Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Mortal Kombat 1 Recenzja gry

Źródło fot. Warner Bros. Games
i
Recenzja gry 18 września 2023, 16:55

Recenzja Mortal Kombat 1 - przyjemny, ale zachowawczy reset

Mortal Kombat 1 rozpoczyna nowa erę smoczej serii i wkracza w świeżą linię czasową, gdzie historia przebiega niby nieco inaczej, a mimo wszystko wiele rzeczy pozostało po staremu. Pora rozpocząć kolejną edycję krwawego turnieju.

Recenzja powstała na bazie wersji PS5. Dotyczy również wersji PC, XSX, Switch

Fotorealizm, przemoc, wyrywanie kręgosłupów na żywca i przesiąknięty groteską gore, od którego żołądek wykręca się na wszystkie strony. Zróbcie miejsce, bo właśnie nadchodzi Mortal Kombat 1, najbardziej męska bijatyka na rynku. Tym razem nie wydaje się jednak tak ponura – nabrała przyjemnych barw, a nie jest to jedyna zmiana, na jaką możecie liczyć podczas rozgrywki. Nawet jeśli ten szumnie zapowiadany reset okazuje się zaskakująco zachowawczy i nie wywraca wszystkiego do góry nogami. Po spędzeniu z grą kilkudziesięciu godzin muszę przyznać, że wprowadzone zmiany są jednak nieco bardziej odczuwalne niż to, co opisywałem we wstępnych wrażeniach na bazie ostatnich testów.

Test Your Might!

PLUSY:
  1. fenomenalnie wyglądający filmowy tryb fabularny;
  2. tryb inwazji, wieże i sezonowe atrakcje dla fanów rozgrywki jednoosobowej;
  3. mechanika Kameo Fighters i powietrznych kombinacji;
  4. imponująca i zaskakująco kolorowa oprawa wizualna.
MINUSY:
  1. irytująco drewniane animacje;
  2. niewykorzystany potencjał resetu uniwersum;
  3. widoczny pośpiech i miejscami delikatny brak dopracowania;
  4. niedociągnięcia w systemie walki.

Zacznijmy jednak od najjaśniejszego punktu Mortal Kombat 1, czyli trybu fabularnego, który w ostatnich latach stanowi swoistą wizytówkę tego cyklu i przyciąga tłumy (nie)dzielnych graczy. Nie będę przesadnie krytykował konkretnych zabiegów scenariuszowych, bo byłoby to przecież niesprawiedliwe. W tej serii nigdy nie chodziło o złożonych charakterologicznie bohaterów czy błyskotliwe zwroty akcji i przekonującą dramaturgię. Fabuła w Mortalu ma być przede wszystkim prosta, podana widowiskowo i rozrywkowo angażująca, a do tego zaprezentowana w jak najbardziej filmowy sposób.

Odpowiednia doza kiczu, głupoty i tanich zabiegów to tutaj wypadkowa obranej konwencji, często uderzającej świadomie w tony kina gatunkowego – choć przyznaję, że tym razem opowiadana historia w pewnych momentach próbuje nieśmiało zahaczać o poważniejsze i ambitniejsze tematy, a efekt tego jest różny. W takich sytuacjach klimat i scenopisarstwo przypominają te wszystkie przypadki złośliwie wyśmiewanej twórczości ze stajni współczesnego Netflixa.

Fabuła rozpoczyna się spokojnie i przewidywalnie opiera na ekspozycji sielanki świeżej linii czasowej Liu Kanga, której stabilność wisi na włosku z uwagi na machinacje tajemniczej postaci. Nieznany złoczyńca, świadom manipulacji świeżo upieczonego Boga Ognia, dokonuje pewnych działań, aby zakłócić panujący pokój i skonfliktować ze sobą suwerenny wymiar Ziemi z Pozaświatem rządzonym przez cesarzową Sindel. Akcja szybko zmierza do środkowego aktu będącego jednocześnie najlepszym elementem trybu fabularnego. Tym razem tytułowy turniej nie odgrywa znaczącej roli, zamiast tego scenariusz przez większość czasu skupia się na próbie powstrzymania coup d’état, który ma nieodwracalnie zmienić pokojową politykę Pozaświatu. Niestety, pod koniec wszystko się psuje z uwagi na widoczny pośpiech w zamknięciu historii i sięgnięcie po irytująco nieznośne (niepotrzebne) motywy multiwersum (no nienawidzę takich zabiegów!).

