Graliśmy w Assassin's Creed Odyssey – pełnoprawne RPG? - Strona 3
Najnowszy Assassin's Creed kontynuuje odyseję rozpoczętą przed rokiem i dalej transformuje popularną serię w pełnoprawną grę RPG. Wiemy, bo Ubisoft pokazał nam swoją grę na targach E3.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Assassin's Creed Odyssey – zamach na tron Wiedźmina 3
Morskie opowieści i wielkie starcia
Osadzenie akcji gry w starożytnej Grecji wymusiło powrót statku jako głównego środka transportu pomiędzy wyspami. Ponownie, zupełnie jak w najbardziej pirackiej odsłonie serii, będziemy mogli w każdej chwili, bez dodatkowych ekranów ładowania, stanąć za sterem naszej łajby i udać się na eksplorację mórz. Na ich dnie czeka na nas trochę sekretów, po które trzeba będzie zanurkować, ale najwięcej do roboty znajdzie się na powierzchni, podczas atakowania wrażych okrętów, które wcale nie pozostaną nam dłużne.
Sama morska walka na tym etapie wygląda tak jak w Origins – w demie mogłem skorzystać jedynie z ataku strzałami zwykłymi lub zapalającymi, które stawały się dostępne po zapełnieniu odpowiedniego paska przez zwykłe ataki. Oprócz tego da się wbić dziobem w przeciwnika, a przy odpowiednim obniżeniu poziomu wytrzymałości wrogiej łodzi pojawia się szansa wykonania abordażu.
Dzięki abordażowi zawsze możemy zwiększyć zapas surowców oraz waluty do wykorzystania na rozwój naszej postaci – trzeba po prostu pogrzebać w znajdującej się na pokładzie skrzyni po wyrżnięciu załogi. Jeśli jednak zniszczycie wrogą łajbę przed pozyskaniem skarbu, nie martwcie się: twórcy zapewniają, że wystarczy wtedy zanurkować, by wydobyć łupy z dna morza.
Nasz statek, Adrestię, również będzie można rozwijać oraz dostosowywać do własnych upodobań, choćby poprzez zmianę używanych żagli. Z upływem czasu będziemy musieli rekrutować nową załogę – opcja ta ma dotyczyć większości postaci występujących w świecie gry. Każdy nasz potencjalny podkomendny będzie mieć statystyki, które wpłyną na to, jak poradzi sobie w różnych obszarach rozgrywki morskiej. Oczywiście pływanie w ciszy byłoby nie do wytrzymania, więc nasza załoga raz jeszcze w wyjątkowo składny jak na bandę żołdaków sposób będzie śpiewać szanty – tym razem jednak w swoim rodzimym języku. Mam tylko nadzieję, że nie powróci pomysł na kolekcjonowanie muzyki po różnych zakątkach obszaru gry...
Nie jestem ogromnym fanem Black Flag, a konieczność ciągłego pływania między wyspami na dłuższą metę straszliwie mnie zmęczyła. Na dodatek walki morskie w Origins nie miały odpowiedniego kopa, bo zamiast walenia w przeciwników z armat (których po prostu w tych czasach nie było) należało polegać na łucznikach. Na tę chwilę starcia statków w Odyssey wyglądają identycznie jak pod kapitańskim okiem Ayi, co zupełnie nie robi na mnie wrażenia i traktuję je jako zło konieczne, a to w kontekście znacznego zwiększenia ich znaczenia trochę mnie martwi.
Mam jednak nadzieję, że zapowiadany rozwój statków wprowadzi na tyle nowych możliwości, iż znajdę tutaj coś dla siebie. Ubisoft musi jeszcze zająć się kwestią tempa, ponieważ w trakcie testowania dema miałem wrażenie, że dynamika pływania jest zbyt szybka przy jednocześnie zbyt długim czasie wymaganym do zatopienia statku przez moich łuczników. Osoby zadowolone z morskich sekwencji Ayi w Origins powinny być jednak usatysfakcjonowane.
Assassin’s RPG
Dużo bardziej zainteresował mnie element, który deweloperzy określili jako „Conquest Battle”. Była to po prostu ogromna (jak na skalę Assassin’s Creed) bitwa z udziałem kilkudziesięciu żołnierzy. Każda ze stron ma swój pasek, który zmniejsza się wraz z uśmiercaniem kolejnych wrogów – nie wytłumaczono nam jednak, do czego się on odnosi (zakładam, że chodzi o morale). Im silniejszy przeciwnik (przykładowo „elita” ze znaną już złotą ramką), tym więcej paska jesteśmy w stanie zbić poprzez jego pokonanie. Całość kończy się w momencie, gdy zniknie cały pasek nieprzyjacielskiej armii, po czym niedobitki rozpoczynają odwrót, a my otrzymujemy całkiem spore nagrody.
Co ciekawe, w trakcie potyczki na polu walki może pojawić się wrogi bohater, który pełni funkcję minibossa. Jeśli się z nim nie rozprawimy, potrafi zdziesiątkować nasze siły i odmienić losy bitwy, która wydawała się wygrana. W trakcie batalii, w której miałem okazję wziąć udział, było wprawdzie dość tłoczno, przez co blokowanie kursora na przeciwniku czasem wariowało, ale po pokonaniu wrażej armii czułem niemałą satysfakcję, więc mam nadzieję na więcej takich starć. Może jeszcze jakaś retrospekcja nawiązująca do Termopil, skoro na każdym kroku podkreśla się obecność Leonidasa?
Podsumowując, Assassin’s Creed Odyssey może na pierwszy rzut oka sprawiać wrażenie reskinu, który wydawca postanowił wykonać maszynowo po sukcesie Origins. Kiedy jednak przyjrzymy się proponowanym rozwiązaniom, da się zauważyć, że Ubisoft Quebec pozbył się pewnych elementów, które tam nie do końca zagrały, i wprowadził zupełnie nowe patenty. Do tego wzięto z Black Flag płynne przemierzanie świata na pokładzie statku i większy wpływ morskich potyczek na gameplay, co jednak w mojej opinii wciąż wymaga dopracowania. Jeśli podobała Wam się zeszłoroczna odsłona cyklu, Odyssey również przypadnie Wam do gustu, ale jeśli Bayek nie zachęcił Was do tej serii, to nadal nie macie tu czego szukać.
ZASTRZEŻENIE
Wyjazd i pobyt autora na targach E3 opłaciliśmy we własnym zakresie.