Gry komfortowe, czyli czemu między Świętami a Nowym Rokiem wcale nie nadrabiałem growych zaległości

Teoretycznie dłuższy czas wolny, jak urlop czy okres między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem to czas, w którym możemy nadrabiać zaległości. W praktyce najczęściej sięgamy po gry klasyczne, które znamy. Izometryczne RPG, stare GTA, a może RTS sprzed wieków?

Hubert Sosnowski

12
Gry komfortowe, czyli czemu między Świętami a Nowym Rokiem wcale nie nadrabiałem growych zaległości.
Gry komfortowe, czyli czemu między Świętami a Nowym Rokiem wcale nie nadrabiałem growych zaległości.

Przerwa świąteczna wyznacza specyficzny moment w rocznym gamingowym kalendarzu. Obłowiliśmy się pod choinką oraz na jesiennych i zimowych wyprzedażach – wszystkimi tymi potężnymi hitami, sandboksami, AAA albo przełomowymi „indykami”. W praktyce jednak święta to taki czas, kiedy sporą część z nas – nie wszystkich, oczywiście – ciągnie do bardziej niezobowiązujących gier, które już znamy – oraz do przebywania z rodziną (jeśli komuś na tym zależy; doskonale wiem, że mamy tu graczy różnych wyznań i upodobań).

Dlaczego? Bo po całym roku odkrywania nowości i zmagania się z rzeczywistością więcej komfortu może dać wyjęcie z dolnej półki takiej gamingowej maskotki sprzed pięciu czy piętnastu lat.

Tu i teraz

W giereczkowie co chwilę coś się dzieje, przez cały rok bombardowani jesteśmy informacjami o wielkich premierach, aferach, wtopach czy tych-szlachetnych-alternatywach-dla-przereklamowanych-produkcji-AAA. Trudno za tym nadążyć, ale próbujemy. Tylko w drugiej połowie 2024 obserwowaliśmy wzloty i upadki Diablo 4, całkiem udany powrót Indiany Jonesa, powolne wkraczanie na scenę Path of Exile 2, duży sukces Silent Hill 2, remastery Warcraftów i Soul Reaverów czy burzę wokół zgrabnego niczym słoń w składzie porcelany Dragon Age’a: The Veilguard.

Wcześniej, gdzieś po drodze, zdarzały się też spektakularne chały jak nowy Inkwizytor, a także tona lepszych i gorszych, ale jednak przede wszystkim solidnych gier i early accessów. Do tego doszły zadymy wokół takich produkcji jak S.T.A.L.K.E.R. 2, Stellar Blade czy Black Myth: Wukong (review bombing Baldur’s Gate 3 z powodu The Game Awards to mój ulubiony absurd końcówki roku). Oprócz tego mieliśmy zapowiedź Wiedźmina 4, przecieki na temat GTAVI czy nawet Half-Life’a 3 (aka: „chcę wierzyć”).

...A to tylko ułamek tego, co sam śledziłem lub opisywałem. Jestem pewien, że każde z Was miało jakąś swoją perspektywę i wypatrywaliście kolejnych wydarzeń, które tu pominąłem. Konkurencja o naszą uwagę i czas rośnie, a wraz z nią liczba premier, nawet jeśli segment AAA dostaje zadyszki.

To wszystko zaś oznacza, że jesteśmy bombardowani bodźcami i śledzenie całego tego chaosu wymaga od nas uwagi nie mniejszej niż ta, którą poświęcamy pracy. Wypadnięcie z obiegu, zwłaszcza gdy znajomi też mocno siedzą w gamingu, może powodować całkiem silne FOMO. A nadrabianie gry, która zajmie nam kilkanaście czy kilkadziesiąt godzin, lub choćby ogólnej wiedzy o takiej produkcji – to pewien wysiłek. Kiedy raz odpuścisz, kupka wstydu zaczyna rosnąć. I okolice świąt, jak już karp ubity lub wegańska mieszanka przygotowana, wydają się idealnym momentem, by choć część zaległości zdjąć z tej sterty.

Gry rutynowe

Tylko że nowe, wielkie gry często wymagają niesamowitej uwagi. Wciągają, czasem zatrzymują nas przy sobie niczym kolejny domowy bądź zawodowy obowiązek – i pochłaniają tyle samo godzin. Cóż, zaprojektowano je z myślą o skuszeniu jak największej liczby graczy, zwłaszcza gdy mówimy o tytułach wymagających podłączenia do sieci. A przecież i singlówki zmontowano tak, byśmy za szybko z nimi nie skończyli, a potem, na głodzie – o ile są dobre a/lub my wkręceni – dokupili DLC, może dwa, a może siedem.

