierza wypełnić powstałą lukę.

Twórcy serii Just Cause kochają wybuchy, więc ich opowieść o Wojowniku Szos to ostra jazda bez trzymanki. Oczywiście w granicach rozsądku, bo Mad Max to dzieło jednak poważne. Nawiązań do kultowej filmowej trylogii tutaj nie uświadczymy, z pierwowzorem grę łączy jedynie główny bohater, podobny świat (raczej nie jest to Australia, choć mogę się mylić) i czadowy samochód, pełniący tu nie mniej istotną rolę, co tytułowy jegomość, niepatyczkujący się z nikim.

No właśnie, samochód. Celem gry jest zbudowanie fury o uroczej nazwie Magnum Opus, która ma zastąpić poprzednią brykę Maksa, zniszczoną w nieznanych na razie okolicznościach. W pomyślnym wykonaniu zadania naszemu herosowi pomaga Chumbucket - zdolny, choć kompletnie niezrównoważony psychicznie mechanik. Obecność towarzysza jest fabularnie uzasadniona: to on aplikuje pojazdowi rozmaite usprawnienia techniczne, pomagające przetrwać na pustkowiach, od zawieszenia począwszy, na silniku kończąc.

Autorzy mocno przyłożyli się do wiernego oddania zachowania wozu podczas jazdy, co widać i czuć. Oglądanie samochodów sunących w szaleńczym tempie po bezdrożach to prawdziwa uczta dla oczu – opony podskakują na najmniejszych nawet nierównościach, a piasek sypie się spod kół dokładnie tak, jak w rzeczywistości. Poziom realizmu jest wysoki do tego stopnia, że jeśli przytwierdzimy cięższy element na karoserii, np. stalowy zderzak, zauważymy różnicę nie tylko w zmianie wysokości zawieszenia, ale też i w sterowaniu. W prawidłowym dopasowaniu poszczególnych części pomaga rozbita na pięć współczynników charakterystyka maszyny, a jej waga jest niewątpliwie jednym z tych istotniejszych.

W starciach samochodowych przyjdzie nam się martwić o nieco więcej niż tylko o zarysowany lakier… - 2013-06-14
W starciach samochodowych przyjdzie nam się martwić o nieco więcej niż tylko o zarysowany lakier…

Z racji tego, że za kółkiem spędzimy mnóstwo czasu, twórcy zadbali też o odpowiednie atrakcje i wcale nie mam tu na myśli podziwiania urokliwych landszaftów za oknem. Bandyci się nie krygują i do walki z Maksem wysyłają swoje dwuślady, a że nasz podopieczny nie dysponuje żadnymi wypasionymi środkami zagłady (przynajmniej podczas tej prezentacji), musi je taranować. Wyrzucone w powietrze auto, które najpierw kręci się w powietrzu, by po chwili zanurzyć się w piachu i wybuchnąć, to fantastyczny widok. Jeszcze ciekawiej zrobi się, gdy Max wystrzeli w kierunku rywali zamontowany na masce harpun. Z jego pomocą można wyrwać z wrogiego pojazdu dowolne koło lub drzwi. Jeśli uda nam się to drugie, bohater jest w stanie strzelić z obrzyna wprost w kierowcę, co również kończy się efektowną kraksą. Dołączcie do tego wszystkiego wspomniane już realistyczne zachowanie pojazdów i macie pełen obraz totalnej rzeźni, kapitalnie wyglądającej w ruchu.

Oczywiście z auta da się też wysiąść. Akcję – podobnie jak za kierownicą – obserwujemy wówczas z perspektywy trzeciej osoby. Max eliminuje wrogów gołymi rękami, przytwierdzonym do pasa nożem lub umieszczonym w kaburze na udzie obrzynem – to w wersji standardowej. Autorzy pokazali też w działaniu Thunderstick, czyli pręt nafaszerowany materiałem wybuchowym, który po uprzednim wbiciu w ofiarę, dwie sekundy później rozrywał ją na strzępy. Oprócz siania zamętu w wydaniu „idę na żywioł” dostępne jest też skradanie i związana z nim cicha likwidacja rywali. Warto w tym miejscu dodać, że walka wręcz nie była tak dopracowana jak cała reszta, ale bierzemy poprawkę na bardzo wczesną wersją gry – do 2014 roku jest jeszcze sporo czasu i z pewnością wiele się w tej kwestii zmieni.

Fura, skóra i nieustanna walka o przetrwanie – czyli to, co lubimy najbardziej. - 2013-06-14
Fura, skóra i nieustanna walka o przetrwanie – czyli to, co lubimy najbardziej.

Mad Max zaoferuje ogromny, otwarty świat. Na mapie widoczne były cztery duże obszary, przy czym tylko jeden – Pustkowia – został odblokowany na potrzeby prezentacji. Autorzy zapewnili, że pojechać można praktycznie wszędzie przy założeniu, że samochód jest w stanie to zrobić. Pamiętajmy, że realizm kosztuje, więc po trafieniu na stromy podjazd lub w większą przeszkodę terenową będziemy zmuszeni poszukać innej drogi. Część lokacji będzie na starcie zablokowana barykadami, o czym zresztą poinformuje nas ich czerwony kolor. Przedarcie się przez nie wymagać będzie założenia mocniejszego zderzaka – usprawnienia zaaplikujemy w specjalnym menu, efekt (dzięki mechanikowi podróżującemu wiernie na pace) będzie widoczny natychmiast.

W grze pojawi się rozbudowana kampania dla jednego gracza z możliwością wykonywania różnorakich zadań pobocznych, ale szczegóły nie są na razie znane. Podczas prezentacji widzieliśmy tylko dwie przykładowe misje. Pierwsza polegała na unieszkodliwieniu przywódcy bandytów i w jej trakcie Max spędzał czas za kierownicą, druga dotyczyła otworzenia bramy do kolejnego obszaru i tu nasz bohater mógł przez dłuższą chwilę rozprostowywać kości. Autorzy zapowiedzieli już, że w Mad Max nie uświadczymy jakiegokolwiek trybu multiplayer.

Eksploracja otwartego świata na piechotę również przysporzy wielu wyrażeń. - 2013-06-14
Eksploracja otwartego świata na piechotę również przysporzy wielu wyrażeń.

Przyznam szczerze, że nie oczekiwałem po tym tytule zbyt wiele – jeszcze wczoraj kojarzył mi się on z próbą wydojenia dodatkowych pieniędzy na znanej marce przy okazji premiery nowego filmu, który również powinien trafić do kin w przyszłym roku. Po wizycie na stoisku firmy Warner Bros. Mad Max znacznie zyskał w moich oczach, głównie ze względu na wszystkie kwestie związane z autem – jest to znacznie lepiej pomyślane, niż choćby w Rage. Nowa gra studia Avalanche Studios zapewne wielkim hitem sprzedażowym nie będzie, ale to co zobaczyłem w zupełności wystarczy by zadeklarować kupno tej gry w ciemno. Miejmy nadzieję, że za niespełna dwanaście miesięcy, kiedy nadejdzie czas premiery, będę w stanie powiedzieć to samo.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Mad Max

Mad Max