Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Hyde Park 9 kwietnia 2004, 11:30

autor: Quicky

Painkiller singleplayer demo test

Gdy po raz pierwszy usłyszałem o nowej polskiej produkcji - Painkillerze - pomyślałem, że będzie to zapewne kolejny, słabiutki polski shooter, na którego nie będzie warto wydać złamanego grosza.
Poniższy tekst został nadesłany przez naszego czytelnika i został opublikowany w oryginalnej formie.

Gdy po raz pierwszy usłyszałem o nowej polskiej produkcji - Painkillerze - pomyślałem, że będzie to zapewne kolejny, słabiutki polski shooter, na którego nie będzie warto wydać złamanego grosza. Nawet wywiad z Adrianem Chmielarzem, zamieszczony swego czasu w Jednym z Czasopism o Grach, w którym to lider People Can Fly bardzo zachwalał swoje dzieło, nie zmienił mojego nastawienia do tej gry. Wszystko jednak stało się jasne po tym, jak zobaczyłem po raz pierwszy single player demo Painkillera - Polacy zrobili dobrą grę i basta!

Ale zacznijmy od początku. Po odpaleniu demka trafiamy do ładnie wykonanego menu, w którym zaskoczyła mnie duża ilość opcji konfiguracyjnych, szczególnie tych dotyczących grafiki. Można je ustawić tak, aby gra chodziła dobrze nawet na słabym sprzęcie (czyt. 1GHz, 256MB, GF2). Co ważne, nawet po przesunięciu kilku suwaków na stopień minimum gra wygląda całkiem przyzwoicie. Szkoda tylko, że w demku nie ma możliwości zapisania stanu gry.

OK, koniec przynudzania o opcjach. W demie do przejścia mamy trzy poziomy - Średniowieczne Miasto, Orientalne Zamczysko i Thor. W dwóch pierwszych nasze zadanie jest proste - musimy zabić wszystkich przeciwników, jacy staną nam na drodze. Nie ma nic przyjemniejszego w strzelaninie od nieustannego biegu i strzelania do wszystkiego, co się rusza. ;) Z kolei na trzecim levelu musimy pokonać gigantycznego bossa. Muszę przyznać, że jego ogromne rozmiary zrobiły na mnie piorunujące wrażenie - czegoś takiego jeszcze nie widziałem! A właściwie widziałem - w trailerach i promo movies Painkillera. :) Świetnie to zrobiliście, panowie!

Już od pierwszych minut spędzonych z Painkillerem czuje się panujący tu klimat - mroczny i pełen grozy - i to się ceni. Choć oczywiście nie może być mowy o klasycznym horrorze, ze względu na ogromną wręcz liczbę potworów, które stają na naszej drodze. Nie będzie więc zapewne znanych z System Shock czy Half-Life momentów, w których nawet najtwardsi gracze podskakiwali na krzesłach. ;)

W parze z klimatem idzie wysoka grywalność. Zabijanie potworów w tej grze to prawdziwa rozkosz. Każdego wroga po zabiciu możemy jeszcze posiekać na drobne kawałki, czemu będzie towarzyszyć prawdziwy gejzer krwi - prawdziwy raj dla wielbicieli tego czerwonego płynu. ;) Napotkane zombiaki czy inne szkielety w pełnej wersji będziemy odsyłać do piekła za pomocą 5 giwer - w demie dostępne są jedynie trzy. Każda z nich ma dwa różne tryby strzelania. Co ciekawe, nawet podstawowa broń dostarcza wiele radochy - w pierwszym trybie są to wirujące z błyskawiczną szybkością ostrza. Aż się prosi, aby wbiec z tą bronią w tłum umarlaków i zrobić rzeźnię. :) Natomiast w drugim trybie działa jak harpun przyciągający błyskawicznie wroga do naszych stóp - oczywiście martwego. Kolejny weapon to wyrzutnia kołków - świetny pomysł! Jeśli wróg stoi przy ścianie, wystarczy strzelić do niego kołkiem i... jest przybity do ściany, a kołek tkwi w jego ciele. Prawym przyciskiem zamiast kołków wyrzucamy wybuchające przy zetknięciu z przeszkodą pociski - cóż, to już standard. Trzecia broń przypomina nieco Pulse Gun znany z UT - w pierwszym trybie wystrzeliwuje kryształki lodu (?), a w drugim wiązkę energii. Ogółem jeśli chodzi o bronie nie jest źle, choć ich ilość może okazać się niewystarczająca. Pozostaje mieć nadzieję, że pozostałe giwery (shotgun i rocket launcher) będą równie przyjemne w użyciu.