autor: Wojciech Gatys
Golden Axe: Beast Rider - przed premierą
Golden Axe jest jedną z ich najcenniejszych marek SEGI i aby ją uhonorować, należało poczekać z decyzją o remake’u do czasów, gdy techniczne możliwości konsol będą odpowiadać oczekiwaniom twórców. Ponoć taki czas nadszedł właśnie teraz.
Tej gry chyba żadnemu fanowi klasycznych produkcji przedstawiać nie muszę. W złotym wieku złotych toporów i złotych gier zręcznościowych Golden Axe było dosłownie ikoną świetnej produkcji. Powiem szczerze – jeśli miałbym wybrać spośród dwóch podobnych do siebie klasyków – Double Dragona czy Golden Axe, w stu przypadkach na sto wybrałbym Złoty Topór. Szczególnie, że wprost uwielbiałem wstrząsać ziemią jako krasnolud.

Golden Axe było w swoich czasach warte zauważenia nie tylko ze względu na swoją naprawdę dobrą grafikę i wykonanie, ale i na tryb gry wieloosobowej. Nie zapomnę dni spędzonych przy joysticku (to dopiero był czad), kiedy z bratem rozwalaliśmy kolejne hordy wszelkiego plugastwa. Ach, to se ne wrati (ale za to jest Civilization IV).
Z kolei w czasach Civilization IV coraz częściej pojawia się moda na remake’i – podobnie zresztą jak w kinie. Mieliśmy już The Bard’s Tale, Piratów, a nawet – choć już pewnie niewiele osób pamięta ten fakt – nową serię przygód świetnego Prince of Persia – tak dobrą, że doskonały oryginał niemal wymazała nam z pamięci. Teraz przyszedł czas na Golden Axe nowej generacji.
Czy złoty topór nieco nie zaśniedział? Czy w dzisiejszych czasach jest jeszcze miejsce na tak zwaną side-scrollerową nawalankę, w której po prostu idziemy cały czas naszymi bohaterami w prawo i aplikujemy wrogom coraz to wymyślniejsze ciosy w nosy? Według mnie, na pewno jest i co więcej – zastanawiam się, czy dla tej gry nie będzie warto kupić PlayStation 3 czy Xboxa 360.
Jak twierdzą marketingowcy z SEGI, Golden Axe jest jedną z ich najcenniejszych marek i aby uczynić jej zadość, musieli poczekać z decyzją o remake’u do czasów, gdy techniczne możliwości konsol nareszcie będą odpowiadać im oczekiwaniom. Ponoć taki czas nadszedł właśnie teraz, w związku z czym można wziąć się ostro do pracy. Dość powiedzieć, że stoisko SEGI na E3 w trakcie pokazów nowego Golden Axe było jednym z najbardziej okupowanych przez widzów.

Jeśli coś nie jest zepsute, nie należy tego naprawiać – to oczywiste motto i tym razem znalazło zastosowanie. Mamy więc ponownie przed sobą grupę wojowników, którzy rozpoczynają wyprawę w celu pokonania złowrogich potworów. Niezbyt to oryginalny pomysł na fabułę, ale przecież nie o nią tutaj chodzi. Specjalnie powołane do stworzenia Golden Axe studio Street Level i jego główny programista, Scott A. Steinberg, zapowiadają, że niewiarygodna wręcz ilość ataków, rodzajów broni, uderzeń magicznych oraz zróżnicowanie przeciwników wynagrodzą nam braki fabularne z nawiązką.
Na ekranie mają pojawić się jednocześnie dziesiątki wymyślnych (i bynajmniej nie bezmyślnych) wrogów, których będziemy mogli zręcznie wykosić jednym ruchem topora czy miecza. Dostaliśmy się w krzyżowy ogień pięciu potężnych jaszczurów? Czas na cios specjalny – trzęsienie ziemi czy deszcz meteorytów. Akcja w Golden Axe ani przez chwilę nie będzie zwalniała.
Oczywiście znalazło się miejsce dla kilku usprawnień – nowa grafika i poziomy raczej nie wystarczyłyby graczom, choćby i najbardziej zakochanym w Golden Axe. Jedną ze sztandarowych nowinek ma być znacznie większa niż w oryginale możliwość wykorzystania wierzchowców – nasza wojowniczka czy krasnolud na pewno chętnie dosiądą uzbrojonego konia (czy innego jaszczura), aby na jego grzbiecie poprowadzić drużynę do zwycięstwa. Specjalne procedury zachowania takich zwierzaków i ich wpływu na walkę mają zapewnić nam szereg dodatkowych opcji pokonywania wrogów.