Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Call of Duty: Modern Warfare II Recenzja gry

Źródło fot. Activision
i
Recenzja gry 2 listopada 2022, 15:49

Recenzja CoD Modern Warfare 2 - dobrze się bawiłem, nic już nie pamiętam

Nie ma świąt bez Kevina i nie ma jesieni bez Call of Duty. Modern Warfare 2 to solidna strzelanka pełna zawartości i nowych pomysłów, choć nie przebija poprzeczki ustawionej przez restart tej serii z 2019 roku.

Recenzja powstała na bazie wersji PS5. Dotyczy również wersji PC, XSX, PS4, XONE

Kowalski, STATUS

Logowanie do usług online... Oczekiwanie na centra danych... Sprawdzanie pamięci konsoli... Sprawdzanie aktualizacji... Aktualizowanie listy gier... Wymagane jest powtórne uruchomienie – WYJDŹ... Oczekiwanie na centra danych... Sprawdzanie pamięci konsoli... Oczekiwanie na przekaźnik... Ładowanie statystyk gracza... Ładowanie Demonware... Ładowanie wiadomości dnia...

Najnowsze Call of Duty: Modern Warfare 2 z każdym uruchomieniem skrupulatnie testuje naszą cierpliwość i chyba normalny pasek ładowania byłby tu lepszym wyjściem niż to bombardowanie technicznymi komunikatami. Na szczęście, gdy ekran menu głównego w końcu przebije się już na pierwszy plan, dostajemy dostęp do sporych pokładów dobrej zabawy w znanym „codowym” stylu. Druga część restartu trylogii Modern Warfare z 2019 roku to dość solidny sequel, który przebija nieco nijakiego zeszłorocznego Vanguarda, ale raczej nie podnosi poprzeczki po poprzednich przygodach kapitana Price’a.

Po części to kwestia braku świeżości i nowej jakości, jakie cechowały ostatnie Modern Warfare. Bo z jednej strony mamy tu eksploatowanie dobrych, sprawdzonych pomysłów z tamtej gry, a z drugiej – największą chyba różnorodność pod względem mechanik w kampanii fabularnej i sporo eksperymentowania. Tyle tylko, że te nowinki nie zawsze są trafione, nie zawsze odpowiednio przekonująco wykonane, przez co pod względem innowacji wciąż lepiej wypada Black Ops – Cold War. I choć kampania MW2 ciągle zaskakuje czymś nowym, całość przypomina trochę chaotyczny miszmasz pomysłów, a nie przemyślaną, spójną całość.

Tak czy siak, druga część fabuły to tylko mała przystawka przed znacznie większą zawartością trybów sieciowych, z powracającym po latach co-opem. A te, jak wspominałem w swoich wrażeniach z bety, są trochę powtórką z rozrywki z poprzedniej odsłony Modern Warfare, z paroma szlifami tu i tam, bez pewnych elementów, które może wrócą, ale nie wiadomo, w jakiej formie. O ile się z góry akceptuje styl rozgrywki w Call of Duty, można tu spędzić sporo godzin, robiąc po prostu jedną rzecz – strzelając! Dzięki nowemu silnikowi Infinity Ward wrażenia z prowadzonej wymiany ognia wciąż są wspaniałe i ogromnie satysfakcjonujące, niezależnie od tego, co akurat w nowym CoD-zie robimy!

