Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

BioShock Infinite Recenzja gry

Recenzja gry 25 marca 2013, 13:00

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry BioShock: Infinite - warto było czekać!

Po Rapture przyszła kolej na Columbię. Długo oczekiwany BioShock Infinite jest jedną z najlepszych gier w historii elektronicznej rozrywki, poruszającą przy tym poważne problemy religijno-społeczne.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • projekt podniebnego miasta i znajdujących się w nim obiektów;
  • pełna emocji kreacja Elizabeth;
  • solidne przedstawienie problemów religijno-społecznych mieszkańców Columbii;
  • Sky-Line;
  • świetne udźwiękowienie.
MINUSY:
  • atak klonów wśród mieszkańców;
  • bardzo statyczne scenki rodzajowe.

Wydany przed prawie sześciu laty BioShock powalił mnie projektem podwodnego miasta, dekadencką atmosferą i głębią rozgrywki, za którą kryło się coś więcej niż tylko konieczność szybkiego naciskania spustu. Była to opowieść o pragnieniu stworzenia utopii, o pogoni za czymś, co nie miało szans zaistnieć na dłuższą metę. Upadek Rapture okazał się zatem kwestią czasu i kiedy pojawiał się tam gracz, właściwie było już po wszystkim.

Ken Levine potrzebował kilku lat, by wpaść na kolejny pomysł na grę o przynajmniej zbliżonym kalibrze. Sama idea się nie zmieniła. W BioShocku: Infinite ponownie mamy do czynienia z próbą budowy utopii, jednak sytuacja wyjściowa jest nieco odmienna niż w przypadku pierwszej części serii. Tym razem jako Booker DeWitt trafiamy do cudownego miasta w chmurach, w chwili kiedy (pozornie) funkcjonuje ono jeszcze całkiem sprawnie. Celem tego byłego agenta Pinkertona jest wykaraskanie się z tajemniczych zobowiązań poprzez odnalezienie niejakiej Elizabeth, sprowadzenie jej na dół i oddanie w ręce zleceniodawców. Zadanie komplikuje się już po kilkunastu minutach, a po paru kolejnych DeWitt jest już właściwie pewien, że trafił w sam środek dziejowego huraganu.

Kończąc zabawę z nowym BioShockiem, zastanawiałem się, kto tutaj był właściwie głównym bohaterem. Owszem, kierując poczynaniami Bookera, to ja podejmowałem wszystkie decyzje, ale wcale nie jestem przekonany, że grałem przy tym pierwsze skrzypce. Podobnie bowiem jak Rapture Columbia sprawia wrażenie żywego organizmu i choć początkowo miejsce to wydaje się prawdziwym rajem, szybko okazuje się, że za tą fasadą kryje się fałsz, smutek, wyzysk i brud. To, co w Rapture było widoczne na pierwszy rzut oka, tu jest dobrze ukryte. Tym samym podniebna metropolia staje się jeszcze bardziej przerażająca.

Biali mieszkańcy Columbii wiodą sielankowe życie. - 2013-03-25
Biali mieszkańcy Columbii wiodą sielankowe życie.

Miastem w chmurach rządzi prorok Comstock. Dla białej społeczności bohater, niekwestionowany autorytet i lider, a przy okazji prawdziwy amerykański patriota. Nie taki jak ci ludzie na powierzchni, z którymi zresztą Columbia zerwała wszelkie stosunki. Na dole znajduje się grzeszna Sodoma, zaś u góry oferowana ludziom przez Boga arka, azyl chroniący przed zepsuciem panoszącym się w normalnym świecie. Zepsucie owo bierze się zaś między innymi z tolerancji wobec odmienności. Kolorowa ludność zamieszkująca Columbię, a także Irlandczycy i Żydzi uważani są za podludzi, wrogów, wobec których trzeba zachować stałą czujność. Czystość rasowa przede wszystkim. Jedną z ogromnych atrakcji gry jest przyglądanie się dziesiątkom plakatów propagandowych, nad opracowaniem których zespół grafików musiał się niesamowicie natrudzić, bo raz, że są one naprawdę atrakcyjne wizualnie, a dwa – tak sugestywne, że byłbym w stanie uwierzyć w ich całkowitą autentyczność.

Comstock jest niekwestionowanym liderem, prorokiem, wręcz mesjaszem. - 2013-03-25
Comstock jest niekwestionowanym liderem, prorokiem, wręcz mesjaszem.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Draugnimir Ekspert 26 grudnia 2016

(PC) BioShock Infinite jest niesamowitą grą, a zasługa w tym warstwy fabularnej. Opowieści o takiej głębi i zawiłości nie widuje się co dzień w strzelance. Również Columbia wgniata w fotel swoim projektem – jakże odmiennym od Rapture, a jednocześnie jakże podobnym (przy czym o tyle lepszym, że w podniebnym mieście toczy się jakieś życie). Wprawdzie mógłbym ponarzekać na liniowość fabuły, drobne zgrzyty w systemie walki (asysta celowania na PC?!) czy niezbyt żywe postacie tła, ale wystarczy, bym wspomniał zakończenie historii o Bookerze i Elizabeth, a momentalnie zapominam o wadach. Wielka gra!

9.0
Recenzja gry Redfall - lepsze wampiry znajdziecie w Zmierzchu
Recenzja gry Redfall - lepsze wampiry znajdziecie w Zmierzchu

Recenzja gry

Redfall miał być nowym, lepszym Left 4 Dead, ale wyszedł z tego raczej uboższy Far Cry. Tylko czasem daje się gdzieś dostrzec przebłysk geniuszu w budowaniu światów charakterystyczny dla Arkane, które tym razem poległo w nowym dla siebie gatunku.

Recenzja Dead Island 2 - warto było czekać 9 lat
Recenzja Dead Island 2 - warto było czekać 9 lat

Recenzja gry

Na Dead Island 2 czekaliśmy długo, ale warto było tyle poczekać. To nieskomplikowana, przeurocza rzeźnia zombie w luźnym stylu filmów akcji, która nie stawia przed moralnymi dylematami, stawia po prostu na dobrą zabawę!

Recenzja Resident Evil 4 Remake - arcydzieło zostało zredefiniowane
Recenzja Resident Evil 4 Remake - arcydzieło zostało zredefiniowane

Recenzja gry

Jedna z najważniejszych gier branży wraca po raz kolejny. Remake Resident Evila 4 przenosi nas na stare śmieci, ale robi to w tak świeży i fantastyczny sposób, że nikt nie powinien mieć mu tego za złe.