Test Drive Unlimited - przedpremierowy test - Strona 5
Powiedzmy, że mamy ogromną tropikalną wyspę. Wyobraźcie teraz sobie możliwość dowolnego przemieszczania się po niej. Bez niepotrzebnych ścian i bez konieczności pozostawania na wyznaczonych odcinkach drogi.
Przeczytaj recenzję Test Drive Unlimited - recenzja gry
Jest niestety jedna rzecz, do której ewidentnie muszę się przyczepić. Chodzi mi tu o symulację kolizji. Brak uszkodzeń można jeszcze jakoś wybaczyć, szczególnie mając na uwadze liczbę przygotowanych pojazdów. Dodam jedynie, że aut cywilnych to nie obowiązuje. Kompletnym nieporozumieniem jest natomiast model kolizji. Jest to szczególnie widoczne podczas wyścigów z innymi pojazdami, czy to sterowanymi przez sztuczną inteligencję czy przez graczy. Możecie zapomnieć o spychaniu konkurentów z drogi, gdyż jest to właściwie niewykonalne. Nigdy też nie wiadomo, w jaki sposób zachowa się sterowany przez nas pojazd. Równie dobrze może pozostać na trasie lub wykonać dziwaczny przeskok i wypaść na pobocze. Od takich gier nie oczekuję zbyt wiele, ale jakieś najprostsze poślizgi przy uderzeniu by się przydały. Nienajlepiej wypadła też kwestia policji. Stróże prawa pojawiają się bardzo rzadko i bez większych problemów można im uciec. Nie spodobał mi się również system płacenia mandatów i lądowania w więziennej celi. To również się już raczej nie zmieni.

Graficznie Test Drive Unlimited w testowanej przeze mnie wersji wypadł bardzo dobrze. O przełomie nie można raczej mówić, ale należy pamiętać, że mamy do czynienia z gigantyczną mapą oraz zerowym czasem doczytywania kolejnych segmentów planszy, nawet gdy poruszamy się z ogromną prędkością (wskazane posiadanie dużej ilości pamięci RAM). W kilku miejscach natknąłem się co prawda na pojawiające się zbyt późno obiekty, ale nie było to nic poważnego. Sam styl grafiki ciężko jest natomiast do czegoś konkretnego przyrównać. Mogę tylko powiedzieć, że na niektórych ujęciach TDU wygląda bardzo realistycznie, szczególnie jeśli wóz obserwujemy z zewnątrz, a otoczenie jest automatycznie rozmyte. Bardzo spodobał mi się duży wybór kamer. Najlepiej wypadł oczywiście pełnoprawny kokpit, po którym możemy się do woli rozglądać. Kierowca jest widoczny, trzyma kierownicę, a nawet sięga do dźwigni zmiany biegów. Ujęcia z maski i zderzaka potęgują z kolei uczucie ogromnych prędkości, z którymi możemy się przemieszczać. W grze zabrakło deszczu, ale pozostałe efekty prezentują się świetnie, głównie przy zachmurzonym niebie.
Wymagania wersji beta były całkiem spore, co nie powinno być dużym zaskoczeniem. Niestety, wyłączenie niektórych opcji (szczególnie FSAA) powoduje, że gra zaczyna wyglądać zdecydowanie brzydziej. Trudno iść tu na jakiś kompromis, gdyż tak na dobrą sprawę wybiera się jedynie kilka podstawowych ustawień graficznych. Jedno jest pewne – widząc takie gry warto jest zastanowić się nad wymianą sprzętu. W tym przypadku bowiem wysokie wymagania nie pojawiły się znikąd.
Zdecydowanie pochwalić należy warstwę dźwiękową. Odgłosy silników większości maszyn wykonane zostały poprawnie. Mamy tu zarówno nowocześnie pracujące jednostki, jak i bulgoczące muscle-cary. Spodobała mi się również muzyka, ze szczególnym uwzględnieniem stacji radiowej puszczającej utwory klasyczne. Nigdy nie przypuszczałem, że Ride of the Valkyrie Wagnera usłyszę w grze wyścigowej, co akurat przy szybkiej jeździe na autostradzie okazało się być strzałem w dziesiątkę.
Test Drive Unlimited wymaga jeszcze pewnych kosmetycznych poprawek, które dały o sobie znać w wersji beta. Gra działała jednak bez większych zarzutów, co przy tak dużym nakładzie pracy wymaganym przez ten projekt musi budzić respekt. Najważniejsze jest jednak to, że odkrywanie kolejnych terenów, uczestniczenie w wyścigach z żywymi i myślącymi graczami, czy wreszcie kupowanie nowych posiadłości oraz pojazdów sprawia dużą przyjemność. Z niecierpliwością będę oczekiwał premiery finalnej wersji. Wiem już, że gra na pewno mnie nie rozczaruje. Może być tylko lepiej!
Jacek „Stranger” Hałas