Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Diablo III: Reaper of Souls Publicystyka

Publicystyka 22 listopada 2016, 15:00

autor: Konrad Kruk

Graliśmy w The Darkening of Tristram – diablo duża wpadka Blizzarda?

Z okazji 20-lecia serii Diablo Blizzard przygotował swoisty remake pierwszej odsłony kultowej serii hack’n’slashy. The Darkening of Tristram dostępne w Diablo III zapowiada się na duży niewypał.

DARKENING OF TRISTRAM W SKRÓCIE:
  1. fragment większej aktualizacji 2.4.3;
  2. odświeżona wersja pierwszego Diablo dostępna w Diablo III;
  3. rozpikselowana oprawa i ruch postaci tylko w 8 kierunkach;
  4. odświeżeni klasyczni bossowie i broń;
  5. w praktyce to 16-poziomowe lochy;
  6. tryb będzie dostępny w styczniu i tylko przez miesiąc;
  7. szykuje się niewypał, którego jedyną zaletą jest oryginalna muzyka z „jedynki”.

Już od dawna w świecie Sanktuarium zapanowała stagnacja i wieje nudą. Diablo III kostnieje. Rozgrywki sezonowe, ongiś tak szumnie zapowiadane, reklamowane i dopieszczane przez studio Blizzard, wraz z kolejnymi odsłonami stały się do bólu powtarzalne i przewidywalne. Coraz więcej graczy pyta: „Po co znowu zaczynać to samo, skoro Diablo nie oferuje już niczego nowego?”.

W ciągu ostatnich miesięcy Blizzard dwoił się i troił, by wraz z pojawiającymi się aktualizacjami „Diabełek” stawał się coraz bogatszy w następne elementy mające urozmaicić zabawę. Problem polegał na tym, że niemal cały wysiłek studia poszedł w rozgrywki sezonowe, a inne segmenty gry w zasadzie pozostawiono odłogiem. Wydawać by się mogło, że bieżący rok, będący dla Blizzarda, a przede wszystkim dla uniwersum Diablo, rokiem jubileuszowym, to idealna okazja, by tchnąć nowe życie w skostniałe i do bólu ograne tryby Diablo III. Oto bowiem prawie 20 lat temu (dokładnie 31 grudnia 1996 roku) świat wirtualnej rozgrywki po raz pierwszy usłyszał słowo „Diablo”. Tak się jednak nie stało…

Smutna rocznica

Na ostatnim Blizzconie przedstawiciele „Zamieci” potwierdzili to, o czym spekulowano już od dłuższego czasu. Otóż do szóstki już istniejących bohaterów w Diablo III dołączy przedstawiciel świata umarłych, jedna z najpopularniejszych kreacji kultowej „dwójki”, czyli nekromanta. Dodatkowo zapowiedziano pojawienie się dwóch nowych lokacji oraz specjalny, bo związany z dwudziestą rocznicą premiery „jedynki”, tryb nazwany The Darkening of Tristram, który jeszcze na gorąco został okrzyknięty remakiem pierwszego Diablo. Ten ostatni element właśnie udostępniono na serwerze testowym w ramach nowej aktualizacji 2.4.3.

Muszę przyznać, że z zapowiadanych przez Blizzard urozmaiceń właśnie The Darkening of Tristram wzbudziło moje największe zainteresowanie. Niezapomniana ścieżka dźwiękowa z „jedynki”, kultowa melodia towarzysząca miasteczku Tristram, możliwość skrzyżowania kopii ze słynnymi Rzeźnikiem, królem Leorykiem, demonicznym Lazarusem i oczywiście z samym Diablo, zapamiętanym przez entuzjastów „jedynki” jako wielki, czerwony, naszpikowany kolcami, rogaty potwór. Do tego specjalnie przygotowana oprawa wizualna z celowo zaimplementowaną węższą paletą barw i znacznie niższą rozdzielczością oraz możliwość poruszania się tylko w ośmiu kierunkach – całość zapowiadała się świetnie.

Niby-remake

The Darkening of Tristram, wzorem pierwszego Diablo, składa się z 16 poziomów podzielonych na cztery obszary, imitujące krypty pod katedrą w Tristram, katakumby, dalej jaskinię i wreszcie piekło. Aby rozpocząć zabawę, należy w pierwszym akcie udać się do Starego Tristram, gdzie czeka na nas specjalny portal. Przekraczamy jego wrota i cofamy się do 1996 roku. Tak przynajmniej zaplanował to Blizzard. Sęk w tym, że poza ścieżką dźwiękową (zarówno w samym Tristram, jak i w podziemiach), poza wizualnie przemodelowanym interfejsem, kluczowymi bossami oraz sposobem poruszania się bohatera The Darkening of Tristram nie ma absolutnie nic wspólnego z protoplastą serii.

