Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Watch Dogs: Legion Publicystyka

Publicystyka 14 czerwca 2019, 13:02

Graliśmy w Watch Dogs Legion – sandbox bez głównego bohatera

Seria Watch Dogs od lat próbuje być konkurencją dla GTA, z każdą częścią szukając własnej tożsamości. Tym razem trafimy do Londynu w niedalekiej przyszłości, hakowanie nie będzie już główną atrakcją, a wśród dziesiątek bohaterów trafimy także na Polaków.

Jest coś romantycznego w wizji hakerów, walczących z systemem o lepsze jutro. Pierwsze Watch Dogs skupiło się na historii Aidena Pearce’a oraz jego karierze „cyfrowego włamywacza” i mściciela. W kontynuacji poznaliśmy dużo bardziej luzacką opowieść o grupie DedSec. Nie przemówiło to do mnie za bardzo, bo od kolorowego San Francisco wolę jednak brudne Chicago. Tym razem natomiast trafimy do Londynu i tym razem sprawa będzie poważna – obywatelom odebrano wolność i należy stworzyć ruch oporu, by tę wolność odzyskać.

Watch Dogs Legion w skrócie:

  1. Gatunek: sandboksowa gra akcji
  2. Wydawca: Ubisoft
  3. Data premiery: 6 marca 2020
  4. Platformy: PC, XOne, PS4
  5. Cena: od 190 zł

Chcesz zobaczyć gameplay z Watch Dogs Legion? Zajrzyj do naszego newsa.

Skutki Brexitu?

Przedstawiony w Watch Dogs Legion Londyn różni się miasta, które znacie. Przy kreowaniu własnej wizji stolicy Wielkiej Brytanii deweloperom przyświecała ponura wizja tego, co może stać się ze światem, jeśli ekspresowo rozwijająca się technologia zostanie wykorzystana w zły sposób. Co zrobi z ludźmi władza, która kontroluje przepływ informacji, i co stanie się ze społeczeństwem, które funkcjonuje pod wieczną kontrolą. Odpowiedź jest jedna: nikt nikomu nie ufa i nikt nie wierzy w możliwość zmiany sytuacji na lepsze. I w takich właśnie warunkach będziemy organizować ruch oporu.

Tak jak w poprzednich grach z serii głównym „technologicznym złym” odpowiedzialnym za taki stan rzeczy okazuje się system ctOS, który został stworzony przez korporację Blume do kontrolowania całych miast. Tym razem mamy jednak bardziej namacalnego wroga i jest nim Albion, prywatna militarna organizacja, która silną ręką rządzi w Londynie. Zapewne wraz z rozwojem fabuły dowiemy się, że Albion jest na usługach jakiegoś dziwnego ugrupowania, które chciało przejąć całe Wyspy dla siebie, ale dajmy to powiedzieć Ubisoftowi. Znamy jednak główne hasło tej produkcji: „Unfuck London” (po polsku coś w stylu: naprawmy k***a Londyn).

O historii udało mi się dowiedzieć jedynie tyle, że opowieść nie ma jednego motywu przewodniego – cała przygoda w Watch Dogs Legion będzie kręcić się wokół pięciu wątków rozwijających fabułę. Dobra wiadomość jest więc taka, że nowa gra nie okaże się jedynie ogromną piaskownicą do hakowania i zabijania z narzuconym z góry pretekstem, który miałby zmusić graczy do działania. A takie obawy na początku się u mnie pojawiły, kiedy przy zapowiedzi ujawniono, że Legion... nie ma głównego bohatera.

TO KIEDY TEN BREXIT?

Wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej miało nastąpić 29 marca 2019 roku, ale do porozumienia nie doszło. Później, w kwietniu, w trakcie unijnego szczytu ustalono, że do Brexitu dojdzie najpóźniej 31 października. Czy tym razem jednak termin zostanie dotrzymany?

Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego

Tym razem gramy jako DedSec, czyli organizacja hakerska, która w zastanym świecie faktycznie staje się ruchem oporu próbującym przywrócić Londyn do normalności. I w ramach tej koncepcji będziemy mogli zrekrutować każdego NPC w mieście – deweloperzy zapewnili mnie, że mowa o naprawdę każdej osobie (zapewne z wyłączeniem głównych postaci fabularnych) – łącznie z członkami Albionu. W danym momencie będziemy mogli mieć w swojej drużynie jednocześnie dwudziestu aktywnych agentów DedSec.

Choć proces rekrutacji nie wymaga CV i listu motywacyjnego, to i tak jest on kilkustopniowy. Po pierwsze, musimy sprofilować (mechanika znana już z WD) daną osobę. Dzięki temu uzyskamy podstawowe informacje na jej temat, włącznie z pewnymi unikatowymi statystykami, które dotyczyć mogą zdolności przydatnych w walce, bonusów do hakowania czy pasywnych umiejętności, jak na przykład dodatkowe obrażenia zadawane wręcz po wykonaniu powalenia z użyciem pistoletu (to ostatnie to prawdziwy przykład, który widziałem w demie).

Interesującą nas osobę dodajemy do swojej książki kontaktów, gdzie obecnie zmieści się 50 osób. Wtedy możemy zobaczyć szczegółowe informacje na temat danego osobnika, wraz ze wskazówkami dotyczącymi tego, co trzeba zrobić, by zwiększyć poparcie tego NPC dla DedSec. Informacja o poparciu jest bardzo ważna, bo dopiero po zapełnieniu tego paska naszymi działaniami odblokowuje się unikatowa misja, dzięki której da się zrekrutować ową osobę w szeregi naszej organizacji.

I to jest chyba ten moment, kiedy mogę Wam opowiedzieć o totalnym przypadku, jaki przydarzył się w demie. Deweloper skierował mnie w ogólny rejon, w którym miałem sprofilować kilka osób, a następnie spróbować zrekrutować którąkolwiek z nich. Po sprawdzeniu paru osobników natrafiłem na postać Adriana Kowalewskiego. Okazało się, że gra stworzyła akurat urodzonego w Krakowie Polaka, lat 58, z krzaczastym wąsem. Adrian z zawodu jest doradcą w parlamencie, zarabia 71 600 funtów rocznie, mówi pięcioma językami i wrzuca do sieci teorie spiskowe na temat polskich polityków. Naprawdę uśmiech na mojej twarzy nie mógł być szerszy. Poniżej zamieszczamy fotkę na dowód całej tej sytuacji – deweloper pozwolił mi na zrobienie zdjęcia ekranu, bo stwierdził, że szansa na wygenerowanie dokładnie takiego NPC w przyszłości jest bardzo nikła. Panie Ubisoft, nie kasuj nas za robienie zdjęć w trakcie pokazu z zakazem robienia zdjęć.

Graliśmy w Watch Dogs Legion – sandbox bez głównego bohatera - ilustracja #4

Po zapowiedziach wydawać by się mogło, że Ubisoft faktycznie przygotowuje każdą postać z osobna i zasiedla nimi Londyn. Nie, tak nie będzie. Gra generuje NPC spośród masy wariantów, wpasowując ich w konkretne archetypy. Postacie mają własne głosy, unikatowe linie dialogowe, ale wszystko to zostało stworzone za pomocą sprytnej sztuczki. Nie znamy oczywiście szczegółów technikaliów, niemniej chociażby głosy zmieniane są poprzez odpowiednią modulację i dopasowywane w ten sposób do danego modelu. Nie wiem dokładnie, jak wygląda kwestia akcentów, ale mój pan Kowalewski mówił jakąś mieszanką polsko-rosyjskiego, dzięki czemu można zapewne obskoczyć sporą grupę etniczną, przy prostym przesunięciu paska wysokości brzmienia głosu.

Selekcja różnych opcji ma być jednak zauważalna, bo poza unikatowymi liniami dialogowymi dla różnych archetypów same postacie będą zachowywać się też na różne sposoby w cut-scenkach. Jednym z przykładów był moment, kiedy w trakcie przerywnika mój protagonista usiadł na ławce i czekał na nadejście swojej wtyki z informacjami potrzebnymi do wykonania zadania. Adrian jest personą dość stonowaną, w związku z czym usiadł normalnie na ławce, jak zwyczajny człowiek. Istnieje jednak możliwość, że nasz bohater miałby bardziej „gangsterskie” nastawienie, coś jak główna postać z premierowego trailera, i w takiej sytuacji usiadłby raczej na oparciu ławki, o czym poinformował mnie deweloper. Drobiazgi, ale wprowadzają różnorodność, co zawsze jest mile widziane.

Ciekawostkę stanowi jeszcze fakt, że każda z postaci, którą spotkamy w grze, ma swój konkretny plan dnia i żyje w jakichś relacjach z innymi NPC obecnymi w tym świecie. Całość omówiono na przykładzie dwóch kumpli, którzy pili razem w barze. Ich standardowym elementem dnia było właśnie pojawianie się w późnych godzinach wieczornych w tym konkretnym miejscu. Jeśli zatem coś stałoby się jednej z tych postaci, drugi NPC nie miałby już powodu przychodzić na to spotkanie każdego dnia, więc jego plan postępowania by się zmienił. W taki sam sposób moglibyśmy wpłynąć negatywnie na poparcie dla DedSec – jeśli zechcemy kogoś zrekrutować, a przez przypadek obiliśmy mordę jego kumplowi, jego chęć do wejścia z nami w interakcję istotnie spadnie.

