Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 29 sierpnia 2002, 11:43

autor: Borys Zajączkowski

Industry Giant II - test przed premierą

Akcja Industry Tycoon II przenosi nas w gospodarcze realia Ameryki XIX i XX wieku. Ponownie mamy możliwość stworzenia przedsiębiorstwa o globalnym zasięgu, zajmującego się praktycznie wszystkim co przynosi dochody.

- Centrala, słucham?

- Dzwonię do pani czwarty raz w tym miesiącu i czwarty raz pani to powtarzam: od pół roku w Pipidówce pokrywamy zaledwie połowę zapotrzebowania na chleb i trzy czwarte na mleko.

- Wiem, proszę pana, szefostwo też sobie z tego zdaje sprawę. I już w budżecie na ten miesiąc jest przewidziany zakup pociągu przeznaczonego specjalnie do transportu żywności do Pipidówki. Za dwa miesiące będzie pan zmuszony dobudować drugi market, żeby ten chleb, mleko i jajka sprzedać.

- Dziękuję. To chciałem usłyszeć. Do usłyszenia.

- Centrala, słucham?

- Chciałem się dowiedzieć, czy firma nie rozważa wszczęcia produkcji kalendarzy ściennych. Wie pani, jest już połowa roku, za chwilę ludzie rzucą się po nie do sklepów. Z moich wstępnych szacunków wynika, że w sezonie zimowym moglibyśmy sprzedać w samej tylko stolicy około trzydziestu kontenerów.

- Szef rozważa taką możliwość, ale może jeszcze nie w tym roku. Rozumie pan, to są olbrzymie nakłady: wycinka drzew, budowa tataku, papierni, drukarni, uruchomienie nowych linii transportowych, a kalendarze to produkt sezonowy – przez większość roku będą jedynie zajmować miejsce w magazynach. To musi poczekać na wolne środki. Ale korzystając z tego, że pan dzwoni, niech mi pan określi zapotrzebowanie u siebie na blaszane samochodziki, które wła...

- Pani raczy żartować! Żegnam!

- Przedstawiam plan posiedzenia rady. Punkt pierwszy: budowa uniwersytetu w Wąchocku. Punkt drugi: zakup kontenerowca obsługującego transport z prawego brzegu Koślawki na lewy. Punkt trzeci: rozpoczęcie produkcji wódki bezalkoholowej z przeznaczeniem na rynek wschodnio-europejski.

- Chciałem zająć stanowisko odnośnie drugiego punktu porządku. Uważam bowiem, że Koślawkę można bez wielkiej szkody zasypać odpadami z pobliskiej elektrowni jądrowej, a na powstałym w ten sposób terenie wybudować autostradę dla tirów.

- No, tak, to oczywiście bardzo dobry, racjonalizatorski pomysł, ale czy nie obawia się pan protestów ze strony miejscowej ludności?

- Nie. Nie muszą o tym wiedzieć.

- Osobiście, jeśli można wtrącić coś od siebie, bałbym się protestów związanych ze sprzedażą bezalkoholowej wódki za wschodnią granicą. Tamtejsi ludzie jednak są przywiązani raczej do spirytusu, stąd, uważam, produkcja spirytusu bezalkoholowego zapewni firmie znacznie większy dochód.

- Słuszna uwaga. Czy ktoś chce zabrać głos w sprawie uniwersytetu?

- Ja tylko chciałem zauważyć i myślę, że grono moich szacownych kolegów zgodzi się ze mną, że ten punkt nie wymaga dyskusji. Wąchock jest dynamicznie rozwijającym się miasteczkiem, w którym żyje już blisko pół tysiąca ludzi. Jest to oczywiście nieco mniej niż w przypadku, dajmy na to Pcimia, który zamieszkuje przeszło piętnaście milionów, niemniej jednak nie jest to liczba, którą można zlekceważyć. Uniwersytet w Wąchocku jest mieszkańcom potrzebny i nie może być co do tego żadnych wątpliwości.

- Ja do kierownika.

- Kierownik jest zajęty, a w ogóle to go nie ma. Proszę przyjść później.

- Później to się wszyscy potopimy! Nie przyszedłem tu dlatego, żeby oglądanie pani pryszczatej gęby sprawiało mi jakąkolwiek przyjemność.

- Proszę się uspokoić. Może mi pan przybliżyć temat?

- Jesteśmy browarem, tak? Pracujemy pełną parą, tak? Na trzy zmiany, tak? Produkujemy miesięcznie dwadzieścia tysięcy hektolitrów piwa, tak? To proszę łaskawie przypomnieć szefowi, gdy znajdzie chwilę wolnego czasu na pracę, żeby zapewnił regularne dostawy butelek! I niech sobie pani przynajmniej wyciśnie te pryszcze na czole albo zapuści grzywkę, bo od patrzenia na panią można dostać zapalenia spojówek.