Do tego dochodzą same święta. Dla jednych to czas odpoczynku, dla innych – spotkań, są też tacy, którzy pracują, niemniej część pasuje do bramki numer jeden lub numer dwa. W praktyce oznacza to, że szukamy tej czy innej drogi, by się odprężyć i spędzić czas nieco inaczej niż zazwyczaj. Z odmiennymi bodźcami. Wygospodarować go trochę na wycieczkę, książkę, rodzinę, znajomych, kanapę z bliskimi i Netflixem albo jakąkolwiek inną opcję, na niedobór której cierpimy na co dzień.

Rąbanie w to samo, co zawsze, albo w grę świeżo dodaną do Steama czy PS Store – tę wielką, ważną i w ogóle – wydaje się kuszące, wiadomo, ale nie wiem, czy nie wybija z tego dziwnego bezczasu, który panuje przez kilka dni ferii świątecznych. Mnie zazwyczaj wybija, choć może Wy macie inaczej.

Wyjątek zrobiłem w ostatnich latach chyba tylko dla Cyberpunka 2077 i mimo bugów była to dobra decyzja. Zazwyczaj jednak to się nie klei. Przeważnie to taki moment, że zjeżdżam do domu, do rodziców, i zaglądam na dolną półkę, gdzie czekają stare DVD boxy, a nawet mniejsze opakowania na „cedeki” z klasyką RPG, przedpotopowymi „ścigałkami”, RTS-ami z pisemek i innymi artefaktami z epoki papierowych czasopism z „pełniakami” na płytkach.

Przykurzone gamingowe pluszaki

To są produkcje z trochę innych czasów, pod pewnymi względami lepsze (przełomowe rozwiązania gameplayowe i fabularne, świeżość pomysłów), pod pewnymi gorsze (toporność, grafika, ogólny poziom dopracowania i dynamiki rozgrywki).

W tytułach powstałych do – powiedzmy – 2010 rzadziej da się dostrzec to, że siedział nad nimi sztab psychologów ze specjalizacją z uzależnień. Choć wciągały nas często na całe noce i dnie, nie robiły tego w sposób aż tak metodyczny i „przemyślany”. Nie mogliśmy się od nich oderwać, bo mieliśmy cały czas tego świata, byliśmy młodzi, a szkoła i inne obowiązki stanowiły tylko przykry dodatek. No, niekiedy absorbowały nas trochę dłużej, niż chcieliśmy, bo musieliśmy sobie radzić np. z irytującymi systemami zapisu.

Tak czy inaczej, były to gry naszego dzieciństwa, czyli czasów beztroski, zabawy i poczucia bezpieczeństwa, przynajmniej w przypadku tych szczęśliwców, którzy właśnie tego doświadczyli. Pozycje te znamy też już często na wylot, przechodziliśmy je kilka albo i kilkanaście razy. Są jak maskotki czy zestawy LEGO, które przetrwały z nami do liceum i z uwagi na duży sentyment nie oddaliśmy ich młodszemu rodzeństwu. Nie musimy ich zaliczać od A do Z – a jedynie ściągnąć na parę godzin z półki, powspominać, żeby poczuć się znowu jak w domu.

Jako że te poziomy, trasy, miasta czy podziemia mamy oblatane – nie musimy się też jakoś specjalnie skupiać. Zapisujemy i wyłączamy taką grę z mniejszym żalem, gdy wzywa zastawiony stół, partner/partnerka, pies czy po prostu plecy, które wołają o zmianę pozycji i krótki spacer. My znamy te produkcje, a one nas – nie wymagają już tego, co dawniej. I pewnie, możemy się wciągnąć na amen, zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z wielką i nieliniową rozgrywką – mnie to dopadło chyba z sześć, siedem lat temu, gdy odkurzyłem płytki z GameStara zawierające Arcanum i szarpnąłem się na perfekcyjne przejście.

Wtedy w okresie świątecznym zaliczyłem chyba wszystkie możliwe zadania, które pasowały mi do postaci, lizałem ściany i szukałem ukrytych punktów na mapie świata. A że mogłem zapisywać rozgrywkę w każdym niemal momencie i jednocześnie chciałem posiedzieć z rodzinką przy stole oraz posłuchać corocznych rozmów o tym samym, a także obejrzeć kawałek Pułkownika Kwiatkowskiego, Vabanku czy innych Samych swoich – z Arcanum zawarliśmy taki układ, że zaglądamy do siebie wieczorami na dłużej, a za dnia tylko sporadycznie i odrywamy się od siebie bez pretensji.

