Baldur’s Gate 3 naszych marzeń – czego oczekujemy od powrotu legendy RPG? - Strona 3
Wiedzieliśmy, że Baldur's Gate powróci. Teraz, kiedy wiemy, że robi to Larian Studios, możemy odetchnąć. Jednocześnie nic nie stoi na przeszkodzie, by pogdybać i pomarzyć o tym tytule. W końcu to gra, bez której wielu z nas by tu nie było.
Przeczytaj recenzję Recenzja Baldur’s Gate 3 - RPG na dychę i na lata
Szwarccharakter jest naprawdę ważny
Ani drużyna, ani historia nie obejdą się bez porządnego złoczyńcy, postaci, która będzie uwodzić, niepokoić, intrygować. Złoczyńca, który próbuje przejąć władzę nad światem albo zaorać wszystko niczym ocieplenie klimatu odpada. Władza niby jest jakimś motywem, ale mamy prawo liczyć na coś bardziej subtelnego, ciekawszego i bardziej romantycznego – jak w przypadku Jona Irenicusa. W wątku łupieżców umysłu tkwi potencjał, a złowieszcze jestestwo, o którym wspominały zapowiedzi, powinno mieć naprawdę porządne uzasadnienie, żeby zasłużyć sobie na miano głównego wroga tej opowieści. Plotki głoszą zresztą, że Bhaal też macza palce w tej aferze.
Skoro tak, to wcale nie jest takie pewne, że całkiem pożegnaliśmy się z kwestią dziedzictwa Pana Mordu. Może i jego potomek w jakiejś formie powróci? Może tak, ale jak twierdzi Larian, trzeba przede wszystkim zaprezentować „Baldura” nowemu pokoleniu, a to wydaje się oznaczać, że historia powinna być zrozumiała także dla tych, którzy serii jeszcze nie poznali. Niemniej nie jest to wykluczone. Nawet jeśli Larian za kanoniczne uzna to zakończenie Sagi Bhaala, w którym gracz wybrał śmiertelność – opcji na przywrócenie czy po prostu zachowanie jego życia wciąż pozostaje sporo. Jeśli zaś ktoś poszedł po linii boskiej – cóż, nagle otwiera się ocean możliwości z całkiem nowymi wątkami, jak batalia o kolejne boskie enklawy (przed zapowiedzią krążyły takie plotki), rywalizacja z innymi bóstwami – nawet przy takiej skali to wciąż może być walka o przetrwanie. I pole do popisu dla talentu i wyobraźni.
Tury czy pauza?
A skoro przy bitwach jesteśmy – to z jednej strony liczyłbym na dopracowanie formuły starć w czasie rzeczywistym z aktywną pauzą, z drugiej deweloperzy ze studia Larian okazali się mistrzami tur, dostarczając jeden z lepszych współczesnych systemów tego typu. Po odpowiednich modyfikacjach najpewniej sprawdziłby się on też w Baldur’s Gate 3. Każde podejście ma swoich zwolenników i przeciwników. Dlatego idealnym rozwiązaniem byłaby opcja swobodnego przełączania się pomiędzy tymi trybami, jak to miało miejsce w Arcanum. Tury próbowano wprowadzić też w Pillars of Eternity II, ale wymagało to rozpoczęcia gry od nowa.
Czas i technologia idą do naprzód, ale wysyp kickstarterowych RPG pokazał, że połączenie renderowanych, ręcznie projektowanych, dwuwymiarowych map z trójwymiarowymi obiektami, postaciami i dynamicznym cieniowaniem potrafi dać niesamowity efekt (graficznie Pillars of Eternity 2 wyprzedzało Divinity: Original Sin 2). Marzy mi się, by trzeci „Baldur” poszedł w tym kierunku. By pokazywał piękne mapy i obiekty, które wyglądają jak dzieła sztuki. By bohaterów przedstawiano za pomocą malowanych portretów (raczej cyfrowych, ale wciąż...), by zadbano o ozdóbki każdego detalu w menu głównym – i żeby cały HUD przypominał ten z poprzednich części, a nie hołdował bezbarwnym standardom panującym obecnie. Z paroma wyjątkami.
Innymi słowy oczekiwania urosły do takiego poziomu, że chcemy, by całe Baldur’s Gate 3, podobnie jak jego wielki poprzednik – okazało się erpegowym majstersztykiem. Inspirującym, pięknym, a jednocześnie rozrywkowym.
I szybkie podsumowanie
Prawdopodobnie wiele z tych oczekiwań się spełni. Larian potrafi bawić się estetyką high fantasy, a w dodatku doskonale rozumie, z jaką materią ma do czynienia. To w znakomitej większości ludzie, którzy na graniu w pierwsze dwie odsłony Wrót zjedli zęby. Możliwe, że z tym Bhaalem to tylko mrzonki i wątek poboczny – na powrót motywu dzieci Pana Mordu nie ma raczej co liczyć. Ale już porządnej fabuły zręcznie unikającej sztampy powinniśmy wymagać bezwzględnie. Tak jak i obecności niezapomnianego złoczyńcy i kompanów, których zaczniemy traktować jak własnych przyjaciół. I znakomitej muzyki. I walki. I...
Dobra, wszyscy wiemy – wymagania wobec Baldur’s Gate III są cholernie wysokie. To legenda. Z jednej strony są one podszyte nostalgią, latami oczekiwań prawie że spełnionych (Dragon Age, Pillars of Eternity), z drugiej wiarą w możliwości Larian Studios. Wiarą, że twórcy ci podołają wyzwaniu. Kto, jak nie oni?
O AUTORZE
Wygląda na to, że pod względem liczby tekstów pisanych o Sadze Bhaala powoli wyrastam na wiodącego baldurologa tego portalu. Po prostu wciąż się jaram zapowiedzią kontynuacji ukochanej gry (którą obecnie niszczę sobie wzrok na smartfonie). Cóż, sentyment i godziny spędzone na kolejnych przejściach robią swoje. Ci bohaterowie i ten świat, ta muzyka – Michael Hoenig na zawsze! – wrastają w człowieka. Chyba wszyscy liczymy, że Baldur’s Gate 3 uderzy z podobną mocą i pokaże, jak to się robi.