filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy

Filmy i seriale

Filmy i seriale 21 stycznia 2021, 09:30

autor: Marek Jura

Oglądałem WandaVision. Miodowe lata Marvela mnie zauroczyły

Twórcom WandaVision udało się to, co niemożliwe. Jednocześnie wyśmiali konwencję sitcomu i wycisnęli z niej to, co najlepsze. W konsekwencji serial to zarówno amerykańskie Miodowe lata, jak i pełen easter eggów superbohaterski smakołyk Marvela.

Spis treści

Chociaż seriale miały ukazać się już po pierwszych filmach kolejnej fazy Marvela, pandemia pokrzyżowała Kevinowi Feige’owi plany. W tej sytuacji to WandaVision, Falcon i Zimowy Żołnierz oraz Loki rozpoczną nowy etap MCU. To wiele mówi o świecie, w którym przyszło nam żyć. Wielkie kinowe blockbustery zostały, przynajmniej chwilowo, zastąpione produkcjami telewizyjnymi czy bardziej streamingowymi. Te też nie są już jednak idealnie tym samym, czym były przed pandemią. Chociaż WandaVision ma strukturę serialu (i to bardzo wyraźnie zaznaczoną), czas poszczególnych odcinków wskazuje na to, czego obawiali się widzowie jeszcze przed premierą – w pewnym sensie to po prostu długi film podzielony na dziewięć części. Ale krótki metraż tej produkcji to jedynie naprawdę niewielka łyżka dziegciu w całej beczce superbohaterskiego miodu.

Jeżeli jeszcze nie widzieliście chociażby zwiastuna WandaVision, zastanawiacie się pewnie, o co chodzi z tymi porównaniami do Miodowych lat? Otóż dawny hit Polsatu wzorowany był na amerykańskim The Honeymooners, emitowanym w latach 1955–1956. Fabuła wielu odcinków Miodowych lat została wprost oparta na scenariuszu poszczególnych epizodów produkcji Jackiego Gleasona. Mimo że na amerykańskim rynku formuła ta była w 1998 roku już niemal wyczerpana, w Polsce po wprowadzeniu przez twórców niewielkich zmian nieznudzona jeszcze taką konwencją widownia pokochała ten serial. Zarówno Honeymooners, jak i nasz rodzimy odpowiednik opowiadały o losach dwóch bezdzietnych rodzin z klasy średniej. Po kolejnych gagach w tle słyszeliśmy śmiech publiczności, a niemal każdy odcinek był wyraźnie spuentowany zabawnym zwrotem akcji. Co ciekawe, w trochę zmodyfikowanej formie (w stosunku do serialu Gleasona) pomysł ten wykorzystano później przy produkcji animowanych Flintstonów i Jetsonów.

Amerykańskie matrioszki, czyli o humorze w WandaVision

Jeżeli mam być szczery, zwiastun nie przekonał mnie do obejrzenia serialu. Nie należąc do fanów formuły sitcomu, obawiałem się, że zniechęci mnie ona do całego WandaVision. Szybko okazało się jednak, że były to obawy kompletnie nieuzasadnione. Serial Marvela nie przeciąga bowiem scen, które nie każdego muszą bawić, koncentrując się na żartach z konwencji i samych postaciach. Bo, jak łatwo wywnioskować z nazwy samej produkcji, śledzimy tutaj głównie losy Wandy i Visiona. Twórcy umieścili ich w centrum wydarzeń (mimo nieraz ściągającej na siebie uwagę otoczki retro), wyśmienicie zgłębiając meandry psychiki marvelowskich superbohaterów.

Humor jest tu wielowarstwowy. Rozśmieszyć mogą nas zarówno najprostsze gagi żywcem wyjęte z sitcomu z lat 50. i 60. oraz żarty dalece bardziej wysublimowane. Jednak nawet te pierwsze potrafią autentycznie rozbawić. Mimo niechęci do tego typu konwencji świetnie oglądało mi się Wandę próbującą magicznie przygotować obiad w czasie, gdy szef Visiona czeka w jadalni. Jego żona otwiera zasłony skrywające czarującą Scarlet Witch, ale partner superbohaterki ratuje sytuację, wykonując irracjonalną przyśpiewkę. Brzmi idiotycznie? Oczywiście. Tylko że dokładnie tak miało to wyglądać. Z humorem w WandaVision jest trochę jak z matrioszkami – otwieracie jedną, a w środku znajdujecie następną. Bo w tym wszystkim jest drugie, a nawet trzecie dno. Mnie ostatecznie podobało się nawet to pierwsze, ale jeżeli Wam byłoby nie w smak, spokojnie możecie czerpać przyjemność z serialu, skupiając się na drugim.

