AC: Valhalla wygląda jak gra, którą pokocham i znienawidzę [OPINIA] - Strona 6
Oglądaliście już zwiastuny nowego Assassin's Creed? Ja oglądałem i już teraz wiem, że to będzie słaba gra, z którą spędzę przynajmniej sto kolejnych godzin, tak samo jak w Odyssey.
Przeczytaj recenzję Recenzja Assassin's Creed Valhalla - to jest Asasyn, którego szukacie
Assassin’s Creed: Reskin?
Być może wstrzymano się z pokazaniem właściwej, niepociętej i niezmontowanej rozgrywki dlatego, by nie odkryć przed nami tej najważniejszej karty: że Assassin’s Creed Valhalla to tak naprawdę Odyseja na północy. Dla jednych będzie to wielka zaleta – i zapewne zdziwię Was teraz absolutnie po tym wszystkim, co tu napisałem, bo ja również zaliczam się do tej grupy. Nie mogę jednak grać w Odyssey, nie dostrzegając tak rzucających się w oczy wad.
Należałem do zagorzałych przeciwników Assassin’s Creed Odyssey. Nie mogłem znieść zadań wymyślonych przez copywriterów z Fiverra, bzdurnej fabułki, dziur i ciągniętego na siłę współczesnego wątku. Irytują mnie potwornie źle wykonani NPC, którymi niegdyś – w 2007 i 2009 – deweloper tak ochoczo się chwalił (i miał czym!). Wkurza mnie paskudny, wyłudzający pieniądze grind w produkcji single player, absolutnie wyprowadza z równowagi ekonomia gry oraz przygotowane na odwal się zadania poboczne.
I wszystko to powinno spowodować ekspresowe odinstalowanie tego tytułu – a tymczasem mam na liczniku już 100 spędzonych z nim godzin, a planuję kolejnych 20, bo chcę dokończyć osiągnięcia w podstawce i przejść dodatki. Dlaczego poświęciłem 100 godzin grze, której – sądząc po treści akapitu powyżej – nienawidzę?
Odpowiedź jest tak prosta, jak przewrotna: bo ją uwielbiam. Uwielbiam ten przepastny, nieprawdopodobnie zaprojektowany, przepięknie pomalowany i żywy świat (żywy, nawet pomimo NPC w stylu zombie!). Uwielbiam oglądać mojego avatara – przebierać go w zbroje, stroje i wyposażać w kolejne przedmioty. Uwielbiam wieczór zapadający nad greckimi wyspami – dalekie latarnie w mroku, szum fal i piękne niebo. Uwielbiam trekking po wulkanach, chowanie się w zbożu w samo południe, skakanie na główkę z wysokich klifów. Cieszę się, że Ubisoft raz na rok lub dwa lata organizuje mi wirtualną wycieczkę do innego świata i innej epoki – w której spędzam kilkadziesiąt godzin na bieganiu po dachach, drzewach, murach i pokładach statków. A przecież ja nawet Grecji jakoś specjalnie nie lubię!
Zobrazuję Wam, jak szczególna jest moja relacja z serią Assassin’s Creed, poniższym akapitem. W Assassin’s Creed Valhalla dostaniecie te same przygłupie hordy NPC, które cechują się intelektem mchu i pamięcią karpia, znajdziecie kolejne setki zadań pobocznych i żadnego z nich nie zapamiętacie, a także ze 150 fortów do zdobycia i ze 100 punktów widokowych. Ale poza tym otrzymacie kawał nieprawdopodobnie pięknego świata, w którym spędzicie dziesiątki godzin, akceptując i godząc się na jego wady. Tak zupełnie szczerze – nie mogę się już doczekać, kiedy znów zostanę oszukany.
Maciej Pawlikowski | GRYOnline.pl