Legenda powraca na tarczy - recenzja gry Rage
Siedem lat czekania na nową grę firmy id Software i o teksańskim studiu znów jego głośno - niestety, nie dlatego że Rage jest produkcją wybitną.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Siedem lat czekania na nowy produkt, piętnaście lat czekania na nową markę – id Software z pewnością nie jest firmą, której gdzieś się spieszy. Osobiście nic nie mam do ślimaczego tempa, w jakim powstają kolejne gry tego studia, dopóki prezentują one najwyższą jakość. W przypadku trzeciego Dooma wysoki poziom został utrzymany, choć po tak nadmuchanym balonie z oczekiwaniami ów FPS nie miał szans zadowolić kogokolwiek poza garstką najwierniejszych fanów. W przypadku Rage już takiej szopki nie było, ale gdzieś tam, mimochodem, chyba każdy był ciekawy, co legenda gatunku wysmaży tym razem. A że Teksańczycy wzięli na warsztat klimaty rodem z Fallouta, obiecali położyć duży nacisk na podróżowanie pojazdami i pokazywali cudne obrazki w swojej nowej technologii, zapowiadało się to wszystko naprawdę nieźle. Jak wyszło?
Rage nie jest liniowym do bólu shooterem, jakimi zwykli raczyć nas Amerykanie – po raz pierwszy w ich długiej historii stworzyli FPS-a zrealizowanego w formie zubożonego sandboksa. Porównania z Borderlands są oczywiście jak najbardziej na miejscu. Obie produkcje łączy postapokaliptyczny klimat, spora doza swobody w planowaniu kolejnych posunięć, obecność rozmaitych zadań głównych i pobocznych (są nawet misje z tablicy ogłoszeń) i możliwość przemierzania świata nie tylko na piechotę, ale również za pomocą pojazdów. Nie można też zapominać, że zarówno jedna, jak i druga gra jest rasową pierwszoosobową strzelaniną, choć akurat tutaj widoczne są różnice. Rage oferuje odrobinę bardziej urozmaicony arsenał, ale broń nie jest z kolei opisana współczynnikami, jak ma to miejsce w Borderlands. Gracz może jedynie aplikować pukawkom pewne stałe usprawnienia, a także korzystać z kilku rodzajów amunicji.

Dużo większy nacisk w Rage położono natomiast na pojazdy. O zdobywane w trakcie gry wozy należy dbać, reperować je w przypadku awarii i usprawniać w warsztatach. Istotne jest tu zwłaszcza nabywanie środków zagłady, które pomagają przetrwać ataki bandytów w trakcie przejażdżek pomiędzy lokacjami. Wszystkie gadżety kupujemy za punkty pozyskiwane podczas wyścigów, a te z kolei organizowane są w większych skupiskach ludzi. Gra oferuje kilka rodzajów zawodów, od prostych przejazdów wyznaczonej trasy na czas po krwawą rywalizację z udziałem innych kierowców, gdzie oprócz pędzenia do mety na złamanie karku liczy się też sprawność, z jaką eksterminujemy wozy oponentów. Tego typu atrakcje stanowią miły przerywnik w tradycyjnej sieczce i są bardzo emocjonujące, w czym duża zasługa twórców gry. Pokusili się oni o łatwy do opanowania i totalnie zręcznościowy model jazdy – już po kilku minutach auta prowadzi się bez większych trudności, a że szaleństwa za kółkiem uwalniają ogromne pokłady adrenaliny, to i zabawa jest naprawdę przednia.
Istotą rozgrywki nie są jednak wyścigi, ale typowa dla gatunku FPS-ów jatka. Strzelanie sprawia dużo frajdy, gra jest pod tym względem bardzo mięsista, jednak należy pamiętać, że to produkt firmy id Software. Co się z tym wiąże? Przede wszystkim kiepska inteligencja komputerowych rywali. Mają oni zaprogramowane dwa typy zachowań: albo pędzą wprost pod lufę, albo próbują schować się za jakąś osłoną i stamtąd pruć do gracza. Wypracowanie odpowiedniej taktyki nie stwarza zatem problemów – wystarczy uważać, mieć oczy dookoła głowy i odpowiedni zapas amunicji (tę kupujemy głównie u handlarzy), by zawsze poradzić sobie z przeważającymi liczebnie wrogami. Druga kwestia typowa dla gier id to wytrzymałość przeciwników. Mimo że z reguły strzelamy do zwykłych ludzi, ci są wyjątkowo odporni na ołów. Pistolety maszynowe są zatem niezbyt efektywne, trzeba długo trzymać palce na spuście, żeby załatwić choćby najpospolitszego bandytę. A jak wygląda sytuacja po drugiej stronie barykady? W Rage występuje obowiązkowa dziś regeneracja zdrowia, choć leczyć można się również samemu za pomocą przechowywanych w plecaku medykamentów. Kiedy bohater padnie trupem, do akcji wkracza defibryrlator. W wyniku jego użycia można odzyskać część energii, jej ilość uzależniona jest od tego, jak sprawnie poradzimy sobie z prostą minigrą.