Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Middle-earth: Shadow of War Publicystyka

Publicystyka 22 maja 2017, 15:00

Graliśmy w Śródziemie: Cień wojny – system Nemezis rozwija skrzydła

Pierwszy tytuł studia Monolith Productions w świecie Władcy Pierścieni byłby grą tylko poprawną, gdyby nie jeden unikatowy element – system Nemezis. Autorzy świetnie zdawali sobie z tego sprawę i w sequelu znacznie rozbudowali tę mechanikę.

ŚRÓDZIEMIE: CIEŃ WOJNY ZAOFERUJE:
  1. dwu- a nawet trzykrotnie większy świat;
  2. bardziej rozbudowany system Nemezis;
  3. zmiany w systemie sił i słabości wrogów;
  4. mikrozarządzanie przy oblężeniach fortec;
  5. „crafting” ekwipunku dzięki mechanice Nemezis;
  6. większy wachlarz dostępnych umiejętności;
  7. ostatni rozdział w historii Taliona.

Kiedy w 2014 roku zbliżała się premiera gry Śródziemie: Cień Mordoru, nie wszyscy byli przekonani, że oto otrzymamy produkcję, która z sukcesem wpisze się w wirtualne adaptacje świata Tolkiena. Twórcy tytułu, studio Monolith Productions, zdecydowali się zaserwować zupełnie nową historię osadzoną w tym uniwersum. Grę można by uznać za zwyczajnie poprawną, gdyby nie jeden unikatowy element – system Nemezis, który okazał się najjaśniejszym punktem tego dzieła. W sierpniu czeka nas kontynuacja opowieści rozpoczętej trzy lata temu, której fragment miałem okazję zobaczyć na zorganizowanym w Berlinie przez Warner Bros. pokazie.

Jeden, by wszystkimi rządzić

Jeśli śledziliście nowinki na temat gry Śródziemie: Cień wojny lub chociażby oglądaliście trailer tej nadchodzącej produkcji, wiecie już, że temat Pierścieni Władzy powraca ze zdwojoną siłą. Talion połączony z duchem Celebrimbora (jeśli jesteście ciekawi, jak to się stało – koniecznie zagrajcie w poprzednią grę) decyduje się na wypowiedzenie wojny Sauronowi i postanawia wraz z elfim kowalem wykuć nowy Pierścień, który wyrówna szanse „w krainie Mordor, gdzie zaległy cienie”.

Choć sami deweloperzy nie byli jeszcze zbyt chętni, by dzielić się szczegółami na temat fabuły, wygląda na to, że nadchodzące Śródziemie będzie drugą i jednocześnie ostatnią odsłoną serii... przynajmniej w odniesieniu do historii Taliona. Bob Roberts, designer director studia Monolith, zapytany o potencjał gier Middle-Earth w kontekście trylogii odpowiedział tak:

Myślę, że w momencie, kiedy ukończysz Cień wojny, będziesz mieć poczucie, iż dotarłeś do finału. Mam nadzieję, że każdy dostrzeże, iż to jest właśnie opowieść, którą chcieliśmy przedstawić i która w tym akurat miejscu powinna mieć swój epilog.

Jeśli zastanawiacie się, czy Strażnikowi ostatecznie uda się pokonać Saurona, nie będzie chyba wielkim zaskoczeniem, gdy odpowiem, że nie. By poznać tę historię, wystarczy sięgnąć do wydanego w latach 1954–1955… Władcy Pierścieni. Nie oznacza to jednak, że opowieść snuta przez twórców jest zupełnie nieważna – wręcz przeciwnie: przedstawienie spójnej fabuły w takiej sytuacji nie będzie wcale łatwe, choć pełno tu miejsca na kreatywność. W końcu żaden z deweloperów nie chciał jasno określić, kiedy dokładnie toczy się akcja Cienia wojny, podkreślając jedynie, że między wydarzeniami przedstawionymi w Hobbicie i Władcy Pierścieni jest kilka dekad, które tylko czekają na opisanie. Z drugiej jednak strony – nie za fabułę tak bardzo polubiliśmy poprzednią grę...

