Joystickiem pisane - Gdzie są gwiazdy naszej branży?

Peter Molyneux, Sid Meier, Geoff Crammond, Chris Sawyer, David Braben, Warren Spector, John Romero...

Wojciech Gatys

Peter Molyneux, Sid Meier, Geoff Crammond, Chris Sawyer, David Braben, Warren Spector, John Romero...

Kto wie, co robią dziś panowie, których wyżej wymieniłem? Ja wiem, co robią dwaj pierwsi. Sid Meier wciąż jest u szczytu sławy, choć w Firaxis pełni dość podejrzaną funkcję „dyrektora kreatywnego”, a Peter Molyneux stara się związać koniec z końcem po średnim sukcesie, jakim było sympatyczne The Movies. Brytyjska branża gier przeżywa ostatnio kryzys i nawet takim tuzom jest coraz ciężej. Postarajmy się poszukać dalej – Crammond, który praktycznie sam stworzył najlepszą serię gier wyścigowych wszech czasów – przepadł. Sawyera nie ma. Braben po takich hitach jak ultrazabugowane Frontier: First Encounters i Sentinel usunął się w cień i ostatnio pomagał przy Rollercoaster Tycoonie 3. Spector zbankrutował Looking Glass Studios i choć pojawia się co jakiś czas w komentarzach i „już wkrótce ma powrócić” – na razie nic o tym nie wiadomo. Romero? Jego akurat najbardziej mi szkoda – wychwalany pod niebiosa i czczony przez żurnalistów, po Daikatanie został tak zaszczuty, że musiał tworzyć Paperboy’e na komórki. Zresztą to chyba jakaś klątwa id, bo nawet John Carmack coś tam ostatnio przebąkiwał, że prawdziwe wyzwanie to gry komórkowe... heh.

O co mi chodzi? O to, że wszyscy Ci geniusze i tytani gier komputerowych, którymi chcieliśmy być w przeszłości (no, przynajmniej ja chciałem) albo muszą teraz dorabiać do renty, albo przepadli zupełnie. Takie chlubne wyjątki jak wspomniany Meier czy Will Wright, który na Simsach zarobił tyle, że może się teraz bawić, stają się rodzynkami w developerskim cieście.

I to mnie martwi, bo każda prawdziwa branża potrzebuje swoich gwiazd. Filmowcy mają swoich Spielbergów i Lynchów, pisarze – Szymborską i Pilcha, a muzycy – The Rolling Stones i Christinę Aguilerę (hehe). Choćby były to tylko twarze, za którymi stoją sztaby bezimiennych ludzi, takie twarze są potrzebne. Żeby ktoś mógł się z nimi identyfikować i wyczekiwać ich produkcji. Oczywiście, silne marki takie jak EA Sports czy nawet seria Splinter Cell potrafią zagwarantować sukces. Ale zawsze to człowiekowi więcej mówi, kiedy statuetkę za wyjątkowe osiągnięcia dostaje człowiek z krwi i kości, a nie marka czy firma... Może trzeba się zastanowić, czy nie potrzebujemy branży z ludzką twarzą?

Choć z drugiej strony – kiedy przypomnę sobie niektóre twarze przedstawicieli naszej branży (w tym i swoją) – to może wcale nie jest taki dobry pomysł? ;)

Zdarzyło się w branży

Koronowane głowy w branży gier komputerowych? To nie zdarza się często. Okazuje się jednak, że w przypadku MMORPG-ów zaangażowanie takie jest bardzo wskazane. Otóż do stworzenia gry Africa natchnął ponoć speców z firmy Rapid Reality przedstawiciel afrykańskiej firmy medialnej – Africast Global Media. Dziadkiem wspomnianego biznesmena jest król Prempeh Pierwszy, który przez długi czas władał (jak sądzę mądrze i sprawiedliwie) królestwem Ashanti, będącym obecnie częścią Ghany. No to gra będzie iście królewska!

Liczba dnia

80 – z tylu krajów pochodzili wystawcy na ostatnich targach E3. Ponoć na następnych będzie ich znacznie mniej, ale za to palmę pierwszeństwa przejmą targi IDG World Expo... zobaczymy.

Kartki z kalendarza

Podobało się?

0

Kalendarz Wiadomości

Nie
Pon
Wto
Śro
Czw
Pią
Sob

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz
Forum Inne Gry
2006-11-17
12:24

zanonimizowany45782 Legend

Hmmm... dla mnie praktycznie ci ludzie nie istnieją - nie rozpoznaję ich nazwisk, no może z wyjątkiem Meier'a, bo jego nazwiskiem sygnowane są gry. Jedyne, co mi zapada w pamięć, to tytuły gier, ale za cholerę nie wiem, jak się nazywało studio, które grę napisało (z niewielkimi wyjątkami typu Diablo-Blizzard) a już nazwy wydawcy za cholerę nie dopasuję. To taka branża, że dzieło zdecydowanie odrywa się od twórcy.

