Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 7 kwietnia 2024, 19:13

Dlaczego gramy w stare gry i co to znaczy dla branży

Stare gry są w modzie, ale warto pamiętać, że należy do nich nie tylko pierwszy Doom czy Heroes 3. Zdecydowaną większość czasu spędzamy z tytułami, które mają 6 lub więcej lat. Dlaczego tak się dzieje?

Podobno lubimy tylko te piosenki, które już znamy. Tę starą prawdę potwierdziły ciekawe badania grupy analitycznej Newzoo. Wynika z nich, że w 2023 roku gracze spędzili najwięcej czasu z tytułami, które zadebiutowały ponad 6 lat temu. Nowym produkcjom, czyli takim, które mają mniej niż 3 lata (BTW – czy gra z 2022 roku faktycznie jest nowa?) poświęciliśmy tylko 23% czasu.

No i w zasadzie nie powinno to dziwić nikogo, kto interesuje się branżą gier wideo. Odkąd pamiętam, najpopularniejszymi pozycjami na Steamie były CS, Dota 2 czy (nieco później) PUBG. O popularności League of Legends, Minecrafta czy World of Tanks też nie trzeba nikogo przekonywać. Czy to singlowe, czy to sieciowe, pomyślane na wiele lat gry-usługi zdominowały rynek – nie dziwcie się więc, że duzi wydawcy co rusz próbują uszczknąć nieco z tego tortu. Zazwyczaj zresztą z mizernym efektem, czego dobrym przykładem jest Suicide Squad z lutego 2024 (pamiętacie jeszcze o tej grze?). Ciekawy w nowym raporcie Newzoo jest łatwy do zauważenia trend – coraz więcej czasu spędzamy na graniu w coraz starsze produkcje.

Dlaczego sięgamy po starsze gry?

No właśnie, dlaczego tak dużo czasu spędzamy w tych starszych grach? (Tak, tak, drodzy czytelnicy, Minecraft czy LoL to już stare gry). Powodów jest wiele, więc skupię się tylko na tych, które wydają mi się najważniejsze.

Tytuły sprzed lat dobrze już znamy, więc nie musimy się ich uczyć. Po co rozgryzać mechaniki nowej, rozbudowanej strategii, gdy w Civilization 6 czujemy się jak w domu i od razu przechodzimy do rzeczy – bez czytania niekończących się tutoriali czy oglądania porad na YouTubie (a propos, jeśli akurat oderwaliście się od „Civki”, mamy wideoporadniki do Dragon’s Dogmy 2 oraz Rise of the Ronin). Statystyki Steama zresztą dokładnie to obrazują. W Cywilizację 5 oraz 6 w ostatniej dobie grało w 76 tysięcy osób naraz. A stosunkowo świeżą konkurencję, w tym debiutujące niecałe 2 tygodnie temu Millennia, odpaliły... jakieś 3 tysiące ludzi w tym samym momencie. Wolimy starsze strategie, nawet jeśli od dawna nie są już wspierane nową zawartością.

Starsze gry są też dość tanie, a często w ogóle darmowe. Poza tym wiele z nich już posiadamy w swoich bibliotekach – a skoro tak, to po co przepłacać? Tym bardziej że premierowa cena nowych blockbusterów to często ponad 300 zł. I choć raport Newzoo skupia się na tych największych grach, a te są głównie sieciowe, ten sam trend dotyczy też tytułów singlowych. Skyrim z dekadą na karku nadal przyciąga codziennie po 20 tysięcy osób w szczycie, a naprawdę niezłe tegoroczne RPG Banishers: Ghosts of New Eden w najgorętszym momencie po premierze odpaliło tylko 3 tysiące graczy w tym samym momencie. Miesiąc po premierze to raptem kilkaset osób.

Starsze gry mają też nieraz prężnie działające community – a wiadomo, że przyjemniej przeżywa się emocje wspólnie z innymi. I dotyczy to również tytułów singlowych. Macie problem w Dark Souls? Na Facebooku, Reddicie czy rozmaitych Discordach jest masa grup, na których można pogadać z miłośnikami tej serii, znaleźć pomoc czy przedyskutować emocjonujące momenty fabuły. Ale czy tak samo jest z Rise of the Ronin, niezłym soulslikiem, który dopiero co zadebiutował? No nie. (Tak, wiem, że w Dark Souls istnieje tryb sieciowy, ale dla większości graczy to jednak doświadczenie głównie singlowe).

Sami ten trend obserwujemy w redakcji. Przemek wspominał niedawno swoje przeżycia w „serbskim Falloucie”, czyli UnderRail, grze z 2015 roku. A Mateusz, nasz niezmordowany montażysta, wrócił ostatnio do polskiej klasyki, Księcia i Tchórza, która jest – tak na marginesie – jego rówieśnikiem.

