Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 14 sierpnia 2008, 08:36

autor: Maciej Ostachowski

Harry Potter i Książę Półkrwi - przed premierą

Szykuje się kolejny Potter, ciut lepszy od poprzedniego, bo wzbogacony o parę średnio zaawansowanych minigierek. A przynajmniej tak to wygląda na Wii, bo najbardziej wątpliwą sprawą jest odpowiednie dostosowanie mechaniki gry na pozostałych platformach.

Jak się dobrze przyjrzeć, to w grach powstałych na licencjach filmowych (czy też, o zgrozo, książkowych) można zauważyć pewien postęp. No okej, wciąż jeszcze pojawiają się koszmarki typu „Hulk jest zły, Hulk skakać na kasa”, ale na szczęście przestały już wychodzić w ilościach hurtowych. Świetnie ma się na przykład niedawne Kung Fu Panda, nie gorzej idzie grze WALL-E... Także w nadchodzących tytułach widać pewien potencjał – Quantum of Solace zapowiada się podejrzanie porządnie, a i szósta część Harry'ego Pottera wcale nie wygląda tak źle. Już w poprzednią odsłonę można było grać bez jęczenia i zgrzytania zębami, choć do konkurencyjnego (w pewnym sensie) Bully'ego zabrakło jeszcze ze dwie klasy. A czym w tym roku zaskoczy nas Potter?

Może niekoniecznie czymś szczególnie ambitnym czy olśniewającym, ale z drugiej strony, nikt niczego takiego się po Harrym nie spodziewa. Zanim jednak przejdę do konkretów, odsłonię najważniejszą kartę, która jest dość, hmm... intrygująca? Otóż, Książę Półkrwi to jedyna w swoim rodzaju produkcja multiplatformowa, grając w którą posiadacze Xboksów 360, PlayStation 3 i blaszaków mogą poczuć się pokrzywdzeni w stosunku do... (fanfary)... właścicieli Nintendo Wii. Że jak? Elektronicy postanowili bowiem poszerzyć trochę niewykorzystany w Zakonie Feniksa potencjał machania Wiilotem. No, może nawet nie „trochę” – prawdę mówiąc, owo machanie zamierzają uczynić filarem swojej przyszłej gry.

Ta twarz mówi wszystko...

Ale w czym to przeszkadza pozostałym platformom? Przyjrzyjmy się chociażby takiej alchemii (jednej z trzech składowych domniemanego sukcesu Half-Blood Prince), czyli tworzeniu różnych dziwnych substancji na lekcjach eliksirów, w czym Harry'emu pomaga podręcznik Księcia Półkrwi. Cała mechanika polega na wypełnianiu kolejnych poleceń zawartych w recepturze, w możliwie jak najszybszym tempie. Wiecie, nerwowe mieszanie kociołka określoną ilość razy, dorzucanie do niego ucha świni, podgrzewanie go, wlewanie całej fiolki jakiegoś niszczącego zęby świństwa (trzeba jednocześnie uważać, żeby nic nie wylało się na podłogę), odganianie kolorowego dymu, gdy ten buchnie z naszej mazi – prawie jak w McDonaldzie. Podczas opowiadania o swoich niesamowitych osiągnięciach w kodzie gry twórcy z błyskiem w oczach żywo gestykulują, oddając wymagane podczas całej operacji ruchy Wiilotem i Nunchakiem (ładnie to widać chociażby w wywiadzie, jaki przeprowadziliśmy z autorami jakiś czas temu). Co jednak będzie, gdy zamiast pilota zostaniemy zmuszeni do maltretowania na wszystkie możliwe sposoby analogów w padzie bądź jeszcze gorzej – klawiatury?

Drugim aspektem, który w założeniach ma pomóc w sukcesie Księcia Półkrwi, są przeprowadzane w nieco kowbojskim stylu pojedynki czarodziejów. Tak, te „prawdziwe” pojedynki, które ostatnim razem pojawiły się w drugiej części gry. Szeroka platforma, widok TPP, „życie” bohaterów podzielone na pięć paseczków i dwóch cwaniaczków z kijkami, którzy okładają się wzajemnie petardami. W arsenale Pottera królują podstawowe zaklęcia, jak Expelliarmus czy odbijająca czary magiczna tarcza (ponoć jeżeli zostanie dobrze opanowana przez obydwu zawodników, pojedynek może wyglądać jak mecz tenisa...), ale jest także opcja turlania się na boki, by uniknąć wrogich pocisków. Najistotniejszym „ficzerem” wydaje się być jednak split-screen, w którym dwóch rzeczywistych śmiałków może faszerować się wzajemnie magią na jednym ekranie. Opcji online niestety brakuje, stąd też ciężko powiedzieć, czy jakikolwiek multiplayer pojawi się w wersji na pecety...

Umrzyj, Ronaldzie!

Ostatnią z trzech niesamowitości, jakie zaserwują Elektronicy w nowej części, jest Quidditch. Nieco inny niż widziany przed laty w Komnacie Tajemnic czy w Quidditch Cup. Przejmujemy tu kontrolę tylko i wyłącznie nad Harrym, a naszym zadaniem jest odnalezienie złotego znicza. Cały system przypomina trochę wyścig z udziałem checkpointów – latamy od jednego punktu stadionu do drugiego, unikając po drodze barczystych koleżków i łapiąc dodające prędkości gwiazdki. Mimo że Harry jest kapitanem drużyny, to jednak rzucanie komend reszcie zawodników wydaje się bardzo, bardzo mało prawdopodobne. Wersja na PS3 wykorzysta dodatkowo tilty w padzie. W teorii nie przedstawia się to jakoś specjalnie wyjątkowo, prawda? Ot, taka średnio wymagająca minigierka, a nie wiem, czy coś takiego zachwyci posiadaczy męskich (przez duże M) platform (musiałem). Nic nie wskazuje również na to, że te trzy formy zabawy (alchemia, pojedynki, Quidditch) zostaną w jakikolwiek sposób przemodelowane na Xboksie 360 czy PlayStation 3. Najbardziej ucierpią na tym chyba jednak pecetowcy z klawiaturą pod palcami... No niby jest jeszcze myszka, ale...

Oczywiście Książę Półkrwi będzie posiadał również zwykły wątek fabularny, w którym niewiele od czasu Zakonu Feniksa ma ulec zmianie. W next-genowych wersjach teren zamku nieco się powiększy, grafika utrzyma mniej więcej ten sam poziom – widać, że to ten sam, prawie nietknięty silnik graficzny. Tym, którzy nie czytali książki (nie ma szans) bądź już jej nie pamiętają, pozwolę sobie przypomnieć, o co mniej więcej chodzi. Harry Potter wraca do Hogwartu na szósty rok nauki – co jest rzecz jasna ogromnym zaskoczeniem i nowością w cyklu ;) – tym razem jednak jako „wybraniec”, jedyny, który może pokonać brzydkiego Lorda Voldemorta. A wybraniec, jak to wybraniec, grono adoratorów (i adoratorek!) ma, co podobno przełoży się na sam gameplay. Oprócz tego Harry odnajduje podręcznik do eliksirów tytułowego Księcia Półkrwi, którego tożsamość jest główną zagadką w tej odsłonie.

Tak wygląda wersja na PS2. Czyli pewnie też wersja na Wii...

I w zasadzie, to nie ma już czego dodawać. Ot, szykuje się kolejny Potter, tylko ciut lepszy, bo wzbogacony o parę średnio zaawansowanych minigierek – taka mocna siódemka zapewne. A przynajmniej tak to wygląda na Wii, bo najbardziej wątpliwą sprawą jest odpowiednie dostosowanie mechaniki gry na pozostałych platformach. Żywiołowe mieszanie kociołka analogiem w padzie nie da nawet w połowie tej samej satysfakcji, co ta sama czynność wykonywana Wiilotem... Zresztą według mnie Harry Potter generalnie średnio nadaje się na egranizacje. Jest w nim po prostu zbyt mało momentów odpowiednich do przełożenia na kod gry, co uświadomił mi już poniekąd nużący Zakon Feniksa. Premiera gry ma odbyć się razem z filmem, to jest w listopadzie 2008. Pojawiła się już nawet okładka ze słodkim filmowym Potterkiem. Oni naprawdę umieją dalej robić z niego dzieciaka.

Maciej „Ostach” Ostachowski

NADZIEJE:

  • wykorzysta potencjał drzemiący w Wiilocie;
  • alchemia, Quidditch, pojedynki czarodziejów.

OBAWY:

  • wszystkie wymienione wyżej minigry nie szokują poziomem rozbudowania;
  • na dodatek są dostosowane do sterowania na Wii, więc zabawa na innych konsolach i zwłaszcza na PC może nie prezentować się zbyt różowo;
  • brak split-screena w pojedynkach na PC.
Harry Potter i Książę Półkrwi

Harry Potter i Książę Półkrwi