Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Cyberpunk 2077 Publicystyka

Publicystyka 17 lutego 2022, 18:21

autor: Karol Laska

Cyberpunk 2077 jest dobry jak nigdy, ale to za mało, żebym do niego wrócił

CD Projekt RED nie składa broni i dzielnie łata Cyberpunka 2077, a także wzbogaca go o – jak na razie – skromne DLC. Debiutujący wraz z next-genową wersją gry patch 1.5 to spory krok ku lepszemu – nawet jeśli spóźniony i niewystarczający.

15 lutego 2022 roku to nie tylko próba spalenia kalorii po walentynkowej kolacji, ale też dla wielu powrót do innej, miejscami pięknej, choć w rzeczywistości nieco toksycznej relacji. Wtedy to, dość nieoczekiwanie, zadebiutowała bowiem next-genowa wersja Cyberpunka 2077 wraz z gigantycznym pod względem liczby większych i mniejszych zmian patchem 1.5. Jason Schreier nazwał nawet ten dzień, pół żartem, pół serio, „dniem, w którym Cyberpunk chyba powinien pierwotnie wyjść”. W każdym razie cała masa graczy ponownie rzuciła się na podbój Night City wymagający wstępnie od 50 do około 90 GB wolnego miejsca na dysku (ile konkretnie – zdania są podzielone). Ja też pograłem. I wbiłem nawet te 5 godzin, czyli tyle samo, ile oferuje darmowy trial. Czy ten czas sprawił, że chcę wrócić na dłużej? Nie, ani trochę, bo w sumie nie mam po co. Nie zmienia to jednak faktu, że nigdy wcześniej nie grało mi się w Cyberpunka tak dobrze.

Love-hate relationship

Na starcie chcecie pewnie wiedzieć, kto do Was mówi – czy osoba zaznajomiona z grą „cedepów” na tyle, by w ogóle móc wygłaszać jakieś tezy. Grę więc ukończyłem, a w ramach zawodowego obowiązku spędziłem kilka dodatkowych godzin na wyszukiwaniu ukrytych easter eggów. W Cyberpunku 2077 pokochałem przede wszystkim design miasta, wyraziste postacie, wspaniale nakreśloną więź z Johnnym Silverhandem i znakomitą fabułę. Gameplay z kolei pozostawiał mnie przez większość czasu obojętnym względem tego, co dzieje się na ekranie, a aspekty technologiczne sprawiały, że czułem się trochę jak game designer Naughty Dog grający po raz pierwszy w swoim życiu w Gothica – było ciężko.

Gra na samym starcie chwali się dokonanymi zmianami.

Nie ukrywam więc, że z Cyberpunkiem 2077 łączy mnie więź typu „kocham-nienawidzę”, a bardziej brzydzi mnie ta cała otoczka medialna przed i po premierze niż sam finalny produkt. Choć „finalny” to dość niefortunne określenie, bo wszyscy wiemy, że CDPR pracuje w pocie czoła, bo doszlifować swoją grę – i to od wielu miesięcy. A patch 1.5 jest pierwszym bardziej widocznym efektem tej harówki. Tym razem bowiem nie mamy do czynienia jedynie z eliminacją uniemożliwiających zabawę bugów. Tym razem mowa o przebudowie niektórych mechanik oraz funkcji, a także o nowościach uprzyjemniających rozgrywkę. Tak więc od ogółu do szczegółu – zweryfikujmy, czy zmiany „Redów” są choć trochę namacalne.

Synku, mamy GTA w domu

Wiele osób przed premierą Cyberpunka 2077 miało z jakiegoś powodu nadzieję, że czeka je futurystyczne Grand Theft Auto z iście wiedźmińskim pierwiastkiem erpegowym. CD Projekt RED od samego początku tonował nastroje i oczekiwania graczy z tym związane – to nigdy nie mało być GTA – i rzeczywiście nim nie było. Samochodem po mieście poruszało się mało przyjemnie, popełnianie przestępstw nie sprawiało satysfakcji przez całkowicie niedziałający system reakcji policji, zabrakło też fryzjerów, sklepów odzieżowych czy innych drobnych czynności pozafabularnych.

Patch 1.5 sprawił jednak, że cała ta odległość pomiędzy Cyberpunkiem a GTA stała się odrobinę mniejsza. Model jazdy uległ odczuwalnej zmianie – możliwość niemal w pełni kontrolowanego driftu sprawia, że w końcu warto pokusić się w mieście o większe prędkości, nie musząc obawiać się stłuczki naruszającej wszelkie prawa fizyki. Te jednak, niestety, nadal są łamane. Kolizje wciąż doprowadzają do groteskowych wygibasów samochodów, a czasem dochodzi nawet do magicznego sparowania się tekstur obydwu aut. Co prawda milisekundowego, ale nadal śmierdzącego nieproszonym glitchem. Jest lepiej, niż było, niemniej Forza Horizon to to nie jest.

Kierowcy bardzo panicznie reagują na agresywne akcje V.

Ponadto poprawiona została sztuczna inteligencja przeciwników. Jaki ma to związek ze zmianą zbliżającą grę do Grand Theft Auto? Ano taki, że mieszkańcy Night City w końcu w miarę sensownie reagują, gdy postanowimy zaatakować ich na ulicy. Urządziłem sobie około półgodzinny spacer po Japantown, w którym to za główny cel postawiłem sobie sianie brutalnego chaosu. Z czym nowym się spotkałem? Cóż, nie wszyscy przechodnie są już godnymi pożałowaniami tchórzami. Z kilkudziesięciu wybranych przeze mnie ofiar jakaś piątka postawiła mi się, biorąc udział w bójce, a reszta uciekała w popłochu, nie patrząc pod nogi. Miło też oglądało się paniczne ruchy... kierowców. Ci bowiem reagowali na zagrożenie, dociskając pedał gazu, przez co potrącali losowych pieszych.

Jasne, to nadal nie jest pełna strzałów i bodźców awantura na miarę pięciu gwiazdek w San Andreas – tym bardziej że służby porządkowe wciąż nie działają jak trzeba, choć wydają się odrobinę mniej głupie i nie pojawiają się znikąd pięć metrów przed graczem. Czuję jednak, że to pierwszy krok CDPR w stronę zwiększenia satysfakcji z samego spacerowania po mieście czy szerzenia nieuzasadnionego terroru. To namiastka „sandboksowości”, która była tej grze potrzebna.

Nie zapomnijcie o ponownym przydzieleniu perków – te zostały zmienione i zresetowane.

Słodkimi wisienkami na tym dość skromnym, ale i tak całkiem zjadliwym torcie są drobne ułatwienia pokroju możliwości zmiany wyglądu postaci w każdym momencie gry czy systemu nieco bardziej prestiżowych nagród za wykonanie określonej liczby zadań u dzielnicowego fixera. Ponadto z wielką przyjemnością przewaliłem moje 50 tysięcy dolarów zarobione przez cały poprzedni playthrough na apartament dla korposzczura, ale sam fakt dodania paru mieszkań do nabycia, a także kolorystycznych wariantów bazowego lokum (nie wspominając o możliwości palenia papierosa do puszczonego na gramofonie utworu Samuraia) sprawił, że choć przez chwilę poczułem, iż Night City jest nie tylko wielką przestrzenią do wykonywania questów, ale i całkiem uroczą piaskownicą.

Cieszmy się z małych rzeczy, bo...

Nie ma też co ukrywać, że patch 1.5 to zbiór niby miłych, ale jednak zbędnych pierdół. Nikomu by one w zasadzie nie wadziły, gdyby nie fakt, że część z nich nazywana jest darmowymi DLC. Serio? Dwie pozy Silverhanda do wykorzystania w trybie fotograficznym, i to w jednej z kilku sekwencji, kiedy nim sterujemy, to DLC? Z definicji – pewnie tak, ale ktoś tu chyba tę definicję próbuje mocno rozciągnąć, aby wyjść na bezinteresownego darczyńcę, co to ZA DARMO serwuje fajne rzeczy. „Redzi”, super, że dodaliście parę nowych broni i neonowe koła w motorkach – kochamy je – ale naprawdę nie musicie się tym chwalić na devstreamie. Zauważymy to sami albo wyczytamy w patch notesach.

O wiele bardziej cieszą przecież drobne nowości odkrywane samemu. Internauci popadli w stan euforycznego wzruszenia, kiedy zobaczyli, że w końcu można zakupić w barze Afterlife drinka na cześć Jackiego Wellesa. Kurczę, cieszy mnie nawet fakt usuwania niekoniecznie bugów, a mikromechanik logicznie niespójnych, bo nie wiem, czy wiecie, ale w końcu nie da się wprowadzić cyberpsychola w stan cyberpsychozy za sprawą jednej z umiejętności. Te wszystkie małe rzeczy składają się na zestaw zmian z gatunku „nie potrzebowałem, ale doceniam”. Niekoniecznie należy jednak wykrzykiwać je graczom w twarz – ci sami je dostrzegą.

Next-gen rządzi, old-gen śmierdzi

A wszystkiego tego, co powyżej (i jeszcze więcej), możecie doświadczyć na konsolach nowej generacji, na których to w końcu, po kilkunastu miesiącach od oficjalnej premiery, Cyberpunk 2077 się ukazał. Ja pograłem trochę na PlayStation 5 i nie zamierzam owijać w bawełnę. Boże, ta gra nigdy nie wyglądała piękniej i nie działała lepiej – przynajmniej u mnie. Klatki się trzymają, neony ostro świecą i odbijają, a tekstury nie doczytują się na moich oczach. Takiego Cyberpunka byłbym nawet w stanie zaakceptować w dniu premiery (z przymrużeniem oka). Jeżeli chcecie najlepszego możliwego doświadczenia z tej gry na ten moment, a jeszcze nigdy jej nie dotykaliście, to chyba wiecie, jaką platformę wybrać. Next-genową, tak mówię, gdybyście jednak nie wiedzieli.

Nigh City to piękne miasto – nawet, jeśli bywa puste.

A teraz przygotujcie się na krzywe lustrzane odbicie poprzedniego akapitu. Tego wszystkiego, co powyżej, nie możecie, niestety, doświadczyć na konsolach minionej generacji. Co prawda nie miałem „przyjemności” sprawdzenia patcha 1.5 na PlayStation 4, ale grudniowy felieton UV-a dość jasno opisuje kondycję Cyberpunka na tymże sprzęcie i widać, że CDPR woli wypracowanych na nim optymalizacyjnych kompromisów nie testować. Bo jak inaczej wytłumaczyć brak wcześniej wspomnianej ulepszonej sztucznej inteligencji tłumów niż właśnie technologicznymi ograniczeniami? Wersje na PS4 i XOne jako jedyne nie doczekały się także „licznych poprawek graficznych”. Krótko, mówiąc, największa porażka „Redów” nadal jest porażką, tyle że tym razem taką, przy której ktoś próbuje bawić się w stary, dobry damage control. Przykro mi, właściciele owych konsol, nieprzyjemne to i łączę się z Wami bólu, ale prawda jest taka, że podobne zmiany w tych systemach tylko pogorszyłby działanie gry.

Lubię wracać tam, gdzie byłem już. Ale muszę mieć powód

Och, cóż to była za parogodzinna przygoda. Podriftowałem sobie na rondzie Kabuki jak nigdy wcześniej, stoczyłem bójki z wkurzonymi na moje pięści przechodniami, zmieniłem mieszkanie na bardziej burżujskie, w którym obaliłem szklankę drogiego whiskacza, wykonałem parę zadanek dla Wakako, aby otrzymać najmocniejszą katanę, jaką widziałem, i pozachwycałem się pięknymi widokami oraz stałą liczbą klatek next-genowej wersji gry. Kurczę, same plusy, co nie? Dlaczego więc miałbym nie sięgnąć po tę produkcję po raz kolejny?

Pozdrawiam z najdroższego mieszkania w grze.

Bo choć Cyberpunk 2077 jest lepszy niż kiedykolwiek, bugi i technologiczne wpadki nie atakują już na każdym kroku i gra się po prostu przyjemniej, tak nadal uważam, że do świetności (o wybitności nie wspominając), która jakkolwiek zachęciłaby mnie do wkręcenia się w ten gameplay loop na kolejne kilkadziesiąt godzin, sporo temu RPG brakuje. Na moje oko – co najmniej trzy aktualizacje takich rozmiarów jak patch 1.5 oraz jedno fabularne DLC.

Nazwijcie mnie życzeniowcem, roszczeniowcem i bezczelnikiem, ale ja nie proszę o rzeczy z kosmosu. Ba, za moją niskolotną ironią stoi przede wszystkim dużo żalu. Bo te i wiele innych niezawartych jeszcze w grze zmian powinniśmy dostać w grudniu 2020 roku w premierowej wersji gry. Jako konsumenci musimy pogodzić się z tym, że idealny Cyberpunk, jeśli takowy w ogóle się pojawi, to kwestia nie następnych miesięcy, a następnych lat. Ten kolos nie stoi już może na glinianych nogach, ale parę części ciała do amputacji jeszcze się u niego znajdzie.

Mimo wszystko cieszę się, że projekt posuwa się w swoim tempie naprzód, a ludziom za niego odpowiadającym po prostu się chce. Skończył się okres pustych obietnic i matactw, a rozpoczął czas czynów. A jeśli nie wierzycie w siłę owych czynów, możecie sami się o niej przekonać. Pięciogodzinna wersja próbna to w końcu nie byle co – nie tylko ukłon w stronę zarówno nowych, jak i starych graczy, ale też symbol Cyberpunka 2077 po przejściach zmierzającego w końcu w odpowiednim kierunku.

Karol Laska

Karol Laska

Swoją żurnalistyczną przygodę rozpoczął na osobistym blogu, którego nazwy już nie warto przytaczać. Następnie interpretował irańskie dramaty i Jokera, pisząc dla świętej pamięci Fali Kina. Dziennikarskie kompetencje uzasadnia ukończeniem filmoznawstwa na UJ, ale pracę dyplomową napisał stricte groznawczą. W GOL-u działa od marca 2020 roku, na początku skrobał na potęgę o kinematografii, następnie wbił do newsroomu, a w pewnym momencie stał się człowiekiem od wszystkiego. Aktualnie redaguje i tworzy treści w dziale publicystyki. Od lat męczy najdziwniejsze „indyki” i ogląda arthouse’owe filmy – ubóstwia surrealizm i postmodernizm. Docenia siłę absurdu. Pewnie dlatego zdecydował się przez 2 lata biegać na B-klasowych boiskach jako sędzia piłkarski (z marnym skutkiem). Przesadnie filozofuje, więc uważajcie na jego teksty.

więcej

Cyberpunk 2077

Cyberpunk 2077