Przede wszystkim graficzny zabieg imitujący oprawę wizualną „jedynki” okazał się kompletnym niewypałem. Całość jest brudna, szara, niewyraźna i prawdę powiedziawszy, wygląda raczej jak wersja beta kultowego pierwowzoru. Dodatkowo miasteczko Tristram to zgliszcza, w których natrafiamy na nieżyjących jego mieszkańców, w tym kowala Griswolda, właściciela tawerny Wschodzącego Słońca Ogdena czy podpitego i bełkoczącego Farnhama.

Trzeba przypomnieć, że brak NPC-ów nie ma nic wspólnego z Diablo I. Wszak w oryginale kilku z nich dostarczało mnóstwa informacji na temat świata gry oraz pewnej, choć skromnej, liczby questów. Teraz jedyne, co możemy zrobić, to udać się na północ do katedry. Tu należy zaznaczyć, że w „jedynce” jakiekolwiek zadania, w tym związane choćby ze zgładzeniem Leoryka czy Rzeźnika, stanowiły wyłącznie element dodatkowy i pojawiały się losowo. Innymi słowy, tzw. questy nie wchodziły w skład głównego wątku fabularnego gry, jak ma to miejsce w kolejnych częściach serii, i w żaden sposób nie determinowały jej ukończenia. Wyjątkiem było zadanie zabicia tytułowego Diablo. Ten quest pojawiał się zawsze.

Ahh, fresh meat!

W związku z brakiem NPC-ów w Darkening of Tristram nie otrzymujemy żadnych zadań, choć lokacje i przeciwnicy związani z questami, które pamiętamy z „jedynki”, stanowią integralną część rozgrywki. Dzięki temu odwiedzamy słynną Komnatę Kości, walczymy z królem szkieletów, buszujemy w jaskini będącej źródłem z zatrutą wodą w studni w Tristram, znajdujemy czarnego grzyba potrzebnego czarownicy Adrii, natykamy się na Lachnadana, przybocznego króla Leoryka, zabijamy sprawcę całego zamieszania, czyli arcybiskupa Lazarusa, i wreszcie słyszymy kultowe „Ahh, fresh meat!”, otwierając komnatę Rzeźnika.

Każdy z tych przeciwników doczekał się swoistego liftingu, by – mimo umieszczenia nowego trybu gry w świecie Diablo III – nie stracić pierwiastka ściśle kojarzonego z „jedynką”. Dla przykładu Leoryk nie przypomina już demonicznego króla, z jakim przyszło nam walczyć w „trójce” – w Darkening of Tristram jest wielkim szkieletem. Podobnie ma się rzecz z samym Diablo. Wyznam szczerze, że ten powrót głównych bossów do wyglądu z „jedynki” bardzo przypadł mi do gustu i de facto stanowi jeden z niewielu plusów testowanego „remake’u” pierwszej części sagi.

Bezużyteczne unikaty

Interesujący jest też fakt, że przemierzając kolejne poziomy katedry czy katakumb, natykamy się w dużych ilościach na przedmioty, które w pierwowzorze stanowiły nie lada gratkę oraz nagrodę za wykonanie takiego czy innego zadania. To fajny smaczek. Natrafiamy oczywiście na tasak Rzeźnika, koronę Leoryka, a także słynny hełm Veil of Steel, niezapomniany Archangel’s Staff of the Apocalypse, zbroję Godly Plate of Whale czy miecz King’s Sword of Haste. Sęk w tym, że te wszystkie ongiś unikalne przedmioty w Darkening of Tristram mają walor wyłącznie sentymentalny, a jedyną wymierną korzyścią, jaką oferują, jest powiększony wachlarz kolejnych transmogryfikacji. Szczerze mówiąc, kompletnie nie rozumiem tego posunięcia Blizzarda, bo nie dość, że znane z Diablo „unikaty” są teraz zwykłymi bezużytecznymi przedmiotami magicznymi (niebieskie), to na domiar złego o rażąco niskich i często niedostosowanych do bohatera statystykach. Uważam to za błąd, gdyż kolejne przedmioty legendarne, szczególnie te pochodzące z pierwszego Diablo, urozmaiciłyby zabawę w „trójce”.