Bywa też i tak, że kupienie nowej gry to ryzyko – jeśli wydawcy będzie to bardziej na rękę, może ją po jakimś czasie porzucić, a nawet wygasić; problem ten dotyczy nie tylko sieciowych tytułów, ale też i takich, które stoją singlem. Dziś wyłączenie serwerów często oznacza po prostu koniec danej produkcji. Stąd też akcja „Przestańcie Niszczyć Gry”, o której niedawno pisaliśmy.

Ile razy w ostatnich latach odpaliliście Wiedźmina 3? Źródło fot. CD Projekt RED. - Dlaczego gramy w stare gry i co to znaczy dla branży - wiadomość - 2024-04-05
Ile razy w ostatnich latach odpaliliście Wiedźmina 3? Źródło fot. CD Projekt RED.

Co to znaczy dla branży?

Opis rzeczywistości to jedno, ale w tym wypadku ciekawe są też wnioski na przyszłość. Zacznijmy do oczywistej oczywistości – niezależnie od tego, ile macie czasu na granie, ten czas jest po prostu ograniczony. Przy tej liczbie ciągle wychodzących gier, przy tylu świetnych tytułach darmowych czy grach-usługach, przy niezliczonych „indykach”, z którymi można spędzić setki godzin – coraz trudniej o naszą uwagę. Wiadomo, masa ludzi sięga po świeże pozycje, ale przebicie się z marką czy oryginalnym pomysłem nie jest łatwe.

Nikogo nie zaskoczy też fakt, że największe inwestycje w branży gier dotyczą, rzecz jasna, nowości. Mamy więc z jednej strony kurczącą się pulę potencjalnych klientów (a w zasadzie czasu, jaki mogą oni przeznaczyć na rosnącą ofertę), a z drugiej wielkie budżety nowych produkcji.

Dlatego właśnie duzi wydawcy grają tak bezpiecznie, dlatego ciągle wypuszczają kolejne odsłony swoich największych bestsellerów albo odświeżają ukochaną klasykę sprzed lat – bo na nietrafionej inwestycji mogą zbyt wiele stracić. Po co robić nową grę, po co ryzykować z oryginalnymi mechanikami, jeśli piąta część popularnej serii i tak lepiej się sprzeda? Na innowacje czy ryzyko mogą sobie za to pozwolić twórcy gier niezależnych, nawet jeśli są one niezależne tylko z nazwy, bo bardzo często mają wydawcą i całkiem spore zespoły. Ciekawie mówił o tym ostatnio autor No Rest for the Wicked, który tłumaczył, czemu jego gra nie musi kosztować tych 300 zł w dniu premiery.

Zmiana na horyzoncie?

Game changerem w tej sytuacji może okazać się sztuczna inteligencja. Może, ale nie musi. Już teraz jest jedną z przyczyn powszechnych zwolnień – jeśli śledzicie branżowe wydarzenia, doskonale o tym wiecie, to jeden z najważniejszych i najsmutniejszy motywów tego roku. Ale jeśli faktycznie SI uda się przyspieszyć czy ułatwić tworzenie gier wideo, może znajdzie się więcej miejsca na innowacje, nowe marki czy eksperymenty? Przyszłość pokaże, czy sztuczna inteligencja posłuży do zwiększania zysków korporacji, czy też pozwoli wyjść z tego marazmu, w jakim teraz jesteśmy. A może go tylko pogłębi? Jak myślicie? A ja tymczasem wracam do planowania partyjki w League of Legends z moim imiennikiem z redakcji.

ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA

Jeśli spodobał Ci się ten tekst i chcesz otrzymywać go przed wszystkimi, zapisz się do naszego newslettera.

Adam Zechenter

Adam Zechenter

W GRYOnline.pl pojawił się w 2014 roku jako specjalista od gier mobilnych i free-to-play. Potem przez wiele lat prowadził publicystykę, a od 2018 roku pełni funkcję zastępcy redaktora naczelnego. Obecnie szefuje działowi wideo i prowadzi podcast GRYOnline.pl. Studiował filologię klasyczną i historię (gdzie został szefem Koła Naukowego); wcześniej stworzył fanowską stronę o Tolkienie. Uwielbia gry akcji, RPG-i, strzelanki i strategie. Kiedyś kochał Baldur’s Gate 1 i 2, dziś najczęściej zagrywa się na PS5 i od myszki woli pada. Najwięcej godzin (bo blisko 2000) nabił w World of Tanks. Miłośnik książek i historii, czasami grywa w squasha, stara się też nie jeść mięsa.

więcej