Komentarz: zanonimizowany45782
2006-11-17
12:40

Deepdelver Legend

Deepdelver

Jedni odchodzą, inni przychodzą. Życie nie znosi próżni. Nie słychać ostatnio takich nazwisk jak Ron Gilbert, Brian Moriaty czy Tim Schafer w kontekście głośnych tytułów, ale na ich miejsce wskoczyli np. Benoit Sokal czy Ragnar Tornquist, których nazwiska elektryzują graczy.

A że artystów w branży coraz mniej na rzecz tyypowych rzemieślników? Cóż, takich produktów chcą gracze. Wizjonerskie i nowatorskie dzieła jak Planescape: Torment, Grim Fandango, Neverhood, BG&E czy Psychonauts zdobywają uznanie, ale sprzedają się słabo. Na tym obszarze kultury jest po prostu za mało wymagających odbiorców.

Komentarz: Deepdelver
2006-11-19
15:49

Radzik Generał

Radzik

Tia... Nawet Bill Gates usunął się w cień... ;-)

Fakt, Brabena szkoda, ale tak sobie myślę, czy na dzień dzisiejszy przysiadłbym do gry, w którą można grać bez końca i która nie ma fabuły... Kiedy się chodziło do podstawówki i grało się po 12h dziennie, było zajebiście, ale dziś wystarcza mi seria X Egosoftu, Darkstar One, Freelancer... - bardziej Privateerowe takie... Fakt, że Frontier miał genialne misje typu fotografowanie instalacji wojskowych na powierzchniach planet itp., ale dzisiejsze gry tego typu dają mi nadal wiele radochy mimo ograniczenia i wtórności pod tym względem.

Miałem się jeszcze rozrzewnić nad klasą firm developerskich w dzisiejszych czasach... Drzewiej bywało, że np. takie Microprose jak już coś wydało, to zawsze perełka - strategie takie jak Conflict in Vietnam; multum symulatorów, które były ich produktami sztandarowymi; lekkie gierki typu Special Forces czy choćby Microprose Soccer, które dla mnie nie miało konkurencji do czasu Sensibbla. Nawet jak się wzięli za przygodówki, to takie Dragonsphere miało dobre oceny (niestety nie grałem), a Bloodnet był wręcz kultowy...
Skoro już zawadziłem o Sensibbla, to był jeszcze przecież Cannon Fodder i Mega-lo-Mania z tej samej stajni...
A Team17, Origin, Accolade, Sierra, Interplay i wiele innych, których nie pomnę...

Ale tak sobie myślę, że dziś też nie ma wcale tak mało gier świetnych - po prostu w zalewie gniotów może się wydawać, że jest ich procentowo niewiele. Kiedyś tych śmieci może nie było zbyt wiele, ale dziś rynek gier jest tak wielki i chłonny, że da się wyciągnąć kasę i z byle nędzy, stąd taki jej zalew, a gry i teamy wielkie jak były, tak są:
Bethesda, Ascaron (może nie artyści, ale porządni rzemieślnicy), Battlefront, Blizzard, BioWare, Square-Enix, wspomniany Egosoft, Codemasters... Nawet taki moloch jak Ubisoft kojarzy mi się bardzo pozytywnie...

Może jest to kwestia zbytniego rozpieszczenia i idealizacji przeszłości, że tak się dziś narzeka...
W końcu nazwisk też nie brakuje - poza wymienionymi w tym wątku mamy przecież Billa Ropera, American McGee, Cliva Barkera, Geiger też po Dark Seed nie zapomniał o naszej branży... Znalazłoby się tego więcej, tylko trzeba by się chwilę skupić, ale narzekać zawsze prościej... ;-)

Komentarz: Radzik
2006-11-19
16:16

Radzik Generał

Radzik

No właśnie - chwila skupienia i co mamy:
Microprose wydawało jeszcze F1 Grand Prix, Civilization wyszło przecież od nich...
LucasArts, Nival, Czesi od Mafii i Flaszki (choć nie wiem, czy to Ci sami, a Flaszkę wrzuciłem w poprzednim poście jako Codemasters)...
Z nazwisk mamy jeszcze tą babeczkę, która pisała fabułę do serii Gabriel Knight, a ostatnio sporo się czyta o jej następnej przygodówce...
I to wszystko nie wchodząc na podwórko konsolowe [prócz SquareSoft :)]...
To nawet nie wierzchołek góry lodowej - po prostu pamięć nie dopisuje... :)

Komentarz: Radzik
2006-11-19
17:41

Radzik Generał

Radzik

Heh... Jak mnie zbierze na wspomnienia, to się robię upierdliwy... ;-)

Z dawnych czasów przypomniało mi się Psygnosis z ich Hired Guns... Perihelion też był chyba od nich... W sumie wystarczyłoby wejść na Underdogsy i wylistować gry poszczególnych teamów, żeby sobie przypomnieć, jak solidne marki kiedyś istniały na rynku...

Przyszło mi do głowy, że z nazwiskami może być kłopot o tyle, że kiedyś do zagospodarowania było 64kb pamięci, potem 640... - dziś jednej osobie ciężko błysnąć. Wciąż jednak przychodzą mi do głowy nazwiska takie jak Jussi Koskela czy, trzymający się od lat bardzo mocno, bracia Collyer, więc nie jest źle... ;-)

Komentarz: Radzik

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl