Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Dying Light 2 Publicystyka

Publicystyka 11 czerwca 2019, 21:00

Widzieliśmy Dying Light 2 i bardzo nam się spodobało!

Dying Light 2 już po raz drugi pojawiło się na targach E3 w Los Angeles. Tym razem poznaliśmy datę premiery polskiej superprodukcji, a przy okazji mogliśmy bliżej się jej przyjrzeć i porozmawiać z ekipą z Wrocławia.

Kiedy w zeszłym roku podczas E3 zapowiedziano Dying Light 2, gra zainteresowała mnie przede wszystkim jako kontynuacja produkcji, z którą spędziłem kilkadziesiąt godzin, oraz nowymi pomysłami na rozbudowanie pełnego zombie świata, po którym poruszamy się za pomocą parkouru. W tym roku zobaczyłem porządny fragment nadchodzącego tytułu Techlandu i z zadowoleniem mogę powiedzieć, że czekam na Dying Light 2 również w związku z tym, co pozycja ta zaoferuje. W niedzielę, jeszcze przed rozpoczęciem E3, mieliśmy okazję być na specjalnym, zamkniętym pokazie tej gry o zombie, w której zombie przestają odgrywać aż tak dużą rolę – i to wcale nie jest zła informacja.

Chcesz zobaczyć gameplay z Dying Light 2? Zajrzyj do naszego newsa.

Walcz ostro i wyglądaj przy tym dobrze

Ci, którzy mieli do czynienia z serią Techlandu, wiedzą doskonale, że wszystko tutaj opiera się na parkourze. Kyle Crane, czyli protagonista pierwszej odsłony, potrafił przemierzać Harran wzdłuż i wszerz, skacząc, wdrapując się po ścianach i podciągając na gzymsach. Walcząc, także często korzystał ze swoich akrobatycznych umiejętności i mam wrażenie, że gdyby tylko była taka możliwość, Crane prowadziłby również dialogi przy użyciu parkouru.

W kontynuacji wcielamy się w Aidena Caldwella – człowieka, który stara się być neutralny w mieście rządzonym przez frakcje. Dodajmy, że to ostatnie miasto na naszej planecie, które jeszcze jakoś egzystuje. Minęło piętnaście lat, odkąd ludzkość przegrała z pandemią zombie, a nasz bohater również jest zarażony. Mimo to Caldwell okazuje się człowiekiem zwinnym i brutalnym w walce, który świetnie odnajduje się w świecie, w którym nic nie jest czarno-białe.

Dying Light 2 nie rezygnuje z tego, czym zasłynęła poprzednia gra, czyli z systemu poruszania się po mieście. Wciąż biegamy po różnych płaszczyznach, skaczemy, wspinamy się, zeskakujemy, a następnie wspinamy ponownie. Są także inne, bardziej zaawansowane sposoby „podróży” w środowisku – kojarząca się chociażby z serią Assassin’s Creed forma „windy”, będącej tak naprawdę linką, która wciąga nas szybko do góry, czy rodzaj huśtawki do balansowania, która zmienia swoje nachylenie w zależności od tego, w której jej części się znajdujemy. Bardziej wszechstronna wydaje się również linka z hakiem, którą nie tylko będziemy wykorzystywać częściej podczas przemieszczania się – przyda się ona także w trakcie walki czy do odsłaniania nowych ścieżek. W zaprezentowanym na pokazie demie mogliśmy zobaczyć chociażby jak Aiden usuwa z daleka osłonę przewodów wentylacyjnych, by następnie dostać się do nich i uciec przed szukającymi go przeciwnikami.

JĘZYK STOSOWANY W MIEŚCIE

Skoro miasto stworzone na potrzeby Dying Light 2 stanowi miks kilku europejskich metropolii, deweloperzy postanowili dodać mu jeszcze trochę klimatu. Język używany w grze, który będziemy mogli zauważyć również na tabliczkach wskazujących nazwy ulic czy biur, to esperanto, czyli najbardziej rozpowszechniony na świecie międzynarodowy język pomocniczy, za którego powstanie odpowiada Polak – Ludwik Zamenhof.

Walka nadal jest brutalna i wciąż opiera się na korzystaniu z parkouru oraz improwizowanej broni białej. Wielokrotnie będziemy blokować, unikać wrogich ataków, a także odskakiwać przed nimi, by odpowiednio skontrować ciosy przeciwnika. Tym razem jednak otrzymamy więcej opcji parkourowych, ruchów ofensywnych, większa okaże się także różnorodność sprzętu, który będziemy mogli wytworzyć oraz znaleźć. Pojawi się też znacznie mocniejsza broń, jak np. obecna w demie, hm… pneumatyczna wyrzutnia harpunów? Tak mi się wydaje.

Zauważyć można, że deweloperzy wykorzystali sprawdzoną formułę, ulepszając w niej to, co było warte ulepszenia. Nie zabraknie jednak zupełnych nowości – w trakcie zwiedzania otwartego świata użyjemy podręcznej paralotni, a w wyjątkowych sytuacjach wspinaczkowych, gdy okaże się, że mamy do pokonania naprawdę wysoką ścianę, pasek wytrzymałości będzie się powoli wyczerpywać. Da się więc wysnuć dwa wnioski: po pierwsze, część dróg tego typu może być na początku zamknięta, kiedy nasz pasek wytrzymałości będzie zbyt krótki na pokonanie takich przeszkód; po drugie, któryś z deweloperów bardzo długo musiał zagrywać się w The Legend of Zelda: Breath of the Wild.

Postapokaliptyczna Łódź?

Miasto w Dying Light 2 to składająca się z siedmiu dzielnic ruina, w której – jak zwykle – okazujemy się ostatnią nadzieją ludzkości. W przeciwieństwie do Harran sprawia ono znacznie bardziej europejskie wrażenie i nie bez przyczyny zresztą – prowadzący prezentację Tymon Smektała podkreślił, że inspiracją dla stworzenia tej lokacji było wiele europejskich stolic, nic więc dziwnego, że architektura i zabudowa są znacznie bliższe naszym sercom. Miasto jest różnorodne, ładnie wygląda i – co najważniejsze – nie wszystkie jego części będą dla nas dostępne od początku gry.

Każda dzielnica prezentuje się trochę inaczej i ma swoje problemy. Aiden poprzez swoje postępowanie będzie mógł doprowadzać poszczególne rewiry do rozkwitu lub ruiny. Głównym zadaniem w zaprezentowanej na pokazie misji było dostarczenie wody do miasta, które praktycznie już jej nie miało – ostatecznie udało się tego dokonać, co poskutkowało zmniejszeniem poziomu zatopienia jednej z lokacji, w rezultacie czego mogliśmy się do tej dzielnicy w końcu dostać. Oznacza to oczywiście również kolejne zagrożenia, bo nikt nie mówił, że na tym terenie będą czekać tylko skarby – możemy być pewni, że spotkamy tam też nowe rodzaje przeciwników.

Jak wspominałem wcześniej, miastem rządzą frakcje i to one walczą o wpływy na tych obszarach. Aiden nie będzie mógł przyłączyć się na stałe do którejkolwiek z nich, ale wraz z kolejnymi etapami fabuły mamy popierać działania tych ludzi, którzy zaoferują lepsze według nas rozwiązania. Na ten moment wspomniane zostały trzy ugrupowania: Scavengers, Peacekeepers oraz Renegades, ci ostatni pod przewodnictwem niezbyt przyjacielskiego Pułkownika. W to wszystko wplątani są oczywiście również cywile, którzy próbują po prostu przeżyć kolejny dzień w niesprzyjających warunkach.

Techland określa świat Dying Light 2 mianem współczesnego średniowiecza i muszę przyznać, że jest to bardzo trafne sformułowanie. Pomijając sam wygląd miasta, które faktycznie ma charakterystyczne cechy starej europejskiej zabudowy, nawet wzniesione przez frakcje budynki przypominają typowe warownie – jednym z takich miejsc była baza Renegatów, którą musieliśmy zinfiltrować. Nieraz też można było zobaczyć przeciwników z łukami, co jeszcze bardziej wzmacniało klimat owego współczesnego średniowiecza. Techland na pokazie rozdawał całkiem ładne broszurki, w których nieźle wyjaśniono zamysł stojący za tą koncepcją:

W pełnym desperacji mieście, gdzie surowce oraz władza są rzadkością i brakuje im stabilności, a zaufanie dla organów rządzących prawie nie istnieje, ludzkość cofnęła się do średniowiecza. Cywilizacji już nie ma, ale nadal można znaleźć jej relikty. To niepohamowany, pierwotny i niewybaczający świat – a jego mieszkańcy są tacy sami.

Zatrudnij znanego scenarzystę, by mieć wybory

Już od zeszłego roku wiemy, że siłą napędową stojącą za nową formą narracji w Dying Light 2 jest Chris Avellone, którego dorobku chyba przedstawiać Wam nie trzeba (a jeśli trzeba, to rzućcie okiem na ramkę). Dziś w branży jest on przede wszystkim konsultantem, który w przypadku Techlandu pomaga zespołowi scenarzystów w wymyślaniu znaczących wyborów oraz mnogich ścieżek fabularnych i stara się to spiąć w jedną całość. Na papierze wszystko prezentuje się bardzo ciekawie, bo choć główne założenie wydaje się proste – przetrwaj w ostatnim mieście – to nasze działania zdecydowanie nie będą należeć do najprostszych.