„Don’t call my name, Alejandro”

PLUSY:
  1. całkiem klimatyczna historia w kampanii fabularnej ze świetnie zrealizowanymi cutscenkami;
  2. spory zestaw zupełnie nowych mechanik w misjach singlowych do serii Call of Duty, łącznie z nurkowaniem, craftingiem i prowadzeniem pojazdów;
  3. nadal fantastyczne odczucia podczas strzelania ze świetnie wykonanej broni;
  4. kapitalna oprawa audiowizualna z użyciem fotogrametrii;
  5. misje w co-opie z dodatkowymi mechanikami;
  6. sprawdzony, znajomy styl rozgrywki w multiplayerze, pozwalający od razu wskoczyć do gry;
  7. umożliwiające początkującym łatwiejsze levelowanie broni co-op i tryb inwazji z obecnością botów SI;
  8. strzelnica do testowania różnych konfiguracji sprzętu bojowego;
  9. dużo trybów i map w rozgrywkach sieciowych...
MINUSY:
  1. ...choć bardziej kompletny zestaw pojawi się dopiero wraz z pierwszym sezonem (np. tryb hardcore);
  2. brak zapadających w pamięć momentów w kampanii fabularnej, niewykorzystany potencjał bohaterów;
  3. nie do końca dopracowane niektóre nowe mechaniki misji singlowych;
  4. przeładowany, zaśmiecony, nieczytelny interfejs ekranowy, zwłaszcza trybu Rusznikarz 2.0;
  5. dość sztampowy, mało ekscytujący zestaw nowych map do multiplayera.

Warto dla tego strzelania wsiąknąć bardziej w multiplayer, bo kampania fabularna w wielu momentach od biegania z karabinem odchodzi, zmuszając do innych aktywności. Natomiast fabuła Modern Warfare 2 nawiązuje klimatem do restartu serii. Jest więc znacznie bardziej kameralnie, w stylu seriali Homeland czy Six, zamiast III wojny światowej według Michaela Baya. Razem z kapitanem Price’em, Soapem i paroma innymi znanymi oraz nowymi twarzami szukamy po całym świecie amerykańskich pocisków, które znalazły się w niewłaściwych rękach. Pomimo paru naciąganych momentów historia jest bardzo filmowa, pełna dobrze zrealizowanych cutscenek i wartkiej akcji.

Fajnie się to ogląda, przyjemnie śledzi, choć wyznam, że po napisach końcowych nic z tego nie zapadło mi jakoś szczególnie w pamięć. Twórcy celowo tym razem zrezygnowali z kontrowersyjnych scen pokroju broni chemicznej w Syrii czy celowania do niemowlaka, ale sadząc po reakcjach w sieci na misję dziejącą się na granicy USA z Meksykiem, chyba nie do końca im się to udało. W każdym razie nie ma tu twistów fabularnych, nie ma zaskoczeń, nie ma widowiskowego finału – tak jakby wszystko zostawiano na trzecią część trylogii, a to było jedynie rozwinięcie wprowadzające paru kluczowych bohaterów.

A z nowych postaci wyróżnia się głównie obsada meksykańska – zwłaszcza współpracujący z Task Force 141 Alejandro z tamtejszych sił specjalnych oraz niezwykle charyzmatyczna Valeria, należąca do lokalnego kartelu narkotykowego. Ogromnym rozczarowaniem jest za to zdobiąca pudełka z grą postać Ghosta. Twórcy zupełnie nie wykorzystali jego kultu i legendy, która swego czasu obrodziła własną serią komiksów. Nie mamy w ogóle szansy poznać Simona Rileya. Jest tylko pomagający nam raz po raz osiłek ze spluwą i w cyrkowej masce, która w walce i celowaniu musi być równie wygodna jak kula do kręgli przywiązana do nogi w trakcie maratonu. Generał Shepherd, choć nieźle zagrany, również nie miał w tej historii swoich pięciu minut w przeciwieństwie do oryginalnej wersji. W tej odsłonie rządzi Alejandro – szkoda, że zabrakło piosenki Lady Gagi na finał.

Kampania Modern Warfare to dość kameralna historia i powrót znanych motywów.Kampania Modern Warfare to dość kameralna historia i powrót znanych motywów.

Latam, gadam, pływam, jeżdżę, craftuję – pełny serwis!

Nie zabrakło natomiast różnorodności w mechanikach rozgrywki w trakcie misji fabularnych. Widzieliśmy już coś podobnego w CoD-zie: Black Ops – Cold War, gdzie było tworzenie postaci, baza wypadowa czy wybory moralne. Tu jest podobnie, ale mam wrażenie, że zrobiono to bez wielkiego przykładania się do detali. Zyskują za to jako całość, wrzucone do jednego worka, bo praktycznie każda kolejna misja proponuje coś innego do zrobienia. Powracają więc z poprzedniej części sekwencje powolnego oczyszczania pomieszczeń w goglach noktowizyjnych oraz wydawania poleceń postaci obserwowanej na monitorach kamer przemysłowych.

Są nawiązania do klasycznego Modern Warfare i nowe, lepsze wersje misji „Zbędna załoga” na statku oraz „Śmierć z nieba” na pokładzie kanonierki przypominającej samolot AC-130, a także dużo słabsze od oryginału „Wszyscy w kamuflażu” ze snajperkami. W niektórych momentach pojawiają się wybory kwestii dialogowych, czasem jest nawet nieco więcej przestrzeni niż wąski korytarz. Wreszcie – mamy jazdę samochodem z perspektywą TPP w dynamicznej sekwencji niczym z Uncharted 4, chodzenie w przebraniu po posiadłości narkotykowego barona (trochę jak w Hitmanie) oraz misję polegającą głównie na craftingu na bazie zbieranych surowców – no tego to jeszcze w CoD-ach nie grali!

Nowi bohaterowie z wątku meksykańskiego z łatwością przebijają charyzmą członków oddziału TF141.

Corridor shooter odchodzi do lamusa

Podobnie jak w 2019 roku największe wrażenie nadal robiły na mnie akcje z oczyszczaniem pomieszczeń. Mimo wyraźnego oskryptowania czuć przy nich jakieś emocje i napięcie, bo znowu musimy szybko odróżniać wroga od niegroźnego cywila i błyskawicznie reagować na zmiany sytuacji. Świetnie wypadło również sterowanie Ghostem obserwowanym na monitorach CCTV oraz unikanie miażdżących kontenerów, rzucanych po pokładzie statku na wzburzonym morzu. Pościg w konwoju ciężarówek, łączący prowadzenie pojazdu ze strzelaniem w trakcie jazdy, wciąga już samą odmiennością od standardowej rozgrywki w kampaniach CoD-a. Twórcy dodali też prostą mechanikę kompensacji odległości przy celowaniu ze snajperki oraz cywilów w misji z kanonierką, przez co sianie ołowiem z powietrza wymaga o wiele większej precyzji oraz identyfikacji celów.

Nie wszystko wyszło jednak idealnie. Wybory w dialogach służą tylko podtrzymaniu pogawędki, a gdy rzeczywiście chodzi o coś istotnego – zła decyzja nie ma żadnych konsekwencji w scenariuszu. Co najwyżej prowadzi do ponowienia pytania lub restartu checkpointu. Model jazdy w trakcie misji pościgowej jest bardzo słaby, ma się wrażenie, jakby się przesuwało kamerę, a nie jechało ciężarówką. Crafting z kolei wydał mi się niepotrzebnym udziwnieniem, mającym tylko przedłużyć moment znalezienia normalnej broni, a nie odpowiednią metodą do przejścia całego poziomu.

Cały ten festiwal różnorodności uświadomił mi jednak, jak bardzo zestarzało się zwykłe strzelanie od skryptu do skryptu w korytarzach udających otwartą przestrzeń, które zawsze dominowało w kampaniach Call of Duty. Tu pojawia się również, ale sporadycznie i z miejsca mnie nudziło, zwłaszcza że dorzucono do tego przeciwników w kamizelkach i hełmach kuloodpornych. Jest po prostu przemyceniem do gry „gąbek na pociski” bez pasków zdrowia nad ich głowami, zapewne z myślą o kooperacyjnych rajdach, które mają pojawić się w przyszłości. Zdecydowanie wolę CoD-a opartego na powolnym oczyszczaniu pomieszczeń, decyzjach o wyborze celu, sekwencjach pościgów, skradaniu się czy sterowaniu uzbrojeniem samolotu niż na przemierzaniu kolejnych korytarzy udających las lub miasto.

