Co wiemy o grze Battlefield 1? Uzbrojenie, realia historyczne i kampania - Strona 5
Po latach coraz odważniejszego spoglądania w przyszłość gatunek FPS-ów za sprawą Battlefielda 1 z jeszcze większą odwagą wraca do przeszłości – do czasów I wojny światowej, gdy powszechne dziś maszyny oraz broń przechodziły swój chrzest bojowy.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Battlefield 1 – najlepszy Battlefield od czasów Bad Company 2
Tryb wieloosobowy
Istotna zmiana w Battlefieldzie 1 nastąpiła w klasach. Rozdzielono funkcję szturmowca i medyka na dwie osobne kategorie, pozostawiono żołnierza wsparcia oraz zwiadowcę, ale zrezygnowano z technika. Zamiast niego doszły dwie nowe profesje – pilot oraz czołgista, by stworzyć grupy graczy skupionych jedynie na obsłudze tych dwóch rodzajów maszyn. Nadal możemy liczyć na główną atrakcję trybu wieloosobowego, czyli starcia 64 graczy na dużych mapach w paru klasycznych i kilku nowych trybach gry. Mapy mają odkryć przed nami zarówno te znane lokacje, jak okopy na froncie zachodnim Europy, jak i te mniej popularne – pustynne tereny Arabii czy górskie szczyty włoskich Alp. W zwiastunie widzimy walki i w lesie, i w okopach, i w pełnym przepychu wnętrzu pałacu. Autorzy chwalą się zupełnie nową metodą funkcjonowania oddziałów – osoby w ich składzie będą mogły teraz razem płynnie przechodzić pomiędzy różnymi serwerami i grami. Potwierdzono też obecność przeglądarki serwerów – na pewno na komputerach osobistych, w przypadku konsol sprawa jeszcze nie jest do końca jasna.
Ile w tym lekcji historii?
Tworzenie gry opowiadającej o realnym konflikcie zbrojnym to zawsze bardzo trudna sprawa. Twórcy muszą tu gdzieś postawić jasną granicę pomiędzy tym, co jest wyrazem szacunku dla historii i ogromnej tragedii, a rozrywką i frajdą, jakich zwykle oczekujemy od gry komputerowej. W przypadku Battlefielda 1 możemy być pewni autentycznego uzbrojenia i dodatków do niego, ale sama wojna ma wyglądać zupełnie inaczej niż choćby w takich filmach jak Na zachodzie bez zmian. Autorzy bez ściemniania mówią, że rozgrywka będzie tu prawdopodobnie jeszcze bardziej dynamiczna niż w Battlefieldzie 4 i że zabawa ma zawsze pierwszeństwo przed realizmem. Fakty tak, ale tylko do pewnego stopnia, głównym celem jest pokazanie, że I wojna to nie tylko okopy we Francji czy Belgii. Nie jest jeszcze jasne, czy zobaczymy jakieś prawdziwe bitwy oraz lokacje – tu przeważa na razie słowo „inspiracja” i raczej możemy zapomnieć o lekcjach historii według Battlefielda 1. „Nie robimy filmu dokumentalnego o Wielkiej Wojnie. To jest bardzo świeże podejście. Dodajemy nasz styl DICE do akurat tego okresu i wydarzeń. I wojna światowa to tylko tło dla samej gry, która powinna być rewelacyjna sama w sobie” – mówi producent DICE, Aleks Grondal.
Czy to konieczny zabieg, by gra osadzona w tym okresie okazała się ciekawa i wciągająca dla przeciętnego gracza? Być może tak, ale z drugiej strony szerszy nacisk na wydarzenia historyczne byłby na pewno dość interesującym pomysłem. Pytanie tylko, czy nie przekroczono by tej cienkiej granicy pomiędzy szacunkiem dla historii i poległych żołnierzy a szaloną sieciową strzelanką, bo seria Battlefield nigdy nie aspirowała do bycia poważnym symulatorem. O rezultatach takiego podejścia przekonamy się jesienią, a w międzyczasie na pewno napływać będą kolejne informacje na temat gry.
Dariusz Matusiak | GRYOnline.pl