Recenzja Mario Strikers: Battle League - świetnej gry zasługującej na żółtą kartkę
Żółta kartka to nie żarty, ale Mario Strikers, pomimo całej swojej fajności, w pełni na nią zasługuje. W tytuł ten naprawdę dobrze się gra, a z piłką przy nodze łatwo jest się zatracić, ale po końcowym gwizdku człowiek traci chęci do dalszej zabawy.
Recenzja powstała na bazie wersji Switch.
Po wielu latach Nintendo przypomniało sobie, że gdzieś na stosie zakurzonych marek leży pełne potencjału i energii Mario Strikers. Niektórzy nazywają ową serię FIF-ą dla najmłodszych, dla mnie to bardziej poważna wersja tych wszystkich przeciętniutkich gierek dołączanych kiedyś do tanich płatków śniadaniowych. W każdym razie zapewnia ona to, co w grach Nintendo liczy się najmocniej, czyli dobrą, bezpretensjonalną zabawę.
Battle League to udane uwspółcześnienie formuły chaotycznego piłkarskiego ping-ponga, gdzie z jednej do drugiej bramki można przemieścić futbolówkę w ułamku sekundy. Kopało mi się piłkę, jak i ciała rywali, bardzo przyjemnie – problem w tym, że przez pierwsze kilka godzin zabawy. Bardzo szybko bowiem rozgrywanie kolejnych spotkań staje się monotonne i nie pomagają tu jakoś szczególnie inne tryby rozgrywki. Jest ich zresztą mniej niż zawodników jednej drużyny na boisku (i bynajmniej nie chodzi mi o jedenastoosobowe składy spotykane w prawdziwym futbolu). Czy rozgrywka w Mario Strikers: Battle League broni się więc na tyle, by większość graczy mogła zignorować brak wciągającej treści udostępnionej na start przez twórców? Obawiam się, że na dłuższą metę nie ma na to szans.
FAQ – CO WARTO WIEDZIEĆ PRZED ZAGRANIEM W MARIO STRIKERS: BATTLE LEAGUE?
Gram dużo w FIF-ę. Czy Mario Strikers mi się spodoba? Jeśli potraktujesz nową grę z wąsatym hydrau… przepraszam, profesjonalnym piłkarzem jako relaksującą odskocznię od FIF-y, a nie jej pełnoprawny zamiennik, to jak najbardziej. To piłka nożna w trochę lżejszym wydaniu, podobna nieco do starszych odsłon FIF-y Street.
Nie lubię piłki nożnej. Czy powinienem mimo to dać szansę Mario Strikers? Tak, jak najbardziej, jeśli łykasz dzieła Nintendo, a radochę sprawiają Ci chociażby tytuły pokroju Mario Golfa czy Mario Tennisa, to i futbolowa gra w tym samym uniwersum powinna ci przypasować.
Czy mogę zagrać w Mario Strikers z kumplem? Tak, możesz grać nawet z trzema innymi osobami na jednej konsoli – zarówno w drużynie, jak i przeciw sobie. Ponadto masz okazję rzucić się ze znajomym w wir rozgrywki sieciowej, mierząc się z oponentami zamieszkującymi inne zakątki świata. Dla samotników pozostaje oczywiście gra singlowa z botami.
Czy w Mario Strikers: Battle League jest dostępna kampania fabularna? Nie, gra nie zawiera żadnego trybu fabularnego.
„W ułamku sekund strzał”
- dynamiczny i oferujący dużo frajdy gameplay;
- zestaw dziesięciu postaci, każda o odmiennym stylu gry;
- pełna kolorów oprawa audiowizualna doprawiona efekciarskimi animacjami;
- dobry stan techniczny.
- skromna liczba trybów rozgrywki, doprowadzająca do szybkiego wyczerpania się formuły zabawy;
- znikoma ilość elementów (poza customizacją postaci), które można kupić za cyfrową walutę;
- niemożność przewinięcia niektórych animacji w trakcie gry – stają się po jakimś czasie męczące.
Jeżeli nie interesują Was zasady dotyczące spalonych, rzutów wolnych, wyrzutów z autu i tak dalej, to Mario Strikers: Battle League jest grą, która wszystkie te zbędne zawiłości odstawia na bok. Reguły każdego spotkania można więc podsumować popularnym cytatem z Kazimierza Górskiego: „Piłka jest okrągła, a bramki są dwie. Albo my wygramy, albo oni”. Zamiast jedenastu na jedenastu gramy jednak piątkami, a przy okazji wszystkie zagrywki są dozwolone. Nawet te najbrudniejsze, równoznaczne ze spychaniem przeciwnika na barierę elektromagnetyczną, która boleśnie razi prądem.
Tak proste zasady w połączeniu z niedużymi pod względem liczebności składami i ciasnym boiskiem sprawiają, że cały czas coś się dzieje, a na timer odliczający czas do końca spotkania praktycznie nie zwraca się uwagi. No chyba że pozostało kilka sekund do zakończenia rywalizacji, a my przegrywamy jedną bramką. Wtedy emocje sięgają zenitu.
Pomimo dość szalonego tempa i kształtu rozgrywki, której bliżej do tej z Galactic Footballa niż Pro Evolution Soccera z czasów świetności, szkielet zabawy opiera się raczej na dość oczywistych fragmentach futbolowego elementarza. Strzelamy mocno bądź lekko, podajemy ziemią, górą lub na dobieg, sprintujemy i kreujemy kombinacyjne akcje. Tak, Battle League zmusza mimo wszystko do myślenia i szukania wolnej przestrzeni na zagęszczonym przez spoconych kumpli i kumpele Mario boisku. Liczy się tu gra z pierwszej piłki, odpowiedni timing zagrania, zdolność przerzucenia ciężaru akcji z jednej strony na drugą. Jeśli są to dla Was obce pojęcia, spokojnie, nie martwcie się. Duszenie na zmianę paru przycisków i sianie chaosu też przyniesie jakiś efekt, a przy okazji sprawi trochę frajdy. Należy jednak pamiętać, że nie jest to wcale taka prosta zabawa, co potwierdza dość złożony, wieloetapowy tutorial.
Skillowy aspekt Mario Strikers przełamuje natomiast nieustannie jego arcade’owe oblicze. Jest ono widoczne w porozrzucanych po boisku skórkach od banana, żółwich skorupach wywracających oponentów, gwiazdkach nieśmiertelności czy świecących się kulach pozwalających na „hiper ekstra” strzał, swoją spektakularnością i mocą przebijający nawet przemianę Goku w Super Saiyanina. Takie dopakowane uderzenie liczy się nawet za dwa gole zamiast jednego. Niektórzy nazwą to niesprawiedliwym elementem gameplayu, ale właśnie takie dziwności czynią z piłki nożnej w świecie Nintendo coś więcej niż zwykłą piłkę nożną. To nieskrępowana żadnymi logicznymi zasadami zabawa, łącząca wyzwanie z losowością i fajerwerkami wszelkiej maści.