Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 8 lutego 2001, 11:24

autor: Krzysztof Żołyński

Gift - recenzja gry

The Gift jest najnowszym dziełem ludzi z francuskiej firmy Cryo. Mają oni na swoim koncie wiele bardzo udanych produkcji, tak więc gracze przyzwyczajeni są, że można od nich oczekiwać czegoś naprawdę ciekawego. Podobnie jest i tym razem.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

The Gift jest najnowszym dziełem, doskonale znanej na polskim rynku gier komputerowych, francuskiej firmy Cryo Interactive. Ma ona na swoim koncie wiele bardzo udanych produkcji, więc gracze przyzwyczajeni są, że od Cryo można oczekiwać czegoś naprawdę ciekawego. Tak jest i tym razem. W wypadku tego konkretnego tytułu pojawia się dodatkowa niespodzianka. Po rozpakowaniu i zainstalowaniu gry okazuje się, że jest to platformówka. Naprawdę.

Pc-towi gracze nie maja w tym gatunku, tak wielkiego wyboru jak na przykład, „konsolowcy”, gdzie platformówek jest bardzo wiele. Na szczęście można, z ręką na sercu, powiedzieć, że te, które powstały, są naprawdę dobre. Doskonale pamiętamy Abe Exodusa, Croca czy ostatnio także Robaka Jima. Tym razem, także nie ma się, czego wstydzić, bo Gift jest zrobiony po prostu cudownie. Gram w niego już tydzień i naprawdę świetnie się bawię.

Bohaterem gry jest...No, właśnie, aaa Gift oczywiście. Kim on jest? Nie pytajcie, bo nie wiem. Jedni twierdzą, że mrówką, inni, że pieskiem preriowym. Ja myślę, że ani jednym ani drugim. Na pewno jest sympatyczny, może niezbyt mądry, ale na pewno sprytny, zabawny i do tego jak wspaniale robi drinki...Twórcy gry, używając różnych tricków starali się stworzyć wrażenie, iż Gift ma osobowość i podejmuje własne decyzje. Jest to tylko sztuczka, ale ubarwia grę, a Giftowi przysparza sympatii gracza. Nasz bohater potrafi okazywać strach i uciec z ciemnego korytarza, w którym słyszy śmiechy czarownika, potrafi się dziwić i to tak mocno, że z wrażenia mdleje i efektownie spada z platformy lub nie pozwoli nam bezmyślnie popychać go w przepaść i zacznie się zabawnie chwiać nad jej krawędzią. Ponadto, gdy gracz zastanawia się przez dłuższą chwilę i nie porusza Giftem, ten zaczyna pokazywać różne akrobatyczne sztuczki, aby zademonstrować jak bardzo się nudzi. Niby to nic wielkiego i niezbyt odkrywczego, ale jak mówię, urozmaica grę.

No tak, bohater jest już znany (???) Teraz pora wspomnieć, jaka jest jego rola w grze. Zadaniem Gifta jest przedostanie się do gry i przetestowanie jej, ale zakochuje się w uwięzionej księżniczce, a uwolnienie jej staje się pierwszorzędnym celem. Sprawa nie jest jednak taka prosta. Gift, jak zapewne już się domyślacie, nie jest idealnym kandydatem. Jego szefowa, przemiła osóbka (waga około 150 kg), wybrała go z bandy nie mniejszych tchórzów i idiotów. Jest wśród nich Kościotrup, Wiking i jeszcze jeden facet. Oczywiście wymieniona trójka nie bardzo „pali się” do wykonania zadania. Wtedy pojawia się ON. Jeszcze tylko, zarejestrowany na taśmie, słodki głosik, biednej, uwięzionej księżniczki, która swemu wybawcy obiecuje bardzo wiele i kandydat gotowy. Taką mniej więcej historyjkę pokazuje nam intro do gry.

Czas wziąć się za granie. Zakładam, że gra jest już zainstalowana. No tak, ale inaczej nie można obejrzeć intra, więc co też ja opowiadam. Trzeba przyznać, że twórcy zadbali o użytkownika, bo w Menu Start znajduje się bardzo wygodny, aczkolwiek rozbudowany, program konfiguracyjny. Po jego uruchomieniu pojawia się panel z trzema zakładkami. Znajdują się tam wszystkie potrzebne opcje konfiguracyjne. W zależności od mocy naszego komputera i posiadanej karty graficznej, możliwa jest zmiana rozdzielczości, palety kolorów i dodatkowych parametrów jak: tekstury, oświetlenie itp. W zakładce poświęconej karcie muzycznej mamy możliwość regulowania głośności efektów i muzyki, a także wybrania odpowiedniej konfiguracji głośników podłączonych do komputera. I wreszcie trzecia zakładka pokazuje standardowe ustawienie klawiszy sterujących i pozwala na ich zmianę.