Każda gra ma dziś elementy RPG

Prawie każda gra ma dzisiaj elementy RPG, które często są zupełnie zbędne, ale czasem wprowadzają minimalne urozmaicenie do rozgrywki, nie przeszkadzając specjalnie ani też za wiele nie dodając. W Watch Dogs 2 za wykonywanie misji „kolekcjonowaliśmy” na przykład obserwujących nas ludzi, dzięki czemu z czasem dostawaliśmy dostęp do nowych umiejętności. W przypadku Watch Dogs Legion elementy RPG widzimy w dwóch miejscach – po pierwsze, w trakcie profilowania przechodniów zauważamy ich statystyki pasywne, o czym już zresztą pisałem; kiedy jednak rekrutujemy taką osobę do DedSec, otwiera się zupełnie nowy etap zabawy z postacią.

Nasz agent ma szansę zdobywać poziomy doświadczenia i choć nie powiedziano na pokazie dokładnie, w jaki sposób, myślę, że śmiało można przyjąć, iż robimy to poprzez realizację misji i zadań pobocznych. Nasze postacie mogą osiągnąć maksymalnie 15 poziom doświadczenia, a jednocześnie co 5 leveli pojawia się opcja odblokowania jednego z czterech dostępnych perków. Dzięki temu dopasowujemy postać do swojego stylu rozgrywki, wzmacniamy jej silne strony lub kompensujemy te słabsze.

Dochodzi do tego jednak jeszcze jedna rzecz: w Watch Dogs Legion mamy system klas, do których przynależy każdy z naszych rekrutów. I tak oto w momencie przyjęcia mieszkańca Londynu do DedSec wybieramy mu jedną ze specjalizacji, a są to: enforcer, czyli wojownik, hacker, który... zapewne sami domyślacie się, co robi, oraz infiltrator, którego nazwa powinna być równie oczywista.

Każda z tych klas posiada unikatowe umiejętności, które przydają się w trakcie walki. Enforcer ma do dyspozycji przylepiające się do powierzchni miny. Nie trzeba zresztą zawsze przyczepiać ich jedynie do otoczenia – można przecież rzucić taką minę na pojazd, a następnie skorzystać z podstawowych sztuczek hakerskich i posłać go w stronę przeciwników. Hacker korzysta z pomocy robota-pająka, który pomaga w infiltracji wrogich terenów i wykazuje podstawowe umiejętności radzenia sobie z przeciwnikami. Potrafi on zmieniać się w stacjonarną wieżyczkę wartowniczą albo rzucać się przeciwnikom na twarz, jak facehugger z Obcego. Infiltrator używa za to kamuflażu, opartego na rozszerzonej rzeczywistości (AR), co ułatwia przekradanie się do miejsc, które wymagają od nas fizycznej interakcji. Muszę przyznać, że jest to wszystko całkiem zgrabne.

Zmiany i rozwój

Podczas próby odbicia Londynu i oddania go obywatelom niejeden raz wpadniemy w tarapaty i będziemy uciekać przed stróżami prawa. Im większą zrobimy zadymę, tym intensywniej będą za nami podążać ludzie chcący się z nami rozprawić. W sumie nie tylko ludzie – tym razem miasto patroluje masa dronów. Oczywiście system odpowiednio się skaluje i kiedy ruszymy na władzę z pięściami, nikt nie będzie próbować nas na miejscu zastrzelić; jeśli jednak sami wyciągniemy broń lub po prostu zatłuczemy odpowiednio wiele osób, w pewnym momencie ktoś wyda rozkaz „strzelaj, by zabić”. Jeśli jednak chcemy grać ostrożnie i nie planujemy stać się maszyną do zabijania, mam kolejną dobrą wiadomość: około połowa dostępnego w grze uzbrojenia nie będzie zabójcza, a jedynie... okaleczająca.

Może się tak zdarzyć, że nasz operator zostanie schwytany lub ciężko ranny. W tym drugim przypadku wyląduje w szpitalu i przez pewien czas będzie niedostępny. Kiedy nasza postać wpadnie w ręce wroga, będziemy mieć dwa wyjścia: albo przeczekamy okres odsiadki, albo wybierzemy się na odpowiedni posterunek policji, by wyczyścić kartotekę schwytanego. Jeśli jednak nie lubicie się poddawać i uważacie, że byciem rannym jest dla słabych, Wasza postać może też zginąć. Nie wczytacie wtedy ostatniego zapisu, a faktycznie stracicie tego bohatera. Nieodwołalnie. Koniec. Kropka. Uwierzcie mi, robiłem podczas zabawy wszystko, co tylko mogłem, by mój Polak przeżył misje, na które został wysłany. Udało się!

