Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 5 maja 2005, 10:42

autor: Bolesław Wójtowicz

Alida - recenzja gry - Strona 2

Alida to wyspa, na której grupa muzyków u szczytu swej kariery wybudowała 300-metrowej długości gitarę. Potem ich drogi rozeszły się, a gdy jeden z nich na wyspę powrócił, przepadł bez wieści...

Tego wszystkiego, o czym opowiedziałem powyżej, nie dowiecie się z gry. Niestety, autor nie przewidział czegoś takiego jak wprowadzenie, czy bardziej rozbudowane intro. O tym, co to za wyspa i po jaką cholerę powstała, możecie jedynie przeczytać na okładce płyty lub dowiedzieć się z wywiadu, jakiego zechciał udzielić Cos Russo, twórca tego dzieła – wywiadu zamieszczonego na płycie. Gra rozpoczyna się czarnym ekranem, słyszymy głos Julii, porzuconej żony, która zaklina nas na wszystkie świętości, byśmy zechcieli odszukać Arina. Po chwili ekran się rozjaśnia... i jesteśmy już na wyspie. Ot, całe wprowadzenie do gry. Jakieś... siedemnaście sekund.

No cóż, mówi się trudno. Skoro już wylądowaliśmy w tym mało atrakcyjnym miejscu, rozejrzyjmy się więc dookoła. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Ale może po kolei. Autor gry zastosował tu mocno przestarzałą już metodę patrzenia na świat i poruszania się, zwaną przez niektórych „wyświetlaniem slajdów”. Co to takiego? Już wyjaśniam. Na świat patrzymy oczami bohatera gry, ale możemy zapomnieć o swobodnym rozglądaniu we wszystkich kierunkach.

Musimy omiatać ekran myszą i patrzeć, jak zmienia się kursor. W zależności od tego, jaki ma kształt, taką wówczas czynność wolno nam wykonać. Czy to spojrzeć w górę, czy też może obrócić się w lewo, albo ruszyć do przodu. Muszę przyznać, że o ile dawniej taka metoda eksploracji świata w grach przygodowych, takich jak na przykład Riven, nie denerwowała, to w Alidzie sprawiała, że szybko odechciało mi się gdziekolwiek ruszać. Dlaczego? Nie wiem... Może powodował to fakt, że pokonanie korytarza lub długich schodów wymagało czasem i kilkunastu kliknięć myszą, tym samym wędrowanie po zakamarkach wyspy czyniąc niesamowicie nudnym i uciążliwym? A może to te mało atrakcyjne, mroczne korytarze i przejścia? Kto wie... Niby sterowanie w grze jest najprostsze z możliwych, wszak posługujemy się tylko i wyłącznie myszą, ale po pewnym czasie odechciewa nam się tego nudnego klikania. Dla porządku dodam, że w grze używanie znalezionych przedmiotów jest automatyczne, czyli krótko mówiąc, jeśli w jakimś miejscu będziemy mogli posłużyć się posiadanym przedmiotem, natychmiast się on uaktywni. Grę zapisywać możemy w dowolnym momencie, chociaż już wgrywanie zapisu również stanowi swoiste kuriozum i mocno różni się od tego, co znamy z innych gier. I nie jest wcale łatwiejsze...

Przyjrzyjmy się teraz temu, co ujrzą na wyspie nasze oczy, czyli oprawie graficznej Alidy. Jakieś siedem lat temu powiedziałbym, że nie jest źle... Rozdzielczość 640x480, którą możemy nawet podciągnąć do 800x600 (ale praktycznie nic to nie daje) jak na dzisiejsze standardy raczej już nie zachwyca, ale i nie odrzuca całkiem od ekranu. Paleta barw, wykonanie poszczególnych lokacji... No cóż, kwestia gustu. Ja, prawdę powiedziawszy, nie znalazłem na wyspie takiego miejsca, którego uroda powaliłaby mnie na kolana. Widać, że autor gry mocno się starał, ale czy to talentu zabrakło, czy też może odpowiednich narzędzi, w każdym razie mnie Alida nie urzekła. Skalne przesmyki, mroczne tunele, trochę zieleni, jakaś oranżeria, ruiny zabudowań, ponure pomieszczenia, przerdzewiałe pomosty... Trudno się dziwić, że pozostali muzycy szybko z tego miejsca zwiali.

Znacznie cieplej mogę wypowiedzieć się na temat ścieżki dźwiękowej i oprawy muzycznej. Dźwięki odgrywają w grze niepoślednią rolę, dlatego też jej autor włożył sporo wysiłku w to, by brzmiały one w miarę realistycznie. Wszystkie te szumy, zgrzyty, pluski, stukoty i inne odgłosy, które składają się na tło dźwiękowe zostały naprawdę dobrze wykonane. Osobiście spodobała mi się, i to bardzo, muzyka, jaka towarzyszy nam w wędrówce po świecie Alidy. Delikatne, orkiestrowe smyczki i niepokojące głosy chóru oczarowują i sprawiają, że mamy ochotę porzucić włóczenie się po wyspie, by móc słuchać tych wspaniałych dźwięków. Na szczęście wydawca gry pomyślał i praktycznie całą ścieżkę muzyczną zawarł w dziale „Dodatki specjalne”, tak więc można słuchać poszczególnych utworów, bez konieczności uruchamiania gry. Duży plus z mojej strony.

Są dwa elementy, które, moim zdaniem, ratują Alidę przed kompletnym odrzuceniem i zapomnieniem. O oprawie muzycznej już wspomniałem, teraz więc pora przyjrzeć się temu drugiemu czynnikowi, sprawiającemu, że dzieło pana Russo powinno znaleźć jednak nabywców. Mam tu na myśli zagadki i łamigłówki.