To, co jednak najbardziej doceniam, to ogólna prezencja. Przepięknie szczegółowa oprawa audiowizualna cieszy oczy żywymi kolorami oraz naturalnym oświetleniem, a świetna choreografia starć w trakcie przerywników sprawia, że trudno oderwać wzrok od oglądanych na ekranie scen. Mamy też tutaj doskonale dynamiczne ujęcia kamery i szersze zaprezentowanie świata przedstawionego w postaci pięknych ujęć zwiedzanych przez bohaterów krain. Dołożono do tego imponującą mimikę twarzy i kreacje postaci, którym nie sposób zarzucić braku chemii w trakcie licznych interakcji.

Mortal Kombat 1, Warner Bros. Games, 2023

Polubiłem irytującego Cage’a, któremu zdarzyło się kilkakrotnie rzucić zabawnym sucharem i cieszy mnie, że nasz gwiazdor nie lata tym razem za Sonyą, zamiast tego tworząc fajny duet z Kenshim. Reinterpretacje Baraki i Reptile’a otrzymały dramatyczne wątki pozwalające pokazać ich z nieco bardziej ludzkiej perspektywy, dzięki czemu również wypadają interesująco. Natomiast oślizgły niczym żmija i wiecznie arogancko uśmiechnięty Shang Tsung sprawdza się świetnie jako przebiegły antagonista.

Nawet jeśli sama historia nie jest najwyższych lotów, to podano ją po mistrzowsku (choć bezpiecznie i bez większych niespodzianek), serwując graczom przyjemny w śledzeniu seans trwający około 6 godzin. W moich oczach to chyba najlepszy tryb fabularny w tej serii, a już na pewno ciekawszy od tych z dwóch poprzednich odsłon. Bez dwóch zdań pod względem czysto filmowej konwencji ten wykonano najbardziej profesjonalnie. Kapitalna robota, w przypadku której warto przymknąć oko na kilka słabszych momentów.

Choroba tarkatan czy syndrom tartaku?

Niestety, a może stety, Mortal Kombat 1 to nie tylko tryb fabularny, ale również bijatyka bezpośrednio rywalizująca z największymi tuzami gatunku. Podtrzymuję to, co napisałem we wstępnych wrażeniach. Rozgrywka w nowym Mortalu to drewno z brzydkimi i kanciastymi animacjami. Uderzenia nie mają w ogóle mocy, a postać wyprowadzająca ataki wydaje się nienaturalnie przyklejona do ziemi. Chciałbym się lepiej bawić i cieszyć egzekucją udanych akcji w trakcie pojedynków, ale te walki wyglądają tak koszmarnie pokracznie. Do tego nieprzyjemnie długie przerwy pomiędzy ruchami rzutują negatywnie na tempo gry, które paradoksalnie stara się o większą dynamikę niż poprzednio – chociażby poprzez wprowadzenie mechaniki powietrznych kombinacji.

Brakuje mi tu przede wszystkim płynności, gracji i finezji. Nie kupuję tłumaczenia, że to świadoma decyzja stylistyczna mająca przełożyć się na lepszą czytelność rozgrywki. Sterowanie nie sprawia mi w tej grze radości, a poruszanie się postacią po arenie jest tak samo ekscytujące jak próba wejścia w ostry zakręt, kierując wozem węgla.

Z tego powodu Mortal Kombat 1 nigdy nie będzie moją główną bijatyką, przy której spędzę setki godzin. Postrzegam te grę jako imprezowy produkt do niezobowiązującej zabawy w gronie znajomych i pozycję do bardzo okazjonalnego uruchomienia. Tytuł, w który faktycznie intensywnie pogram, ale przez krótki czas i po nasyceniu się zawartością dla jednego gracza rzucę go w kąt. Oczywiście nie musi to stanowić wady – po prostu nakreśla charakter gry i wskazuje, jakie elementy są tu dla twórców priorytetem.

Mortal Kombat 1, Warner Bros. Games, 2023

Również pod względem balansu Mortal Kombat 1 nie stanowi wzoru do naśladowania dla innych i cierpi na wyraźne problemy wieku dziecięcego. Przeglądając zarówno media społecznościowe, jak i spędzając wiele godzin w trybach sieciowych, zdążyłem zaobserwować, że część postaci (jak Smoke czy Reptile) ma zdecydowanie większy potencjał w kilku kluczowych aspektach. Wspomniany jaszczur przykładowo bez większego wysiłku potrafi w rogu wyprowadzić pętlę kombinacji na 50% życia – bez korzystania z jakiejkolwiek asysty, wklepując w gruncie rzeczy 5x jeden specjal.

Z kolei Ashrah z niejasnych powodów posiada klatkę niewrażliwości na jednym z najzwyklejszych ataków, co powoduje, że przy jego użyciu wszelkie ciosy przechodzą przez jej postać – nie, nie jest to decyzja projektowa i zamierzona właściwość. W takich chwilach czuć pośpiech studia. Gra nie została po prostu finalnie dopieszczona, co widać nawet w pomniejszych szczegółach, np. w wyzwaniach kombinacji trafiamy na sytuacje, kiedy demonstracje nie działają i SI nie umie wykonać sekwencji ciosów (spotkałem się z tym przy Haviku i Scorpionie). Zdarza się także, że gra zauważalnie szarpnie w trakcie niektórych animacji i wejściówek zawodników.

Potwierdzeniem owych spostrzeżeń na temat balansu niech będą same posunięcia twórców, którzy krótko przed premierą wprowadzili na serwer jeden hotfix (nie w formie łatki, więc konsola tego nie pokazała), modyfikujący wewnętrzną matematykę i wartości niektórych ciosów. Miejcie jednak na uwadze, że nie jest to z mojej strony poważny zarzut, bo mówimy o dysproporcjach w balansie wykrywalnych głównie przez profesjonalistów – większość graczy (w tym ja) w żaden sposób tego nie odczuje. Koniec końców liczy się przede wszystkim zabawa, nawet jeśli nieco kosztem równowagi. A widać gołym okiem, że Mortal Kombat 1 kładzie przede wszystkim nacisk na frajdę z szukania przesadzonych rzeczy i stąd wzięły się tu przykładowo dłuższe oraz mocniejsze kombinacje ataków.

Mortal Kombat 1, Warner Bros. Games, 2023

W grze zaimplementowano kod sieciowy rollback, ale i tak mam kilka uwag do działania infrastruktury sieciowej. Spędziłem online kilkanaście godzin i o ile przez większość czasu nie miałem zastrzeżeń do komfortu zabawy, to i tak kilkakrotnie zdarzyło mi się natrafić na przeciwników, z którymi rozgrywka była po prostu niegrywalna. Możliwe, że seria przyciąga więcej graczy niezwracających szczególnej uwagi na kwestię połączenia i sporo osób korzysta z niestabilnego Wi-Fi. Niemniej wrażenia z sieciowych walk są zauważalnie gorsze względem takiego Street Fightera 6. Warto też odnotować, że Mortal Kombat 1 w dniu premiery nie będzie wspierać funkcji cross-play. Twórcy zapowiedzieli, że opcja zabawy międzyplatformowej pojawi się dopiero w przyszłości.

Dwóch na jednego to banda łysego

Dobra, systemowo znalazło się tu trochę bzdur, ale patrząc ogólnie na całokształt gameplayu, jest lepiej, niż się spodziewałem przed premierą. Wspomniane kombosy powietrzne to ciekawe i praktyczne urozmaicenie. Gra pozwala też na większą swobodę w łączeniu poszczególnych akcji. Dodanie asyst Kameo Fighters zachęca również do większego kombinowania i urozmaica starcia bardziej, niż sądziłem. Nawet jeśli rozgrywka dalej w dużej mierze opiera się na ciągłej zgadywance „fifty-fifty”, by następnie kazać nam oglądać w kółko te same wyuczone kombinacje (tego zjawiska oczywiście do końca wyeliminować się nie da, ale zostało troszkę ograniczone).

Ja grałem najwięcej Scorpionem, który przykładowo nie ma żadnego sensowego ataku „znad głowy”, więc akurat w tym wypadku, zamiast polegać na zgadywankach typu „low/overhead”, trzeba nim kombinować trochę naokoło i w inny sposób zmuszać przeciwnika do popełnienia błędu. Znów odzywa się tutaj synergia naszego wojownika z asystami, która otwiera multum nowych możliwości, a szukanie najbardziej przegiętych zależności i efektów to świetna zabawa oraz doskonała sposobność do eksperymentowania z gameplayem.

Mortal Kombat 1, Warner Bros. Games, 2023

W żadnym z poprzednich Mortal Kombat nie miałem takiej potrzeby przesiadywania w treningu. Zwłaszcza że same asysty są naprawdę różnorodne. Dzielą się na pułapki, zagrania defensywne, narzędzia do wywoływania presji i oczywiście pełnią funkcję przedłużania żonglerki przeciwnikiem. Ich implementacja ostatecznie bardzo mi się spodobała. Asysty to fundament tutejszej rozgrywki, przede wszystkim pozwalający na więcej kreatywności w walce.

A gdzie tę kreatywność można wykorzystać poza trybem fabularnym i sieciową rywalizacją? NetherRealm Studios nie zawodzi, jeśli chodzi o zawartość dla jednego gracza – pod tym względem jest to ekipa niedościgniona. Poza historią i klasycznymi wieżami przygotowano nowy tryb inwazji. Utrzymano go w stylu gry planszowej z wyraźnie zaznaczonymi elementami RPG. To niespodziewanie przyjemna nowość na wiele godzin rozgrywki. Inwazje są lekko fabularyzowane, a zabawa w trakcie nich polega na przemierzaniu planszowych lokacji i walce (szok!).

Traficie tutaj na starcia z modyfikatorami, dedykowane wieże, a nawet zręcznościowe minigry i bossów. Wszystko to dodatkowo sprzężono z sezonowością, więc w przyszłości można liczyć na kolejne atrakcje. Fajne urozmaicenie i moduł znacznie ciekawszy niż dotychczasowe bieganie po krypcie, której tym razem zabrakło. Jestem pewien, że osoby preferujące zabawę dla jednego gracza i niezainteresowane sieciowymi zmaganiami na pewno będą zadowolone z nowego trybu, gdyż okazuje się naprawdę rozbudowany i zaskakująco przemyślany.

Mortal Kombat 1, Warner Bros. Games, 2023

Mortal Kombat 1 doskwiera ta paskudna otoczka mobilnych gier typu gacha, z której słyną gry NetherRealm Studios. Podczas rozgrywki nieustannie nabijamy poziomy, dostajemy nagrody w postaci przedmiotów kosmetycznych i zdobywamy trzy rodzaje waluty, a w tym jedną premium kupowaną za prawdziwe pieniądze. Wszystko też nieustannie łączy się z serwerami, więc o ile gra błyskawicznie ładuje pojedynki, tak w przypadku nabywania przedmiotów z kapliczki musimy już nieznośnie długo czekać, aż zakupy „wskoczą” na nasze konto – podobnie długo trwa otwieranie listy codziennych i tygodniowych wyzwań z poziomu trybu inwazji. Twórcy walczą ciągle o uwagę gracza, nęcąc go tymczasowymi ofertami na określone przedmioty w sklepie czy atrakcjami sezonowymi. Cóż, takie czasy i swoista marchewka na kiju dla osób potrzebujących dodatkowej motywacji, by grać w grę. Na szczęście to wszystko sprowadza się wyłącznie do rzeczy wizualnych bez jakiegokolwiek wpływu na samą rozgrywkę, więc nie zamierzam się tego szczególnie mocno czepiać.

Wykończ go!

Mortal Kombat 1 jest bezpieczną kontynuacją, która absolutnie nie zaskakuje. Chyba że kogoś faktycznie zdziwi, iż nowa odsłona zasłużonej serii znów stoi przede wszystkim świetnie poprowadzoną fabułą, brutalnością i angażującą zawartością dla jednego gracza. Doceniam najmocniejsze strony tej gry, w tym system asyst pozwalający na tworzenie nieco bardziej ekscytujących sekwencji kombinacji. Kręcę jednocześnie nosem na całą resztę i niedociągnięcia systemu walki.

Zachowawczy reset z pewnością przypadnie do gustu fanom i wierzę, że gra sprzeda się wyśmienicie. To „tylko” i „aż” kolejny Mortal Kombat z tym samym zestawem zalet oraz wad, co zawsze. Jeśli kupujecie ten styl, będziecie zadowoleni i możecie śmiało dodać jedno oczko do wystawionej przeze mnie oceny końcowej. Dla mnie ta gra stoi przede wszystkim formą, która niesłusznie przysłania bijatykowy rdzeń i stąd też moje bardziej krytyczne oraz surowsze spojrzenie.

ZASTRZEŻENIE

Przedpremierowy dostęp do gry otrzymaliśmy od firmy Cenega.

Sebastian Kasparek

Sebastian Kasparek

W GRYOnline najlepiej czuje się w dziale publicystyki, a czasem zajmuje się również recenzjami. Fan kultury wszelakiej, który sięga po dzieła zarówno z górnej, jak i z najniższej półki. Najbardziej lubi zanurzać się w grach niszowych i w produkcjach ciężkich do jednoznacznego zdefiniowania. Docenia analityczne i krytyczne podejście przy obcowaniu z tworami kultury. Preferuje gry unikalne, dziwne, szalone wizualnie i odważnie poruszające ciekawsze zagadnienia narracyjne. Uzależniony od produkcji wysokooktanowych, bijatyk, wielkich robotów i klimatów arcade. Miłośnik studia Grasshopper Manufacture. Lubi nadrabiać zapomniane „hidden gemy” sprzed lat, zwłaszcza z Japonii. Ciekawy gier i ludzi stojących za nimi. Silnie uzależniony od kina. Psychofan Madsa Mikkelsena i Takashiego Kitano. Kocha również mangi Inio Asano i estetykę Tsutomu Niheia. Na forum pisze pod ksywką Junkie.

więcej

Recenzja Mortal Kombat 1 - przyjemny, ale zachowawczy reset
Recenzja Mortal Kombat 1 - przyjemny, ale zachowawczy reset

Recenzja gry

Mortal Kombat 1 rozpoczyna nowa erę smoczej serii i wkracza w świeżą linię czasową, gdzie historia przebiega niby nieco inaczej, a mimo wszystko wiele rzeczy pozostało po staremu. Pora rozpocząć kolejną edycję krwawego turnieju.

Recenzja gry Tekken 8 - żarty się skończyły
Recenzja gry Tekken 8 - żarty się skończyły

Recenzja gry

Tekken 8 zaprasza na ring, a sam walczy o miano najlepszej bijatyki obecnej generacji. Ma duże szanse na zwycięstwo – twórcy nie idą na żadne kompromisy. Pora więc kolejny raz stanąć do rywalizacji o tytuł Króla Żelaznej Pięści – tym razem naprawdę warto.

Recenzja gry Mortal Kombat 11 – przyczajony smok, ukryty grind
Recenzja gry Mortal Kombat 11 – przyczajony smok, ukryty grind

Recenzja gry

Od Mortal Kombat 11 dostałem to, czego chciałem – świetny dobór postaci, efektowny tryb fabularny, przyjemny system walki i krwistą oprawę wizualną. W gratisie niestety podarowano mi też promujący grind i momentami frustrujący system progresji.