Spec Ops: The Co-op

Druga część Modern Warfare przynosi mocno poprawione misje w kooperacji, tym razem tylko dla dwóch graczy. Są one fabularyzowane i znajdziemy w nich kolejne nowe mechaniki do gry singlowej, nieobecne w kampanii fabularnej. Przykładem jest chociażby wykorzystanie licznika Geigera do skanowania radioaktywnych części. W obecnej wersji mamy tylko trzy takie zadania – oby pojawiło się ich więcej, bo dzięki zaledwie jednemu towarzyszowi łatwiej losowo znaleźć ogarniętą osobę do przejścia misji. To również mniej frustrujący sposób dla początkujących graczy, by levelować broń.

Spieszmy się lubić multiplayer – tak szybko się zmieni

Kampanię warto przejść, nawet mając na celu wyłącznie rozgrywkę sieciową, bo dostaniemy za nią paru operatorów oraz przede wszystkim żetony na podwójne punkty doświadczenia i rozwijanie broni. Zabawa z nimi jest zdecydowanie przyjemniejsza, gdyż multi, oprócz oczywistych emocji w trakcie starć, opiera się głównie na grindzie broni, dodatków do niej oraz skórek i innych elementów kosmetycznych. Multiplayer w Call of Duty to specyficzna rozrywka, wymagająca zaakceptowania z góry, że ginie się równie szybko, jak kosi przeciwników, a kamperzy i spamerzy killstreaków czają się wszędzie, w czym sprzyjają projekty niektórych map. No i póki co jest jeszcze całkiem klimatycznie, wszyscy przypominają żołnierzy, ale wiadomo, że to się z czasem zmieni. Pojawią się cudaczni operatorzy, a skórki na broni będą mienić się wszystkimi kolorami i szokować motywami.

Po wbiciu kilkudziesięciu poziomów podtrzymuję swoje obserwacje z bety, że gra się bardzo podobnie do Modern Warfare z 2019 roku, jeśli chodzi o ogólne (szybkie) tempo rozgrywki. Dostajemy po prostu nowy zestaw map, broni i skórek. Twórcy wprawdzie wprowadzili pewne „poprawki” ograniczające podskakiwanie typu „bunny hop” czy kasowanie wślizgu. Innych sugestii graczy nie uwzględnili, jak np. widoczności strzelającego wroga na minimapie, rezygnacji z matchmakingu opartego na poziomie skilla oraz perków, które odpalają się dopiero po jakimś czasie w trakcie meczu. A jedną z najbardziej istotnych zmian po testach beta jest usunięcie celowania przez przyrządy w widoku TPP, które teraz włącza się dopiero, gdy luneta ma przybliżenie x4 lub większe. Dzięki temu tryb TPP stał się w końcu grywalny, bo wcześniejsze rozwiązanie mocno wybijało z rytmu.

Multiplayer w MW2 to także nowa odsłona systemu modyfikacji broni – Rusznikarz 2.0. Cały czas mam względem niego dość mieszane odczucia. Z jednej strony podoba mi się idea wprowadzenia komory zamkowej, pozwalającej zmieniać typ broni przy zachowaniu odblokowanych już dodatków. Dzięki temu możemy przekształcić swój karabinek w pistolet maszynowy lub RKM i od razu mieć do niego komplet istotnych ulepszeń. Z drugiej – nic nie poprawiono w interfejsie ekranowym, który nadal jest mało czytelny i wymaga uciążliwego przeklikiwania się przez różne widoki. Bałagan w interfejsie ogólnie dotyczy całej gry. Próżno szukać choćby czasu pozostałego do końca włączonego żetonu czy bardziej złożonych statystyk, a mimo blisko 500 opcji w ustawieniach na PC brakuje tej jednej wyłączającej wielki plakat z bronią, którą akurat można podnieść z ziemi.