Skoro przebrnęliśmy już przez proces konfiguracji, czas uruchomić program. Po wspomnianym już intro, pojawia się pomieszczenie. Po chwili można zauważyć, że jest to knajpka, a za barem stoi Gift. W roli barmana radzi sobie świetnie i doskonale żongluje butelkami różnych trunków. Tu mamy tez możliwość ostatnich modyfikacji ustawień i... do zabawy.

Aby się przekonać, co księżniczka odda w zamian za uwolnienie jej z łap strasznego czarownika należy pokonać 10 poziomów gry. Mało? Nie, wcale nie tak mało, bo poziom trudności, w miarę posuwania się w rozgrywce, rośnie. Każdy nowy poziom przynosi nowe zagadki do rozwiązania, kolejne przeszkody do pokonania i oczywiście nowych przeciwników, którzy na pewno nie ułatwiają zadania. Gra wymaga sporej zręczności i sprytu, a często zmusza do przemyślenia strategii postępowania lub obmyślenia sposobu na przejście lub ominięcie przeszkody. Bardzo pomocne okazują się w takich miejscach wskazówki, które ukazują się na dole ekranu. Naprawdę warto je czytać. Tym bardziej, że gdy się pojawiają gra zostaje zatrzymana i jest sporo czasu na przeczytanie informacji. W czasie gry nie jest mierzony czas, więc gracz nie musi się stresować, że nie zdąży. Akcja gry toczy się w dość futurystycznie wyglądających wnętrzach. Jest tam całe mnóstwo korytarzy, a niektóre z nich są bardzo ciemne i nieprzyjemne. To właśnie w tych ostatnich słychać diaboliczny śmiech czarnoksiężnika, który naprawdę przeraża Gifta. Wszędzie pełno platform, na które trzeba wskoczyć bądź wspiąć się po drabinie. W takich miejscach znajdujemy kryształy, które podnoszą umiejętności Gifta, bądź podładowują nadwątloną energię. Jak na platformówkę, jest w niej mnóstwo przeciwników do pokonania. Ja naliczyłem 14 rodzajów. Oczywiście jedni są bardzo groźni, a inni mniej. Aby ich unieszkodliwić trzeba się często uciekać do przeróżnych sztuczek. Niektórzy po zdzieleniu ich laską, mogą posłużyć jako „rekwizyty” przy np.: obchodzeniu przeszkód.

Gift w czasie swej przygody nie jest bezbronny. Co prawda początkowo ma do dyspozycji tylko laskę, którą całkiem nieźle młóci przeciwników. Zresztą nie jest ona zwykłym kawałkiem patyka, bo może ją „podładowywać” magią przy specjalnych kryształach, a w niektórych przypadkach używa jej do pokonywania przeszkód i niczym na zawodach w skoku o tyczce, przesadza je jednym szusem. No, a już na drugim poziomie odnajduje strzelbę, która może wygląda dość staroświecko, ale strzela pociskami zamrażającymi na jakiś czas przeciwnika, więc jest z niej sporo pożytku.

Gra zrealizowana jest w pełnym 3D. Dotyczy to zarówno tła jak również wszystkich postaci. Głównego bohatera widzimy z tyłu. Taka organizacja, może początkowo być pewnym utrudnieniem dla ludzi nie przyzwyczajonych do poruszania się w takim środowisku. Jednak po krótkim treningu nabieramy wprawy i spokojnie można grać. Sterowanie poczynaniami Gifta jest proste. Jak zawsze do tego typu gier najlepiej używać joysticka lub pada, bo wtedy komfort jest pełny. W przypadku gry przy pomocy klawiatury, sprawa też nie jest trudna. Do dyspozycji mamy strzałki. Następnie trzy klawisze odpowiadające kolejno za skok, cios i używanie specjalnych umiejętności. Do tego dochodzi klawisz TAB, który oprócz przełączania w tryb snajperski, daje Giftowi możliwość „rozglądania się” wokół siebie. Opcja bardzo użyteczna w czasie rekonesansu na nowych planszach. Jest jeszcze jedna rzecz, która na pewno ułatwia grę. Mianowicie, kiedy podskakujemy, na gruncie pojawia się krzyżyk ułatwiający określenie miejsca lądowania. Przy okazji warto wspomnieć, że zadbano o pewien realizm. Nie można wskoczyć na bardzo wysokie przeszkody, czy platformy, ale nie można też zeskakiwać z wysoka, gdyż grozi to poturbowaniem Gifta i znaczną utratą energii. Ekran gry rozwiązany jest beż żadnych fajerwerków, a to za sprawą tego, że informacji do przekazania jest niewiele (energia, ilość żyć i stopień naładowania broni).

W czasie rozgrywki możemy słuchać muzyki. Jest dość neutralna, więc nie drażni nawet po dłuższym słuchaniu. Dla osób bardzo wrażliwych i nerwowych, pozostawiono oczywiście możliwość regulowania głośności, bądź całkowitego wyłączenia odtwarzania muzyki. Skoro mowa o muzyce, chyba już najwyższy czas wspomnieć o reszcie oprawy dźwiękowej. Pod tym względem gra prezentuje się znakomicie. Wszystkie dźwięki są bardzo realistyczne i różnorodne. Sam Gift posługuje się bardzo wieloma różnymi odgłosami. Potrafi wyrażać zdziwienie, strach i radość. Jego przeciwnicy też nie są niemi. Pomrukują, powarkują, porozumiewają się między sobą, a także wydają okrzyki bojowe, kiedy atakują Gifta. Efekty otoczenia również są bogate. Słychać kroki, plusk wody, szum fontann, odgłosy wydawane przez płonący w kominku ogień i trzaskające w nim polana, zgrzyt przesuwanych przedmiotów, zamykanych drzwi itp. Można by tak w nieskończoność. Naprawdę jest nieźle. Gdy do komputera mamy podłączony większy zestaw głośników, bądź wieżę stereo jest po prostu świetnie.

Grafice nie można praktycznie nic zarzucić. No, może poza jedną rzeczą, ale o tym za chwilę. Już wspominałem, że jak na nowoczesną platformówkę przystało, grafika jest trójwymiarowa. Poruszamy się po bardzo ładnie narysowanym świecie. Kolory są dobrze dobrane, stonowane, (co nie znaczy nijakie) i przyjemne dla oka. Myślę, że dobrze oddają charakter gry. Na ścianach i pozostałych elementach znajdują się ciekawe tekstury. Plusem jest także to, że grafika nie jest „kanciasta”. Przedmioty mają wygładzone krawędzie, a postacie są płynnie animowane, co dodaje im naturalności. Dużą zaletą są efekty świetlne. Mamy tu w zasadzie wszystko, co trzeba i czego można oczekiwać od gry tego gatunku. Są smugi światła wpadającego przez kolorowe witraże, błyski rozsiewane przez wystrzały, z kominka emanuje ciepłe światło, lochy są zatopione w nieprzyjemnym półmroku, więc na takim tle nieźle prezentuje się magiczne światełko rozpalane i niesione przez Gifta, a wszystkie postaci i przedmioty rzucają cienie. Otoczenie jest słabo interaktywne. Można jedynie przesuwać bądź przenosić niektóre skrzynie, aby użyć ich jako drabiny. Amatorzy demolki nie będą się mogli wykazać. Przyczepić się można za to do kamery. W czasie rozgrywki nie widzimy oczami Gifta. Na akcję spoglądamy zza jego pleców lub, po zmianie perspektywy z boku. Właśnie tutaj pojawia się zgrzyt. Czasami po takim zabiegu Gift „chowa się” za jakimś większym przedmiotem i praktycznie wszystko, co wtedy robimy odbywa się na wyczucie. Nie jest to wielki mankament, ale czasami może mocno przeszkadzać. Szczególnie, gdy jesteśmy atakowani i nie widzimy jak się bronić, albo spróbujcie w takiej sytuacji wykonać jakiś precyzyjny ruch czy skok. Natomiast wielką zaletą i ubarwieniem gry, są filmiki. Na początku tekstu pisałem o intro. Jest ich znacznie więcej. Występują między poziomami, po nieudanym zakończeniu, a także oczywiście na koniec gry. Cechą wspólną jest wysoka jakość, świetne pomysły i dowcip tryskający z ekranu.

Tak, więc, zachęcam do gry. Jak zawsze znajdą się zwolennicy i krytycy, a także tacy, którzy po ten produkt nigdy nie sięgną. Jednak czy powstała już gra, która zadowoliłaby wszystkich. Ja takiej nie znam. Powstaje pytanie, dla kogo jest przeznaczona taka gra jak Gift. Platformówka, powie ktoś, przecież to dla dzieci. Wydaje mi się, że momentami może być trochę dla maluchów za trudna. Może jednak takie chwile, kiedy trzeba coś podpowiedzieć małym graczom, zachęcą do zajęcia miejsca przed komputerem także starszych? Sądzę, że w Gifta może zagrać każdy, kto szuka dobrej rozrywki, bądź chce odpocząć od innych bardziej wymagających gier.

Na koniec kilka zwyczajowych szczegółów technicznych. Twórcy gry twierdzą, że do grania wystarcza następująca konfiguracja: P II 266, 32 MB RAM, karta graficzna 4 MB RAM, DirectX. Oczywiście mocniejsza konfiguracja pozwala wycisnąć z gry o wiele więcej. Dla osób, które mają wstręt do języka angielskiego, bądź go po prostu nie znają, dobrą informacją jest zapewne to, że gra została całkowicie spolszczona. Aby bliżej poznać się z Giftem, należy wziąć do sklepu 76 złotych.

Krzysztof "Hitman" Żołyński

Gift - recenzja gry
Gift - recenzja gry

Recenzja gry

The Gift jest najnowszym dziełem ludzi z francuskiej firmy Cryo. Mają oni na swoim koncie wiele bardzo udanych produkcji, tak więc gracze przyzwyczajeni są, że można od nich oczekiwać czegoś naprawdę ciekawego. Podobnie jest i tym razem.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.