Jeśli nie graliście w Cień Mordoru, a zainteresował Was Cień wojny – nie macie się czego obawiać. Roberts zapewnia, że wciąż będziecie się dobrze bawić:

„Bardzo ważne było dla nas upewnienie się, że jeśli rozpoczniesz swoją przygodę w tym miejscu, a nie grałeś we wcześniejszą odsłonę cyklu, nie będziesz czuć się zagubiony – wszystko będzie mieć dla Ciebie sens i będzie spójną historią. Oczywiście ci, którzy grali w poprzednią część, będą lepiej znać kontekst i bohatera, ale całość powinna być zrozumiała dla wszystkich.”

Choć mój rozmówca nie był w stanie udzielić konkretnej odpowiedzi na temat rozmiarów samej gry oraz podać dokładnego czasu, jaki zajmie przejście kampanii, podkreślił, że najnowsza produkcja jest dwa lub nawet trzy razy obszerniejsza od swojej poprzedniczki.

Graliśmy w Śródziemie: Cień wojny – system Nemezis rozwija skrzydła - ilustracja #3

Jeden, by wszystkie odnaleźć

Najistotniejszym – i jednocześnie najbardziej oryginalnym – elementem mechaniki gry Śródziemie: Cień Mordoru był system Nemezis. Tworzył on unikatowych wrogów, którzy przyjmowali konkretne imiona i zapamiętywali historię naszych potyczek na ziemiach Saurona, co mogło prowadzić do bardzo konkretnych obelg pod naszym adresem, jeśli z poprzedniej walki nie wyszliśmy zwycięsko. Poprzez kolejne starcia z orkami wrogowie mogli zyskiwać lub tracić na znaczeniu w szeregach armii Czarnego Władcy, zdobywając nawet unikalne przydomki. Tegoroczna odsłona Śródziemia postanowiła zachować to, co najlepsze, i wprowadzić kilka usprawnień, dzięki którym Nemezis sprawdzi się w wielkich armiach, jakim mamy przewodzić.

W wojskach Saurona występuje kilka rang – u dołu znajdziemy zwykłych żołnierzy, następnie kapitanów, wodzów oraz naczelników. Ta ostatnia ranga została wprowadzona w nadchodzącej odsłonie i zarezerwowano ją dla orków, którzy władają fortecą w każdym z dostępnych rejonów. Każdy naczelnik otacza się masą popleczników w trakcie starcia i ma wyjątkowo wysokie współczynniki, dające mu przewagę w walce. Nie będzie jednak dochodzić do sytuacji, że nie znajdziemy jakiejś słabości do wykorzystania – niektórzy wrogowie mogą być wrażliwi na ataki z ukrycia, inni będą otrzymywać większe obrażenia, kiedy zdecydujemy się na potyczkę dystansową. Dowiedzenie się jak najwięcej o przeciwniku przed rozpoczęciem oblężenia twierdzy może zaważyć na naszych losach przy próbie podboju.

Graliśmy w Śródziemie: Cień wojny – system Nemezis rozwija skrzydła - ilustracja #1

W Cieniu wojny znajdzie się również odrobina mikrozarządzania. Przed rozpoczęciem ataku na fortecę pojawi się ekran armii, na którym zobaczymy, jakimi siłami dysponuje wróg: czy na murach siedzą bestie, które potraktują nas ogniem lub trucizną, czy możemy spodziewać się całego oddziału tarczowników lub małych band orków walczących z dystansu. Może się również okazać, że dzięki specjalnej cesze naczelnika trafiliśmy na fortecę umocnioną murami kamiennymi, a nie zwykłą palisadą. Dzięki takim informacjom gra pozwoli dobrać odpowiednie ulepszenia dla naszych wojsk. Każdy z wodzów walczących dla Taliona dysponuje trzema możliwymi ścieżkami rozwoju armii, z których przed walką da się wskazać jedną. Przykładowo, do sforsowania kamiennych murów możemy dodatkowo zwerbować saperów, wrogim włócznikom postawimy na drodze naszych tarczowników, a własne bestie oblężnicze wyposażymy w płonące pociski.

