autor: Grzegorz Bobrek
Gra o tron - recenzja gry opartej na Pieśni Lodu i Ognia George'a R. R. Martina
Gra o tron to drugie podejście twórców gier komputerowych do uniwersum wykreowanego przez George'a R. R. Martina. Jak studio Cyanide poradziło sobie z konwencją produkcji RPG?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- dojrzała, intrygująca fabuła z licznymi zwrotami akcji;
- dwóch ciekawych głównych bohaterów, idealnie wpisujących się w realia Westeros;
- dające do myślenia dylematy i niespodziewane konsekwencje.
- monotonne, zbyt długie walki, wymuszające ciągle te same zachowania;
- recycling i wielkość lokacji;
- brak polotu w projekcie graficznym;
- w wielu przypadkach drętwy dubbing;
- obiecująca mechanika, która nigdy nie rozwija skrzydeł.
Ledwo skończyła się druga seria telewizyjnej adaptacji Gry o tron (czy też bardziej precyzyjnie – Pieśni Lodu i Ognia), a już mamy okazję ponownie przenieść się do ponurego świata Westeros, krainy rozdartej tragicznym konfliktem wewnętrznym. Gros świetnie nakreślonych postaci, ciekawe uniwersum i sama tematyka low fantasy wydają się doskonale nadawać na klasyczne RPG. Najnowsza produkcja Cyanide pokazuje jednak wyraźnie, że sama fabuła i wierność materiałowi źródłowemu nie wystarczą, aby odnieść sukces.
Gra o tron wydaje się mieć to, co potrzeba – przede wszystkim cieszy jej bardzo mocne osadzenie w realiach świata stworzonego przez George'a R. R. Martina. Scenariusz produkcji otrzymał błogosławieństwo od pisarza i wyraźnie rzuca się w oczy, że twórcy skrzętnie studiowali kolejne tomy sagi. Wpływając na losy dwóch głównych bohaterów, poznajemy kulisy wydarzeń, które doprowadziły ród Lannisterów na sam szczyt. Zarówno Mors Westford, jak i Alester Sarwyck to postacie z krwi i kości, których motywacje i wybory mają sens, a białe karty z ich życiorysów intrygują od pierwszych godzin zabawy.
Fabuła wpisuje się wyśmienicie w przygnębiający klimat świata na skraju wielkiej wojny. Intrygi i zdrady są tu na porządku dziennym, trup ściele się gęsto, a całość zmierza do jednego z czterech możliwych, kapitalnych zakończeń. Dylematy, przed jakimi stają protagoniści, jako takie są bardzo wiarygodne, a niewielka skala wydarzeń idealnie komponuje się z ich bardzo osobistymi historiami. Nie ratujemy świata – raczej pomagamy bohaterom odnaleźć się w nim i przy okazji odpowiedzieć na pytania dotyczące honoru, wierności i przyjaźni.
W grze cameo doczekał się sam autor przebojowego cyklu. George R. R. Martin wciela się w rolę skryby, który opisuje najnowszą historę Westeros.
Format opowieści również zasługuje na medal. Oba wątki przez większość gry prowadzone są niezależnie od siebie i wydają się nie mieć wspólnego mianownika. Dopiero z czasem pokazuje się szerszy obraz prezentowanych wydarzeń i dowiadujemy się, co łączy Morsa i Alestera. Naprzemienne przeskakiwanie pomiędzy obydwoma bohaterami idealnie wpisuje się w konwencję powieści, a poszczególne rozdziały zakończone są przeważnie sprytnymi cliffhangerami. Na takim przedstawieniu fabuły Gra o tron znacznie zyskuje.
Niestety, tyle samo uwagi nie poświęcono już mechanice zabawy. Gra z początku obiecuje bardzo zaawansowany system, zarówno rozwoju postaci, jak i toczenia starć. Sam ekran tworzenia bohatera wypada wyśmienicie – naszych herosów określamy poprzez wybór klasy (jednej z trzech, unikatowych dla każdego z nich), rozdanie punktów cech i umiejętności oraz ustalenie ich równoważących się wad i zalet. Szkoda tylko, że w praniu całość napędza prosty, jeśli nie prostacki, gameplay.