Cyberpunk 2077 wygląda rewelacyjnie! Widzieliśmy gameplay na E3 - Strona 3
Cyberpunk 2077 w ciemno był typowany na grę targów E3 2019 i teraz nie mamy wątpliwości – Polakom udało się spełnić oczekiwania, nawet jeśli dali nam tylko datę premiery, krótki trailer i znanego aktora.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Cyberpunk 2077 - samuraju, masz świetne RPG do ogrania
Drobiazgi dobre i drobiazgi złe
CD Projekt Red nieraz już pokazał, że przywiązuje sporą wagę do szczegółów. Wszystko musi ładnie się ze sobą łączyć – nie tylko fabularnie, ale również koncepcyjnie. W trakcie prezentacji „spotkałem” członków gangu z Pacifiki (miasto wchodzące w skład aglomeracji Night City), z którymi trzeba było wejść w bliższe kontakty w ramach prezentowanego questa. Problem polegał na tym, że mówili oni po kreolsku. W świecie Cyberpunka na porządku dziennym są jednak wszczepy, między innymi takie, które na bieżąco mogą tłumaczyć wypowiedzi w innych językach. I tak oto, gdy pojawiają się napisy w trakcie wypowiedzi NPC, widzimy początek pierwszego słowa w obcym języku, które nagle animuje się w taki sposób, jakby obecny w głowie bohatera chip faktycznie tłumaczył je z bardzo małym opóźnieniem. Drobiazg, detal interfejsu, a potrafiono zrobić z niego element immersji. Bardzo lubię takie smaczki.
Drobny problem miałem za to z minigierką obecną przy hakowaniu punktów dostępowych. Nie była ona wcale zła – należało wybierać odpowiednie znaki w kodzie heksadecymalnym, by wypełnić pokazany na dole bufor, ale... jak, po co i dlaczego trzeba było wskazywać konkretne zestawy znaków naprzemiennie w kolumnach i wierszach, jest poza mną. „Redzi” zapewnili jednak, że każdy, kto siada do tej minigierki, bardzo szybko załapuje, jak to wszystko powinno działać, choć na ten moment ciężko wytłumaczyć jej zasady bez własnoręcznego zmierzenia się z nią. Pozostaje mi więc czekać.
Tak samo jak w zeszłym roku nie jestem również zachwycony modelem jazdy. Tym razem V nie siedział za kierownicą samochodu, tylko zdecydował się na poruszanie się po Pacifice na motorze Yaiba Kusanagi (tak, z jakiegoś powodu uznałem za dobry pomysł zapisanie tej zupełnie losowej informacji). Całość wypada dość sztywno, trochę jakbyśmy przemieszczali się po drogach za pomocą mydelniczki. Może się jednak okazać, że prowadzenie pojazdu jest fajne i to najlepszy arcade’owy sposób jazdy maszyną, ale na ten moment zdecydowanie tak to nie wygląda.
A skoro już tak się czepiam, to i przyczepię się do walki wręcz. W trakcie pokazu byliśmy świadkami, jak V ciacha przeciwników nożem, a następnie podnosi butelkę i zaczyna nią okładać wrogów. W pewnym momencie ta butelka oczywiście pęka i mamy w ręce śliczny tulipan, którym nadal zadajemy spore obrażenia. Pomysł bardzo fajny, ale ruchy wydawały się okrutnie sztywne i stworzone jakby od linijki. Potrzeba im więcej płynności i liczę, że ten element zostanie poprawiony.
Mógłbym też napisać, że gra na ten moment nie jest idealnie zoptymalizowana, bo w trakcie dema widać było spadki płynności. Mógłbym. Tylko należy wziąć pod uwagę, że do premiery pozostał prawie rok, właściwy proces optymizacji pewnie jeszcze nawet się nie zaczął, a sceny, w których spadki klatek były zauważalne, to momenty, kiedy na ekranie działy się jakieś cuda graficzne. Jazda motorem przez lekko zapuszczoną Pacificę i oświetlanie reflektorami naszego pojazdu kłębów mgły, która się przed nami pojawia, musiało dość konkretnie obciążać peceta (zapewne bardzo mocnego), na którym hulała gra. Cyberpunk 2077 ma do tego dynamiczny cykl dnia i nocy, co nie ułatwi optymalizacji, ale wierzymy w magików z Warszawy.
Deweloperzy potwierdzili również swoje słowa z zeszłego roku, że całe Night City będziemy mogli przemierzać bez ani jednego ekranu ładowania. Jest to bardzo ładna deklaracja i jestem w nią w stanie uwierzyć – w końcu twórcy mają swoje sposoby na ukrywanie takich elementów. Musicie jednak wziąć pod uwagę, że ekrany ładowania nie znikną całkiem, pojawią się na przykład w sytuacjach pokroju szybkiej podróży. Tam bez krótkich przerw się nie obejdzie, bo ani komputer, ani tym bardziej konsola nie są w stanie tak prędko doczytać danych. No chyba że kolejna generacja konsol z dyskami SSD faktycznie będzie takim objawieniem...
Dajcie w końcu zagrać
Cyberpunk 2077 zachwyca mnie już na drugim E3 z rzędu. Jest tu masa rzeczy, które bardzo mi się podobają, i kilka elementów, do których nie jestem przekonany. To wszystko to jednak opinia osoby, która ogląda demo testowane na żywo, ale sama nie ma okazji chwycić za pad/mysz. I mogę zachwycać się tym, co widzę na ekranie, jak choćby miastem żyjącym swoim życiem, mogę przekazywać Wam słowa, które kierują do nas na pokazach deweloperzy, i cieszyć się z tego, jak to wszystko wygląda w specjalnie przygotowanym na targi wycinku większej produkcji. Chciałbym jednak w końcu móc na własnej skórze przekonać się, że wszystko to, co na jej temat słyszę i myślę, jest prawdą.
Deus Ex: Human Revolution oraz Mankind Divided pomimo swoich bolączek spowodowały, że fascynuje mnie growa wizja cyberpunkowego świata. Lubię dystopie w grach, bo mimo że często przedstawiają odjechane koncepcje, zawsze wzbudzają we mnie niepokój: „Naprawdę w tę stronę to wszystko zmierza?”. Pisanie tego tekstu w Los Angeles, na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, nie tak daleko od fikcyjnego Night City również dodaje temu wszystkiemu atmosfery, szczególnie gdy obserwuje się kulturę życia tutejszych mieszkańców. Widzę, co inspiruje „Redów”, widzę, w co celują ze swoim klimatem, i podziwiam, jak dobrze potrafią oddać ten fikcyjny świat zakorzeniony w rzeczywistości.
Cyberpunk 2077 to gra RPG pełną gębą, to przygoda w otwartym świecie, w której możemy ukształtować bohatera dokładnie tak, jak tego chcemy, i poprowadzić go ścieżką, która niekoniecznie pozwoli mu uzyskać satysfakcjonujące odpowiedzi. Możemy to jednak zrobić stylowo, możemy kopać tyłki albo szantażować. Możemy hakować, zabijać i zarabiać. Możemy wszystko, i to w towarzystwie Keanu Reevesa. Aż zapiera dech w piersiach.