Warto również zauważyć, że do naszej dyspozycji zostanie oddana spora część Londynu, w związku z czym często będziemy musieli przebyć daleką drogę, by wykonać zadanie. Pojawi się wtedy kilka opcji, z których pierwsza to oczywiście samochód, tryb śledzenia celu misji i przejażdżka tradycyjna lub z użyciem autopilota. Autonomiczny pojazd będzie jednak przestrzegać wszystkich przepisów drogowych, przez co podróż potrwa wyraźnie dłużej. Druga opcja to skorzystanie z systemu szybkiej podróży rozwiązanego w całkiem zmyślny sposób – punktami do takiego przenoszenia się są prawdziwe londyńskie stacje metra. Najciekawsza jest jednak opcja trzecia, która wynika z największej rewolucji w serii. W Legionie możemy po prostu przełączyć się na innego agenta, który jest bliżej celu misji niż my, i to jego wykorzystać do realizacji zadania. Proste.

40 minut w Londynie

Miałem więc okazję spędzić dziś 40 minut z tymi wszystkimi nowościami i muszę wyznać, że była to zabawa przednia. W grze nie zmieniło się aż tak dużo od strony samego gameplayu i kontroli postaci. Nadal poruszamy się podobnie, choć nie widziałem za wiele parkourowej wspinaczki – może też dlatego, że zaczynałem od grania babcią hakerką. Przebudowano system walki, ale nie miałem jeszcze za bardzo okazji go przetestować, bo jak z wyciągniętą bronią okładałem kogoś piąchą, to kończyło się to egzekucją. I to wszystko w stylu bardzo przypominającym Johna Wicka. I ja wiem, powiecie, że to teraz hype związany z Keanu Reevesem, powiecie „you’re breathtaking” i zobaczymy memy. Ale nie – twórcy nie zaprzeczają takiej inspiracji przy projektowaniu animacji Zresztą jeden z perków przeznaczonych dla klasy enforcera używa wprost określenia „gun fu”.

Nigdy nie lubiłem modelu jazdy w Watch Dogs, tutaj próbowano go trochę przerobić, ale nie czuję dużej różnicy. Londyn jest za to klimatyczny i historia, którą poznajemy, wydaje się angażująca. Zresztą wielu twórców próbuje teraz uderzać w nuty dystopiczne i pokazuje tę mroczną wizję wydarzeń, ale na ten moment wcale mi się to nie nudzi. Jasne, jeśli dojdzie do plagi, jak swego czasu z survivalowymi grami z udziałem zombie, to się to wszystko przeje, ale aktualnie mam na horyzoncie Watch Dogs Legion oraz Cyberpunka 2077 i taka wizja pierwszej połowy przyszłego roku bardzo mi odpowiada.

Zasada w przypadku Legionu jest podobna jak przy innych seriach Ubisoftu – jeśli podobały się Wam poprzednie odsłony cyklu, to i tutaj wiecie, czego szukać, i możecie liczyć na więcej tego samego. Za to system powodujący, że w tej produkcji nie istnieje jeden bohater, wydaje się bardzo intrygujący, choć jego realizację będzie można sprawdzić dopiero, spędzając z grą minimum kilkanaście godzin, a nie 40 minut w warunkach targowych. Na ten moment jestem zadowolony i mam nadzieję, że deweloperzy dostarczą dzieło, które obiecują. No i koniecznie do Londynu musi zawitać Aiden Pearce.

Michał Mańka

Michał Mańka

Przygodę z GRYOnline.pl rozpoczął w kwietniu 2015 roku od odpowiadania na maile i przygotowywania raportów w Excelu. Później zajmował się serwisem Gameplay.pl, działem publicystyki na Gamepressure.com i jego kanałem na YouTube, w międzyczasie rozwijając swoje umiejętności w tvgry.pl. Od 2019 roku odpowiadał za stworzenie i rozwijanie kanału tvfilmy, a od 2022 roku jest redaktorem prowadzącym dział wideo, w którego skład w tym momencie wchodzi tvgry, tvgry+, tvfilmy oraz tvtech. Zatrudnienie w GRYOnline.pl po części zawdzięcza filologii angielskiej. Mimo że obecnie pracuje na wielu frontach, najbliższy jego sercu nadal pozostaje gaming. W wolnych chwilach czyta książki, ogląda seriale i gra na kilku instrumentach. Nieprzerwanie od lat marzy o posiadaniu Mustanga.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Londyn to dobry wybór dla serii Watch Dogs?

Tak
85,9%
Nie
14,1%
Zobacz inne ankiety
Watch Dogs: Legion

Watch Dogs: Legion