Odrobina Need for Speed w Call of Duty przypomina sceny z Uncharted.

Błędy? U mnie działa...

Na Twitterze zauważyłem w weekend trochę narzekania na rzekomy zły stan techniczny gry i sporo błędów. Cóż, osobiście natrafiłem tylko na dwa drobne bugi – raz jeden przeciwnik w kampanii zastygł na mapie, unosząc się w powietrzu, a drugi to wczytanie misji kooperacyjnej z niedziałającą gałką do poruszania kamerą. To wszystko. A grałem zarówno na pececie, jak i konsoli PS5, przechodząc kampanię niemal dwukrotnie i spędzając resztę czasu w różnych trybach multiplayer.

Wolniej, ale nadal bardziej chaotycznie niż taktycznie

Zabawa wieloosobowa w wydaniu premierowym wydaje się nieco uboższa w porównaniu z pierwszą częścią. Przede wszystkim brakuje trybu hardcore, który ponoć ma pojawić się później. Nie ma map nocnych, map 10 na 10 czy strzelaniny prowadzonej w parach. Widać większe skupienie na tradycyjnych mapach 6 na 6, bez skalowania ich do różnych rozgrywek, jak to miało miejsce wcześniej. Dodano dwa nowe tryby: „ratunek więźnia” i „nokaut” bez odradzania po zgonie, które w opisie brzmią ciekawie, ale z losowymi graczami i tak sprowadzają się głównie do eliminowania wrogiej drużyny. Multiplayer dopełniają wielkie, pełne chaosu bitwy z pojazdami w wojnie naziemnej 32 na 32 graczy oraz nowym trybie inwazji, w którym każdej stronie towarzyszą jeszcze boty SI.

Obie ostatnie opcje to raj dla wirtualnych snajperów w związku ze sporych rozmiarów mapami, dlatego najlepsza zabawa jest tam głównie w pojazdach, zwłaszcza gdy trafimy na ogarniętego załoganta w wozie bojowym. Tam też można ćwiczyć przenikanie na teren wroga przez wodę, wykorzystując nową mechanikę nurkowania, ale będą to raczej sporadyczne momenty.

Crafting w CoD-zie nie bardzo przypadł mi do gustu.

Warto też podkreślić, że layout map przeznaczonych do walk na dużą skalę znacznie się poprawił i rozgrywka na nich jest przyjemniejsza, z wystarczającą ilością osłon, by sprawnie poruszać się pomimo ukrytych strzelców. „Wojna naziemna” i „inwazja” wymuszają za to włączenie gry międzyplatformowej pecetów z konsolami, tak jakby Activision obawiało się o liczbę chętnych do każdego meczu. Ja osobiście najlepiej bawiłem się w krótkich, standardowych rozgrywkach 6 na 6, ale tu z kolei wrażenia są mocno zależne od konkretnej mapy.

Ogólnie nowe lokacje wypadają trochę generycznie, zarówno wizualnie – bo w wielu miejscach widać odtwórczość – jak i pod względem mało wyszukanego projektu. I zapewne należę do mniejszości, bo najbardziej spodobała mi się znienawidzona już przez społeczność mapa z przejściem granicznym, wymuszająca powolną rozgrywkę z niewystawianiem głowy w labiryncie porzuconych samochodów. Ciekawie wygląda też zrujnowane miasteczko Taraq, gdzie małe enklawy dających osłonę ruin rozproszone są na otwartej przestrzeni. Cała reszta to już typowe bieganie i strzelanie w nieco zbyt znajomym otoczeniu, tyle że tym razem w południowoamerykańskich klimatach. Ostatecznie jednak i tak skupiamy się na fragowaniu oraz odhaczaniu kolejnych poziomów i dodatków, więc można w tym zestawie multi znaleźć coś dla siebie, a ze startem pierwszego sezonu powinno być jeszcze lepiej.

