Never say die, Iron Eagle. Już czas na powrót symulatorów lotniczych?

- Renesans symulatorów lotniczych – czy jest szansa na fabularną grę akcji z samolotami bojowymi?
- Highway to the Danger Zone
- Never say die, Iron Eagle
- Symulatory bez duszy
Never say die, Iron Eagle
Kultowy Top Gun to nie jedyny obraz działający na wyobraźnię graczy. Równie popularny wydaje się może nieco kiczowaty, ale ciągle mający wielu sympatyków Iron Eagle. Fanowska kampania zrobiona w edytorze gry, która bazowała na scenariuszu oraz dialogach i piosenkach z filmu, pojawiła się już dużo wcześniej, wykorzystując z konieczności samolot F/A-18C. W zaledwie dwa tygodnie od premiery modułu F-16C Viper jej autor podmienił samoloty na te właściwe, odświeżył parę detali i tym samym stworzył świetną, fabularną grę akcji, która wciąga bez reszty i zachwyca „epickimi” momentami.

Samolot F-16 w pustynnym kamuflażu nasuwa skojarzenia nie tylko z Iron Eagle. To także powrót wspomnieniami do jednej z najgłośniejszych i najciekawszych gier z dawnych lat – do Strike Commandera. Zanim oczkiem w głowie Chrisa Robertsa stał się Star Citizen, to właśnie Strike Commander był synonimem megaprodukcji, która wtedy zarówno wykraczała poza możliwości ówczesnych pecetów, jak i wyczerpywała cierpliwość programistów. Dziś przebojowa opowieść o pilotach najemnikach budzi głównie miłe wspomnienia.
Pod wykonaną przeze mnie na silniku gry okładką SC czy malowaniem maszyny na wzór tej z dywizjonu Wildcats pojawiła się prawdziwa lawina komentarzy oraz polubień – i to nie tylko od graczy z roczników pamiętających Strike Commandera. Młodsi też chętnie zagraliby w dobrą grę z samolotami w roli głównej – takiego Ace Combata, ale w stylu nocnych szturmów z najnowszej odsłony Modern Warfare!
STRIKE COMMANDER
Wydana w 1993 roku produkcja firmy Origin Systems to jeden z najbardziej kultowych – i równie zapomnianych – symulatorów myśliwców. Za powstanie tej gry odpowiada Chris Roberts – znany z serii Wing Commander, a dziś kojarzony przede wszystkim ze Star Citizenem. Pozycja ta jak na swoje czasy była bardzo nowatorska – miała rozbudowany aspekt fabularny oraz ekonomiczny.
Biorąc pod uwagę wsparcie, jakiego nie szczędzą fani latania w kosmosie Star Citizenowi, można założyć, że gra fabularna ze współczesnymi myśliwcami w roli głównej mogłaby wzbudzić podobną akceptację i sprawić równie wiele radości. Społeczność skupiona wokół symulatorów chyba naprawdę bardzo czeka na produkcję będącą czymś więcej niż tylko realistycznym wciskaniem setek przycisków w kabinie czy wykonywaniem ciągle tych samych procedur. I generalnie można powiedzieć, że w pewnym sensie namiastka czegoś takiego już istnieje. W dodatkowych, płatnych, DLC na platformie DCS World znajdziemy kampanie fabularne pełne zwrotów akcji, trzymających w napięciu momentów, dobrze nagranych komunikatów radiowych oraz przede wszystkim z bohaterami z krwi i kości, których losem potrafimy się przejąć i których słuchamy z uwagą.

Od książki do fabularnej gry akcji
Prawdziwym specjalistą jest tutaj polski twórca niezależny – Baltic Dragon. Choć nad wszystkim czuwa sam, przy swoich projektach zawsze może liczyć na ogromne wsparcie ludzi z całego świata, w tym byłych i aktywnych pilotów, osób pracujących na co dzień przy samolotach wojskowych, znających odpowiedni żargon i procedury. Każdą misję w jego kampaniach cechuje nie tylko ogromny nacisk na autentyczność każdego zadania, ale i sporo filmowej akcji przeplatanej naturalnymi dialogami. Tak podana fabuła, o dziwo, potrafi wciągnąć! Da się ją sprawnie śledzić, pomimo ograniczenia się do obserwacji świata z ciasnego kokpitu myśliwca.
Baltic Dragon obecnie pracuje nad przeniesieniem do uniwersum DCS bestsellerowej książki Kevina Millera – Raven One. To pierwsza z powieści byłego pilota US NAVY, który osobiście dowodził dywizjonem „Szerszeni” w prawdziwych misjach bojowych i swoje doświadczenia wykorzystał podczas pisania. Nie ma tu mowy o pójściu na łatwiznę i zwykłym odtworzeniu kilku zadań z celami do zniszczenia na wzór tych opisywanych w książce. Działając przy pełnym wsparciu i pomocy samego autora, Baltic Dragon tworzy prawdziwą megaprodukcję, łącznie z nagrywaniem aktorów wcielających się w poszczególnych bohaterów powieści. Przenosi do symulatora ich osobowości, temperament, losy i całe tło ekscytującego świata pilotów marynarki, tyle że w formie połączonych ze sobą misji bojowych. Sam Kevin Miller z kolei czuwa nad realistyczną otoczką owych misji, dbając chociażby o poprawność radiowego żargonu w dialogach. Biorąc pod uwagę, jak wyszło to poprzednio w The Enemy Within czy Red Flag Campaign, o końcowy rezultat można być spokojnym.

Produkcje Baltic Dragona i paru innych profesjonalnych twórców kampanii to jednak kropla w morzu. Na dodatek to także niezwykle trudne pozycje z bardzo wysokim progiem wejścia. Choć fabuła, zwroty akcji i forma opowiadania historii wciągnęłyby pewnie każdego, konieczność bezbłędnej znajomości wszystkich systemów samolotu, zwłaszcza nawigacji i arcytrudnych tankowań w powietrzu, sprawia, że filmowej kampanii w pełni doświadczy tylko wąska grupa najbardziej oddanych wirtualnemu lataniu graczy.
W obecnych symulatorach bardzo brakuje elementów typowych dla gry mogącej wciągnąć każdego. Ograniczenia zwykle nie pozwalają na wyświetlanie przerywników filmowych, nie ma też klimatycznych ekranów menu czy pogłębiających immersję etapów przed główną rozgrywką.