CHRIS AVELLONE – DZIEŁA WYBRANE

  1. Fallout: New Vegas
  2. Planescape: Torment
  3. Star Wars: Knights of the Old Republic II – The Sith Lords
  4. South Park: The Stick of Truth
  5. Tyranny
  6. Into the Breach
  7. Divinity: Original Sin II

Aiden Caldwell, jako człowiek w centrum całej tej zawieruchy, będzie podejmować decyzje, które wpłyną na przyszłość miasta, mieszkających w nim ludzi oraz na status każdej z frakcji. W demie trzeba było także dokonywać wyborów o trochę mniejszej skali. Jak już wspominałem, głównym celem zaprezentowanej na pokazie misji było dostarczenie do miasta wody. Sytuacja jednak nie ułożyła po myśli zlecającego nam to zadanie, w związku z czym pojawiła się alternatywa – zostać na miejscu i postarać się pomóc rannemu NPC lub ruszyć w pościg za uciekającą furgonetką. Na pokazie prowadzący prezentację rzucił się oczywiście w wir wydarzeń, ale można było też tego zaniechać i w tym momencie zakończyć quest – co miałoby swoje konsekwencje. Skoro jednak pobiegliśmy, to w końcu dogoniliśmy uciekający samochód i znów musieliśmy dokonać wyboru – zabić kierowcę lub wykorzystać go, by cichaczem dostać się do bazy wrogiej frakcji i próbować nadal ukończyć pierwotne zadanie.

Już w środku bazy przestraszony pan ostrzegł nas, że powinien powiadomić straże o intruzie. Tym samym ponownie stanęliśmy przed wyborem: zastraszyć go czy spróbować przekonać? Prowadzący pokaz postawił na zastraszenie, co ostatecznie nie okazało się dobrym posunięciem. Deweloperzy zapewnili, że gdybyśmy zdecydowali się urobić chłopaka, akurat w tym wypadku nie ostrzegłby on swoich towarzyszy o naszej obecności.

Potem było dużo walki, trochę skradania, aż w końcu spotkaliśmy osobę potencjalnie odpowiedzialną za nieudane na początku zadania negocjacje. Zanim jednak postanowiliśmy załatwić sprawę siłą, Pułkownik, czyli dowódca Renegatów, zaczął przekonywać nas, że to nie on odpowiada za całe to zamieszanie. Mogliśmy zatem zaufać albo jemu, albo (kolejny wybór) osobie doradzającej nam przez radio. Tutaj postanowiono sprzeciwić się Pułkownikowi i uruchomić pompy doprowadzające wodę do miasta, przez co nie tylko umożliwiliśmy atak frakcji Strażników Porządku na bazę Renegatów, o którym wcześniej w ogóle nie było mowy, ale również odkryliśmy nowy obszar, który dotychczas znajdował się pod wodą. Czy jednak była to dobra decyzja? O tym przekonamy się dopiero w finalnej wersji produkcji, bo w tym miejscu demo się skończyło. Można było jednak odczuć, że ktoś konkretnie nas zmanipulował.

MIEJSKI SOUND

Jednym z lepszych elementów, na które zwróciłem uwagę w trakcie prezentowanego dema, była muzyka towarzysząca rozgrywce. Dźwięki okazały się niezwykle klimatyczne, więc naturalnie dopytaliśmy ekipę Techlandu o kompozytora. Dowiedzieliśmy się, że za oprawę muzyczną Dying Light 2 odpowiada Olivier Deriviere, czyli francuski kompozytor, którego muzykę mogliśmy usłyszeć chociażby w Vampyrze czy wydanym niedawno A Plague Tale: Innocence.

Co ciekawe, takie odkrywanie kolejnych obszarów miasta ma zależeć od wielu czynników i być na porządku dziennym. Tymon Smektała stwierdził również, że przy pierwszym przechodzeniu Dying Light 2 najprawdopodobniej zobaczymy zaledwie 50% zawartości, którą deweloperzy przygotowują na premierę. Poznanie wszystkich opcji będzie wymagać wielokrotnego ukończenia gry lub… zagrania w co-opie.

Tak, druga część serii również zaoferuje zabawę dla maksymalnie czterech osób jednocześnie. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że każdy gracz ma kształtować miasto swoimi decyzjami, zdecydowano – całkiem logicznie zresztą – że miejsce, w którym będzie toczyć się rozgrywka sieciowa, zawsze będzie miastem należącym do hosta i to on swoimi działaniami wpłynie na fabułę. Oczywiście gracze odwiedzający czyjeś miasto nie odejdą z niczym – punkty doświadczenia czy zlootowany sprzęt wrócą wraz z nimi do ich własnej gry, ale postępy w fabule się nie zmienią. Możecie więc śmiało ukończyć Dying Light 2 samodzielnie, a następnie wybrać się do miasta Waszych znajomych, by zobaczyć obszary, które u Was mogły być zupełnie niedostępne.

Gdzie są zombie?!

Techland na razie skąpi w materiałach z rozgrywki widoku żywych trupów, ale możecie być spokojni – zombie nie zabraknie i będą taką samą zmorą w nocy, jak miało to miejsce w pierwszej grze. W sumie w dzień też mogą stać się problemem, jeśli zawędrujemy w niebezpiecznie zaciemnione rejony. Choć deweloperzy nie zdradzają jeszcze szczegółów, pewne jest, że pojawią się nowe rodzaje przeciwników i wymusi to na nas większą elastyczność. Dodatkowo rozbudowaniu ulegnie również system korzystania z promieni UV do odganiania przeciwników. Póki co pokazano tylko standardową latarkę oraz flary UV, które znamy już z oryginalnej gry, ale jeszcze w tym roku mamy usłyszeć więcej na temat samej rozgrywki związanej z zainfekowanymi i zmian, jakich cały system się doczekał.

Na koniec muszę absolutnie zwrócić uwagę na to, jak ładnie Dying Light 2 wygląda. Klimatyczne wprowadzenie do dema odbywało się we wnętrzu budynku i pokazywało okolicę w dość mrocznych odcieniach z kolorowymi zabarwieniami – etap zaczął się w tawernie o nazwie Rybie Oko. Potem jednak Aiden wyszedł na pole (pozdrawiam mieszkańców Małopolski) i naszym oczom ukazało się barwne miasto. Nie ma tu przaśności – jest po prostu porządna warstwa wizualna. Te krótkie fragmenty gameplayu widoczne w pokazanym na E3 trailerze (na konferencji Microsoftu, bo ujęcia z pokazu Square Enix pochodzą z zeszłego roku) są jak najbardziej reprezentatywne dla tego, jak wygląda w tym momencie gra Techlandu. W ruchu może nie zawsze będziemy mieć czas na podziwianie widoków, ale stojąc na dachach wysokich budynków, przy odpowiednim oświetleniu na pewno nie oprzemy się panoramie miasta. Szczególnie jeśli gra będzie mieć tryb fotograficzny (nie wiem, czy będzie takowy posiadać, ale umówmy się – większość dużych tytułów go teraz ma).

Jest więc dokładnie tak, jak pisałem na początku tej zapowiedzi: Dying Light 2 w zeszłym roku zainteresowało mnie jako sequel dobrej gry, a po niedzielnym pokazie intryguje mnie tym, co zaoferuje graczom jako samodzielna pozycja. Choć Techland wstępnie zapowiadał swe dzieło na rok 2019, w tym momencie premiera została przesunięta na wiosnę 2020 i… nie mam nic przeciwko temu. W ciągu roku z poprawnego produktu Polacy byli w stanie zrobić coś ciekawego – nawet jeśli mówimy tylko o demie, które zostało podrasowane na potrzeby targów E3. Jeśli jednak wszystko ma zmierzać w takim właśnie kierunku, to mogę poczekać nawet trochę dłużej.

Patrzymy zatem na Was uważnie i z nadzieją, Techlandzie. Myślę, że śmiało możecie podążyć ścieżką „Redów” i pokazać graczom gameplay przygotowany na E3 – bo jest tu na czym zawiesić oko.

Michał Mańka

Michał Mańka

Przygodę z GRYOnline.pl rozpoczął w kwietniu 2015 roku od odpowiadania na maile i przygotowywania raportów w Excelu. Później zajmował się serwisem Gameplay.pl, działem publicystyki na Gamepressure.com i jego kanałem na YouTube, w międzyczasie rozwijając swoje umiejętności w tvgry.pl. Od 2019 roku odpowiadał za stworzenie i rozwijanie kanału tvfilmy, a od 2022 roku jest redaktorem prowadzącym dział wideo, w którego skład w tym momencie wchodzi tvgry, tvgry+, tvfilmy oraz tvtech. Zatrudnienie w GRYOnline.pl po części zawdzięcza filologii angielskiej. Mimo że obecnie pracuje na wielu frontach, najbliższy jego sercu nadal pozostaje gaming. W wolnych chwilach czyta książki, ogląda seriale i gra na kilku instrumentach. Nieprzerwanie od lat marzy o posiadaniu Mustanga.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Dying Light 2 wygląda dobrze na trailerach?

Fenomenalnie!
81,1%
Tak średnio
7,2%
Źle
1,9%
Jeszcze nie mam zdania
9,8%
Zobacz inne ankiety
Dying Light 2

Dying Light 2