Testujemy grę Crossout – miks World of Tanks i RoboCrafta z domieszką Mad Maksa
Crossout to gra wydawana przez twórców War Thundera. Przyglądamy się rozwojowi tego tej postapokaliptycznej mieszkanki World of Tanks i RoboCrafta.
- sieciowa gra akcji, w której kierujemy uzbrojonymi samochodami;
- szybkie, kilkuminutowe starcia;
- brak punktów życia (na wzór War Thundera);
- samochody konstruujemy sami ze zbieranych w czasie zabawy materiałów;
- pełna dowolność tworzenia konstrukcji;
- wszystkie elementy (od kół po broń) możemy sprzedawać lub kupować od innych graczy;
- postapokaliptyczny klimat w stylu Mad Maksa;
- przeciętna oprawa graficzna, ale za to niskie wymagania;
- na razie trwają zamknięte beta testy;
- gra będzie dostępna w modelu free-to-play.
Mad Max, czyli klasyczny film z 1979 roku z Melem Gibsonem i pustynną postapokalipsą w rolach głównych, to bodaj najbardziej wpływowy obraz w historii… gier komputerowych. Jego specyficzną stylistyką inspirowali się m.in. twórcy serii Fallout, ale w zasadzie każda produkcja, rozgrywająca się w piaszczystym świecie noszącym ślady po strasznej katastrofie, ma w sobie coś z tego filmu. Każdy, kto go widział, kojarzy z pewnością oryginalne stroje – z kultową kurtką bohatera na czele – ale także samochody: unurzane w piachu, solidnie opancerzone składaki z ryczącymi silnikami. Właśnie nimi inspirowali się deweloperzy z rosyjskiego studnia Targem Games, którzy od kilku lat pracują nad sieciową grą akcji Crossout, w której wcielamy się w konstruktorów i kierowców wysokooktanowych monstrów na (nie tylko) czterech kołach.
Crossout to przedstawiciel popularnego, choć trudnego do scharakteryzowania gatunku, zwanego powszechnie „grami o czołgach”. W produkcjach tych zasiadamy za sterami pojazdów i walczymy z innymi graczami w drużynowych pojedynkach. Po meczach zbieramy doświadczenie i walutę, a następnie za ich pomocą odblokowujemy kolejne maszyny – coraz bardziej śmiercionośne. Choć Crossout należy do tego gatunku, wyróżnia go jedna cecha – fakt, że wszystkie dostępne tu pojazdy projektują… sami gracze.
Samochodowe szaleństwo

Pomysł na grę o samochodach uzbrojonych od kołpaków po szyberdachy nie jest nowy. Do starszych przedstawicieli gatunku, zwanego z angielskiego „vehicular combat”, należy ciepło wspominane Hard Truck: Apocalypse z 2005 roku. W tej postpokaliptycznej produkcji kierowaliśmy ciężarówkami, walcząc ze wszelkiej maści bandytami. Do nowszych reprezentantów tego typu gier należy m.in. Twisted Metal na PS3, czy Hardware: Rivals na PS4.

Gaz do dechy

Balans pojazdów w Crossout jest nietypowy – każdy element (pancerz, broń, koła etc.) zwiększa wartość danego pojazdu. W teorii walczymy z samochodami o podobnej sumie punktów. Czy w praktyce ten system będzie premiował doświadczonych lub płacących graczy? Za wcześnie jeszcze, by to ocenić, ale już na początku często gra się z mocniejszymi przeciwnikami, co jest złym znakiem.
Tworząc Crossout, rosyjscy deweloperzy zainspirowali się trzema niebanalnymi mechanikami. Po pierwsze, nie wprowadzili w grze typowych punktów życia dla każdego pojazdu – zamiast tego wykorzystali system spopularyzowany przez grę ich wydawców – War Thundera. W efekcie aby zniszczyć samochód, trzeba uszkodzić jego podatne na uszkodzenia moduły – wtedy wybuchnie. Zanim jednak to nastąpi, możemy odstrzelić wrogowi koła, osłony, a nawet broń. Nie trzeba więc przeciwnika zabijać, bo pojazd bez uzbrojenia jest po prostu nieszkodliwy. Drugą inspiracją są gry typu RoboCraft, w których sami projektujemy swoje pojazdy. Przed walką włączamy specjalny kreator, który w intuicyjny sposób pozwala nam stworzyć niemal dowolny samochód – ograniczają nas tylko posiadane zasoby, energia (ogranicza np. liczbę broni) oraz… własna pomysłowość. W efekcie do boju stają najrozmaitsze konstrukcje, w teorii absurdalne, ale w praktyce… śmiertelnie skuteczne.

Ostatnią inspiracją jest dom aukcyjny, wprowadzony w premierowej wersji Diablo III. Co prawda firma Blizzard wycofała się z tego rozwiązania, ale też w Crossout wygląda ono inaczej. Każdy element, który może posłużyć nam do skonstruowania pojazdu, zdobywamy wcześniej na polu bitwy. Takie części mają swoją wytrzymałość (a więc prędzej czy później się zużyją, chyba że mają specjalną cechę „niezniszczalność”), a także klasę, znaną z gier hack’n’slash (biały kolor to przedmiot powszechny, a pomarańczowy unikalny). Wszystkie te samochodowe znajdźki (pancerze, broń, koła, podwozia etc.) można sprzedawać lub kupować w specjalnym sklepie gry. Dobrze zbalansowany rynek może okazać się silną stroną Crossout.
Zmiany, zmiany

O Crossout pisaliśmy wiele miesięcy temu. Od tego czasu autorzy wprowadzili wiele zmian. W jednej z większych ostatnich aktualizacji o numerku 0.2.10 wprowadzono m.in. nową mapę (pełną rdzewiejących statków), kolejną klasę rzadkości przedmiotów (relic), dwie nowe bronie (w tym potężną kuszę), oraz masę modyfikacji w równowadze rozgrywki czy interfejsie.
Silne strony


W Crossout spuścimy wrogom łupnia za pomocą karabinów, dział, shotgunów, rakiet, a nawet… pił mechanicznych: w grze nie zabrakło możliwości taranowania przeciwników.
O tym, czy dana gra odniesie sukces, decyduje masa czynników, ale co najmniej dwa przemawiają na korzyść Crossouta. Zacznijmy od najważniejszego – starcia w opisywanej produkcji są dość dynamiczne i znacznie szybsze niż np. w World of Tanks czy czołgowej wersji War Thundera. Często już po pięciu minutach mecz się kończy zwycięstwem jednej z drużyn. W efekcie zabawa jest szybka i niezobowiązująca. Co jednak najistotniejsze, po prostu cieszy i daje satysfakcję, a bywa, że i śmieszy, bo Crossout ma spory potencjał komiczny – gdy dwóch przeciwników się zderzy, a ich samochody wywrócą się, przypominając żuki przewrócone na grzbiet i bezradnie majtające w powietrzu odnóżami (w tym wypadku – kołami), to trudno się nie uśmiechnąć, nawet jeśli sytuacja dotyczy nas samych.
Silną stroną są też niskie wymagania – co prawda okupione są niezbyt efektowną oprawą graficzną, ale za to Crossout płynnie chodzi na nie najmocniejszych blaszakach. Wiele gier sieciowych z góry ogranicza liczbę potencjalnych graczy, stawiając na efektowną grafikę.

Wątpliwości
Wiele przemawia za Crossoutem, ale jest jeszcze sporo elementów, które twórcy muszą doszlifować. W kontekście rozgrywki najważniejszy jest balans – nikt nie ma wpływu na to, jakie pojazdy gracze skonstruują, więc stała czujność i monitorowanie przesadnie silnych konstrukcji musi być priorytetem Targem Games. Przykładem takiego przesadnie skutecznego buildu są ostatnio wyrzutnie rakiet (pyre launchers). Niepokoić mogą też głosy na temat modelu free-to-play – póki co ciężko go ocenić, bo w gra jest w fazie zamkniętych testów, a więc liczbę graczy celowo ograniczono, ale ceny przedmiotów są bardzo wysokie – w efekcie albo doładowujemy konto gotówką, albo bardzo ciężko na nie pracujemy, wykonując misje. Taki grind to niestety cecha War Thundera, mam jednak nadzieję, że Crossoutowi uda się od niego odejść.

Ostatnią słabością gry może się okazać marketing. Stworzenie dobrej gry to tylko połowa sukcesu – dobrym tego przykładem jest niedawna premiera Battleborna. W promocję gry włożono wprawdzie wielkie pieniądze, ale skuteczność nie jest proporcjonalna do podjętych wysiłków. Po grę ostatecznie nie sięgnęło zbyt wielu graczy, a to przecież jest najistotniejsze w przypadku produkcji sieciowych, a zwłaszcza tych darmowych, jak Crossout. Czy na rynku znajdzie się miejsce na nową grę, okaże się, gdy twórcy wreszcie pokażą ją szerszej publiczności.
Nutka optymizmu
Crossout bez wątpienia ma pewien potencjał. Nie na wielki hit, bo takim się nie stanie, ale na solidną, dynamiczną samochodową strzelankę, która poszerzy segment gier „czołgowych”. Cieszy, że twórcom już w fazie zamkniętych testów udało się stworzyć prężnie działającą społeczność: czat w grze huczy od rozmów, a na forum dostępnym tylko dla grających trwają zażarte dyskusje nad wieloma aspektami produkcji. Potwierdzam też, że gra – a to przecież w tym najważniejsze – po prostu sprawia przyjemność. Wiele elementów trzeba w niej jeszcze dopracować i zbalansować, ale ten najistotniejszy, czyli współczynnik frajdy, już jest. Teraz twórcy i wydawca muszą przygotować się do wypuszczenia gry (nawet jeśli technicznie rzecz biorąc będzie to tylko otwarta beta, która w takich grach jest w zasadzie premierą). Wtedy okaże się, czy i jak wielkim sukcesem będzie Crossout. Oby Targem Games nie zaprzepaściło potencjału gry.
