Call of Duty: Modern Warfare 2 - recenzja gry
Efektowna kampania, świetny dodatek w postaci operacji specjalnych i jak zwykle megagrywalny tryb multiplayer. Modern Warfare 2 – najbardziej oczekiwana gra roku – to smakowita, choć nie pozbawiona zgrzytów, uczta dla wielbicieli cyklu Call of Duty.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Kiedy w 2007 roku stało się jasne, że seria Call of Duty wykonuje zwrot i odchodzi od tematyki II wojny światowej, lamentom nie było końca. Narzekali praktycznie wszyscy, odsądzając studio Infinity Ward od czci i wiary oraz wieszcząc rychły upadek cyklu, który swego czasu zostawił w tyle całą konkurencję, ze słynnym Medal of Honor na czele. Kiedy wreszcie Modern Warfare trafił do sklepów, podejście fanów uległo zmianie. Dziś ludzie twierdzący, że droga obrana przez amerykańskie studio była błędem, są w wyraźnej mniejszości. Pierwszy Modern Warfare odniósł spektakularny sukces komercyjny, zaoferował znakomitą, pełną filmowych scen kampanię i przyniósł miłośnikom strzelanin mnóstwo radości w trybie rozgrywki wieloosobowej. Do dziś produkt ten uważany jest za najlepszy w historii całego cyklu, co potwierdza, że wprowadzone zmiany wyszły mu jednak na dobre. Druga gra z serii mogła tylko tę pozycję ugruntować.
Twórcy Modern Warfare 2 wykorzystali sprawdzony w przypadku „jedynki” przepis i zamiast zestawu luźno powiązanych ze sobą misji, przygotowali spójny, interaktywny film, w którym najważniejsze role obsadza gracz. Akcja tego obrazu rozpoczyna się pięć lat po wydarzeniach opowiedzianych w pierwowzorze. Imran Zachajew, co prawda, nie żyje, ale ów bezwzględny rosyjski terrorysta, który omal nie doprowadził do wybuchu kolejnego globalnego konfliktu, po dojściu nacjonalistów do władzy traktowany jest w rodzinnym kraju jak bohater. Gracz bardzo szybko poznaje nowego wroga. Jest nim Władimir Makarow, były podkomendny Zachajewa, który przejął schedę po swoim dowódcy w dokonywaniu zuchwałych ataków na cele cywilne. W trakcie jednego z nich terroryście udaje się obarczyć Amerykanów winą za masakrę na moskiewskim lotnisku. Wskutek tych wydarzeń, rozzłoszczona Rosja rozpoczyna ofensywę na Stany Zjednoczone. Wybucha wielka wojna, a my, jak nietrudno się domyślić, trafiamy w samo jej centrum.
Kampania składa się z kilkunastu scenariuszy, w których naprzemiennie obejmujemy kontrolę nad czterema bohaterami, m.in. szeregowym żołnierzem z oddziału amerykańskich Rangersów oraz brytyjskim komandosem, członkiem elitarnej formacji Task Force 141. W trakcie kilkudniowej operacji wojskowej odwiedzamy najróżniejsze zakątki globu, m.in. slumsy w Rio de Janeiro, rosyjski gułag, platformę wiertniczą na Oceanie Spokojnym oraz amerykańską stolicę. Wszystkie te lokacje przygotowane są z ogromną dbałością o szczegóły i wywierają niezwykle korzystne wrażenie.
Budowa misji nie różni się praktycznie niczym od tego, co widzieliśmy w ostatnich grach z serii Call of Duty, więc jeśli nie byliście w stanie znieść ograniczonego pola manewru, poruszania się wytyczoną przez twórców trasą, częstego odradzania się głupich przeciwników i wszechobecnych skryptów, możecie od razu darować sobie kontakt z kampanią w „dwójce”. Naprawdę, szkoda Waszych nerwów. Od początku do końca akcja toczy się według przygotowanego przez autorów schematu i jeśli spróbujecie się z niego wyłamać, gra ukarze Was śmiercią bądź w inny sposób przedwcześnie zakończy zmagania, zmuszając do powtórki danego fragmentu, tym razem według jedynego słusznego planu.