Rozwój nie jest oczywiście darmowy – każde ulepszenie wymaga poniesienia przez nas kosztów w growej walucie. Miałem okazję podchodzić do zdobywania twierdzy z wybranymi wzmocnieniami dla każdego z czterech członów armii oraz zupełnie bez ulepszeń i muszę przyznać, że walka „na czysto” stanowi zdecydowanie większe wyzwanie, więc opłaca się sypnąć mordorskim groszem.

Jednym z ulepszeń dostępnych dla naszej armii w trakcie oblężeń jest możliwość przywołania na pole walki smoka. Choć jest on niezwykle potężną bestią, musimy być przygotowani na unikanie jego ataków – gadowi nie robi różnicy, czy trafi w sojuszników, czy też we wrogów.

Graliśmy w Śródziemie: Cień wojny – system Nemezis rozwija skrzydła - ilustracja #2

Jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać

Śródziemie: Cień wojny modyfikuje również system uzbrojenia, który studio Monolith wprowadziło w poprzedniej grze. O ile produkcja z 2014 roku stawiała na dość banalne ulepszanie broni za pomocą run, tutaj sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana, więc oddam głos Bobowi Robertsowi, by wyjaśnił nowe założenia:

Ostatnim razem mieliśmy runy, które można było wkładać w broń. I mimo że był to fajny element, czuliśmy, że potrafimy zrobić w tym aspekcie znacznie więcej. Poza tym dodaje to zupełnie nową warstwę potencjalnych zmian w wyglądzie bohatera. No i najważniejsze – znaleźliśmy sposób na inkorporowanie systemu Nemezis do ekwipunku.

W tej chwili myślę o ekwipunku wyłącznie jako o „Nemesis gear”. Przykładowo, jeśli będziesz polować na jakiegoś wroga, który jest wrażliwy na ogień, i zabijesz go poprzez podpalenie, istnieje bardzo duża szansa, że sprzęt, który z niego wypadnie, będzie mieć jakąś cechę związaną z ogniem. Możesz to więc nazwać „lekkim craftingiem” – w zależności od tego, jak będziesz manipulować cechami i słabościami Twoich wrogów w walce, rezultatem będą różne właściwości zdobywanego sprzętu, który można grupować w zestawy.

Taki sprzęt pozostaje również powiązany z jego poprzednim właścicielem – będziesz mógł zobaczyć jego imię na elemencie uzbrojenia do momentu, aż podołasz pewnemu wyzwaniu, które odblokuje tę teoretyczną cechę związaną z ogniem. Po zrobieniu tego zmieni się również nazwa przedmiotu, która będzie już bliższa temu, co znasz ze świata Władcy Pierścieni; element, który nosisz, osiągnął w ten sposób swoją idealną formę, więc teraz zdobyty miecz może się na przykład nazywać Przynoszący Ogień. Dodatkowo znajdziesz nawet drobny cytat związany z poprzednim właścicielem, którego wypatroszyłeś – to tak, żebyś nigdy o nim nie zapomniał.

Graliśmy w Śródziemie: Cień wojny – system Nemezis rozwija skrzydła - ilustracja #3

Jak więc można zauważyć, wyróżnikiem kolejnego Śródziemia ponownie ma być system Nemezis, który tym razem zaczyna wpływać również na takie składowe gry jak ekwipunek. Na ile taka mechanika faktycznie się sprawdzi, przekonamy się pewnie dopiero w dniu premiery – testowany przeze mnie poziom związany był jedynie ze zdobywaniem twierdzy, więc za mało czasu spędziłem z tym tytułem, by móc zweryfikować wypowiedź Robertsa.

W Cieniu wojny rozbudowano również system umiejętności, który tym razem pozwoli na znacznie więcej. Postacie, jakie otrzymaliśmy do wypróbowania, od razu miały wysoki poziom doświadczenia (26 lub 27), więc było z czego wybierać w trakcie walki. Oprócz doskonale znanych ciosów i animacji wziętych wprost z Cienia Mordoru kontynuacja oferuje nowe umiejętności – do wykorzystania po odpowiednim nabiciu licznika nieprzerwanych ataków. Rewolucji zdecydowanie nie należy oczekiwać, ale ci z Was, którym przypadł do gustu poprzedni system walki, na pewno będą z tego elementu zadowoleni.

