Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Titanfall Publicystyka

Publicystyka 23 sierpnia 2013, 14:54

Graliśmy w Titanfall - kolosalnie dobry multiplayer na targach gamescom 2013

Pół godziny z nową grą współtwórców sukcesu serii Call of Duty nastroiło nas bardzo pozytywnie. Titanfall to jedna z najciekawszych gier targów. Znowu.

Kiedy Vince Zampella i Jack West opuścili studio Infinity Ward, pociągając za sobą kilkunastu najbardziej oddanych współpracowników, mało kto się spodziewał, że ich kolejna gra namiesza w gatunku strzelanin równie mocno jak niegdyś Call of Duty. Sam należałem do grona sceptyków, ale po obejrzeniu Titanfalla w czerwcu na targach E3 szybko zweryfikowałem swoje poglądy. Dzisiejszy pokaz na gamescomie, w którym miałem przyjemność uczestniczyć, utwierdził mnie w przekonaniu, że w przyszłym roku otrzymamy prawdziwego killera. Bo Titanfall to dynamiczny i cholernie efektowny shooter, po brzegi nafaszerowany akcją. Bierne przyglądanie się rozgrywce nie ma najmniejszego sensu, w to po prostu trzeba zagrać. Dopiero wcielając się w żołnierza, określanego tu mianem „pilota”, czujemy ogrom emocji, jaki towarzyszy potyczkom w tej pierwszorzędnej strzelance.

Piloci reprezentują różne klasy, które wyznaczają rodzaj oręża, jakim dysponujemy po rozpoczęciu misji. Każdy wojak posiada trzy pukawki: broń podstawową, krótką i jedną wielką giwerę do nękania tytanów. Arsenał jest dość różnorodny i momentami oryginalny – istnieje np. spluwa sama namierzająca znajdujących się w pobliżu rywali i eliminująca ich po naciśnięciu spustu jednym strzałem. Typ piechura da się oczywiście zmienić po każdej śmierci, więc nie ma potrzeby do końca potyczki męczyć się z bohaterem, który wyraźnie nam nie leży. Na kolejnych poziomach doświadczenia jesteśmy w stanie odblokować możliwość konfigurowania postaci i przydzielania im sprzętu według własnego widzimisię. Mówiąc krótko: standard.

Graliśmy w Titanfall - kolosalnie dobry multiplayer na targach gamescom 2013 - ilustracja #2

Przed meczem wybieramy również tytana, jaki później zostanie zrzucony na nasze wezwanie. Do wyboru mamy mecha wyposażonego w wielki karabin maszynowy, wersję Heavy Weapon uzbrojoną w działo dużego kalibru oraz High Explosives, dysponującą totalnie przegiętą wyrzutnią rakiet. Tytani posiadają też dwie specjalne umiejętności, które mocno ułatwiają życie podczas walk, np. możliwość zatrzymywania lecących w naszym kierunku pocisków i odsyłania ich wprost do nadawcy.

Graliśmy w Titanfall - kolosalnie dobry multiplayer na targach gamescom 2013 - ilustracja #3

Niespodzianki czekają na nas nie tylko w menu, ale również na polu bitwy. Jak już zapewne wiecie, dzięki jetpackowi piloci potrafią wykonywać podwójne skoki, a także biegać po ścianach, jeśli akurat jakaś znajdzie się w ich zasięgu. Za sprawą tych umiejętności poruszanie się po arenie dostarcza niezapomnianych wrażeń. Sprytny gracz jest w stanie szybko umknąć obławie i ukryć się na dachu budynku, może również wprowadzać w błąd rywala, zmieniając kierunek lotu. Na początku ciężko w Titanfallu przyzwyczaić się, że zmagania niekoniecznie muszą toczyć się na ziemi, ale w miarę wzrostu umiejętności coraz częściej wykorzystuje się do ruchu otoczenie, zwłaszcza, że tego typu zagrania faworyzują same areny. Po oddaniu pierwszego skoku można poruszać się po nich tak, żeby nigdy więcej nie postawić nogi na podłożu.

Prawdziwa masakra zaczyna się jednak dopiero po zrzuceniu tytanów. Każdy z uczestników meczu może poprosić o desant mecha po upływie trzech minut – w pewnym momencie na plac boju trafia więc kilka jednostek tego typu i zabawa zamienia się w ogłuszający festiwal wybuchów. Piloci w bezpośrednim starciu z ogromnymi maszynami są praktycznie bez szans na przetrwanie, a jeśli nieopatrznie znajdą się na linii strzału, natychmiast zostają podziurawieni jak sito. Niszczenie mechów staje się więc absolutnie kluczowe, bo nawet jeden, o ile jest sprytnie prowadzony, pozwala drużynie przechylić szalę zwycięstwa na jej korzyść. Tak było w drugim z rozegranych na gamescomie meczów, gdzie po kilku minutach potyczki praktycznie nie dopuszczaliśmy rywali do głosu. Inna sprawa, że nie prezentowali oni wysokich umiejętności.

Graliśmy w Titanfall - kolosalnie dobry multiplayer na targach gamescom 2013 - ilustracja #1

Piloci nie są na szczęście zupełnie bezbronni w walce z tytanami. Fakt, w wymianie ognia na otwartej przestrzeni wynik takiego pojedynku okazuje się z góry przesądzony, ale żołnierze mogą też prowadzić ogień z wnętrz budynków, a także wykonać manewr pozwalający siąść wrogiemu mechowi na ramieniu i po zniszczeniu umieszczonych tam przewodów na dobre uziemić maszynę. Tego typu zagrania wymagają sporego treningu (mnie udało się ta sztuka tylko raz), ale za to eliminują zagrożenie szybciej niż podczas tradycyjnego upuszczania oleju rywalowi.

Graliśmy w Titanfall - kolosalnie dobry multiplayer na targach gamescom 2013 - ilustracja #2

Wszystkie misje w Titanfallu będą fabularyzowane, co ma stanowić zadośćuczynienie firmy Respawn Entertainment za brak tradycyjnego singla – twórcy śmiało posługują się określeniem „campaign multiplayer”. I faktycznie, zanim ruszymy do akcji, jesteśmy świadkami króciutkiego wprowadzenia, a podczas meczu słyszymy komunikaty dotyczące oskryptowanych wydarzeń, np. pojawienia się wrogiego statku na niebie. Zmagania zawsze wieńczy epilog, w którym wykonujemy zadanie dodatkowe, niezwiązane z wcześniejszą misją. W naszym przypadku była to ewakuacja na pokładzie powietrznego transportowca – przeciwnicy starali się natomiast za wszelką cenę do niej nie dopuścić. Potem gra podsumowuje nasze działania i przedstawia je na tabeli wyników. Konkretne akcje wyceniane są inaczej – najcenniejsze jest oczywiście zniszczenie tytana.

Półgodzinne spotkanie z Titanfallem niezwykle pozytywnie nastawiło mnie do tej gry. W ostatnich latach pierwszoosobowe strzelaniny w trybie multiplayer męczyły mnie tak mocno, że praktycznie je odstawiłem. Omawiany produkt ma dużą szansę to nastawienie zmienić – choć trudno mówić o oryginalnych pomysłach, rozgrywka wydaje się tchnąć świeżością. Duża w tym zasługa niezwykle dynamicznej walki i znakomitej oprawy graficznej – Battlefield 4 to nie jest, ale gra prezentuje się bardzo ładnie. Niecierpliwie wyglądam momentu, kiedy będzie mi dane sprawdzić w akcji pełną wersję. Oby Respawn nie kazał na nią zbyt długo czekać.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Titanfall

Titanfall