Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 1 sierpnia 2006, 10:03

autor: Wojciech Gatys

Left Behind: Eternal Forces - przed premierą

Chcemy oryginalności! – to hasło powtarzam już od lat i co tu dużo mówić – Eternal Forces zapowiada się na naprawdę niepowtarzalny tytuł.

Gry z przesłaniem moralnym? Raczej takich nie lubimy. Jeśli ktoś chce promować za pomocą naszej ulubionej rozrywki swoje produkty, przekonania polityczne czy religie, to możemy się spodziewać skleconej naprędce reklamówki McDonalda albo prymitywnej strzelanki FPP, tyle że z opisu poziomu wynika, że jesteśmy dobrym Palestyńczykiem, a Ci drętwi stickmani na horyzoncie to bardzo źli Izraelczycy. Ach, był jeszcze Catehumen – równie nieciekawa opowieść o chrześcijańskim wojowniku, który walczył z demonami. Po prostu koszmar.

Left Behind: Eternal Forces też jest taką grą – jak czytamy w oświadczeniu prasowym, celem założenia studia Left Behind Games jest między innymi promowanie wartości chrześcijańskich i przy okazji dobrej rozrywki, szerzenie dobrych wzorców moralnych. Wszystko dobrze – oby tylko rzeczywiście dostarczało toto rozrywki na wysokim poziomie. Ale o tym zapewnia nas solennie prezes Left Behind Games, który twierdzi, że możemy się spodziewać nie tylko najwyższej jakości produktu, ale nawet... otwarcie przyznaje, że Catehumen był strzałem do własnej bramki dla wszystkich, którzy za jego pomocą chcieli krzewić wartości chrześcijańskie. Teraz wszystko ma się zmienić – celem Left Behind jest stworzenie świetnego RTS-a, a przy okazji sprowokowanie graczy do pomyślenia o Bogu i własnym życiu.

Jeśli chce się osiągnąć sukces – to najlepiej opierając się na sprawdzonych wzorcach. W przypadku Eternal Forces takim wzorcem jest seria bestsellerowych książek Tima LaHaye i Jerry’ego B. Jenkinsa, która opowiada o wydarzeniach z Apokalipsy Świętego Jana. Oto po Sądzie Ostatecznym i zabraniu wszystkich wierzących do Nieba, na Ziemi rozpoczynają się siedmioletnie rządy Antychrysta. W dniu ich zakończenia potężne armie Dobra i Zła zetrą się w ostatecznej bitwie armageddonu. Na szczęście dla wszystkich grzeszników, którzy będą teraz cierpieć pod żelaznym uściskiem Szatana, na Ziemi pozostała też garstka boskich partyzantów – tak zwana Opozycja Ucisku, która będzie opierać się Władcy Piekieł.

Akcja gry toczyć się będzie w mieście Nowy Jork po tym, jak 1/3 ludzkości w dziwnych okolicznościach zniknęła (my już wiemy, że wzięta została do Nieba). Organizacja Narodów Zjednoczonych, prowadzona przez charyzmatycznego Nicolae Carpathia (my już wiemy, że to Lucyfer jak z kuriera wycięty) rozpoczyna budowanie ogólnoświatowego rządu, który będzie władał planetą za pomocą Globalnych Sił Pokojowych. Tylko Opozycja Ucisku może objawić prawdziwe plany Antychrysta i zbawić jak największą liczbę dusz, zanim jeszcze nie jest za późno.

Zgodnie z najlepszymi tradycjami RTS-ów, nasze niewielkie oddziały (nie umiem się oprzeć porównaniom z UFO: Enemy Unknown) będą musiały przejąć kontrolę nad kolejnymi dzielnicami Wielkiego Jabłka. Do dyspozycji będziemy mieli dwa surowce – pieniądze oraz siłę duchową. Za pomocą pierwszej będziemy mogli kupować broń i wyposażenie, dzięki drugiej – rekrutować nowych ochotników do Opozycji Ucisku. Przy okazji będziemy mieli okazję zbawić zabłąkane na Ziemi dusze. Po przejęciu poszczególnych części miasta, będziemy mogli na ich terenie wybudować ośrodki szkolenia wojskowego, banki, misje, szpitale i oczywiście kościoły.

Widać, że – w odróżnieniu od Catehumena – Lyndon i jego ludzie naprawdę włożyli w Left Behind sporo pracy. Jeśli ktoś miał okazję odwiedzić Nowy Jork, będzie się czuł jak w domu – Times Square, Wall Street czy Piąta Aleja zostały odtworzone z wyjątkowym pietyzmem, a co więcej – udało się zachować unikatowy, nowojorski styl. Nowego Jorku z Left Behind – podobnie jak tego rzeczywistego – nie można pomylić z żadnym innym miastem. Dzięki umowie podpisanej z firmą Double Fusion, na ulicznych billboardach pojawią się też reklamy prawdziwych marek, ale tylko tych, które promują odpowiednie wzorce moralne.