Gry z bezczasu

W 2024 za taką pozycję robiło u mnie Diablo 2 – w oryginalnej wersji z zajechanych płytek z autenycznym kluczykiem. Wiedziałem, że nie zajdę dalej niż do aktu drugiego, może trzeciego. Spiny nie było, znam tę grę nie od dziś. Innego roku było to Baldur’s Gate 2 (kiedyś miałem taką tradycję latem, że gram w to do końca, i to bardzo dużo, a przez resztę wakacji nie zaglądam do komputera), Original War, Icewind Dale, Gothic 2 czy nawet jakieś średniaki w stylu uroczego Devil Inside, Gorasul czy Real War. To nie były doskonałe gry. Ale kojarzyły mi się z czasem, gdy konsekwencji było mniej (a przy tym okazywały się często bardziej kompaktowe, niż je zapamiętałem) – ot, taka wycieczka po wspomnienie tego, jak się grało, ale też w jakiej atmosferze i błogiej nieświadomości się to odbywało.

Jestem pewien, że Wy, Drodzy Czytelnicy, też macie takie produkcje, które odkurzacie, może razem z całymi starszymi generacjami kompów i konsol, pozostawionych w domu rodzinnym. Może to Wiedźmin 1 lub 2? Może pierwsze „Asasyny”, Prince of Persia, Silent Hill czy jakiś niszowy FPS? A może nie potrzebujecie w święta tego kocyka nostalgicznego bezpieczeństwa i śmiało sięgacie po nowe tytuły? Może to one zapewniają Wam to, co innym dają rozpikselowane rupiecie wyprodukowane w czasach gamingowego Dzikiego Zachodu? Dajcie znać, jak to u Was wygląda.

Bo wiecie, ja tu opowiadam o jednej stronie medalu, o nastawieniu, paradoksalnie, z „tu i teraz”. Ono zaś za parę lat może się zmienić – tak jak metody angażowania graczy i to, ile czasu władowanego w rozgrywkę oczekują od nas twórcy. Przecież już teraz niektórzy deweloperzy i prezesi raczą zauważać, że zaczynamy się męczyć behemotami na 60 czy 100 godzin. I kto wie, może trend odwróci się do tego stopnia, że za parę lat ktoś inny będzie wzdychał do tych kolosów z mnóstwem pobocznych aktywności i ogromną kampanią. Bo tym razem to one będą dla kogoś tym pluszowym kocykiem.

Arcanum: Of Steamworks and Magick Obscura

Arcanum: Przypowieść o Maszynach i Magyi

Arcanum: Of Steamworks and Magick Obscura
PC
Data wydania: 22 sierpnia 2001
Arcanum: Of Steamworks and Magick Obscura - Encyklopedia Gier
8.4

GRYOnline

8.7

Gracze

8.9

Steam

Wszystkie Oceny
Oceń

6

Hubert Sosnowski

Autor: Hubert Sosnowski

Do GRYOnline.pl dołączył w 2017 roku, jako autor tekstów o grach i filmach. Do 2023 roku szef działu filmowego i portalu Filmomaniak.pl. Pisania artykułów uczył się, pracując dla portalu Dzika Banda. Jego teksty publikowano na kawerna.pl, film.onet.pl, zwierciadlo.pl oraz w polskim Playboyu. Opublikował opowiadania w miesięczniku Science Fiction Fantasy i Horror oraz pierwszym tomie Antologii Wolsung. Żyje „kinem środka” i mięsistą rozrywką, ale nie pogardzi ani eksperymentami, ani Szybkimi i wściekłymi. W grach szuka przede wszystkim dobrej historii. Uwielbia Baldur's Gate 2, ale na widok Unreal Tournament, Dooma, czy dobrych wyścigów budzi się w nim dziecko. Rozmiłowany w szopach i thrash-metalu. Od 2012 roku gra i tworzy larpy, zarówno w ramach Białostockiego Klubu Larpowego Żywia, jak i komercyjne przedsięwzięcia w stylu Witcher School.

Działające pistolety Lary Croft to niejedyna duża zmiana w remasterze Tomb Raider: The Angel of Darkness. Gracze usłyszą dialogi, które kiedyś zostały ukryte

Następny
Działające pistolety Lary Croft to niejedyna duża zmiana w remasterze Tomb Raider: The Angel of Darkness. Gracze usłyszą dialogi, które kiedyś zostały ukryte

„To śmieci. Powinni zostać zmiażdżeni tak szybko, jak to możliwe”. Legendarny twórca gier nie zostawia suchej nitki na autorach przecieków dotyczących Switcha 2

Poprzedni
„To śmieci. Powinni zostać zmiażdżeni tak szybko, jak to możliwe”. Legendarny twórca gier nie zostawia suchej nitki na autorach przecieków dotyczących Switcha 2

Kalendarz Wiadomości

Nie
Pon
Wto
Śro
Czw
Pią
Sob

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl