Zostawić po sobie ślad. Adam Adamowicz - człowiek, który dał nam Fallouta
- Marzenie sześciolatka
- Człowiek, który wykreował świat Fallouta i ożywił prastare zwoje
- Zostawić po sobie ślad
Zostawić po sobie ślad
Wydane w listopadzie 2011 roku Elder Scrolls V: Skyrim okazało się ostatnim projektem Adama. Niedługo później, 9 lutego 2012 roku, zmarł w szpitalu w Waszyngtonie z powodu powikłań związanych z rakiem płuc. Pracował do samego końca, w szpitalnym łóżku tworząc kolejne szkice i zostawiając nowe inspiracje dla swoich przyjaciół ze studia. Wiele z nich zostało później wykorzystanych podczas prac nad kolejnym Falloutem.

W 2015 roku w bardzo osobistym materiale na łamach Kotaku Jonah Lobe, który miał okazję współpracować z Adamem, wspomniał, że przez lata ów artysta stworzył dziesięć razy tyle grafik koncepcyjnych, ile studio było w stanie wykorzystać w swoich grach. Choć pracował dużo i intensywnie, nie zamykał się we własnym świecie i nawiązał wiele przyjaźni. Zawsze pełen energii, nastawiony optymistycznie do otaczającego go świata i kolejnych wyzwań, stanowił jasny punkt na mapie biura. Nie bez przyczyny to właśnie jego pokój był stałą atrakcją programu podczas oprowadzania gości po siedzibie firmy. Adamowicz zarażał radością i onieśmielał pokładami kreatywności.
Jedną z pamiątek, jakie pozostały po Adamie, jest również jego blog, na którym w latach 2008–2011 pisał krótkie posty i wrzucał swoje materiały. Można tam m.in. zobaczyć jego szkice z metra czy rzeźby, które tworzył w wolnym czasie.
Swoich najbliższych współpracowników katował bardzo barwnymi opisami obejrzanych filmów i przeczytanych książek, jak Repo Men czy Blade Runner. Muzyki nie słuchał w słuchawkach, a puszczał przez głośniki, więc wszyscy musieli razem z nim delektować się niepowtarzalnym miksem Shooby’ego Taylora i Joego Strummera. Był jedyny w swoim rodzaju i stworzył wokół siebie coś, co w Bethesdzie długo nie zostanie zapomniane.

Po jego śmierci nikt nie ruszył rzeczy z jego biurka. Pokój artysty pozostał taki sam, jakby czekał tylko na jego powrót. Tak jakby Adam za moment miał ponownie zawitać do biura, rzucić żart, wziąć kubek kawy i zasiąść do kolejnych szkiców. Na ścianach pomieszczenia przyklejone pozostały jego ostatnie prace. Nad biurkiem z kolei wisiała niewielka gumowa figurka zakonnicy do ściskania, nad którą Adamowicz przyczepił karteczkę „Squeeze nun for service”.
Ślad po tym amerykańskim twórcy o polskich korzeniach pozostał znacznie większy niż jedno pomieszczenie i wspomnienia kilkuset osób, z którymi miał okazję współpracować i które poznały go za życia. Do dzisiaj pozostaje on inspiracją dla wielu artystów, którzy myślą o związaniu swojej przyszłości z grafiką. Młodzi rysownicy i graficy z podziwem oglądają jego prace i znajdują dla siebie motywację, by w dobie szybkiego rozwoju technologicznego nie zapominać też o podstawach i tradycyjnych sposobach przenoszenia myśli na papier. Zakochani w świecie Elder Scrolls gotowi są uznać, że Skyrim w swoim finalnym kształcie tylko po części uchwycił monumentalność antycznych krain i samych Nordów, którą wyobrażał sobie Adamowicz. A wszystko to pomimo faktu, że artysta tworzył dzieła surowe, nieoszlifowane, często wykazujące się swego rodzaju nonszalancją. Nigdy nie zamierzał tworzyć dopracowanych dzieł sztuki, a mimo to położył fundament pod stworzenie gier, które mogą być tak nazywane. Zostawił cząstkę siebie w jednych z największych gier początku XXI wieku. Być może tytułów, które będziemy wspominać nawet na koniec obecnego stulecia.
Jak w pożegnalnym wpisie na oficjalnej stronie Bethesdy napisał jeden z jego kolegów:
Zagrać w którąś z jego gier – Fallouta 3 w szczególności – to jakby go poznać, w pewien sposób.
Jeśli masz więc chwilę, zainstaluj i uruchom ponownie Fallouta 3, by poznać lepiej Adama Adamowicza.
Spoczywaj w pokoju, twórco.
O AUTORZE
Jeszcze parę lat temu sądziłem, że bez wciągających mechanik i interesującej fabuły gra może być równie zabawna w odbiorze, co Nad Niemnem. Im więcej wirtualnych światów jednak poznaję, tym częściej widzę, że czasami wystarczy tylko pomysłowo wykreowane uniwersum, by intrygująca historia zaczęła pisać się sama. Kłaniam się więc nisko wszystkim artystom, designerom i projektantom, którzy tworzą elementy zwiedzanych przez nas później krain. To dzięki Wam mogę przeżywać zapierające dech w piersiach przygody. Jeśli lubicie o nich czytać i wspominać, zapraszam na swojego bloga, na którym relacjonuję growe wyprawy i kariery w formie opowiadań i audiobooków.