Żarty żartami, ale krótko rzecz ujmując: druga część „Industry Gianta” zapowiada się na fantastyczną gierkę. Oczywiście z tym drobnym zastrzeżeniem, iż z przeznaczniem dla hardcore’owych graczy powstała druga część „Kapitalizmu”. Nie każdy jednak potrzebuje takich wyzwań i ma chęć sprostać takim problemom decyzyjnym, jakie stawia przed nim ta najdoskonalsza ze strategii ekonomicznych – z resztą nie każdy musi mieć czas na to, by się wgryzać we wszystkie rządzące nią prawidła. I dla nich właśnie doskonale nada się „Industry Giant II”. Dla tych, którzy również mają potrzebę wybudować od czasu do czasu jakieś imperium finansowe, ale nie chcą się przy tym szczególnie zmęczyć.

Idea IG2 jest bardzo prosta, lecz z życia wzięta i stąd daje wystarczająco duże pole do popisu, by godziny spędzone przed grą umykały zupełnie niepostrzeżenie. Oto gracz zostaje osadzony w takiej czy innej okolicy, w której znajduje się kilka miasteczek, jakieś złoża minerałów, istnieje w niej sieć dróg, płyną sobie rzeczki i pobłyskują jeziorka, a na koncie zalegają nierzadko miliony dolarów, z którymi możnaby w sumie coś począć. Leniwie sunąc wzrokiem ponad lasami i polami zatrzymuje go nad jednym z miast. Żyje sobie ono własnym życiem, samochodziki jeżdżą po ulicach, mieszkańców jest dwadzieścia parę tysięcy. Niemożliwe, że dotąd nie mają sklepu spożywczego. Parę kliknięć myszą i w najruchliwszej części miasta pojawia się supermarket. Nic jeszcze nie sprzedaje i nic tym samym nie zarabia, ale pozwala już się na bieżąco orientować, o co ludzie pytają i co chcieliby kupić. Mleko, jaja i chleb szłyby najchętniej, a że stosunkowo wiele roboty przy ich produkcji nie ma, zatem na dobry początek nadają się wybornie. Potrzeba je jednak gdzieś składować. Klik, klik, klik i na obrzeżu miasta pojawia się magazyn.

Z kurzą fermą i z mleczarnią jest większy problem – nikt nie lubi, jak mu pod nosem śmierdzi. Postawić więc taką w pobliżu miasta źle, bo mieszkańcy gotowi zacząć się wyprowadzać i nie będzie komu tego mleka i jaj kupować. Postawić daleko za miastem już lepiej, ale trzeba będzie skombinować transport. Chwila namysłu wspartego trywialną kalkulacją i hen w polu powstają stosowne farmy, kolejny magazyn i stacja kolejowa. Druga stacja pod miastem, w pobliżu tamtejszego magazynu, a nowo zakupiony pociąg towarowy czeka na bocznicy na pierwszy transport do przewiezienia. Nie mijają dwa tygodnie, a pierwsze pieniądze zaczynają wpływać do kasy z powrotem. Krótka wizyta w supermarkecie pozwala się zorientować, że ludzie kupowaliby więcej, gdyby więcej do kupienia było. Drugi pociąg załatwia problem, sama zaś lektura raportów sprzedaży przypomina graczowi o chlebie. Rychło w czas, gdyż zaczął się już kwiecień – ostatni moment po temu, by zasiać pszenicę. Jak grzyby po deszczu w pobliżu farm wyrastają pola uprawne, a na nich kiełkuje zboże. Na żniwa przyjdzie poczekać do sierpnia. Zdrowy rozsądek podpowiada, żeby tej pszenicy nasadzić tyle, by wystarczyło na cały rok do następnych zbiorów. Póki co jest jednak czas na dostrojenie produkcji mleka i jajek do zapotrzebowania, ewentualnie na poprawienie cen sprzedaży, by stosownie zmniejszyć lub zwiększyć popyt, może wybudować drugi sklep w innym mieście.

Nadchodzi sierpień i magazyn zapełnia się zbożem, ale do produkcji chleba przyda się jeszcze piekarnia – klik, klik i stoi. Kolejny pociąg zaczyna wozić chleb do miasta, stacja kolejowa zaś okazuje się robić już za mała, lecz cóż za problem dobudować kolejne perony? Drugie torowisko prowadzące do miasta przyspiesza transport i ludzie nareszcie mają chleb do jajecznicy popijanej mlekiem. Na jajecznicy i francuskich tostach będą musieli jakiś czas przetrwać, gdyż produkcja piwa i soków owocowych wymagać będzie większych nakładów. Weźmy na ten przykład butelki, do produkcji których niezbędne będą złoża piasku i huta szkła... A może dać sobie spokój z butelkami i zająć się po prostu owocami? Jogurty też są smaczne. A może w ogóle będzie już tej pracy w branży spożywczej – przecież produkcja samochodów kusi bardziej...