Graliśmy w Śródziemie: Cień wojny – system Nemezis rozwija skrzydła - ilustracja #4

W Krainie Mordor, gdzie trafimy w sierpniu

Muszę przyznać, że etap zdobywania jednej z twierdz, który miałem okazję przetestować, przypadł mi do gustu dużo bardziej, niż się tego spodziewałem po obejrzeniu wcześniej udostępnionych materiałów. Całość wyglądała wprawdzie ciekawie, ale nie byłem przekonany do zaprezentowanych rozwiązań. Po samodzielnym zdobyciu fortecy moje odczucia są jednak o wiele bardziej pozytywne. Nowości w systemie Nemezis pomagają w zróżnicowaniu rozgrywki, a konieczność pogłówkowania przy dobieraniu odpowiednich zasobów do ataku stanowi miły dodatek.

Ciężko w tej chwili wyrokować, na ile Śródziemie: Cień wojny padnie ofiarą powiększenia świata. Roberts zapewnił, że w grze będzie sporo aktywności pobocznych, dzięki czemu w naszą rozgrywkę nie wkradnie się nuda. Jeśli tylko sukcesywne podbijanie Mordoru zaoferuje coś nowego z każdym kolejnym oblężeniem, kontynuacja usatysfakcjonuje fanów produkcji z 2014 roku, a także przyciągnie sporo nowych graczy.

Zawsze przeglądamy wątki z dyskusjami dotyczącymi naszej gry i aż ciężko zliczyć, ile razy wysyłaliśmy sobie maile typu: „Hej, zobacz to, ktoś napisał bardzo interesującą listę rzeczy, które chciałby ujrzeć w kolejnej grze z serii”. Czytamy więc to wszystko i dodajemy te naprawdę fajne pomysły do gry. W tym momencie, gdy podczytujemy kolejne takie dyskusje, czujemy, że robimy wszystko, czego się od nas oczekuje. Wydaje mi się, że gracze będą zadowoleni, bo wprowadzamy te elementy, na których im zależy. No dobra, czasem trafi się coś naprawdę szalonego, co chcielibyśmy dodać, ale nie możemy tego zrobić... jednak zdecydowana większość powtarzających się propozycji znajduje się już w Cieniu wojny.

O AUTORZE

Jestem wielkim fanem świata wykreowanego przez J. R. R. Tolkiena, więc zawsze z ogromną nadzieją spoglądam na kolejne produkcje umiejscowione w Śródziemiu. Do dziś za najlepsze gry osadzone w świecie Władcy Pierścieni uważam pierwszą Bitwę o Śródziemie oraz Powrót króla na licencji filmowej. Śródziemie: Cień Mordoru to dla mnie gra na 7,5, a za jej największą zaletę uznaję – jak wielu graczy zresztą – system Nemezis.

ZASTRZEŻENIE

Wyjazd do Berlina na pokaz gry Śródziemie: Cień wojny opłacił polski wydawca, firma Cenega.

Michał Mańka

Michał Mańka

Przygodę z GRYOnline.pl rozpoczął w kwietniu 2015 roku od odpowiadania na maile i przygotowywania raportów w Excelu. Później zajmował się serwisem Gameplay.pl, działem publicystyki na Gamepressure.com i jego kanałem na YouTube, w międzyczasie rozwijając swoje umiejętności w tvgry.pl. Od 2019 roku odpowiadał za stworzenie i rozwijanie kanału tvfilmy, a od 2022 roku jest redaktorem prowadzącym dział wideo, w którego skład w tym momencie wchodzi tvgry, tvgry+, tvfilmy oraz tvtech. Zatrudnienie w GRYOnline.pl po części zawdzięcza filologii angielskiej. Mimo że obecnie pracuje na wielu frontach, najbliższy jego sercu nadal pozostaje gaming. W wolnych chwilach czyta książki, ogląda seriale i gra na kilku instrumentach. Nieprzerwanie od lat marzy o posiadaniu Mustanga.

więcej

Śródziemie: Cień Wojny

Śródziemie: Cień Wojny