Multiplayer to znana z poprzedniej odsłony formuła. Można się tu albo dostosować i dobrze bawić według narzuconych zasad, albo narzekać na mikrozmiany.

Lunapark strzelankowej rozrywki

Call of Duty: Modern Warfare 2 jest trochę takim growym odpowiednikiem kinowego Marvela. Dobrze się to ogląda, można się świetnie bawić przez wiele godzin, strzelanie jest rewelacyjne, no i wszystko brzmi i wygląda kapitalnie, bo fotogrametria czyni z MW2 jedną z najładniejszych obecnie gier na rynku. Ale pomimo tych zalet i tak nie przyszłoby nam do głowy ulokować CoD-a w „topce” kandydatów do gry roku. To jakby nie ta kategoria, choć wydaje mi się, że winny jest tu przesyt corocznymi odsłonami i ktoś, kto dopiero zaczyna swoją przygodę z Call of Duty, może całkiem słusznie mieć inne zdanie.

Ja przy Modern Warfare 2 miałem deja vu – dokładnie te same odczucia, co przy Modern Warfare 2 w 2009 roku. Nastawiałem się na grę lepszą od poprzedniej części, a dostałem minimalnie słabszą, co nie znaczy, że złą. Jeśli ktoś zamierza wykorzystać w pełni to, co ta produkcja oferuje, czyli kampanię fabularną, zaliczanie gwiazdek w misjach kooperacyjnych i spędzenie wielu godzin w multi, dostanie naprawdę kawał solidnej strzelanki z oszałamiającą oprawą graficzną w niezwykle różnorodnym pakiecie. I z paroma niedoskonałościami, z którymi da się jakoś żyć i ciągle dobrze bawić. Parafrazując słynnego reżysera: Modern Warfare 2, choć świetnie zrobione, z aktorami, którzy dają z siebie wszystko w tych okolicznościach, to nadal wielki lunapark strzelankowej rozrywki wśród gier.

O AUTORZE

Mam sentyment do serii Call of Duty, z którą jestem od jej pierwszej odsłony, ale jednocześnie czuję przesyt corocznymi premierami. Nie mam czasu zatęsknić za tego typu rozgrywką, więc staram się jakoś oddzielać od siebie konkretne podserie CoD-a. Czas oczekiwania na kolejną część jest wtedy dłuższy. I tak jak Treyarch tworzy lepsze wątki fabularne, tak Infinity Ward to mistrzowie w kwestiach technicznych, choć mam tu na myśli mechaniki strzelania, grafikę i udźwiękowienie, a nie brak błędów i niedociągnięć. Modern Warfare 2 błyszczy właśnie pod tymi względami, z odrobinę słabszą historią, a w multi gra się tak jak przy restarcie tej serii. Stąd ocena odrobinę niższa od tej z 2019 i jednocześnie wyższa od noty dużo bardziej nijakiego Vanguarda.

Przejście kampanii w niespiesznym tempie na normalnym poziomie zajęło mi około 9 godzin.

ZASTRZEŻENIE

Dostęp do gry otrzymaliśmy od firmy Cenega.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

Recenzja CoD Modern Warfare 2 - dobrze się bawiłem, nic już nie pamiętam
Recenzja CoD Modern Warfare 2 - dobrze się bawiłem, nic już nie pamiętam

Recenzja gry

Nie ma świąt bez Kevina i nie ma jesieni bez Call of Duty. Modern Warfare 2 to solidna strzelanka pełna zawartości i nowych pomysłów, choć nie przebija poprzeczki ustawionej przez restart tej serii z 2019 roku.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.