The Club - zapowiedź
Pmysł na grę nie wydaje się być nowy. Problem pojawia się wtedy, gdy faktycznie trzeba byłoby podać zbliżone tematycznie produkcje. Okazuje się wtedy, iż The Club raczej nie ma ani pokaźnej ani szczególnie mocnej konkurencji.
Znane powiedzenie mówi, że kto stoi w miejscu, ten się cofa. Panowie z Bizarre Creations najwyraźniej wzięli sobie te słowa do serca. Równolegle z ogłoszeniem czwartej części Project Gotham Racing, najbardziej rozpoznawalnej i właściwie jedynej „poważnej” serii tego developera, przystąpili do prac nad innym dużym projektem – The Club. To właśnie przedstawieniem tej gierki zajmę się w niniejszym artykule, choć o PGR całkowicie nie zapomnę, albowiem The Club będzie zawierał pewne naleciałości ze wspomnianych samochodówek. Dotyczyły one będą między innymi typowo rozrywkowego podejścia do prezentowanej tematyki czy systemu oceniania dotychczasowych osiągnięć. Na razie jednak zajmijmy się może przedstawieniem samej gry, gdyż w przeciwieństwie do powszechnie rozpoznawalnego PGR-a, wiele osób o tym zupełnie nowym projekcie mogło jeszcze nie słyszeć.
Po zapoznaniu się z najogólniejszymi informacjami na temat The Club można wysunąć kilka istotnych wniosków. Sam pomysł na grę nie wydaje się być nowy. Można wręcz odnieść wrażenie, że producent zbytnio się nie wysilił. Problem pojawia się wtedy, gdy faktycznie trzeba byłoby podać zbliżone tematycznie produkcje. Okazuje się wtedy, iż The Club raczej nie ma ani pokaźnej ani szczególnie mocnej konkurencji. Dalsze gdybania sobie jednak odpuszczę, gdyż wypadałoby wyjaśnić, o czym właściwie ta gra ma traktować. Tytułowy klub jest działającym w ukryciu stowarzyszeniem. W skład tej organizacji wchodzą oligarchowie, politycy, przywódcy państw i inne osoby, które dysponują albo odpowiednio dużą władzą albo pokaźnymi funduszami, których na dodatek nie planują w tradycyjny sposób wydawać. Wspomniane ugrupowanie zajmuje się organizacją brutalnych zawodów z udziałem psychopatów, profesjonalnych zabójców czy byłych więźniów. Jak można się łatwo domyślić, w owych zawodach będziemy mogli się sprawdzić. Przewiduje się, że w finalnym produkcie pojawi się osiem grywalnych postaci. Podobnie jak chociażby w grach z serii Tekken, każdy z wojowników przystąpi do turnieju z innych powodów. Lista zapowiedzianych już fighterów obejmuje między innymi byłego nowojorskiego gliniarza Renwicka, Dragova, który spędził wiele lat w rosyjskim więzieniu, czy Finna, który przystąpi do turnieju wyłącznie w celu spłacenia zaciągniętych długów. Niestety, można odnieść wrażenie, że wątek fabularny zostanie mimo wszystko zepchnięty na dalszy plan. Obym się mylił.

Zanim przejdziemy do kwestii związanych z multiplayerem, skupmy się jeszcze na trybie dla pojedynczego gracza, tym bardziej że oba te rozwiązania (single & multi) będą miały wiele cech wspólnych. Jeśli jeszcze nie zostało to dostatecznie wyjaśnione, to pragnę tu i teraz jasno i wyraźnie powiedzieć, że The Club będzie skupiał się praktycznie wyłącznie na likwidacji innych wojowników. Będzie to więc gra, w której nie spędzimy dużo czasu na pozostawaniu w ukryciu. Nie trzeba się też będzie martwić o żadne dodatkowe reguły gry, gdyż najnormalniej w świecie ich zabraknie. W The Club nie zobaczymy tradycyjnego single playera, w którym misje byłyby w bardzo dużym stopniu ze sobą powiązane, a plansze w określony sposób przez gracza pokonywane. Każda z udostępnionych w finalnym produkcie lokacji ma się składać z serii różnorakich wyzwań, którym trzeba będzie oczywiście sprostać. Na chwilę obecną mówi się między innymi o zadaniach, w których trzeba będzie pozbyć się wszystkich wrogów, czy dotrzeć do określonego miejsca w możliwie jak najkrótszym czasie. Oprócz trybu fabularnego ma się także pojawić kilka innych, m.in. Siege czy Survivor, w którym to najprawdopodobniej będziemy musieli przetrzymać jak największą liczbę przeciwników bez utraty życia. Po raz kolejny można więc zauważyć odniesienia do popularnych bijatyk.
Jak już powiedziałem, nie trzeba się będzie skradać, czy atakować wrogów z zaskoczenia (choć opcja przyklejania się do ścian ma być obecna). Można odnieść wrażenie, że autorzy za wszelką cenę będą starali się zachęcić gracza do podejmowania ryzyka, czyli brania udziału w walkach bez wykorzystania jakichkolwiek wspomagaczy w postaci ścian, czy właśnie elementu zaskoczenia. Można byłoby zadać w tym miejscu pytanie – w jaki sposób producent planuje skusić gracza do przeprowadzania bardziej widowiskowych akcji? Najwyraźniej nie trudzono się zbytnio z rozwiązaniem tego problemu. The Club zaoferuje bowiem klasyczny system combosów, podobny do tego z Devil May Cry czy Total Overdose. Myślę, że doskonale wiecie, na jakich zasadach systemy te działają. Mechanizm przedstawię więc jedynie w skrócie. Każda udana akcja będzie nagradzana zwiększeniem mnożnika. Dużą rolę będzie oczywiście odgrywało to, w jaki sposób wróg został zlikwidowany. Oczywistym wydaje się to, że za headshot czy eksplozję zabijającą stojących w pobliżu wrogów dostanie się więcej punktów. Ponadto w celu utrzymania wysokiego mnożnika trzeba będzie bez ustanku przystępować do kolejnych pojedynków. Główna postać ma ponadto nosić wytrzymałą kamizelkę kuloodporną, tak więc o szybką i bolesną śmierć raczej nie trzeba się będzie martwić.

We wstępie wspomniałem już, że The Club ma oferować zbliżone mechanizmy do czołowej serii Bizarre Creations. W PGR mieliśmy do czynienia z przyznawanymi za efektowną jazdę Kudosami. W The Club wyznacznikiem jakości gry będą z kolei wyniki punktowe, powiązane z przedstawionymi już wyżej combosami. Nie będzie więc tak, że efektowne akcje wykona się wyłącznie dla własnej satysfakcji, gdyż równolegle będzie można liczyć na atrakcyjne nagrody. Lista bonusów ma obejmować między innymi nowe stroje, mapy, postaci czy wreszcie rodzaje broni. Tych ostatnich ma być siedemnaście. W grze pojawi się opcja wykorzystania różnorakich karabinów maszynowych oraz snajperskich, wyrzutni rakiet, rewolwerów czy też materiałów wybuchowych oraz granatów. Niektóre z tych giwer będą ponadto wyposażone w specjalne upgrade’y.
Multiplayer, jak już wcześniej powiedziałem, ma stanowić główną atrakcję gry. Zostanie on skonstruowany w bardzo zbliżony sposób do single playera. Podstawowa różnica będzie oczywiście polegała na tym, że zamiast komputerowych przeciwników staniemy w szranki z prawdziwymi graczami. Multiplayer na każdej z docelowych platform sprzętowych będzie prezentował się nieco inaczej. Posiadacze X-Boxów 360 oraz PS3 zagrają zarówno przy jednej konsoli, jak i w Sieci. W pierwszym przypadku będzie to rozgrywka dla czterech osób, w drugim – dla maksimum szesnastu. PeCetowcom, z dość oczywistych względów, zaoferowany zostanie wyłącznie multiplayer w Sieci. Można się oczywiście spodziewać, iż poznane w singlu tryby zabawy przeniesione zostaną w niezmienionej lub bardzo zbliżonej postaci. Sądzę też, że większość z tych zabaw będzie opierała się głównie na wspólnej eksterminacji, a nie działaniu w kooperacji czy wykonywaniu innych zadań. Nie zabraknie oczywiście profesjonalnego systemu rankingowego, czy innych podobnych atrakcji.

Jest jeszcze zbyt wcześnie, żeby wypowiadać się na temat jakości grafiki zapowiadanej gry, tym bardziej, że do chwili obecnej promocyjne screeny, czyli takie, które niekoniecznie muszą odzwierciedlać prawdziwy wygląd finalnego produktu, występowały w większości. Akcja będzie oczywiście obserwowana z perspektywy trzeciej osoby. Dla konsolowców jest to chyba najwygodniejsze rozwiązanie. Bardzo fajnie zapowiadają się modele postaci. Zaprezentowane projekty wojowników sugerują, iż można będzie liczyć na spore zróżnicowanie skórek, którymi postaci te zostaną pokryte. Na zdjęciach widać między innymi mężczyznę z kowbojskim kapeluszem, czy też paru osobników w maskach. Nie będą to najprawdopodobniej tak dziwaczne postaci, jak te z pierwszej części Manhunta, niemniej jednak wojownicy powinni się między sobą drastycznie różnić. Otoczenie jak na razie nie powala na kolana. The Club może jednak sporo zyskać na dużym zróżnicowaniu miejsc, w których rozegrane zostaną pojedynki. Ma to być między innymi Wenecja, ogromny magazyn czy podziemny bunkier. Moją uwagę zwrócił także ciekawie zapowiadający się motion blur.
Gra z całą pewnością nie przypadnie wszystkim graczom do gustu, głównie za sprawą silnego nastawienia na tryb multiplayer. Sądzę jednak, że także w trybie dla pojedynczego gracza będzie można przy niej spędzić co najmniej kilkanaście godzin, szlifując umiejętności przed przystąpieniem do starć z żywymi graczami. Tytuł ten jak na razie wyróżnia się dość ciekawą tematyką i ładnie wykonanymi modelami postaci. Lista niezaprzeczalnych zalet zostanie z pewnością wkrótce poszerzona. Wiele zależy jednak od umiejętności i chęci producenta. Do premiery pozostało już stosunkowo niewiele czasu, gdyż The Club zapowiadany jest na końcówkę bieżącego roku.
Jacek „Stranger” Hałas
NADZIEJE:
- gra w założeniach ma oferować efektowną grafikę i dynamiczne walki, bez konieczności pozostawania w ukryciu czy planowania kolejnych posunięć;
- ciekawie rozwiązany system nagradzania dotychczasowych osiągnięć nie ma się co raczej obawiać, gdyż w PGR zostało to rozwiązane w świetny sposób.
OBAWY:
- nie każdemu spodoba się zepchnięcie fabuły gry na dalszy plan, czy też zmniejszenie ogólnego znaczenia single playera (będzie on stanowił wstęp do rozgrywek sieciowych).