Kolejnym minusem jubileuszowego trybu zabawy jest styl wykonania poszczególnych poziomów i nie mam tu na myśli stylu graficznego, gdyż takowy, jak już wcześniej pisałem, jest po prostu lichy. Niestety, zamiast pomieszczeń przypominających kultowe krypty katedry Tristram – katakumb, jaskiń czy samego piekła – otrzymaliśmy kalkę miejscówek z „trójki”, odpowiednio katedry z aktu pierwszego, Korvusu z aktu piątego, generycznych jaskiń z jakiegokolwiek aktu części trzeciej oraz ponownie korytarzy i komnat znajdujących się pod katedrą w Starym Tristram. Wielka szkoda, bo naprawdę liczyłem, że dzięki Darkening of Tristram wreszcie ujrzę zakamarki piekła w Diablo III. Nic podobnego. Czy tak powinien wyglądać remake?

Dodatkowe zniesmaczenie spowodowała informacja, że jubileuszowy tryb zabawy ma być tymczasowy i na razie wiadomo tylko, że będzie dostępny jedynie przez miesiąc. Choć może to i dobrze...? A pisząc zupełnie serio, to kolejny już zabieg, którego zupełnie nie rozumiem. Blizzard, jak chyba nigdy wcześniej, koncertowo pogrzebał świetny pomysł na odtworzenie i zaimplementowanie do „trójki” zawartości dysponującej przeogromnym potencjałem. Jak wiadomo, trwa moda na remaki znanych i lubianych tytułów.

Doczekaliśmy się choćby solidnie zremasterowanych graficznie Heroes of Might & Magic III, Baldur’s Gate, Icewind Dale czy kapitalnie odnowionych dwóch pierwszych części Monkey Island oraz Day of the Tentacle. Co więcej, firma Firaxis uraczyła nas całkiem niezłą wizją własnego UFO: Enemy Unknown. Oczywiście Darkening of Tristram od początku zapowiadano jedynie jako trybik Diablo III, jednak Blizzard, proponując fanom uniwersum Diablo takiego gniota – i to z okazji jubileuszu własnego legendarnego tytułu – dowiódł jedynie, że arcydzieł, szczególnie takich, które godnie się postarzały, nie można potraktować jak kolejnych 16 poziomów.

Sentyment to za mało

Podsumowując, jedynymi pozytywami Darkening of Tristram okazują się pamiętna kapitalna ścieżka dźwiękowa z „jedynki”, nowe wcielenia bossów, w tym Diablo, oraz nagroda za pokonanie tego ostatniego w postaci kolejnego legendarnego klejnotu. Pozostałe elementy wołają o pomstę do nieba. Z innych zmian, jakie wprowadza łatka 2.4.3, warto wymienić nowego handlarza w mieście. To wielki kozłolud o imieniu Djank Mi’em, oferujący za 300 krwawych odłamków Sakwę Fortuny – zawierającą przedmioty legendarne, testowane przed rozpoczęciem kolejnego sezonu. Dla przykładu barbarzyńca otrzyma zmodyfikowaną wersję Szafranowego Pasa, a czarownica zapozna się z nową zdolnością pierścienia, jaką jest Uzdrowienie Manalda. Co ciekawe, szaman od nowego handlarza, poza sztyletem Golibroda, otrzyma Dar Ramaladniego – jak wiadomo, gadżet dający możliwość wyposażenia broni w gniazdo na klejnot.

Poza tym wszelkiego rodzaju barwniki, zamiast być trzymane w skrzyni, są teraz dostępne w ofercie zaklinaczki Myriam. Z tego, co wiadomo, Djank ma gościć w mieście tylko na serwerze testowym. Pewne zmiany nie ominęły również Głębokich Szczelin. Otóż Blizzard zwiększył zagęszczenie potworów na poszczególnych arenach, zmodyfikował proporcje rozmieszczenia przeciwników oraz dodał kolejną szansę na ulepszenie legendarnych klejnotów u Urshi, jeśli ukończy się Głęboką Szczelinę, ani razu nie ginąc.

Darkening of Tristram, mające być największą atrakcją łatki 2.4.3, okazało się jednocześnie jej największą porażką. „Remake” kultowego Diablo, a właściwie jego wykonanie, nie pozostawia wątpliwości, że Diablo III potrzebuje kolejnego pełnego dodatku, a nie kiepskiej podróbki pierwszej części cyklu. Rzecz jasna mowa o zawartości serwera testowego i wiele wskazuje na to, że ostateczny kształt łatki 2.4.3 ulegnie zmianie, niemniej nie liczę na jakieś spektakularne poprawki w Darkening of Tristram. Na szczęście pociesza mnie fakt, że w każdej chwili mogę pograć w oryginalne Diablo, które doczekało się kilku niezłych modyfikacji, a nawet polskiego, fanowskiego dubbingu…

Diablo III: Reaper of Souls

Diablo III: Reaper of Souls