Fabuła i przesłanie gry pozwala na interesujące podejście do sprawy rekrutacji żołnierzy. Nie „produkują” się oni w specjalnych budynkach (koszarach czy centrach szkoleniowych), ale po prostu chodzą po ulicach, jako zwyczajni mieszkańcy. Każdy z nich posiada pewną wartość „wiary”, która określa, czy jest dobry, zły czy neutralny. Dobrzy obywatele wstępują w szeregi Opozycji Ucisku, źli – stają po stronie Antychrysta. Naszym zadaniem będzie przekonać neutralnych, aby przyłączyli się do wykonywania boskiego dzieła.

I to właśnie ten element Lyndon i spółka uważają za kluczowy dla przesłania gry i jej oryginalności. Na płaszczyźnie czysto rozrywkowej – po prostu musimy zapobiegać przejściu obywateli na stronę wroga i dbać o własne interesy, aby wygrać wojnę. To, kto z kim walczy, może być sprawą drugorzędną, choć chyba nawet niewierzący gracze odkryją potencjał w tak wyrazistych elementach jak wojska Lucyfera, aniołowie Apokalipsy czy otwarte wrota piekieł. Jeżeli natomiast ktoś sięgnie głębiej, zauważy, że to, co jest teoretycznie tylko rekrutowaniem żołnierzy, może dla niektórych oznaczać rozterki moralne, ciągłe kuszenie przez zło i możliwość dokonania wyboru. Trzeba przyznać, że może to poruszyć wyobraźnię.

A jak będzie wyglądała sama rozgrywka? Choć starcia nie będą przebiegały na jakąś ogromną skalę (pamiętajmy, że całość dzieje się w mieście, a nasi bohaterscy żołnierze to zaledwie garstka śmiałków), możemy spodziewać się efektownych walk. Szczególnie, jeśli zwrócimy uwagę na fakt, że w ich trakcie wystąpić mogą specjalne zdarzenia i nieoczekiwane zwroty akcji. Szatan przegrywa walkę? Może więc użyć specjalnej zdolności kuszenia i obniżyć morale naszych wojsk. My z kolei możemy dokonywać cudów, choć rozstąpienie się Morza Czerwonego raczej nie wchodzi w grę. W każdym razie zawsze można odwołać się do bardziej zaawansowanej broni konwencjonalnej i na przykład wprowadzić do boju czołg typu Abrams.

A jeśli boicie się, że Left Behind: Eternal Forces to kolejna gra stworzona przez fanatyków, którzy na widok kolejnej powtórki Rambo odprawiają egzorcyzmy, mam dowód, że gra ma zdrowe podejście do rzeczywistości. Jaki? Otóż w trybie gry wieloosobowej będziemy mogli wcielić się również w Nicolae Carpathię i poprowadzić do walki legiony piekieł. Prosiliśmy o wypowiedź w tej sprawie pewną toruńską radiostację, ale nie udało się uzyskać oficjalnego stanowiska.

Twórcy gry otwarcie przyznają, że trzeba mieć do Chrześcijaństwa otwarte podejście i jeśli chce się przekazać jakieś wartości, nie można tego robić cenzurując wszystkich i wszystko. Zresztą – jak przyznaje to sam Troy Lyndon – Biblia jest bardzo krwawą, a nawet miejscami okrutną księgą i wcale nie próbuje nas przekonać, że walka dobra ze złem jest łatwa i przyjemna. Choć w Left Behind nie będziemy oglądać scen rodem z Mortal Kombat, na pewno nie zabraknie krwi, potu i łez. Ostatecznie pokonanie Szatana musi nieść za sobą ofiary.

Chcemy oryginalności! – to hasło powtarzam już od lat i co tu dużo mówić – Eternal Forces zapowiada się na naprawdę niepowtarzalny tytuł. Miejmy tylko nadzieję, że producenci gry naprawdę poważnie podeszli do tematu jej grywalności i nie otrzymamy produktu klasy B (albo co gorsza klasy C) z doczepionymi nie wiadomo po co elementami niebiańsko-piekielnymi, tudzież diabelsko-anielskimi. Jako osoba skromnie uznająca się za Chrześcijanina, mam ochotę sprawdzić tę grę – a przynajmniej zagrać w jej demo. A nuż coś z niej wyniosę? A nawet jeśli nie – to skopać Lucyferowi tak zwany ass zawsze jest przyjemnie. Dobro górą!

Wojtek „Malacar” Gatys

NADZIEJE:

  • pierwsza, porządna gra chrześcijańska?
  • Niebo kontra Piekło – ostateczne starcie;
  • interesujące podejście do tematu zasobów;
  • Nowy Jork jak żywy?

OBAWY:

  • czy producentom wystarczy doświadczenia?
  • czy przekazy moralne nie będą uciążliwe?
Left Behind: Eternal Forces

Left Behind: Eternal Forces