Możliwości jest dość i jeszcze trochę – w zasadzie nie sposób ani wszystkich wymienić, ani podczas jednej rozgrywki z nich skorzystać. W „Industry Giancie 2” istnieje ponad 150 surowców, półproduktów i produktów. Ponad 60 rodzajów budynków, które gracz może postawić, służy ich wydobywaniu, przetwarzaniu i sprzedawaniu, a także budowie sieci transportowej i wspomaganiu rozwoju miast. Do tego zaś kilkadziesiąt pociągów, ciężarówek, statków i samolotów, coraz to nowocześniejszych typów wraz z upływem lat. Wszystko zaś wygląda ładniutko i również zgrabnie funkcjonuje, jeśli tylko nadto nie przeszkadzać. Pisząc o IG2 nie jestem w stanie oprzeć się nasuwającym się wspomnieniom staruchnego „Transport Tycoona”, gry skądinąd wspaniałej, lecz nader uciążliwej – nieustanne kłopoty z budową dróg i torowisk, zderzające się pociągi i niemały kłopot z zarobieniem w ogóle jakichkolwiek pieniędzy, zwłaszcza w towarzystwie komputerowych przeciwników. Może IG2 jest łatwiejszy, a może po prostu lepiej funkcjonuje. Jeśli tylko nie oszczędzać nadto na torowiskach, wówczas pociągi nie będą sobie nawzajem przeszkadzać. Gdy zrobi się korek na drodze, gdyż dworzec zablokowały ciężarówki oczekujące na produkt, którego nie ma w magazynach, to dość im go zmienić na inny lub kazać nie czekać na jego pojawienie się i korek sam się rozładuje w przeciągu chwili.

W większość tajników IG2 niezbędnych graczowi, by mógł bez stresu przyjąć na swoje barki odpowiedzialność za swoje imperium finansowe, wyjaśnia kampania tutorialowa. W trzech misjach prowadzi ona za rączkę wskazując precyzyjnie co ważniejsze możliwości poprawek, które gracz może poczynić, gdy coś nie funkcjonuje dość gładko. Jak sterować tempem produkcji, przetwarzania i sprzedaży. Jak zarządzać magazynami, żeby bawełna lądowała na składach zakładów włókienniczych, a nie elektronicznych. Jak przewozić towary z miejsca na miejsce bez dziwacznych niespodzianek po drodze, w rodzaju zwożenia drew do lasu. Oczywiście, jeśli komu się co takiego uwidzi to „można, można, ale nie stosuje się” – by zacytować stary dowcip o strzelaniu z przewróconej haubicy.

W sukurs graczom bardziej wymagającym konkretów przychodzą różnego rodzaju tabele i statystyki, na jakie tylko pada cień podejrzenia, że mogą się komukolwiek przydać. Są wśród nich zarówno ogólne wykresy kształtowania się obrotu i dochodów przedsiębiorstwa, jak i bardziej szczegółowe zestawienia opisujące funkcjonowanie poszczególnych gałęzi przemysłu, które gracz zdecydował się obsłużyć, jak również listy będących w jego posiadaniu środków transportu, ich wartości i stanu technicznego. Same zaś pojawiające się na ekranie okna oraz generalnie interfejs stanowią kropkę nad i w twierdzeniu, że graficy pracujący przy IG2 nie znają taryfy ulgowej, a kolorem potrafią się posługiwać z sensem i z umiarem.

Całości dopełniają trzy kwadranse dobrej i spokojnej muzyki, charakterystycznej, prawie standardowej dla strategii ekonomicznych. Muzyki, która wciąż towarzyszy mi podczas pisania niniejszego tekstu. Wszystkie superlatywy w jedną całość zebrawszy wydaje się, że żaden miłośnik simów bądź tycoonów nie powinien przejść obojętnie obok drugiej odsłony „Industry Gianta”. W tej grze budowanie i puszczanie w ruch całej maszynerii produkcyjno-dostawczo-dystrybucyjnej zwyczajnie cieszy i nietrudno znaleźć się w sytuacji, w której miast kombinować nad metodami dalszego zwiększenia dochodów, przyjdzie zapatrzyć się na jeżdżące pociągi i latające samolociki. Gra bowiem ma się ukazać w Polsce w pełnej polskiej wersji językowej, dodatkowo zawierając w pakiecie pierwszą część gry (w wersji angielskiej).

Shuck

Industry Giant II (2002)

Industry Giant II (2002)