Metal Gear Solid V: The Phantom Pain, czyli Snake w sandboksie nowej generacji - Strona 4
The Phantom Pain to gra, która połączy głęboką, poważną historię o zemście i upadku bohatera z oprawą nowej generacji i mechanizmami rozgrywki cechującymi się typowymi dla serii elementami skradankowymi, jednak tym razem we w pełni otwartym świecie.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Metal Gear Solid V: The Phantom Pain - Metal zasypany w piaskownicy

Next-genowe operacje szpiegowskie
Choć gra powstaje również z myślą o konsolach obecnej generacji, to nie da się ukryć, że jest jednym z nielicznych tytułów, których oprawa zachęca do zainwestowania w PlayStation 4 lub Xboksa One. Olbrzymie połacie Afganistanu cieszą oczy szczegółowością, gra świateł i efekty pogodowe robią olbrzymie wrażenie, zaś mimika twarzy wprowadza zupełnie nową jakość. Twórcy twierdzą, że właśnie ze względu na zastosowanie nowoczesnych technologii zmieniono podejście do dialogów – uczucia, które wcześniej przekazywano głównie za pomocą słów, teraz poznamy, obserwując twarze bohaterów. Wszyscy aktorzy zatrudnieni do odgrywania poszczególnych postaci przechodzili przez specjalne sesje motion capture, które przenosiły ich emocje wprost na twarze wirtualnych modeli. Efekt jest imponujący, choć stanowi też jedną z wymówek do pozbawienia głosu Snake’a charakterystycznego i uwielbianego przez fanów brzmienia Davida Haytera. Jego miejsce zajął Kiefer Sutherland, który – wnioskując z tych kilku minut, kiedy można było go usłyszeć w zwiastunie – radzi sobie naprawdę nieźle, ale mimo wszystko nie jest to ten sam Snake, jakiego znamy od lat. Chyba że to kolejna zmyłka.
Kojima uwielbia bawić się z fanami za pomocą kampanii reklamowych swoich gier. Czasem ukryje tożsamość głównego bohatera (MGS2), czasem zatai, że zwiedzimy znacznie więcej niż tylko Bliski Wschód (MGS4), a wszystko to sprawia, że przed premierą każdej części serii w internecie pojawiają się setki bardziej lub mniej wiarygodnych teorii na temat tego, w jaki sposób Japończyk nabiera publiczność tym razem. W przypadku „piątki” udało mu się zrobić spektakl nawet z oficjalnej zapowiedzi gry. Początkowo świat obiegły wieści o nowej odsłonie cyklu zatytułowanej Ground Zeroes i podczas gdy uwaga wszystkich skupiła się na tej produkcji, zaprezentowany został nowy tytuł o nazwie The Phantom Pain, tworzony przez nikomu nieznaną amerykańską firmę. Dociekliwi gracze zdołali jednak dopatrzeć się paru mrugnięć okiem do fanów w kilkuminutowej prezentacji tej pozycji i trafnie zgadywali, że w rzeczywistości jest to kolejny odcinek sagi. W końcu Kojima wyłożył karty na stół i przyznał, że The Phantom Pain to następna pełnoprawna część serii, firma, która rzekomo nad nią pracowała, to tylko przykrywka, zaś Ground Zeroes to fabularny prolog, pełniący również funkcję samouczka mającego przyzwyczaić graczy do nowych mechanizmów otwartego świata.

Wiele aspektów produkcji pozostaje jeszcze zupełnie nieznanych. Jakiś czas temu ogłoszono, że gra doczeka się kolejnej inkarnacji trybu online, nazwanego Metal Gear Online, ale poza tym, że takowy powstaje w jednym z zewnętrznych studiów Konami, nie podano żadnych konkretów. Nie wiadomo jeszcze, czy i jakie miejsca zwiedzimy oprócz Afganistanu i bazy wojskowej z prologu, jak dokładnie będzie wyglądać zarządzanie własną bazą, w jakich zapadających w pamięć starciach z bossami weźmiemy tym razem udział oraz – przede wszystkim – jak wiele tak naprawdę powiedziano nam o faktycznej fabule gry i ile z tego, co ujawniono, to zwykła atrapa, by znów zaskoczyć graczy czymś zupełnie nieoczekiwanym. Co jednak wiadomo, to to, że ponownie otrzymamy wspaniałą, wielowątkową opowieść z morałem, oprawioną w świetną grafikę i ze znacznie rozbudowaną rozgrywką dzięki otwartej strukturze świata. Warto czekać na mającą miejsce w przyszłym roku premierę, gdyż za każdym razem, gdy Snake powtarza „Kept you waiting, huh?”, oznacza to początek kolejnej niezwykłej i wciągającej przygody. Nic nie wskazuje na to, by teraz miało być inaczej.