Jest nim oczywiście żart z samej konwencji. Twórcy wyraźnie pokazali wszystkie wady amerykańskiego sitcomu – przerysowane postacie, absurdalne rozmowy o niczym i wieczny uśmiech na obliczach bohaterów. Dużo czarnego humoru możemy znaleźć chociażby w scenie, w której szef Visiona dławi się w trakcie obiadu. Jego żona jednak cały czas z szerokim uśmiechem na twarzy powtarza, że to nic takiego, że przecież on tak zawsze. Ta szczypta makabreski dodaje serialowi sporo zawoalowanego mroku, czającego się wciąż w tle, gdzieś za idealnym żywopłotem okalającym idealny dom. Bo idealne amerykańskie przedmieścia są też w pewien sposób zwyczajnie „creepy”, a główni bohaterowie niekiedy to zauważają. I tutaj dochodzimy do dna numer trzy.

Przepis na eliksir idealny to zmieszanie w równych proporcjach sitcomu i mroku

Od początku domyślamy się bowiem, że coś jest nie tak. Spokojnie, nie będę zdradzać co, więc w tym tekście raczej unikniecie spoilerów większych niż kilka przewidywalnych gagów. Atmosfera tajemniczości jest już zresztą delikatnie zaznaczona w zwiastunie. Kolejne odcinki tylko ją zagęszczają. W pewnym momencie Wanda oznacza w kalendarzu jeden z dni narysowanym odręcznie sercem. Vision, choć podkreśla, że nie jest w stanie zapomnieć niczego, nie potrafi jednak powiedzieć, co właściwie wtedy się stało. Wanda ma o to do męża pretensje. Oboje zaczynają się więc przekomarzać. Ona mu podpowiada, on udaje, że pamięta. Typowy żart rodem z Miodowych lat, prawda? Tylko czy na pewno? Kiedy uważnie obejrzymy tę scenę, może się okazać, że daleko jej do banału.

Jeszcze na długo przed emisją serialu pojawiło się w sieci wiele spekulacji dotyczących najważniejszych wydarzeń w tej produkcji. Czy Wanda zmierzy się z Mephisto, Hydrą, Swarmem, Hive’em, Agathą Harkness, Śmiercią, Thanosem, Grim Reaperem, Nightmare’em, Helą, a może... z samą sobą z alternatywnej rzeczywistości? Chociaż niektóre z tych przewidywań wydają się absurdalne, część z nich według fanów znalazła już potwierdzenie w pierwszych odcinkach serialu. Nie będę Wam psuć zabawy, nie zdradzę więc, które postacie się załapały, ale faktycznie – Marvel podrzucił już parę tropów. Inna sprawa, że znając podejście Feige’a i spółki, kilka z nich zaprowadzi nas zapewne donikąd. Ale to w sumie dobrze – dzięki temu do końca nie będziemy pewni, o co w tym wszystkim chodzi. Bo, że serial nie poprzestanie na sitcomowych gagach, pewni możemy być wszyscy.

Z kolei easter eggów pojawi się tu więcej niż włosów na głowie Visiona. I nawet jeśli ten sitcomowy żart jest wyjątkowo nieśmieszny (dobra, przyznaję się, jest!), nie zmienia to faktu, że w WandaVision nawiązań do innych produkcji spod znaku Marvela znajdziecie więcej, niż się spodziewacie. Sam zauważyłem ich w dwóch krótkich odcinkach kilkanaście, zupełnie nie skupiając się na tym aspekcie. Jeżeli należycie do widzów, którzy uwielbiają wyszukiwać tego typu smaczki, to zdecydowanie serial dla Was. Napisy na opakowaniach produktów spożywczych, krótkie reklamy telewizyjne, rzucona niby mimochodem nazwa czy element ubioru głównych bohaterów – wszystko jest tu przemyślane.

Marek Jura

Marek Jura

W 2016 ukończył filologię na UAM-ie. Od tamtej pory recenzuje dla GRYOnline.pl prozę, poezję, filmy, seriale oraz gry wideo. Pierwsze kroki w branży dziennikarskiej stawiał zaś jako newsman w lokalnym brukowcu. Prowadził własną firmę – projektował, składał, testował i sprzedawał planszówki. Opublikował kilka opowiadań, a także przygotowuje swój debiutancki tom wierszy. Trenuje sporty walki. Feminista, weganin, fan ananasa na pizzy, kociarz, nie lubi Bethesdy i Amazona, lubi Lovecrafta, Agentów TARCZY, P:T, Beksińskiego, Hollow Knigt, performance, sztukę abstrakcyjną, mody do gier i pierogi.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Wolisz filmy Marvela czy DC?

77,9%
Marvela
22,1%
DC
Zobacz inne ankiety