Analizujemy Overwatch – 4 powody, dla których FPS Blizzarda zamiecie - Strona 2
Overwatch to organizacja próbująca utrzymać pokój na świecie. Ale Overwatch to także zlepek różnych pomysłów z innych gier. Wybraliśmy cztery dowody świadczące o tym, że Blizzard w maju wyda kolejną hitową produkcję.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Overwatch – Blizzard pozamiatał
Po pierwsze – wyrazistość
Za sukcesem gier sieciowych stoi wiele czynników, żaden jednak nie może się równać z wyrazistymi postaciami. Bohaterowie kasowego League of Legends rozpoznawani są nawet przez osoby, które tej MOB-y nigdy nie odpaliły – słodkiego (i niebezpiecznego...) Teemo znajdziemy na koszulkach, zdjęciach z setek cosplayów czy tysiącach memów. Deweloperzy z Blizzarda wyciągnęli z tego wnioski, tworząc galerię barwnych postaci i umieszczając je w jednym z najbardziej plastycznych uniwersów gier sieciowych. Historię świata ubarwiają efektowne filmiki, stylem i jakością wykonania przypominające dzieła należącego do Disneya studia filmowego Pixar – a to nie lada komplement.

Szast-prast i z Iron Mana powstała... Smuga!
Patrząc na świat i bohaterów Overwatcha, trudno oprzeć się wrażeniu, że Blizzard wzorował się na filmowym uniwersum Marvela. W grze nie mamy do czynienia z całkowicie fikcyjną rzeczywistością, tylko z – lekko ubarwioną i podkręconą – wizją naszego świata w przyszłości, w którym maszyny żyją w społeczeństwie na równi z ludźmi. Nietrudno dostrzec też konkretne nawiązania – oto Smuga nosi pancerz, pośrodku którego znajduje się świecący akcelerator czasowy do złudzenia przypominający reaktor łukowy Iron Mana. Inteligentny małpiszon Winston stanowi natomiast zlepek dwóch marvelowskich postaci – najbliżej mu do Bestii z X-Menów, gdyż podobnie jak Henry McCoy jest naukowcem, choć na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie prymitywnego brutala. Po odpaleniu swojej superzdolności Winston wygląda z kolei jak Hulk, jako że jest prawie nieśmiertelny i wściekle miota się po polu bitwy, zadając ciosy wielkimi pięściami.
Na potrzeby Overwatcha Blizzard stworzył porywające uniwersum, w którym bohaterowie są czymś więcej niż tylko postaciami z gry. Czegoś jednak w tym wszystkim brakuje – mianowicie równie efektownej ścieżki dźwiękowej. Dostępne obecnie utwory są krótkie i umilają czas oczekiwania na wczytanie misji. Liczę na to, że w wersji premierowej soundtrack zostanie solidnie rozbudowany. Blizzard przyzwyczaił nas przecież do zapadających w pamięć motywów muzycznych – a na razie w Overwatchu jest tylko jeden taki.